Magellan

Okładka książki Magellan
Stefan Zweig Wydawnictwo: Wydawnictwo "Śląsk" Seria: Z medalionem biografia, autobiografia, pamiętnik
166 str. 2 godz. 46 min.
Kategoria:
biografia, autobiografia, pamiętnik
Seria:
Z medalionem
Tytuł oryginału:
Magellan
Wydawnictwo:
Wydawnictwo "Śląsk"
Data wydania:
1983-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1957-01-01
Liczba stron:
166
Czas czytania
2 godz. 46 min.
Język:
polski
ISBN:
8321603742
Tłumacz:
Zofia Petersowa
Tagi:
Magellan odkrycia geograficzne żeglarz XVI wiek biografia odkrywcy
Średnia ocen

                7,3 7,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,3 / 10
68 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
381
380

Na półkach:

(1938)
[Magellan. Der Mann und seine Tat (Magellan. Człowiek i jego czyn)]

Przekład Petersowej (1899-1955) cechuje literacki kunszt, żadne zdanie nie zdradza, że obcujemy z tłumaczeniem. Wyjąwszy drobne potknięcia, archaizmy, nadużywanie konstrukcji „jeden jedyny” oraz przestarzałego zlepku czasowników – gdzie obok słowa określającego czynność wstawiane jest również „był” – wypada to bardzo atrakcyjnie, nawet wtedy, kiedy Zweig (1881-1942) leje wodę. Historia pierwszego rejsu dookoła świata opisana jest tak dokładnie, jak było to możliwe, i można z niej wiele wyciągnąć. Jednak autor dąży do apoteozy Magellana (1480-1521), nie rozgrzesza go, ale przypisuje myśli i intencje które zrodzą dopiero kolejne stulecia, ambicje dalekie od merkantylnych pobudek kierujących admirałem. Zweig, mimo ogromu pracy, nie przygotował się dostatecznie, i robi różne błędy merytoryczne, zarówno poboczne jak i istotne dla historii, poprzez które postrzeganie wyprawy i jej skutków, np. dla kartografii, może być błędne lub niepełne (np. fakt, że gdyby Magellan zrezygnował z eksploracji dzisiejszej cieśniny swego imienia, nazwanej przez niego Cieśniną Wszystkich Świętych, i skierował się dalej na południe, opłynąłby Ziemię Ognistą, a jego imię upamiętniałaby dzisiejsza Cieśnina Drake’a; nie kreślono by również map Ameryki Południowej zrośniętej z Terra Australis...). Ponadto, jest w tekście dużo wtrąceń w formie cytatów, z hiszpańskiego i innych języków romańskich (łaciny, włoskiego), które niestety nie są tłumaczone.

Gdyby Zweig zdecydował się na przytoczenie większej liczby detali z XVI stulecia, opowiedział o handlu i życiu na morzu, o sytuacji politycznej w Zachodniej Europie, zamiast starać się rekonstruować ducha i próbować odgadnąć intencje Magellana, tekst byłby lepszy. Uczciwie byłoby też napisać o ciemnej stronie eksploracji: rabunkach i gwałtach, które są raptem wspomniane, tak jakby były epizodem lub wypadkiem przy pracy. Warto by też zaznaczyć, jak wyglądało to z punku widzenia krajowców, napotykanych w Brazylii, Patagonii i wyspach Indo-Pacyfiku.



Wyprawa zaczyna się dokładnie w połowie książki, a startujemy od szkicu historyczno-gospodarczego, przybliżającego Europę u progu renesansu i wielkich odkryć. Poznajemy fakty z CV Magellana, oraz czytamy liczne zdania w których Zweig rozpływa się w zachwytach nad wielkością Portugalczyka. Gdyby zmodernizować przekład (1939) Zofii Petersowej i dodać korygujące przypisy, to nadal byłaby dobra książka.

6/10



„Od czasu, gdy okręt [„Victoria”] wypłynął z portu [w] Sewilli i powrócił prosto do niego wciąż płynąc przed siebie, dowiedziono niezbicie, że ziemia jest okrągła jak piłka i stanowi jedno jedyne »morze wszystkich mórz« [Wszechocean]. Wzleciano ponad kosmografię Greków i Rzymian i raz na zawsze odrzucono zarówno protesty kościoła, jak i naiwną bajkę o antypodach” (str. 159) – pitu-pitu.

