Jedna ze stron w tej książce składa się z ogromnego zdjęcia z postacią Autora, umiejscowioną obok czytaną lekturą i podpisem 'Nie oceniaj książki po okładce'. Cóż, gdybym jej nie oceniła po okładce... Cyber Marian miałby jednego czytelnika mniej.
Nie mam bladego pojęcia kim jest Cyber Marian, nie widziałam ani jednego dzieła jego 'radosnej twórczości'. W sumie - po lekturze książki - nie żałuję, bo widzę, że nie są to kompletnie moje klimaty. Nie da się jednak zarzucić Autorowi, że nie przemyślał swojego wizerunku i całej koncepcji twórczości, za co duży plus dla tego Pana. Fajnie, że zdaje sobie sprawę z tego, że każdy człowiek ma ciekawą historię - potraktowałam go więc w tym przypadku jako KAŻDEGO, Nikogo Wyjątkowego i przeczytałam o tym, jak wyglądała jego droga do miejsca, w którym się znalazł.
Książka jest niewątpliwie fajną zabawą, chociaż wprawiła mnie w chwilę zadumy - szkoda, że teraz coraz więcej książek będzie wyglądało w ten sposób. Sparowane z aplikacją spowodują, że nawet na moment czytania nie odlepimy się od ekranu smartfona, który będzie do nas gadał uzupełniając treści. Warto było sięgnąć po tą pozycję, ale... to nie to. Wolę tradycyjne powieści, tradycyjne słowo pisane bez dogadywania.
Mimo to jednak - książka jest zrobiona bardzo dobrze. Jest przemyślana jak 'cały' Cyber Marian, dopracowana nie tylko pod względem aplikacji (przed którą miałam dreszcze - nie dosyć, że pobierałam ją na kradzionym wifi, byłam pełna obaw, że jak zacznę oglądać te filmiki Marian zeżre mi cały pakiet internetu - na szczęście tak się nie stało) jak i grafiki. Co do tego ostatniego - zdjęcia i rysunki stanowią zdecydowaną większość na stronach tej książki w porównaniu do słowa pisanego, ale... tak chyba miało być.

Jedna ze stron w tej książce składa się z ogromnego zdjęcia z postacią Autora, umiejscowioną obok czytaną lekturą i podpisem 'Nie oceniaj książki po okładce'. Cóż, gdybym jej nie oceniła po okładce... Cyber Marian miałby jednego czytelnika mniej.
Nie mam bladego pojęcia kim jest Cyber Marian, nie widziałam ani jednego dzieła jego 'radosnej twórczości'. W sumie - po lekturze...