rozwińzwiń

Tyrmand warszawski

Okładka książki Tyrmand warszawski Leopold Tyrmand
Okładka książki Tyrmand warszawski
Leopold Tyrmand Wydawnictwo: Wydawnictwo MG literatura piękna
160 str. 2 godz. 40 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Wydawnictwo MG
Data wydania:
2021-07-28
Data 1. wyd. pol.:
2011-02-03
Liczba stron:
160
Czas czytania
2 godz. 40 min.
Język:
polski
ISBN:
9788377797150
Tagi:
literatura polska felietony
Średnia ocen

7,0 7,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,0 / 10
206 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
694
101

Na półkach:

Stare ale jare :-)

Stare ale jare :-)

Pokaż mimo to

avatar
561
409

Na półkach:

Opinia dobra bo książka -ze starej Warszawy - zawiera wiele refleksji nostalgicznych, których na co dzień nie zawsze doświadczasz. Jednak trochę taka jednostajna, te felietony nie mają takiego tyrmandowego tempa ze "Złego"

Opinia dobra bo książka -ze starej Warszawy - zawiera wiele refleksji nostalgicznych, których na co dzień nie zawsze doświadczasz. Jednak trochę taka jednostajna, te felietony nie mają takiego tyrmandowego tempa ze "Złego"

Pokaż mimo to

avatar
307
301

Na półkach: , , ,

!!!Recenzja!!!

Chyba każdy człowiek na ziemi posiada ulubioną miejscowość, z którą wiążą się wspaniałe wspomnienia dotyczące naszego życia oraz chwil, które wywarły, jakieś na nas wrażenie. Wszelkie zagrożenia, które dotkną ją, tak samo źle oddziaływają na nas, gdyż przeżywamy te katusze w trosce o dobro tego miejsca, które zostało dotknięte, jakimś kataklizmem. Cieszymy się także, gdy miejscowość ta się rozwija i prężnie pnie się ku wyżynom sławy. Jednakże wszelkie te emocje będą dotyczyć tylko tych miejsc, w których czujemy się jak u siebie, a w innych miastach i wsiach będziemy czuć się nieswojo, co oznacza, że to nie jest nasze miejsce na ziemi.

Treść

Za sprawą książki otrzymujemy szereg tekstów Leopolda Tyrmanda z lat 1947-1956, które pisał do „Stolicy”, „Tygodnika Powszechnego” i „Przekroju”. Felietony owe są aktem umiłowania własnego miasta, jakim dla autora była Warszawa. Każde własne wspomnienie, bądź pochodzące z kart historii podnosiło go na duchu, bądź wpędzało w smutek, jeśli dotyczyło ono tragicznych losów zwłaszcza tych najświeższych, czyli okresu II Wojny Światowej i zniszczenia Warszawy. Lata w których pisał te teksty, cechowały się wielkim zrywem rekonstrukcyjnym zniszczonych budynków mieszkalnych, politycznych, religijnych i związanych z szeroko pojmowaną kulturą, a wszystko miało mieć charakter dawnych zabytków, bądź miało być ich wiernymi kopiami. Widać każdy zachwyt z powodu perfekcyjnie zrekonstruowanych budynków, ale również zniesmaczenie dotyczące źle zbudowanych konstrukcji, które cechowały się pomyleniem stylów danych epok na konkretnych ulicach. Zdecydowanie cieszył się zachwytem obcokrajowców i próbował nakreślić czym jest warszawskość oraz czym jest Warszawa, że taki bije z niej urok. Za sprawą swoich tekstów nakreślał również ważne problemy, które dotyczyły dnia codziennego, ale można w nich dostrzec sprawy nadal aktualne, jak chociażby brak szanowania zieleni przez obywateli. Te i inne rozważania dają obraz prawdziwie zakochanego w Warszawie człowieka, mieszkańca, Polaka i zdecydowanie każdy w nas odnajdzie takiego człowieka stającego murem za swą umiłowaną miejscowością.

