Wegetariańskie książki kucharskie sprzed dwóch dekad to prawie jak podróż sentymentalna. Te wszystkie takie zwyczajne dzisiaj rzeczy - potrawy z ciecierzycy, wszelkiej maści curry i zapiekanki z konkretnym rodzajem sera lub z mlekiem kokosowym - mają w nich pewien sznyt elegancji, egzotyki i niecodzienności, jakby czytelnicy dopiero przyzwyczajali się, że wegetarianizm nie musi być tylko kaprysem lub sposobem na zaskoczenie gości na przyjęciu.

A ta książka jest naprawdę fajna. Niby wszystkie te wariacje z kalafiorem, ziemniakami, cukinią i makaronem w zapiekankach i curry już widzieliśmy, niby trudno w niej znaleźć coś oryginalnego na dzisiejsze standardy, ale... jest fajna.
Każdy rozdział poświęcony jest kuchni innego regionu (Morze Śródziemne, północ Europy, Indie, Dalki Wschód, Półwysep Arabski, USA, Ameryka Południowa, Karaiby, Afryka), a przepisy poprzedza krótki wstęp o kulturze gotowania i podawania posiłków, historii kuchni czy popularnych przyprawach.

Jeśli szukasz swojej pierwszej wege książki kucharskiej, w której będzie coś poza tofu, tempehem, ciecierzycą i soczewicą, zacznij szukać w antykwariatach :).

Wegetariańskie książki kucharskie sprzed dwóch dekad to prawie jak podróż sentymentalna. Te wszystkie takie zwyczajne dzisiaj rzeczy - potrawy z ciecierzycy, wszelkiej maści curry i zapiekanki z konkretnym rodzajem sera lub z mlekiem kokosowym - mają w nich pewien sznyt elegancji, egzotyki i niecodzienności, jakby czytelnicy dopiero przyzwyczajali się, że wegetarianizm nie...