Dzisiejszą opinię czytasz na własną odpowiedzialność. Ostrzegam, żeby potem nie było zdziwienia i wydrapywania sobie oczu widelcem.

"At the emergencs of the tiny, deformed skull from Katrina's vagina, her voice was loosened. She screamed at the top of her lungs as the fetus dragged itself from her body."

Pamiętacie ten mem z smutną żabą i podpisem "Codziennie oddalamy się od Boga"? Wspominam o nim celowo, bo po dzisiejszej lekturze poczułem się jak ta żaba.

"Unbortion" to kolejne obrzydlistwo, które wjechało mi w głowę z zaskoczenia. Sam się sobie dziwię skoro tytuł, okładka i opis z tyłu jasno dają do zrozumienia czego należy się spodziewać i jaką miskę ewentualnie podtrzymywać, ale jak widać morze horroru ekstremalnego nie jest jeszcze w pełni odkryte.

Nie wyjdzie to u nas i szczerze wątpię żeby ktoś z Was psuł sobię tym głowę, więc nie widzę przeszkód żeby zdradzić coś więcej z tej mikroksiążki.Bohaterem opowiadania jest świeżo wyskrobany płód, który zamiast zgnić w śmietniku, odnajduje w sobie wolę walki i postanawia zemścić się na swojej rodzicielce.

Tak, dobrze czytacie. "Unbortion" to wesołe przygody płoda, który będzie musiał zmierzyć się z wieloma zagrożeniami, szparkami, szopami i bezdomnymi, by w końcu zasmakować zemsty.

Książka zawiera prawdziwe opisy aborcji i masę rzeczy, o których nie powinienem nawet wspominać. Ledwo 70 stron, a autor obrzydził mnie wystarczająco bym przez kolejny tydzień nie myślał nawet o ekstremie.

Marudzę i marudzę, a i tak kończy się to jak w przypadku walki z świnią w błocie. Po pewnym czasie odkrywasz, że świnia to lubi

Dzisiejszą opinię czytasz na własną odpowiedzialność. Ostrzegam, żeby potem nie było zdziwienia i wydrapywania sobie oczu widelcem.

"At the emergencs of the tiny, deformed skull from Katrina's vagina, her voice was loosened. She screamed at the top of her lungs as the fetus dragged itself from her body."

Pamiętacie ten mem z smutną żabą i podpisem "Codziennie oddalamy się...