Forma przekazu

Pomimo, iż teksty tworzył doskonały mówca i myśliciel w dość już odległym czasie, to jednak przystępność i możliwa łatwość odbioru sugerują, iż każdy kto po nie sięgnie zrozumie głębię przesłań oraz emocje, które targały wtedy autorem. Dość rzadko czytelnik będzie narażony na konieczność skorzystania z pomocy słownika, gdyż praktycznie niewiele pojawia się słów, które obecnie dość rzadko są używane lub wcale ich nie ma w obiegu. Z doświadczenia wiem, że w tamtejszych, jak i wcześniejszych czasach dość rzadko bywało, by autor dzięki doskonałej i nieprzesadnej wymowie miał dar docierać swoimi myślami do każdego czytelnika bez stosowania archaizmów oraz innych pojęć, które były rozumiane przez wąską elitę czytelników. Wszelkie rozważania są dość krótkie, kilkustronicowe, dzięki czemu nikt nie popadnie w zbyt długą zadumę lub się nie znudzi, jak miałoby to miejsce w przypadku dłuższych tekstów. Najpiękniejsze odczucie jakie można wysnuć z tejże lektury jest to, iż autor nie wywyższał się, tylko cały czas był takim prawdziwym warszawiakiem, równym innym ludziom spotykanym na ulicy.

Podsumowanie

Książkę czyta się dość płynnie z chwilami refleksji wywołanymi opisami Warszawy, jak i uczuciami przelewanymi na papier przez autora. Dodatkiem jakim znajdziemy są kopie gazet, które zawierają teksty autora oraz niekiedy różne fotografie przedstawiające Warszawę przed i po jej zburzeniu przez Niemców, co niewątpliwie sprawia, iż książka staje się jeszcze bardziej atrakcyjna. Okładka jest matowa w dotyku i dość stonowana jeśli chodzi o kolorystykę, ale jak najbardziej pasuje do treści książki. Gorąco polecam pozycję wszystkim czytelnikom interesującym się Warszawą, latami jej odbudowy, a także pragnącym przy okazji zobaczyć jak można być zakochanym w swojej miejscowości wywyższając ją ponad wszelkie inne miasta całego świata.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Stowarzyszeniu Sztukater.

!!!Recenzja!!!

Chyba każdy człowiek na ziemi posiada ulubioną miejscowość, z którą wiążą się wspaniałe wspomnienia dotyczące naszego życia oraz chwil, które wywarły, jakieś na nas wrażenie. Wszelkie zagrożenia, które dotkną ją, tak samo źle oddziaływają na nas, gdyż przeżywamy te katusze w trosce o dobro tego miejsca, które zostało dotknięte, jakimś kataklizmem. Cieszymy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
493
493

Na półkach:

Leopold Tyrmand to felietonista – gawędziarz dużej klasy, znany ze swojej erudycji, rozlicznych zainteresowań i barwnego życia towarzysko – uczuciowego. Nie kryje też swojej miłości do Warszawy, w której spędził lata przedwojenne i dokąd powrócił z zagranicznej, wojennej tułaczki, przyciągany tęsknotą. Temu miastu poświęcił szereg krótkich tekstów zamieszczanych na przestrzeni 8 lat (1948 – 1956) w Przekroju, Tygodniku Powszechnym i Stolicy, a aktualnie po raz pierwszy zebranych i wydanych w formie książki pod znamiennym tytułem „Tyrmand warszawski”. O swojej silnej emocjonalnej więzi ze stolicą pisze: „w Warszawie nic mnie nie razi. Ani deszcz w święta, ani brak wody, ani tłok w kinach, ani nawet pilotki na głowach warszawianek …”.