Na starych mapach, kreślonych już po wyprawie Armady Molukańskiej, Ziemia Ognista (Tierra del Fuego) jest częścią Terra Australis (wielkiego kontynentu południowego, podpisywanego też na cześć portugalskiego admirała jako Magallanica). Magellan ani współcześni nie wiedzieli jeszcze o Cieśninie Drake’a, nazwanej od imienia angielskiego korsarza, który trafił na jej wody przypadkiem, w wyniku sztormu (1578), a przynajmniej nie w takim rozmiarze. Dopiero w kolejnym stuleciu, prawie sto lat po wyprawie Magellana, Niderlandczyk Willem Corneliszoon Schouten (1616) świadomie pokonuje Cieśninę Drake’a i nanosi na mapy Przylądek Horn. Od tego momentu staje się jasne, że jeśli istnieje, Terra Australis znajduje się poniżej Patagonii i Ziemi Ognistej*.
Kiedy ogląda się XVI-wieczne mapy i portolany, i widzi bezmiar Terra Australis Incognita, przypominającej Antarktydę w walcowatym odwzorowaniu Merkatora, rzuca się w oczy fakt, jak bardzo nie doszacowano powierzchni oceanów – wówczas nikt nie miał świadomości, że mogą stanowić większość powierzchni planety. Ciekawe, czy gdyby Magellan miał świadomość bezmiaru Pacyfiku, zdecydowałby się na dotarcie do Indii Wschodnich drogą morską? Zapewne uznałby to za nieopłacalne i ryzykowne.

Nie ma żadnego świadectwa, wskazującego na to, że Magellan postawił sobie za cel opłynięcie Ziemi, wyprawa miała charakter merkantylny, gdyby nie handel przyprawami, nikt w Europie nie zawracałby sobie głowy ciepłymi krajami i biciem rekordów. Marynarze wrócili do domu przez Ocean Indyjski, bo nikt, a zwłaszcza Magellan, nie spodziewał się takiego bezmiaru wód, tego, że Pacyfik jest tak ogromny i w gruncie rzeczy pozbawiony większych lądów.

To, że ziemia ma kulisty kształt zakładano już w starożytności: „W V wieku p.n.e. Parmenides uważał, że tak Ziemia, jak i cały Wszechświat jest kulą. Podobną teorię wyznawali Pitagorejczycy, w interesujący sposób ją modyfikując i rozwijając. Kosmologia pitagorejska postulowała bowiem nie tylko kulistość Ziemi i planet, ale również porządek ciał niebieskich, który można uznać za antycypację układu heliocentrycznego. W środku świata – będącym również środkiem Układu Słonecznego – znajdował się Ogień, wokół którego krążyły Słońce i planety” (http://www.foton.if.uj.edu.pl/documents/12579485/55c1fa4e-fd17-4286-9207-69f98c6679b1, 2012). Kula była powszechnie uznawana za kształt doskonały, a zatem idealny dla świata; pierwsze dowody na kulistość Ziemi miał zgromadził Arystoteles (384-322 p.n.e.). Oczywiście funkcjonowały różne opinie, różne teorie, ale opłynięcie globu nie było tak rewolucyjne jak zakłada Zweig; sam wielokrotnie wspomina o Kolumbie, który chciał dotrzeć do Indii i zmarł przekonany o swoim sukcesie. Gdyby Kolumb nie wierzył w kulistość świata, nie płynąłby na zachód z intencją dotarcia do Orientu, a nie był w tym osądzie odosobniony – gdyby tak było, musiałby pokonać Atlantyk łódką, bo nikt nie wyłożyłby środków na jego wyprawę. (Nie zgromadziłby też załogi).

_________________
* Odkrycie Antarktydy będzie miało miejsce dopiero w pierwszej połowie XIX wieku (!). Podczas swojej drugiej wyprawy, odbytej w latach 1772–1775, w czasie której eksploruje Pacyfik i wody antarktyczne, Cook dochodzi do wniosku, że wielki kontynent południowy to wytwór fantazji, a inni biorą to za dobrą monetę i dochodzi do przestoje w badaniach tego obszaru, wznowionych dopiero w drugiej dekadzie kolejnego stulecia.
Tworzymy cywilizację od tysiącleci, ale na najdalsze Południe dotarliśmy dopiero dwieście lat temu (!). Jesteśmy bardzo kruchymi istotami. Chwilowo o tym zapomnieliśmy, ale kiedy dojdzie do zasiedlania Układu Słonecznego, przypomnimy sobie o wszystkich trudnościach. Obecnie, kiedy mamy dostęp do wysokiej jakości sztucznych materiałów zapewniających szczelność i termoizolację, dysponujemy rozległą siecią nadajników, dobrą łącznością i dokładnymi mapami bazującymi na zdjęciach satelitarnych, wytwarzamy odżywcze, chemicznie zakonserwowane jedzenie – nie rozumiemy jakim wyczynem było opłynięcie Ziemi czy nawet przepłynięcie oceanu. To była gra na zupełnie innych warunkach, a jeśli doświadczymy regresu, historia może się powtórzyć.



