Najnowsze artykuły
- ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński26
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać402
- Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
- Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Paweł Płaczek
Źródło: foto. Bartosz Maciejewski/https://takemycake.eu
4
7,9/10
Pisze książki: kulinaria, przepisy kulinarne
Rocznik '83, po mieczu Ślązak, po kądzieli Litwin, od 16 lat warszawski „słoik". Dziennikarz, autor cyklu książeczek kulinarnych „Kuchnia wyjątkowych smaków", które rozeszły się w nakładzie ponad miliona egzemplarzy. Od ośmiu lat prowadzi bloga kulinarnego takemycake.eu
Ma dwie pasje: gotowanie i podróże, które najchętniej łączy w jedną.
Ma dwie pasje: gotowanie i podróże, które najchętniej łączy w jedną.
7,9/10średnia ocena książek autora
39 przeczytało książki autora
58 chce przeczytać książki autora
3fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Święta, święta i po świętach. Celebracja przez cały rok
Paweł Płaczek
8,5 z 8 ocen
12 czytelników 1 opinia
2023
Najnowsze opinie o książkach autora
Domowa piekarnia Paweł Płaczek
7,8
Jako dziecko wzbraniałam się przed przesiadywaniem w kuchni i nauką gotowania i pieczenia, mimo iż moja rodzicielka próbowała na wszelkie możliwe sposoby mnie do niej ściągnąć. Szłam w zaparte, nie zważając na komentarze, że powinnam obserwować to, co przyda mi się w życiu dorosłym. Czy żałowałam później, że nie spędzałam tam więcej czasu w towarzystwie babci i mamy? Absolutnie nie. Nijak nie spełniły się „groźby”, że nie będę umiała przygotować nic dla swojej rodziny. Mimo że nie uważam się za wybitnego kucharza i piekarza, to zdaje się, że radze sobie w kuchni całkiem dobrze, o czym z pewnością świadczy fakt, że wszyscy, którzy jedli cokolwiek, co wyszło spod moich rąk, nadal żyją i mają się świetnie. A najbardziej ukontentowane są moje dzieci, które prędzej wybrzydzają u babci niż w domu, ale o tym cichosza...
Gdy ujrzałam w zapowiedziach książkę Pawła Płaczka, wiedziałam, że koniecznie muszę się z nią poznać. Od kilku lat bowiem z ogromnym entuzjazmem sięgam po tego typu książki kucharskie i testuje przeróżne przepisy, nigdy nie poddając się, gdy nie uda mi się osiągnąć tego, co sugeruje przepis. Wychodzę z założenia, że dopiero po trzeciej próbie dana receptura pokazuje mi, że powinnam sięgnąć po coś innego... Rzadko się to zdarza, ale jednak bywają takie wypieki, z którymi się raczej omijam. Niemniej pieczywo domowe to coś bez czego, w moim odczuciu, nie może obejść się żaden dom. Oczywiście nie jest tak, że tylko piekę chleby i bułki, a te sklepowe omijam szerokim łukiem. Zdarza mi się kupować to i owo, ale czy kupne, czy upieczone w domu pieczywo najlepiej smakuje nam, gdy jest świeże, najlepiej jeszcze ciepłe, bo takie smakuje najbardziej.
Domowa piekarnia, a właściwie przepisy, które ujął w niej Paweł Płaczek, okazały się wielokrotnie cudowną inspiracją do tego, by dać się ponieść wyobraźni i fantazji i na ich bazie powstawało coś, co bardziej (lub mniej) wpasowywało się w gusta osób, które próbowały moich interpretacji. Chociaż nie ukrywam, że jestem szalenie mocno zakochana w drożdżowym warkoczu chlebowym z ziołami (i również wersją z czerwonym pesto – palce lizać) i focacci z oliwkami (bez orzechów, ze względu na moją nietolerancję).
Dzięki Pawłowi Płaczkowi wreszcie ogarnęłam, jak zaplata się chałkę z czterech pasm, co było dla mnie długo totalną abstrakcją (tak jak wysłuchiwanie, że taka spleciona z trzech to nie chałka).
Uwiodły mnie tez przepisy na babeczki i muffiny, które u mnie w domu schodzą nieomal w wersjach hurtowych z wieczną pretensją unoszącą się w powietrzu wołającą „dlaczego tak mało?”.
Oczywiście nie udało mi się przetestować wszystkich przepisów, jednak część z nich, która została poddana testom szerszej publiki łakomczuchów, wyszła wyśmienicie (w większości przy pierwszej próbie). Dużo jednak jeszcze przede mną. A największym wyzwaniem będzie zabranie się w końcu za przyrządzenie własnego zakwasu i zrobieniu z nim chleba – mam nadzieję, że uda mi się tego dokonać.
Nim jednak zabierzecie się za wertowanie receptur, którymi dzieli się Paweł Płaczek, warto zapoznać się z tymi kilkoma pierwszymi, na których autor zdradza co nieco o rodzajach mąk, opisuje proces przygotowania swojskiego zakwasu lub omawia zwięźle jak ugryźć temat drożdży w wypiekach. Zdradza również, jakie oprzyrządowanie powinno znaleźć się w kuchni, by (nie)chlebowe wypieki, piekły się idealnie.
Zatem Domowa piekarnia Pawła Płaczka to spora garść wskazówek i podpowiedzi, jak osiągnąć poziom mistrzowski w wypiekaniu domowego chleba, bułek i słodkich oraz słonych przekąsek dla swoich najbliższych. To też podręcznik do tego, by spędzać w kuchni czas z rodziną i przyjaciółki, bo tak naprawdę nic nie smakuje lepiej niż chleb, czy babeczki zrobione we współpracy ze swoimi dziećmi, ukochanymi, czy przyjaciółki, kiedy podczas przygotowań można pożartować, pośmiać się albo... porzucać mąką. Gorąco polecam Wam Domową piekarnię!
Warszawa da się zjeść Paweł Płaczek
7,9
Kupujesz książkę kucharską i jarasz się nią jak palacze Holandią, czy to już starość?
W kuchni bliżej mi Dextera niż Amaro, ale czasami sięgam też bo czysto tradycyjne przepisy. W tej książce znajdziemy przepisy na: Zakąski, zupy, dania główne, desery, przepisy na dania z restauracji z czasów PRL a nawet i starszych, a ostatni rozdział książki jest poświęcony kuchni żydowskiej. Wszystko to okraszone pięknymi zdjęciami potraw. Autor opisuje historię danego dania, jak i kiedy je podawano itp. Super książka, polecam wszystkim fanom kulinariów jak i Warszawy, niech smaki Warszawy będą z Wami!✌️
Zapraszam na mój Instagram Bookstagram - @lukasz_czyta