Wiemy z wielu wspomnień, pamiętników, biografii, jak trudna dla Polaków, których wojna wygnała z ojczyzny, była decyzja: zostać czy wrócić. Rozsądek nakazywał to pierwsze. Wszak w kraju zmieniło się wszystko, nastała nowa władza i zaczęła zaprowadzać własne porządki. Jednak ojczyzna zostaje w człowieka wdrukowana, trudno wyrzucić ją z serca i z umysłu. Tęsknota to uczucie całkowicie irracjonalne i niereformowalne. Słuchamy głosu rozsądku, urządzamy sobie życie na nowo, odpowiedzialnie, pragmatycznie, aż tu nagle jakiś przebłysk wspomnienia, fragment fotografii, kilka taktów piosenki i wszystko się wali, przychodzi czas, że trzeba się „trochę wytarzać w Warszawie”. Dopadło to wielu, w tym również naszego autora. Tłumaczy to wołającą go duszą miasta, pisząc: Warszawa ma duszę wyczuwalną dla każdego niemal Polaka i dla niezliczonych cudzoziemców, którzy ją poznali i zakochali się w niej”. Ta specyficzna aura dotyczy wielu aspektów, „rzewny zapach Warszawy” mają wspomnienia o powstaniu listopadowym, „Krakowskie Przedmieście, Bolesław Prus, „Jedziemy dorożką w Aleje” lub Madame Loulou, Pałac Kazanowskich i szaleństwo Zagłoby w czasie oblężenia Warszawy (…)” i jeszcze wiele innych, dla każdego cenne jest inne wspomnienie, inny fragment stolicy.

Tyrmand wędruje ulicami Warszawy, rejestrując, co pozostało nietknięte, a co jest nieledwie jeszcze dymiącą, świeżą ruiną. I wyobraża sobie, jak stara zabudowa będzie się komponowała z nowo postawionymi i odrestaurowanymi budynkami. Czy w wyniku braku jednej spójnej koncepcji miasto nie utraci swojej duszy? Z czułym pietyzmem wspomina i opisuje uliczki, którymi kroczy. Zwracamy uwagę na niesamowitą pamięć detali sprzed wojny, drobnych, charakterystycznych znaków, zapisanych w sercu i teraz z sentymentem odtwarzanych. Wytworne hotele i maleńkie, klimatyczne sklepiki, zabytkowe rezydencje i warzywne stragany, „ulica Senatorska z Galerią Luxemburską, długim pasażem kryjącym w swych oszałamiających głębinach dwa kina, panoptikum i słynny teatrzyk Qui pro quo”, kościoły i synagogi. Piękny i pouczający to spacer, dający czytelnikowi możliwość ujrzenia w wyobraźni tego, czego już nie ma i jeśli nawet powróci, to jednak inne, nie takie samo.

Pytania, jakie zadaje sobie Tyrmand, przewijały się zapewne w rozmowach wielu warszawiaków. Niektórych zaś pewnie oburzały. Bo jak można, widząc miasto w gruzach, zastanawiać się, czy może wyjść to na dobre jego architekturze, gdyż dotychczas Warszawa jawiła się jako zabałaganiona, przeładowana architektonicznie, przez co jej największe perły, zabytki, nie miały szans być dostatecznie wyeksponowane i ginęły w ogólnym chaosie. Warszawa doznała dużego „wydegażowania”, tyle że dotknęło ono zarówno tego, co bezcenne, jak i tego, co bezwartościowe. Teraz wszystko w rękach kierujących odbudową. Od nich zależy, jaki kształt przybierze stolica i jak wiele ze swojego czaru zdoła zachować.

Z każdego słowa Tyrmanda wyziera miłość do miasta i troska o jego przyszłość. Autor ma kilka, niekiedy bardzo kontrowersyjnych pomysłów. Zadaje wiele pytań, na które później sam stara się odpowiedzieć. Duma z dźwigającej się z gruzów Warszawy, jak też podziw dla zaangażowanych w jej odbudowę mieszkańców są widoczne w każdym z zamieszczonych w książce tekstów. Uroku Warszawy nie jest w stanie przesłonić jej miłośnikom ani gęsty kurz, jaki wiatr codziennie nawiewa z placów budowy, ani grząskie, wszechobecne błoto, zasysające każdej jesieni stopy przechodniów po same kostki, ani nawet niepunktualność i ciasnota komunikacji miejskiej. Temu ostatniemu zagadnieniu poświecił Tyrmand cały osobny felieton, przydając warszawskim tramwajom niemal ludzkie cechy.

Leopold Tyrmand nie tylko potrafi żywo i zajmująco opowiadać, przykuwając już w pierwszych słowach uwagę czytelnika. Jest przy tym spostrzegawczym i dowcipnym obserwatorem. Interesuje go wszystko, od architektury, przez malarstwo, muzykę, historię, aż po modę. Nie kryje, jeśli coś go irytuje, ale nie wstydzi się też wzruszenia. To właśnie sprawia, że jego teksty są szczere i żarliwe, a tym samym moc ich oddziaływania wzrasta.

