Powiedzmy, że "A Local Habitation" to książka, która jest trochę jak magiczny sok pomarańczowy z dodatkiem szczypty szafranu. Dziwnie brzmi? No właśnie, tak samo jak ta recenzja.

Wejdźmy w świat tego niekonwencjonalnego dzieła, które przenosi nas do magicznego królestwa faerii. Autorka, Seanan McGuire, jak prawdziwy alchemik, miesza różne elementy: detektywistyczną intrygę, polityczne rozgrywki i całą masę istot fantastycznych. I wiesz co? Działa to jak magia... no, przynajmniej czasami.

Jest tu coś zaskakującego w tym, jak McGuire konstruuje tę opowieść. Ale uwaga, nie mówię, że to zawsze działa. Czasami historia traci balans, a narracja jest tak nieregularna, że może cię zaskoczyć bardziej niż przemienienie żaby w księcia. Ale czy to zawsze zła rzecz? Może nie, jeśli lubisz trochę nieprzewidywalności i chaosu.

Co do postaci, Toby Daye jest wciąż interesująca. Jej wewnętrzne konflikty i próby rozwikłania tajemnicy zaginięcia dodają smaku tej magicznej miksturze. Ale niestety, nie wszystkie postacie mają takie samo piękno. Niektóre z nich mogą ci się wydać płaskie jak kartka papieru, która połamała się na pół.

Ach, i nie zapominajmy o stylu pisania. McGuire ma talent do układania słów w sposób, który przywodzi na myśl śpiew elfów. Jednak, jak w każdej dobrej piosence, są także momenty, kiedy refren się powtarza i czujesz się jakbyś stał w miejscu, czekając na coś nowego.

Podsumowując, "A Local Habitation" to jedna z tych książek, które możesz pokochać albo znienawidzić. To jak rzucone czarodziejskie zaklęcie, które działa inaczej na każdego czytelnika. Jeśli jesteś gotowy na niekonwencjonalną mieszankę intrygi, magii i nieprzewidywalności, to daj jej szansę. W przeciwnym razie, lepiej sięgnij po inny kieliszek z magicznym eliksirem. Oceniam ją na 4/10, bo nawet jeśli to nie jest dla każdego, to warto eksperymentować w świecie literackiej magii.

Powiedzmy, że "A Local Habitation" to książka, która jest trochę jak magiczny sok pomarańczowy z dodatkiem szczypty szafranu. Dziwnie brzmi? No właśnie, tak samo jak ta recenzja.

Wejdźmy w świat tego niekonwencjonalnego dzieła, które przenosi nas do magicznego królestwa faerii. Autorka, Seanan McGuire, jak prawdziwy alchemik, miesza różne elementy: detektywistyczną...

To było odrobinę... nudne. Co prawda po przeczytaniu opinii na Goodreads, wiedziałam, że dla większości czytelników "A local habition" to, cytuję: "ta książka, którą trzeba przeczytać, żeby przejść do An arttificial night", czyli "wspaniałej trójki", ale jednak spodziewałam się czegoś odrobinę lepszego. Przede wszystkim - bardzo przewidywalna akcja. Już w połowie potrafiłam wskazać zabójcę. Poza tym - niewiele tej atmosfery, napięcia, które towarzyszyły w "Rosemary and Rue" pozostało w drugiej części.

Jedyne, co choć w małej części może wynagrodzić braki, to Tybalt. Tybalt nie rozczarowuje, lecz jest go zdecydowanie za mało w tej części.

To było odrobinę... nudne. Co prawda po przeczytaniu opinii na Goodreads, wiedziałam, że dla większości czytelników "A local habition" to, cytuję: "ta książka, którą trzeba przeczytać, żeby przejść do An arttificial night", czyli "wspaniałej trójki", ale jednak spodziewałam się czegoś odrobinę lepszego. Przede wszystkim - bardzo przewidywalna akcja. Już w połowie potrafiłam...

Bardzo ciekawa część, trochę spokojniejsza niż pierwsza ale to nie znaczy ,że bez wrażeń. Jest zagadka, dowiadujemy się kilka nowych rzeczy o świecie wróżek jak i o nowym talencie Toby i zaczyna coś się dziać z królem Kotów ;)

Bardzo ciekawa część, trochę spokojniejsza niż pierwsza ale to nie znaczy ,że bez wrażeń. Jest zagadka, dowiadujemy się kilka nowych rzeczy o świecie wróżek jak i o nowym talencie Toby i zaczyna coś się dziać z królem Kotów ;)