„[…] nieborak [Malaj Enrique, niewolnik Magellana,] leży bez ruchu, owinięty w matę czy to ze względu na ranę, którą odniósł w utarczce, czy też może wierność, jaką czuje w swej ciemnej duszy zwierzęcia, każe mu w niemej zadumie opłakiwać stratę ukochanego pana” (str. 145-146). Zdanie dalej, mowa jest jeszcze o zwierzęcym przywiązaniu, a potem, na tej samej stronie, dowiadujemy się, że Enrique przezywano psem („perro”). Jest to jedyny fragment w którym Zweig przesada, ale z punktu widzenia dzisiejszych sztandarów, nie przeszłoby także wiele innych.

Zweig opisuje tubylców jako ludzi funkcjonujących na niższym poziomie cywilizacyjnym, reprezentujących niższą kulturę, „naiwnych”, „dzieci natury”, często akcentuje ciemniejszą karnację, a kiedy są agresywni, nazywa ich „dzikusami”; odwołuje się też do pojęcia rasy, ale w tamtych czasach był to synonim narodowości czy etnosu, i mówiło się o rasie także w przypadku nacji europejskich (np. rasie angielskiej). Nie można mu zarzucić rasizmu. Zweig nie wartościuje pod kątem odcienia skóry. Wspomina o postrzeganiu białych, o odnoszeniu się do nich z pewną estymą, o tym, że punktu widzenia wyspiarzy uchodzą za bogów, ale nie jest to sprzeczne z faktami, i nie reprezentuje żadnej zwyrodniałej ideologii. Europejczycy, dysponujący stalą, prochem, prostymi wytworami techniki, poruszający się na ogromnych statkach, byli dla krajowców bardzo zaawansowani, a jak to ujął Arthur C. Clark: „Każda wystarczająco zaawansowana technologia jest nieodróżnialna od magii” (https://pl.wikipedia.org/wiki/Prawa_Clarke%E2%80%99a). A zatem, odbierali ich tak, jak to się przedstawia w paleoastronautyce, tak jak to się podziało w XX wieku, w przypadku kultów cargo. Odmienna aparycja, osobliwy strój i gadżety nadawały im boski status, przynajmniej tymczasowo, kiedy nie okazało się że są zwykłymi śmiertelnikami. Nie był tak zawsze, ale miało to miejsce. Autor, identyfikujący się z Europą, reprezentuje konkretne stanowisko, i jest dumny z Magellana, z tego, że żeglarz pochodził stąd, a nie z Bliskiego Wschodu czy Chin. Jest też dumny z tego, że sobie poradziliśmy, że wytworzyliśmy technikę, kulturę i normy obyczajowe, które pozwoliły nam na szybki rozwój, prześcignięcie innych ośrodków cywilizacyjnych i ekspansję. I nie ma w tym nic złego, zwłaszcza że kultura europejska, jej rozwiązania prawne, są atrakcyjne i chętnie przyjmowane. Można mu zarzucić europocentryzm, fakt, że niekiedy używa wyrażeń które można by zastąpić innymi, neutralnymi, wyrażającymi stanowisko bardziej obiektywnie, jednak z punktu widzenia logiki, psychologii i historii, jego sądy mają sens.
Można to zresztą sprawdzić, obecnie, w XXI wieku, wciąż żyją społeczności funkcjonujące epoce kamienia łupanego, w Ameryce Południowej i na Nowej Gwinei**. Ludzie, którzy nie widzieli białego człowieka, których świat ogranicza się do rodzinnej wioski i przyległych terenów łowieckich. Ich życie nie jest sielanką, nie upływa w beztrosce, a przemoc jest zwyczajnym elementem codzienności. Jest wiele relacji o tych, którzy próbowali nawiązać z nimi kontakt i ginęli: od strzały z łuku lub zadźgani dzidami. Oczywiście bywa różnie, ale samo to, że nadal odnotowuje się takie historie, powinno dać do myślenia.

Ludzie nie mający do czynienia z oszustami, żyjący w izolacji, w pewnej wielowiekowej rutynie, mogą być łatwowierni, i tym samym wykorzystywani; jeśli nie mają pisma, nie rozwijają rzemiosła – stoją pod kątem rozwiązań kulturowo-technicznych niżej od przybyszy z Europy, Chin czy muzułmanów. Tak po prostu jest. Mogą ulegać atawizmom lub działać impulsywnie. Nie ma tu nic kontrowersyjnego.