Zupełnie niezwykły jest tekst poruszający temat ballady miejskiej, tutaj rozumianej węziej, jako ballada warszawska, rozsławiona przez podwórkowe, wędrujące uliczkami stolicy kapele. W tych piosenkach zawarta została sama esencja, spirytus movens miasta. Cudnie się to czyta, tę kronikę tuż powojennej Warszawy. Jeszcze okaleczonej, rannej, ale otoczonej tak wielką miłością, że nie pozostawia żadnych wątpliwości, iż stolica powstanie, wzrośnie, silna siłą swych mieszkańców.
Książkę mogłam przeczytać dzięki portalowi: https://sztukater.pl/

Leopold Tyrmand to felietonista – gawędziarz dużej klasy, znany ze swojej erudycji, rozlicznych zainteresowań i barwnego życia towarzysko – uczuciowego. Nie kryje też swojej miłości do Warszawy, w której spędził lata przedwojenne i dokąd powrócił z zagranicznej, wojennej tułaczki, przyciągany tęsknotą. Temu miastu poświęcił szereg krótkich tekstów zamieszczanych na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
903
70

Na półkach: ,

Według mnie książka nie przetrwała próby czasu. Po jej odłożeniu nie pamiętam nic oprócz tego, że warszawiacy lubią Warszawę.

Według mnie książka nie przetrwała próby czasu. Po jej odłożeniu nie pamiętam nic oprócz tego, że warszawiacy lubią Warszawę.

Pokaż mimo to

avatar
550
190

Na półkach:

Leopold Tyrmand jest już w polskiej literaturze i publicystyce postacią kultową. Dzięki wydawnictwu MG możemy powracać do jego najznamienitszych dzieł, ale też poznawać całkiem nowe, jak ta publikacja.

Tyrmand był miłośnikiem Warszawy, nic więc dziwnego, że wiele jego powieści powstało z akcją osadzaną właśnie w tym mieście. Ale zadziwiający jest fakt, jak wiele felietonów Tyrmand napisał właśnie o tym mieście. Niektóre z nich pisane wprost dla uwielbienia Warszawy, która po 1945 odradza się jak Feniks z popiołów. Dziś, akurat tak się złożyło, że mogę tę recenzję napisać w 77 rocznicę Powstania Warszawskiego.

Tyrmand urodził się w Warszawie i choć olbrzymią część swojego życia przeżył za granicami naszego Państwa to tu zostało jego serce. Nie w Polsce, bo jej miał wiele do zarzucenia, ale w Warszawie, w której pokładał tyle nadziei.

Felietony Tyrmanda zamieszczone w zbiorze "Tyrmand Warszawski" to zbiór jest tekstów z trzech czasopism: Przekroju, Tygodnika Powszechnego i Stolicy, które ukazywały się począwszy od 1948 roku aż przez osiem kolejnych lat.

Warszawa w 1948 roku jest jeszcze spowita zgliszczami powojennych działań, jednak śledząc felietony Tyrmand w tej publikacji można zauważyć jej odbudowę i to nie wcale powolną. Zaskakujące tempo rozwoju Warszawy ukazane na łamach tych czasopism zachwyca. Warszawa staje się miastem dążącym do potęgi zachodnich państw. Pojawiają się blokowiska i bilbordy na budynkach sklepów i restauracji. Wszystko to wprowadza powiew absolutnie dotąd nieznanej świeżości. Na ulicach królują trolejbusy i taryfy. A wszystkim tym zachwyca się Leopold wprawnie okraszając swoim jak zawsze cennym komentarzem i niebywale lekkim piórem.

Aż wstyd mi, że musze się przyznać do tego, że Tyrmanda za pierwszym razem nie polubiłam, zbyt wcześnie sięgając po "Złego", jednak odkąd wydawnictwo MG wypuściło na rynek serię książek Tyrmanda, to każdą z nich chłonę jak gąbkę zupełnie zmieniając swoją dotychczasową wizję o autorze.

