rozwińzwiń

All Our Yesterdays

Okładka książki All Our Yesterdays Natalia Ginzburg
Okładka książki All Our Yesterdays
Natalia Ginzburg Wydawnictwo: Daunt Books literatura piękna
420 str. 7 godz. 0 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Tutti I Nostri Ieri
Wydawnictwo:
Daunt Books
Data wydania:
2022-06-01
Data 1. wydania:
2022-06-01
Liczba stron:
420
Czas czytania
7 godz. 0 min.
Język:
angielski
ISBN:
9781914198236
Tłumacz:
Angus Davidson
Tagi:
włochy druga wojna światowa
Średnia ocen

8,0 8,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,0 / 10
1 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
126
126

Na półkach:

O ile nie za bardzo zgadzam się z określeniem "Słownika rodzinnego" jako arcydzieła, o tyle podczas czytania "Moich dni wczorajszych" to słowo często przychodziło mi na myśl. Historia rodziny i grupy przyjaciół z miasteczka pod Turynem jest opowiadana z punktu widzenia jednej postaci, młodziutkiej Anny. Opowiadana w rzadki jak na powieść sposób - bez dialogów. Dzięki temu autorka osiąga efekt spokojnej, powściągliwej narracji, mimo że relacjonuje wydarzenia niekiedy wstrząsające - czas akcji to lata faszyzmu i wojny. Ale osiąga także coś więcej: zmusza czytelnika do niesłabnącego natężenia uwagi, sięgania głębiej w pozornie mało emocjonalne zdania i odkrywania ukrytych tam znaczeń. A taki czytelnik nie może pozostać obojętny.

O ile nie za bardzo zgadzam się z określeniem "Słownika rodzinnego" jako arcydzieła, o tyle podczas czytania "Moich dni wczorajszych" to słowo często przychodziło mi na myśl. Historia rodziny i grupy przyjaciół z miasteczka pod Turynem jest opowiadana z punktu widzenia jednej postaci, młodziutkiej Anny. Opowiadana w rzadki jak na powieść sposób - bez dialogów. Dzięki temu...

więcej Pokaż mimo to

avatar
514
514

Na półkach:

Jedno z włoskich miasteczek w przededniu wojny. Czas płynie leniwie, podobnie jak ta opowieść, snuje się niczym poranna mgła. Ojciec żyjący w świecie własnych zainteresowań, zauważający dzieci głównie wtedy, gdy potrzebuje dać upust rozdrażnieniu lub smutkowi, które, prawdopodobnie w spectrum choroby dwubiegunowej, nękały go naprzemiennie. Po jego śmierci, dzieci pozostawione same sobie, jedynie pod opiekuńczymi skrzydłami marudnej służącej, dryfowały z dnia na dzień bez większego celu.

Mamy wrażenie jakiejś ciszy przed burzą. Spokój, monotonia, rozmowy, od czasu do czasu niewielkie polowanie z psem, kąpiele połączone z opalaniem, po których przychodzi czas obiadu i kawy na tarasie w przyćmionym blasku zachodzącego słońce. Jeden dzień niezauważalnie przechodzi w kolejny, jednak coraz bardziej odczuwalne jest jakby wstrzymywanie oddechu w niespokojnym oczekiwaniu… czegoś, co zaraz ten pozorny spokój zburzy.

Aresztowanie Danily, przyjazd wujka Cenzo Reny, zaskakują wszystkich. To zaledwie pierwsze symptomy zmian.