_________________
* Oczywiście wszyscy jesteśmy zwierzętami, a istnienia duszy nikt nie dowiódł, chodzi tu jednak o konkretny kontekst, i fakt, że pisze to Zweig, narrator. Gdyby był to sąd któregokolwiek z marynarzy, zacytowany przez Pigafettę, kronikarza wyprawy, lub po prostu włożony w usta załoganta, w ramach fabularyzacji – nie byłoby problemu. Autor wyraźnie deprecjonuje wyzwoleńca i niestety robi to na poziomie biologicznym, obniżając jego rangę. Zweig był Żydem, wyemigrował zaraz po tym, jak Hitler został kanclerzem (1934), a finalnie odebrał sobie życie w akcie niezgody na politykę III Rzeszy (1942). Książkę wydał przed wybuchem wojny (1938), gdyby zrobił to kilka lat później, gdyby się nie otruł – może ująłby by pewne sądy inaczej. Poza tym, każdy jest dzieckiem swoich czasów i żyje w pewnej bańce, nie uświadamia sobie szkodliwości obowiązujących norm, praktyk i obyczajów, a nawet jeśli, nie jest to obraz pełny. Mało kto zastanawia się nad tym co myślano na przestrzeni wieków, i co będzie się myśleć w przyszłości – jest to domeną nielicznych.
** Tzw. plemiona izolowane (https://pl.wikipedia.org/wiki/Plemiona_izolowane).



Wedle Zweiga, załoga liczyła 265 członków, Wikipedia wskazuje liczbę 270 (https://pl.wikipedia.org/wiki/Wyprawa_Magellana). W artykułach i hasłach, zazwyczaj pada informacja, że wypłynęło pięć statków, a wrócił tylko jeden (nomen omen „Victoria”) z 18 członkami załogi. Brzmi to dramatycznie, ale warto mieć na uwadze, że: kilkudziesięciu marynarzy, wraz z porwanym kapitanem*, wróciło na „San Antonio” do Hiszpanii prosto z Cieśniny Magellana. Przed tą dezercją, „Santiago” rozbił się podczas misji zwiadowczej w Patagonii, ale cała załoga ocalała; kolejny statek („Concepcion”) umyślnie puszczono z dymem, z uwagi na kiepski stan techniczny; „Trynidad” pozostał na Wyspach Korzennych do czasu naprawy, a 51 marynarzy wraz z nim (na Tidore). Finalnie, dwudziestu z nich nie przeżyło**. A zatem z tych 265-270 członków załogi, przetrwało nie 18, a pięć-sześć razy tyle. Zweig wskazuje liczbę śmiertelnych ofiar na dwieście, ale jest to liczba przybliżona.

_________________
* Według Bergreena: 55, ze skutym kapitanem włącznie (Laurence Bergreen, Poza krawędź świata [2003], wydawnictwo Rebis, Poznań 2014, str. 272).
** Zweig pomija dalsze losy „Trynidadu” – ale pisze o nich Bergreen.



„Ślad człowieka, który oceanowi, opływającemu kulę ziemską, wydarł ostatnia jego tajemnicę, zaginął w Niewiadomym” (str. 143).

Nie ostatnią:

- Odkrycie Cieśniny Drake’a, która mogła być Cieśniną Magellana, przyniosła dopiero druga połowa XVI stulecia i początek wieku XVII.

- Przejście Północno-Zachodnie pokonano dopiero w XIX stuleciu: „Istnienie przejścia potwierdził jako pierwszy brytyjski badacz polarny Robert McClure (1807–1873), który przebył przejście z zachodu na wschód na statku i na saniach w latach 1850–1853. Pierwszym, który w całości przepłynął przejście, choć w kilku etapach w latach 1903–1906, był norweski polarnik i późniejszy zdobywca bieguna południowego Roald Amundsen (1872–1928). Mimo udowodnienia przynajmniej okresowej żeglowności przejścia nie nabrało ono komercyjnego znaczenia, ponieważ ukończony w 1914 roku Kanał Panamski zapewniał już łatwiejszą trasę z Atlantyku na Pacyfik” (https://pl.wikipedia.org/wiki/Przej%C5%9Bcie_P%C3%B3%C5%82nocno-Zachodnie).

- Nim ustalono faktyczny kształt Terra Australis, a zarazem potwierdzono, że realnie istnieje (1820), jej miano dostała Nowa Holandia, odnaleziona dopiero w XVII stuleciu.

- Głębiny nadal czekają na swoich eksploratorów.

Magellan nie powiedział ostatniego słowa.



„Może jedynie nasze pokolenie, które widziało zdobycie powietrza, my, którzy cieszyliśmy się na początku, gdy samolot mógł utrzymać się w powietrzu na przestrzeni tylko trzech, tylko pięciu , tylko dziesięciu kilometrów od startu z Champ de Mars, a w dziesięć lat później już przelatywaliśmy ponad kontynentami i oceanami – tylko my możemy chyba pojąć namiętne współdziałanie i wzburzoną radość, z jakimi Europa patrzyła na raptowny wypad Portugalii w Nieznane” (str. 16). Dziś, wspomina się Magellana kiedy rozmawiamy o eksploracji Układu Słonecznego i najdalszych zakątkach kosmosu. „Magellan is a lot cooler than Justin Bieber!” – rzucił przed laty amerykański krzykacz, Alex Jones*, i w tej akurat kwestii można przyznać mu rację.