"Tyrmand warszawski" to zbiór niesamowicie trafnych felietonów wspaniałego pisarza. W publikacji znajdziecie opis zaangażowania setek ludzi w odbudowę Warszawy. Pisarz przekonany o jej niezłomności i pełen wiary w to, że Warszawa dorówna zachodnioeuropejskim miastom, byłby dziś dumny, że stolica nadal rośnie i z każdym dniem staje się miastem obywateli świata. A dziś w rocznicę Powstania Warszawskiego tym bardziej zachęcam do sięgnięcia po tę lekturę.

Leopold Tyrmand jest już w polskiej literaturze i publicystyce postacią kultową. Dzięki wydawnictwu MG możemy powracać do jego najznamienitszych dzieł, ale też poznawać całkiem nowe, jak ta publikacja.

Tyrmand był miłośnikiem Warszawy, nic więc dziwnego, że wiele jego powieści powstało z akcją osadzaną właśnie w tym mieście. Ale zadziwiający jest fakt, jak wiele...

więcej Pokaż mimo to

avatar
85
72

Na półkach:

"Tyrmand warszawski" to zbiór felietonów Leopolda Tyrmanda, które ukazywały się na łamach "Przekroju", "Tygodnika Powszechnego" i "Stolicy" w latach 1948-56. Felietony zostały dobrane tak, że odnoszą się do współczesnej Tyrmandowi Warszawy.
Autor wprawdzie miejscami ubolewa nad wojennymi stratami, jakie poniosła Warszawa, ale jednak można górnolotnie powiedzieć, że sławi Warszawę i że jego miłość do tego miasta jest wprost bezgraniczna. Nawet kurz i brud nieasfaltowych jeszcze ulic, ciągnące się kilometrami gruzy, trudności życia codziennego, np. niemożebnie zatłoczone tramwaje to w oczach Tyrmanda kolejne dowody wyjątkowości Warszawy. I niech się chowają piękne Pragi, Londyny i Paryże. Fascynujące i uwodzące jest to zakochanie Tyrmanda w tej jeszcze przecież dalece nieodbudowanej Warszawie.
Każdy felieton poświęcony jest nieco innemu aspektowi życia w powojennej stolicy. Bardzo klimatyczne są te zapiski z tu i teraz, tzn. wtedy i tam, ale, czytając, prawie namacalnie czuje się atmosferę ówczesnej Warszawy: podróż wspomnianymi zatłoczonymi tramwajami, trzeszczące krzesła w teatrach, wizytę w urzędzie pocztowym i fantazję dotyczące usprawnień w obsłudze klienta, jego spotkania i rozmowy na temat Warszawy z cudzoziemcami.
Gorąco polecam wielbicielom gatunku, Warszawy i powojennej historii tego miasta.

"Tyrmand warszawski" to zbiór felietonów Leopolda Tyrmanda, które ukazywały się na łamach "Przekroju", "Tygodnika Powszechnego" i "Stolicy" w latach 1948-56. Felietony zostały dobrane tak, że odnoszą się do współczesnej Tyrmandowi Warszawy.
Autor wprawdzie miejscami ubolewa nad wojennymi stratami, jakie poniosła Warszawa, ale jednak można górnolotnie powiedzieć, że sławi...

więcej Pokaż mimo to

avatar
257
16

Na półkach:

Bardzo smaczne słowa. Przyjemnie dawkować sobie erudycję Tyrmanda i spojrzeć na jego ukochaną Warszawę z perspektywy lokalnego patrioty, na powojenną rzeczywistość historyczną. Nie zgodzę się że jest to lektura jedynie dla utrawarszawiaków.

Bardzo smaczne słowa. Przyjemnie dawkować sobie erudycję Tyrmanda i spojrzeć na jego ukochaną Warszawę z perspektywy lokalnego patrioty, na powojenną rzeczywistość historyczną. Nie zgodzę się że jest to lektura jedynie dla utrawarszawiaków.