Narracja prowadzona jest jakby spoza planu. Bezstronny obserwator przedstawia to, co widzi, również to, co czyta w umysłach bohaterów, nie oceniając, nie komentując, za to coraz bardziej gorączkowo, zdanie po zdaniu. przecinki, a nawet kropki oddzielające zdania, zatrzymują nas na coraz krócej. Większość opisywanych wydarzeń nie wydaje się zbyt istotna, jednak narrator nie próbuje ich różnicować, każde może świadczyć o czymś ważnym, o jakiejś cesze postaci, która okaże się znacząca. Zarówno te codzienne, rutynowe czynności, jak też aresztowanie czy ślub, są tu po prostu opisane, w dodatku bardzo prostym, jednoznacznie zrozumiałym językiem. Od oceny i analizy jest czytelnik. Autorka daje mu całe mnóstwo materiału, nad którym może się zastanawiać, by wyłowić najistotniejsze, jego zdaniem, informacje. Całkowity brak dialogów jednym może przeszkadzać, dla innych zaś był ułatwieniem w lekturze. Nie zaburza bowiem jej obiektywnej, przypominającej relację naocznego świadka, narracji.

Atmosfera w mieście i w rodzinie zagęszcza się w miarę, jak postępują działania wojenne, a Włochy zdają się być coraz bliżej podjęcia decyzji o przyłączeniu się do niej. I tutaj zdania są podzielone. Po której stronie opowiedzą się nasi bohaterowie? Po stronie Niemiec? Wielu się to nie podoba. Po stronie aliantów? Nieprawdopodobne. Niesamowicie interesujące są owe różne zapatrywania osób z tego samego kręgu, a także ich, nie zawsze czytelne, motywacje. O czym to może świadczyć? O bagatelizowaniu faszyzmu, niezauważaniu jego trującego, demoralizującego wpływu świadczy choćby podejście Giumy: „Faszyzm nie podobał mu się przede wszystkim dlatego, że jest prowincjonalny i sprawił, iż Włochy stały się prowincjonalne, zabraniał na przykład organizowania wystaw zagranicznych obrazów. Faszyzm to prowincjonalizm, brzydota i ignorancja.” Och, gdyby tylko o to chodziło… Można zastanawiać się, z czego wynika powyższa, infantylna ocena faszyzmu: z niedostatecznej wiedzy, z ograniczenia umysłowego, zbyt młodego wieku czy z egocentryzmu. Na to pytanie czytelnik również sam musi poszukać odpowiedzi.

A echa wojny są ze strony na stronę coraz częstsze i bardziej wyraziste, choć ciągle pozostają jeszcze tłem dla życia rodziny i przyjaciół. Skala poglądów tu występujących jest szeroka. Od zwolenników Marksa do faszystów, zaś obok siebie żyją zarówno znudzony, zblazowany Giumo, jak i pełen poczucia winy z powodu zatajenia swego żydowskiego rodowodu, a także drżący z lęku o najbliższych, którzy pozostali w Polsce, Franz. „Wszyscy patrzyli na góry i myśleli o tym, co dzieje się po ich przeciwnej stronie, o uciekających kobietach i dzieciach, o czołgach, które prą do przodu i zajmują powoli całą Francję.”

Dojmujące jest tu uczucie osamotnienia, osobności. Nawet rodzeństwo, spędzając ze sobą niemal całe dnie, niewiele tak naprawdę wie na swój temat. I nie jest też, prawdę mówiąc, zainteresowane, by tę wiedzę poszerzyć. Każdy zmaga się z własnymi problemami sam, z domownikami zamieniając nic nie znaczące zdania. W małżeńskich związkach również panuje chłód, a jeśli już mowa o miłości, to mamy tylko tę niespełnioną, nieodwzajemnioną.

Życie bohaterów jawi się jako mało rzeczywiste, jako zastępcze, zbytnio nieużywane. Tak więc zastosowany przez autorkę rodzaj narracji, równie mało zaangażowany, wybornie tutaj pasuje.