_________________
* https://www.youtube.com/watch?v=UWVbLliscys



ALESTORM - Magellan's Expedition (Official Video) | Napalm Records [2022]
https://www.youtube.com/watch?v=gsHmOb36-Js

Nie jest to najlepszy track tego bandu, ale sam pomysł aby założyć zespół który będzie grać turbo-szanty i brawurowe covery zasługuje na uwagę. Power metal z elementami folk (w tym wypadku tawerniana harmoszka, skrzypeczki i knajacki wokal zapijaczonego wilka morskiego: „ya-ha-ha-harr!”).

Ponadto, w ramach wczucia sie w klimat epoki, polecam:

Jordi Savall: Lachrimae Caravaggio (Hespèrion XXI) [2020]
https://www.youtube.com/watch?v=LoK8eTqHzak&t=164s

Sacred Music From Medieval Spain: The Llibre Vermell And The Cantigas De Santa Maria [2015]
https://www.youtube.com/watch?v=2Ios-NT0fNI&t=60s

Songs from Cancionero de Montecassino - La Capella Reial de Catalunya & Hespèrion XXI, Jordi Savall [2019]
https://www.youtube.com/watch?v=w2satYdJWXk

Si Habrá en Este Baldrés - Spanish Renaissance Song [2023]
https://www.youtube.com/watch?v=b0nSIkL6A7w

Oy Comamos y Bebamos - Spanish Renaissance Song [2022]
https://www.youtube.com/watch?v=bWG1KcwIwhU



UWAGI (tłum. Zofia Petersowa, 1939 r.; wyd. 2, 1984 r.):

Kilka razy (ok. 6), pojawiają się w tekście terminy które mogą świadczyć o próbie dostosowania tłumaczenia do wymagań aktualnego systemu (imperializm, spekulant, kapitalista). Warto by go porównać z wydaniem z ‘39.

Str. 13/93-94/110 – wówczas, tj. w późnym średniowieczu, raczej nikt nie spodziewał się, że na najdalszym Południu, w hipotetycznej Terra Australis, panuje wieczny mróz. A może domyślano się tego na zasadzie analogii do Północy? Niestety rozkład kontynentów i ówczesna znajomość świata nie czyniły takich wniosków oczywistymi, a Zweig nic na ten temat nie pisze.

Str. 23 – na początku XVI w. Portugalczycy nie byli najmniej licznym narodem Europy (dziś, nie sposób już tego ustalić, ale kilka mniejszych na pewno by się znalazło).

Str. 23-24 – w 1505 r. nie było jeszcze Singapuru. Autor ewidentnie ma tego świadomość, a jednak używa tej nazwy.

Str. 26 – „przebranym za mahometańskiego mnicha z Kalikatu [przyszłej Kalkuty]” – być może chodzi o fakira, sufiego?

Str. 31 – w 1511r. także nie było jeszcze Singapuru…

Str. 42 – te intencje Magellana to jak się zdaje fikcja literacka… W opisach Zweiga jest on przepełniony ideą opłynięcia Ziemi i zaznaczenia się na kartach historii, ale rzeczywistość był taka, że zależało mu na złocie, maravedí i dukatach, wpływach i nadaniach ziemskich. Chciał zabezpieczyć rodzinę, i zyskać stabilność w państwie Carlosa I.

Str. 59 – w jaki sposób sfinansowanie wyprawy z królewskiego skarbca, a nie ze środków dworu, przysporzy (brzy braku wkładu własnego) dworowi większy zysk?

Str. 73 – Zweig określa statki Magellana jako „rybackie kutry”*, ale najprawdopodobniej były to karawele i karaki**, duże pełnomorskie jednostki z kilkoma masztami (a nie łajby do połowu śledzi). Stronę wcześniej określa je „galeonami”, i robi to ponownie pod koniec książki (str. 149). Zweig ma niewielkie pojęcie o marynistyce i typach statków, nie charakteryzuje dokładnie jednostek jakie wzięły udział w wyprawie, ogranicza się do wymienienia ich imion i ładowności. Byłoby ciekawie, gdyby na podstawie innych, podobnych jednostek, opisał jak wyglądało życia na statku. Żeglarze pokonują trzy oceany, ale ani razu nie dowiadujemy się jak wygląda wieczorny spoczynek, gdzie spano i w jakim porządku; jak radzono sobie z gotowaniem, jak spożywano posiłki, w jaki sposób defekowano, jak dbano o higienę. Są to zagadnienia które powinny być znane z innych opracowań, ale podniosłyby wartość historyczną książki i dodały jej głębi.