Pokaż mimo to

avatar
525
178

Na półkach:

pelna pasji i wyrazistych pogladow

pelna pasji i wyrazistych pogladow

Pokaż mimo to

avatar
662
288

Na półkach: ,

Leopold Tyrmand – Tyrmand warszawski



„Częstokroć, gdy wracam do jego książki, myślę właśnie o nim samym, o człowieku, który w identyczny jak ja sposób rozumiał i czuł duszę Warszawy” – tak Leopold Tyrmand pisał o Stefanie Godlewskim. Dzisiaj dokładnie to samo mogę powiedzieć właśnie o nim. Już podczas czytania „Złego” (notabene – mojej ulubionej książki) czułam, że postrzeganie Warszawy przez autora tego dzieła jest takie samo jak moje. Po przeczytaniu felietonów zawartych w pozycji „Tyrmand warszawski” jeszcze bardziej utwierdziłam się w tym przekonaniu. Podczas ich lektury odnosiłam wrażenie, jakbym spotkała bratnią duszę i wyruszyła z nią na spacer po warszawskich uliczkach.



Felietony zamieszczone w książce „Tyrmand warszawski” pochodzą z powojennych gazet – Stolicy i Tygodnika Powszechnego. To właśnie na ich łamach pojawiały się w latach 1946-1953. Ze względów politycznych niektóre z nich napisał pod pseudonimem Jan Andrzej. Podoba mi się pomysł z zaopatrzeniem książki „Tyrmand warszawski” w zdjęcia pierwotnych wydruków felietonów, pochodzących z oryginalnych wydań przedwojennych czasopism. Jedyne czego brakowało mi w tej pozycji, to fotografii przedstawiających miejsca, które opisywał w tych tekstach Leopold Tyrmand. Wówczas te wydanie byłoby dla mnie istną perełką.


Znakomity obserwator!



Leopold Tyrmand był świetnym obserwatorem. Ponadto posiadał umiejętność dobierania wszystkiego w odpowiednie słowa. Jego felietony zawarte w książce „Tyrmand warszawski” w moim odczuciu są bardzo ciekawe i intrygujące. Z ogromnym zainteresowaniem zapoznawałam się z kolejnymi znakomitymi historiami, anegdotkami czy legendami dotyczącymi ukochanej przez niego Warszawy. Cieszę się także, że opowiedział również o jednej z miejskich ballad.



Leopold Tyrmand opisywał zaangażowanie ludności w odbudowę Warszawy. Informował o kolejnych etapach powstawania stolicy z gruzów. Przedstawiał także aktualne problemy miasta, ale również dostrzegał małe radości i sukcesy. A pewne sytuacje okrasił dawką dobrego humoru. Ponadto w swoje teksty wplatał rozmowy mieszkańców stolicy bądź zwykłych przechodniów. Na swojej drodze spotykał ludzi nie będących rodowitymi warszawiakami, którzy zostali „zarażeni” miłością do Warszawy. A wśród nich nawet cudzoziemców! A sam Leopold… nie był wobec niej bezkrytyczny, ale trzeba przyznać, że często towarzyszył mu ogromny sentymentalizm w postrzeganiu warszawskiej rzeczywistości i komentowaniu pewnych decyzji. I osobiście wcale mu się nie dziwię.



Po przeczytaniu książki „Tyrmand warszawski” pomyślałam przede wszystkim o tym, że chciałabym potrafić pisać tak dobrze jak Leopold Tyrmand, być tak doskonałym obserwatorem rzeczywistości, a w szczególności tworzyć tak znakomite felietony dotyczące warszawskiego życia i mojej miłości do tego miasta.

[Recenzja pochodzi z https://www.natblue.eu/kultura/ksiazki/leopold-tyrmand-tyrmand-warszawski/]

Leopold Tyrmand – Tyrmand warszawski



„Częstokroć, gdy wracam do jego książki, myślę właśnie o nim samym, o człowieku, który w identyczny jak ja sposób rozumiał i czuł duszę Warszawy” – tak Leopold Tyrmand pisał o Stefanie Godlewskim. Dzisiaj dokładnie to samo mogę powiedzieć właśnie o nim. Już podczas czytania „Złego” (notabene – mojej ulubionej książki) czułam, że...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    293
  • Przeczytane
    278
  • Posiadam
    85
  • Teraz czytam
    7
  • Varsaviana
    6
  • Chcę w prezencie
    5
  • Ulubione
    5
  • 2018
    5
  • Ebooki
    3
  • 2021
    3

Cytaty

Więcej
Leopold Tyrmand Tyrmand warszawski Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także