Czempionki Jovana Reisinger 6,4
ocenił(a) na 842 tyg. temu „Czempionki” to historie dziewięciu różnych kobiet. Każda z nich mierzy się obecnie z czymś innym - nieplanowana ciąża, niepłodność, zaręczyny, wdowieństwo, spadek, przypadkowe spotkanie z kobietą. To bohaterki w rożnym wieku, z rożnym bagażem doświadczeń. Łączy je jednak to, że chcą coś zmienić, chcą żyć po swojemu, wbrew patriarchatowi. Każda przeżywa właśnie jakąś zmianę, na którą się odważyła.
Ponoć imiona bohaterek często pojawiają się w niemieckich czasopismach, które utrwalają stereotypy dotyczące poszczególnych płci. Co ciekawe, nie poznacie tu jednak imion mężczyzn, którzy przewijają się w powieści - każdy nazwany jest tylko jedną literką. Zupełnie tak, jakby ich obecność wcale nie była tu istotna - oczywiście, jest to tylko i wyłącznie moja interpretacja tego zjawiska, niemniej ewidentnie ma to znaczenie symbolicznie. Panowie generalnie często próbują tutaj mieć znaczny wpływ na życie czempionek, ale często z marnym skutkiem. Kobiety same podejmują decyzje, chwilami wbrew nim. Zaczynają stawiać granice i przede wszystkim stawiają na siebie.
Wspominam o feminizmie i patriarchacie, ale powinnam zaznaczyć, że w tej powieści nie ma żadnego moralizatorstwa. To nie tak, że jest tu jakaś krytyka i ocena. Przedstawione scenki mają w sobie dużo ironii, ale niewątpliwie często obnażają obecne stereotypy i seksizm.
Rozdziały poświęcone losom naszych czempionek są przeplatane wstawkami, które wydają się żywcem wyjęte z magazynów dla pań - jak dbać o włosy, co robić, aby być kobiecą i podobać się mężczyznom. Wiecie, chodzi mi o te wszystkie artykuły, które wyjaśnią ci czemu musisz skrupulatnie stosować wszystkie 10 kroków koreańskiej pielęgnacji, bo to właśnie te, które w ten sposób dbają o siebie, uważane są za piękne.
W trakcie lektury można się uśmiechnąć, może czasem zaśmiać. Można też się wkurzyć. Przewrócić oczami. Poczuć bezsilność. Bo niewątpliwie każda kobieta odnajdzie tu coś z siebie, własnych doświadczeń i życia. Teksty, które słyszała w domu, w pracy, w tramwaju. Powieść obnaża obecne problemy w relacjach damsko-męskich (i nie tylko) jednocześnie pokazując, że chociaż tyle się zmieniło w kwestii praw kobiet, nie jesteśmy wolne od stereotypów.
Autorka podejmuje często trudne tematy, takie jak przemoc domowa, czy bezpłodność, a historie bohaterek, z pozoru zupełnie od siebie oderwane, z czasem zaczynają się łączyć. Nie powiem wam jednak, czy każdej z nich uda się wyrwać z obecnej sytuacji, bo wolę, żebyście odkryły i odkryli to sam_.
Książka jest bardzo współczesna i aktualna. Jako feministka, nie znalazłam tu może nowego punktu widzenia, co nie zmienia faktu, że jestem bardzo usatysfakcjonowana, bo lektura nie raz i nie dwa pobudzała mnie do myślenia, kwestionowania rzeczywistości, stawiania bardziej i mniej niewygodnych pytań. Oczekiwałam nieco więcej od zakończenia, jakiegoś mocniejszego domknięcia, ale całościowo uważam, że to bardzo intrygująca i skłaniająca do refleksji pozycja.
Na uwagę zasługuje także tłumaczenie Zofii Sucharskiej, które jest nie tylko przyjemne w odbiorze, ale także ciekawe. Jest tu trochę gwary, są i feminatywy - kolejny ważny element, który nadal jest gorącym tematem w dyskursie społecznym, a które to słowo podkreśla mi nawet własny telefon.