* Wcześniej też nazywa je „kutrami”.
** „Z wyjątkiem Santiaga, karaweli, jednostki te sklasyfikowano jako naos, co oznacza po prostu statki. Nie zachowały się żadne okazujące je ilustracje, ale zapisy z czasów Magellana wspominają o ich wyniosłych wielopokładowych kasztelach rufowych i obfitości obras muertas, »martwego drewna« ozdabiającego kajuty oficerów. Wszystkie statki miały po trzy maszty, dwa z ożaglowaniem rejowym, a jeden z łacińskim, być może więc były to karaki” (Laurence Bergreen, Poza krawędź świata [2003], wydawnictwo Rebis, Poznań 2014, str. 50). Na str. 95 (tamże) przytoczone są słowa Pigafetty, który określa statki armady jako karawele.

Str. 78 – tu, i jeszcze w innym miejscu, Pigafetta (1491/92-1534) określany jest jako „chłopak” ale w roku wypłynięcia z Sewilli miał już co najmniej 27 lat, więc jest to nieco naciągane. U Bergreena w „Poza krawędź świata” (2003) przeczytamy: „miał wtedy około czterdziestu lat […]” (str. 71).

Str. 80 – wedle doktryny Kościoła Katolickiego, chrzest nie funduje nieśmiertelnej duszy, Zweigowi chodzi raczej o oddanie ówczesnej mentalności niż zabawę w teologa, ale może to być źle zrozumiane.

Str. 88 – „Rio de Janeiro, ochrzczone imieniem świętego Januarego jako odkryte w danym dniu kalendarzowym, błędnie zaś nazwane Rio […]”, Rio de Janeiro – Rzeka Styczniowa, nie rzeka świętego Januarego (wtedy byłoby: Rio São Januário). „January – imię męskie pochodzenia łacińskiego. Wywodzi się od imienia boga Janusa, jednak pierwotnie oznaczało chłopca, który urodził się w styczniu (po łacinie mensis Ianuarius)” (https://pl.wikipedia.org/wiki/January).

Str. 90 – „potężne masy wody płynące na zachód” – połączone wody Parany i Urugwaju płyną w kierunku południowo-wschodnim, do oceanu.

Str. 108 – „przytrzymania wieloryba za skrzela” – szkoda, że nie za nogi. To dziwne, że wykształcony, oczytany Zweig nie rozróżnia wielkiego ssaka od ryby. A może chodziło o punkt widzenia XVI-wiecznych, europejskich marynarzy, i po prostu nie oddano tego w przekładzie?

Str. 113 – głębokość zanurzenia statków zależy od ich masy, ładunku, a nie tego czy płynie morzem lub rzeką… chodzi tutaj o głębokość cieśniny. (Choć pewnie są jakieś różnice wyporności przy słodkiej i słonej wodzie).

Str. 113 – „cztery okręty sunęły tą mityczną, czarną, od prawiecznych czasów nieoglądaną wodą”, a kilka zdań dalej, czytamy o ogniskach po obu stronach cieśniny, należących do skrytych mieszkańców Ziemi Ognistej… Zatem ktoś nad Estrecho de Magallanes mieszkał, a skoro tak, musiał tę cieśninę odwiedzać.

Str. 115 – ster nie napędza statku, służy do manewrowania (to nie jest śruba!).

Str. 118 – „spieszą, aby sobie nałowić w rzece sardynek” – sardynki to ryby morskie, jeśli autor bądź żeglarze użyli tej nazwy na określenie rzecznej drobnicy, powinno to być w cudzysłowie.

Str. 140 – Hindusi? Na Filipinach? Filipińczycy mówią językami z grupy malajsko-polinezyjskiej, należącej do rodziny języków austronezyjskich – a zatem nie w hindi, i mają wyraźne cechy rasy żółtej. Starożytni Filipińczycy wyznawali religie animistyczne, na które wpłynął hinduizm i buddyzm, przywleczone przez kupców… ale to nie czyni ich hinduistami, i nie zmienia genotypu. To, że dzisiejsze Filipiny sąsiadują z państwem które nazywa się Indonezją, i że tuż obok są dawne Indochiny, jest wyraźnym śladem wpływu kulturowego subkontynentu, jednak określanie ich mianem Hindusów jest świadectwem ignorancji. Kiedy pisze tak nieco dalej cytowany Pigafetta (str. 142), wiemy że obcujemy z tekstem źródłowym, rozumiemy ograniczenia autora, ale czemu te bzdury powiela Zweig? Zweig lub Petersowa, bo być może w oryginale mowa jest przynajmniej o Indusach, co przy terminie Indie Wschodnie byłoby jeszcze do zaakceptowania.

Str. 144 – mowa jest o tubylczych Hindusach i Hiszpanach… ale biorąc pod uwagę fakt, że Indie dostały się Portugalczykom, musi chodzić o inny obszar, i inną nację…

Str. 159 – ponownie Filipińczycy nazywani są Hindusami. Ponownie przez narratora.