Jednak w czasie wojny nie da się żyć na niby, nie uczestniczyć, choćby emocjonalnie, udawać, że się nie widzi. Wojna prędzej czy później dotknie każdego. To nieprawda, co mówi Ippolito: „Życie toczy się zwykłym torem, tyle tylko, że w oknach wiszą czarne zasłony.” Ci, którzy sądzili, że niechciana rzeczywistość może ich nie dotyczyć, w niemym zdumieniu załamują ręce. Nie wszyscy też wiedzą, w co się pakują, idąc ochotniczo na front. Giustino „nigdy nie myślał o ojczyźnie, kiedy był na froncie i strzelał. I nikt z tych, którzy z nim byli nie myślał o ojczyźnie. Nie pamiętali nawet, że strzelali do Rosjan. Była to tylko jedna wielka strzelanina dla nikogo i przeciw nikomu, strzelanina z odmrożonymi nogami, z oczami zasypanymi śniegiem.”

Odnoszę wrażenie, że życie naszych bohaterów, mieszkańców domu z uschniętą glicynią na tarasie, toczy się trochę przypadkowo. Kochają się nie w tych, co trzeba, pobierają się nagle, bez miłości, przebywają w towarzystwie, które nie do końca im odpowiada i większości spraw nie doprowadzają do zamierzonego finału.

I kto by pomyślał, że historia ludzi, którzy żyją sobie z dnia na dzień, jak we mgle, zajęci sobą i swoimi drobnymi sprawami, że historia tocząca się tak wolniutko, bez energii, bez przytupu, może tak zaabsorbować uwagę i wzruszyć. Im bardziej w życie bohaterów wkracza wojna, rujnując ich plany i pozbawiając złudzeń, tym bardziej jesteśmy ciekawi dalszego ciągu. Obojętność jest już niemożliwa. Mieszkańcy sąsiedzkich domów idą na front i giną, do miasteczek, wbrew własnej woli i bez prawa wyboru, przesiedlani są Żydzi. Nie da się ich nie zauważać.

Bohaterowie opowieści też się zmieniają, stają się coraz bardziej „jacyś”, świadomi własnych pragnień i przynajmniej próbujący je realizować. Zupełnie jakby pod wpływem zachodzących zdarzeń budzili się z somnambulicznego snu. Co ich wytrąciło z dotychczasowego niebytu? Życie, które nie chciało grzecznie płynąć opodal i porwało ich ze sobą? Wreszcie zaczęli czuć, kochać, tęsknić, walczyć, świadomie wybierać i odpowiadać za swoje wybory. Przeszli rodzaj inicjacji, która zabrudziła ich nieskażoność, w zamian ofiarowując dojrzałość. I tak, jak nasi bohaterowie w życie, tak my coraz mocniej angażujemy się w treść opowiadanej przez Natalię Ginzburg historii. W opowieść, która niczym pociąg, ze stacji na stację przyspiesza, przyspiesza… aż w końcu gna już bez opamiętania, a my mamy niemal pewność, że za chwilę się wykolei. Z czasem nie ma już nawet śladu owej melancholijnej bezwolności, a apatię i obojętność zastępuje energia i sprawczość.

Nie można też nie zauważyć, że im liczniejsze i boleśniejsze porażki spotykają Niemców i Włochów na froncie, tym bardziej rozjaśniają się twarze naszych bohaterów, tym więcej radosnej swady przebija z kart książki. Autorka wspaniale oddaje nastroje, maluje emocjami zdania i tempo powieści, jakby i ona, podobnie jak wykreowane przez nią postaci, nie mogła już doczekać się końca wojny. Czujemy, ze nadchodzi nowe jutro, niosące z sobą nadzieję i wiarę. I choć ofiar, jak to na wojnie, nie dało się uniknąć, to ci, którzy zostali „byli szczęśliwi, że mogą być razem i wspominać tych, którzy odeszli; i tę długą wojnę, ból, strach i zamęt, i że mogą razem myśleć o czekającym ich długim, trudnym życiu, pełnym nieznanych rzeczy, których nie potrafią robić.”
Książkę mogłam przeczytać dzięki portalowi: https://sztukater.pl/