Str. 161 – „Na Reichstagu w Worms, widział, jak zdecydowana ręka Lutra na zawsze rozerwała duchową jedność kościoła […]”, rozłam w chrześcijaństwie nie rozpoczął się od awantury z Marcinem Lutrem i postępującej reformacji (1517). Europa była podzielona od dawna, papieże trzymali za mordę cały Zachód, ale Ruś i Bałkany funkcjonowały w obrządku wschodnim – za symboliczną datę wielkiej schizmy uznaje Anno Domini 1054. Wcześniej miały miejsce schizma akacjańska (484–519) i schizma Focjusza (861–867), a przed reformacją mieliśmy okres, w którym do tytułu głowy Kościoła katolickiego rościło sobie dwóch-trzech papieży (1378-1417), za którymi stały określone stronnictwa.

IV wyprawa krzyżowa skończyła się złupieniem i zajęciem Konstantynopola, w miejsce Bizancjum (formalnie: Imperium Romanum) pojawiło się Cesarstwo Łacińskie (Imperium Romaniae) które funkcjonowało w latach 1204-1261. „Za dalekosiężny skutek IV wyprawy krzyżowej (wraz z Cesarstwem Łacińskim i wymuszoną unią kościelną) uważa się pogłębienie rozłamu między chrześcijańskim Wschodem a Zachodem. Dotychczasowa niechęć przerodziła się w nienawiść i rozszerzyła swój zasięg z plebsu Cesarstwa Bizantyjskiego na bizantyjską hierarchię duchowną” (https://pl.wikipedia.org/wiki/IV_wyprawa_krzy%C5%BCowa).

Poza tym, chrześcijanie od początku nie byli jednolitą grupą, dzielili się na masę sekt i odłamów, wielu wyznawców było niezrzeszonych i dopiero Konstantyn Wielki (272-337) doszedł do wniosku, że aby był z tego jakiś pożytek polityczny, trzeba to ujednolicić.

Str. 165 – Francis Drake nie był piratem, był korsarzem, rabował dla Korony.

Wklejka: „Karol V król Hiszpanii, […] od 1516 roku cesarz rzymsko-niemiecki (jako Karol I)” – był już Karol Wielki, więc jedynka odpada, odwrotnie: „król Hiszpanii w latach 1516–1556 jako Karol I i wybrany cesarz rzymski w latach 1519–1556 z dynastii Habsburgów” (https://pl.wikipedia.org/wiki/Karol_V_Habsburg); „Nie jest ona [Sewilla] w danej chwili rezydencją nowego króla Hiszpanii Carlosa [Karola] I, którego jako władcę obydwu światów [tj. starego i nowego (Europy, jako cesarza, i Ameryki), nazywać będziemy Karolem V […]”.

Str. 10 – nie kończącego (niekończącego); str. 13 – nie zagospodarowany (niezagospodarowany), nie zamieszkany (niezamieszkany), nie zbadanego (niezbadanego), objechał morzem (opłynął) + objechania (opłynięcia); str. 19 – zbędny przecinek po „Europą”;    str. 20 – nie odkryta (nieodkryta); str. 27 – nie zbadanych (niezbadanych); str. 33 – dojechać (dopłynąć/dotrzeć); str. 37 – wyjeżdża (wypływa); str. 42 – „może od takiego fachowca niezmiernie dużo skorzystać” – na czym? (zaczerpnąć?); str. 43 – jeździli (pływali); str. 46/61/121/128/131/149-150/153/165 (i w innych miejscach) – Molukki (tj. Moluki. Wyspy Korzenne, archaiczna forma która wyszła z użycia[?]); str. 50 – jeździł (pływał/podróżował) + zjeździł (opłynął); str. 55 – objechać (opłynąć); str. 56 – nie odkrytego (nieodkrytego) + nie przepłyniętego (nieprzepłynięty); str. 60 – nie zmienionej (niezmienionej); str. 63 – nie znanego (nieznanego); str. 65 – wyjechać (wypłynąć); str. 67 – drugie „ile” do skasowania; str. 68 – średnik zamiast przecinka (tak w zasadzie nie ma tam potrzeby stawiać żadnego znaku przestankowego); 88 – ochrzczone (ochrzczona), nazwane (nazwana) [zatoka Rio de Janeiro]; str. 89 – rajskie Rio de Janeiro (rajską Rio de Janeiro, zatokę – wówczas nie było tam miasta); str. 91 – przejeździe (przejściu, tj. cieśninie lub kanale morskim – w tym słowie także pobrzmiewa echo komunikacji naziemnej, ale jest powszechnie stosowane); str. 92 – przejazd (przejście); str. 94 – „Flota […] błąka się po bezdrożach […]” – a są jakieś drogi na wodzie?; str. 96 – nie znanego (nieznanego); str. 99 – w porcie (do skasowania, w jakim porcie?, aby port był portem, musi tam być jakaś zabudowa służąca do obsługi jednostek, można by się pokusić o określenie „naturalny port”, ale takie stawianie sprawy, powtarzające się w książce, może prowadzić do błędnych wniosków co do wcześniejszej kolonizacji); str. 100 – nie zmienione (niezmienione); str. 101 – „na kartę” (na jedną kartę, ewentualnie: va banque); str. 102 – „Raptowne natarcie, impulsywny napad wcale w jego przekonaniu nie jest śmiałością, przeciwnie: podjęcie z maksymalną ostrożnością i obmyśleniem czegoś niesłychanie niebezpiecznego najzuchwalsze plany Magellana są zawsze dobrą stalą, ukutą wprawdzie w ogniu namiętności, ale zahartowaną w lodzie trzeźwego przemyślenia, i zawsze, w każdej chwili, człowiek ten triumfuje nad niebezpieczeństwami właśnie dzięki owej mieszaninie fantazji i ostrożności” (Raptowne natarcie, impulsywny napad wcale w jego przekonaniu nie jest śmiałością, przeciwnie: PODJĘTE z maksymalną ostrożnością i obmyśleniem czegoś niesłychanie niebezpiecznego [PRZECINEK] najzuchwalsze plany Magellana są zawsze dobrą stalą, ukutą wprawdzie w ogniu namiętności, ale zahartowaną w lodzie trzeźwego przemyślenia, i zawsze, w każdej chwili, człowiek ten triumfuje nad niebezpieczeństwami właśnie dzięki owej mieszaninie fantazji i ostrożności); str. 103 – oczywista-oczywista (na jednej stronie, na początki książki podobna wpadka stylistyczna) + przejazd (przepłynięcie); str. 104 – nie zagospodarowanym (niezagospodarowanym); str. 106 – porcie (zatoce, przystani?); str. 107 – „w smętnym i nieszczęsnym porcie” (w smętnej i nieszczęsnej zatoce); str. 110 – porcie (zatoce) + „owe »paso«” – po raz pierwszy Petersowa zapisuje to w sposób przyjazny dla polskiego ucha, wcześniej pisze konsekwentnie w rodzaju męskim (np. „ów »paso«”); str. 112 – okręty (okrętów); str. 114 – przejazdu (rejsu); str. 115 – nie sprzyjającej (niesprzyjającej); str. 120 – samym (samemu); str. 121 – porcie (zatoce) + jechać (płynąć); str. 122 – nie przemierzony (nieprzemierzony); str. 123 – nie znanego (nieznanego); str. 124 – istot (obiektów, okręty nie przejawiają żadnych oznak życia); str. 131 – nie więdnącym (niewiędnącym); str. 135 – handel zamienny (wymienny, tj. barter) + nie zamieszkanej (niezamieszkanej); str. 141 – zbędne „im”; str. 143 – nie znany (nieznany); str. 146 – nie sprzedany (niesprzedany); str. 159 – Transylwanus (Transylvanus), korzystając z okazji, chciałbym pozdrowić moją babkę od historii z LO, która twierdziła że Transylwania to kraina zmyślona, i nie potrafiła mi wskazać składu etnicznego Besarabii; str. 154 – wpadniętych (zapadniętych, tu: oczu); str. 155 – jechać (płynąć); str. 157 – powtórka informacji (pozostało 18 członków załogi); 159 – Zweig/Petersowa komunikuje, że ludzie marli z głodu i łaknienia, ale to jedno i to samo (powinno być głodu i pragnienia); str. 164 – kalekie zdanie którego nie chce mi się przepisywać; str. 166 – zbogacił (wzbogacił, archaizm: https://sjp.pwn.pl/doroszewski/zbogaci%C4%87, w zasadzie nie jest to błąd) + nie przemijające (nieprzemijające).

Czcionka drobna jak mak, co nie ułatwia czytania ale pomaga oszczędzić papier (ok. 160 stron tekstu plus ryciny na wklejkach). Brak mapki z trasą wyprawy, kiepska oprawa i projekt obwoluty, pod którym na miejscu grafika wolałbym się nie podpisywać. Słabiutko.

(1938)
[Magellan. Der Mann und seine Tat (Magellan. Człowiek i jego czyn)]

Przekład Petersowej (1899-1955) cechuje literacki kunszt, żadne zdanie nie zdradza, że obcujemy z tłumaczeniem. Wyjąwszy drobne potknięcia, archaizmy, nadużywanie konstrukcji „jeden jedyny” oraz przestarzałego zlepku czasowników – gdzie obok słowa określającego czynność wstawiane jest również „był”...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    96
  • Przeczytane
    87
  • Posiadam
    35
  • Ulubione
    4
  • Biografie
    3
  • Historia
    3
  • Teraz czytam
    3
  • historia
    2
  • Biografia
    2
  • 2013
    2

Cytaty

Więcej
Stefan Zweig Magellan Zobacz więcej
Stefan Zweig Magellan Zobacz więcej
Stefan Zweig Magellan Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także