Jedno z włoskich miasteczek w przededniu wojny. Czas płynie leniwie, podobnie jak ta opowieść, snuje się niczym poranna mgła. Ojciec żyjący w świecie własnych zainteresowań, zauważający dzieci głównie wtedy, gdy potrzebuje dać upust rozdrażnieniu lub smutkowi, które, prawdopodobnie w spectrum choroby dwubiegunowej, nękały go naprzemiennie. Po jego śmierci, dzieci...

więcej Pokaż mimo to

avatar
8
3

Na półkach:

Jest to opowieść z perspektywy osoby, która wojnę przeżyła "obok." Tę perspektywę wzmacnia fakt, że wzrok narratora koncentruje się głównie na Annie, która przyrównywana jest do owada. A owad też żyje obok nas, przypatruje się biernie i może też, czasem, marzy o rewolucji.
Zaskakująco tak widziana i przeżywana wojna wydaje się bardziej niebezpieczna niż z linii frontu. To w małej społeczności trzeba obawiać się ludzi, ktorych znało się cale życie, chować, uciekać, mówić ostrożnie. To tu widać brak tych, którzy poszli walczyć i już nie wrócili. Zostawiają po sobie pustkę, krzyk i płacz.

Jest to opowieść z perspektywy osoby, która wojnę przeżyła "obok." Tę perspektywę wzmacnia fakt, że wzrok narratora koncentruje się głównie na Annie, która przyrównywana jest do owada. A owad też żyje obok nas, przypatruje się biernie i może też, czasem, marzy o rewolucji.
Zaskakująco tak widziana i przeżywana wojna wydaje się bardziej niebezpieczna niż z linii frontu. To w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1508
200

Na półkach:

Niesamowita narracja. Z jednej strony tak jakby ktoś stał z boku i opowiadał pewną historię znajomości i przyjaźni kilku ludzi, a z drugiej strony czytelnik już od samego początku czuje się związany z jedną osobą i jej losy śledzi od początku do końca. To pierwszy plan powieści. Drugi plan to faszyzm i wojna, siejące strach i niepewność. Czytanie tej książki zbiegło mi się z oglądaniem świetnego serialu dokumentalnego ,,Historia faszyzmu". Sama nie wiem, co było czego uzupełnieniem. Włosi długo zastanawiali się, czy przystąpić do wojny czy też nie. Czekali na odpowiedni moment a tylko dlatego, że chcieli być pewni, że będą po stronie zwycięzcy. To po stronie rządu. A czytając historię rodzin z Turynu czułam wahanie oraz usilne pragnienie zwykłego człowieka, żeby wojna się skończyła bez względu na to kto będzie zwycięzcą. Dla mnie -zadziwiające!

Niesamowita narracja. Z jednej strony tak jakby ktoś stał z boku i opowiadał pewną historię znajomości i przyjaźni kilku ludzi, a z drugiej strony czytelnik już od samego początku czuje się związany z jedną osobą i jej losy śledzi od początku do końca. To pierwszy plan powieści. Drugi plan to faszyzm i wojna, siejące strach i niepewność. Czytanie tej książki zbiegło mi się...

więcej Pokaż mimo to

avatar
36
11

Na półkach:

Przeszywajaca, mocno, choc niby z oddali. Duch wojny wychodzi w najmniej oczekiwanych chwilach i nie pozwala zapomnieć. Ważne, by ciagle wracać do takich tekstów jak ten.

Przeszywajaca, mocno, choc niby z oddali. Duch wojny wychodzi w najmniej oczekiwanych chwilach i nie pozwala zapomnieć. Ważne, by ciagle wracać do takich tekstów jak ten.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    127
  • Przeczytane
    33
  • Posiadam
    10
  • Literatura piękna
    3
  • 2023
    2
  • Chcę w prezencie
    2
  • Austeria
    1
  • Literatura włoska
    1
  • Z wojną w tle
    1
  • LIt. izraelska/żydowska i okolice
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki All Our Yesterdays


Podobne książki

Przeczytaj także