rozwiń zwiń

„Ekstaza” i lata 90. w (pop)kulturze. Rozmowa z Anną Gacek

Anna Sierant Anna Sierant
17.09.2021

Anna Gacek w swojej debiutanckiej „Ekstazie” powraca do lat 90. Przywołuje największe postaci i opisuje wydarzenia „ostatniej wielkiej dekady popkultury”, czasu wielkiego upojenia i następującego po nim wielkiego upadku. Z autorką rozmawiamy (nie tylko) o pracy nad książką i jej bohaterach, o wyjątkowości ostatniego dziesięciolecia XX wieku i życiu zgodnie z maksymą my way or no way.

„Ekstaza” i lata 90. w (pop)kulturze. Rozmowa z Anną Gacek Jacek Poremba

[Opis wydawcy] Seks, heroina i grunge. Supermodelki i trabanty. Laura Palmer i Courtney Love. Jeremy i dziewczyny z teledysków Aerosmith. Kurt, Eddie, Layne, Chris i Andy. Axl i Bono. Kate Moss i Madonna. Seattle i Sub Pop. Koszule w kratę i martensy. „MTV Unplugged” i „Beavis i Butt-head”. „Pokolenie X” i „Samotnicy”. Anna Gacek w szerokim kontekście – obejmującym politykę, gospodarkę, kulturę, społeczeństwo i historię – zatrzymuje kilkadziesiąt niezapomnianych momentów popkultury. To opowieść pełna anegdot i mało znanych faktów.

„Ekstaza” Anny Gacek to więcej niż odpowiedzi na pytania, dlaczego Kurt Cobain opluł fortepian Eltona Johna, Agent Cooper uwielbiał słodycze, Anna Wintour nienawidziła grunge’u, Eddie Vedder zdemolował Carnegie Hall, a skromna pracownica wytwórni płytowej z Seattle wkręciła „New York Timesa”. To poruszająca opowieść o młodych ludziach zagubionych w swoim sukcesie, przerażonych niechcianą rolą rzeczników pokolenia. O samotności w adorującym tłumie, o pułapkach sławy, bezlitosnym świecie mediów i show biznesu, wreszcie o nieuchronnej tragedii. Były to czasy najlepsze i były to czasy najgorsze. Były to wspaniałe czasy.

Lat dziewięćdziesiątych nie można opisać w jednej książce, to dopiero początek.

Anna Sierant: Mówi się, że ten, kto robi to, co lubi, nie spędza w pracy ani chwili. Czy zgodziłaby się Pani z tą tezą, a może wręcz przeciwnie?

Anna Gacek: Tak, absolutnie się zgadzam! Z drugiej strony praca z pasji to przekleństwo, bo pracuje się bez przerwy. Książkę pisałam przez rok, jednak przygotowywałam się do tego całe życie. Od początku założyłam, że bez względu na to, jak szeroki będzie research do „Ekstazy” (a był ogromny), nie będę pisać o czymś, czego nie pamiętam. To, co poruszyło mnie wtedy, co było dla mnie ważne, od razu dostało bilet wstępu do mojej książki. I to był punkt wyjścia wybranych przeze mnie tematów i wątków. A potem prymus siadł do biurka i zaczął odrabiać najdłuższą pracę domową w życiu, szukając i gromadząc wszystko, co mogło mnie zaskoczyć, zafascynować i zaciekawić w tak dobrze mi znanych, tak przeze mnie lubianych latach 90. „Ekstazę” pisałam z perspektywy jednocześnie badacza i uczestnika zdarzeń. Doskonale pamiętam moment, gdy pierwszy raz zobaczyłam Nirvanę w MTV, pamiętam, że chciałam być śliczna jak Cindy Crawford, jak bałam się, oglądając „Miasteczko Twin Peaks”. Ta pamięć była punktem wyjścia do selekcji materiału.

Wystarczy też spojrzeć na zdjęcie z dzieciństwa, które umieściłam na początku „Ekstazy”: stoję na nim na tle plakatu z Madonną. To jest mój komunikat wysłany czytelnikowi: „Hej! Jestem w tym od zawsze, wiem, o czym piszę”. To jest bardzo „moja” książka, choć o mnie w niej nie ma nic.

„Nadzieja”. W ostatnich tygodniach to słowo pojawiało się przy jego nazwisku najczęściej. Towarzyszyło każdej notce prasowej na jego temat, „nowa nadzieja muzyki, nowy wielki talent”. To w końcu on, Andrew Wood, wokalista Mother Love Bone, grupy, która miała tchnąć nową energię w dogorywającą muzykę rockową, wprowadzić ją w nową dekadę.

Od tego wszystko się zaczęło. Zespół jest z Seattle? Gra gitarową muzykę? Nazwijmy to grunge i zaróbmy na tym mnóstwo pieniędzy!

Nadchodził czas nowych idoli. Czekało całe pokolenie, dzieciaki spragnione nowej muzyki, zmęczone konsumpcjonizmem lat osiemdziesiątych i jego ścieżką dźwiękową.

To były czasy stworzone do wydawania pieniędzy, a projektanci sprostali im ostentacyjną kreatywnością. Prześcigali się w wymyślnych fasonach, odważnych kolorach i wzorach, efektownych zdobieniach i kosztownej biżuterii. To nie była moda dla nieśmiałych, to była moda ludzi sukcesu.

A jak przebiegał research do „Ekstazy”? Co było największym wyzwaniem w pracy nad Pani pierwszą książką? Czym ta praca różniła się od przygotowania do podcastu, prowadzenia audycji radiowej czy wywiadu z muzykiem?

Należę do tej grupy autorów, dla których pisanie to męka, a najgorszą męką jest świadomość, która przychodzi po zakończeniu bardzo intensywnego momentu, na przykład po napisaniu rozdziału, że jutro znów trzeba będzie zacząć wszystko od nowa, i tak przez kolejne miesiące, nie ma od tego ucieczki. W radiu przez 19 lat żyłam w komforcie natychmiastowej satysfakcji, zagrałam piosenkę i nim się skończyła, czytałam już w mailu od słuchacza: „Jezu, pani Aniu, zrobiła mi pani dzień!”. Podczas pisania książki musiałam zaufać sobie, że za rok coś z tego będzie. Byłam dla siebie bezwzględna, pisałam codziennie, czytałam, siedziałam przed tym komputerem, czasem wydawało mi się, że po nic, bo nie powstało nawet jedno zdanie. Bałam się, że jeśli odpuszczę, to stracę rytm, a nie chciałam sprawdzać, ile zajmie mi powrót do niego.

To pisanie miało dwa oblicza: research oraz tworzenie. Zależało mi, by „Ekstaza” nie była książką encyklopedyczną, fakty nie mogły być wrogiem narracji, to wszystko miało żyć razem w porywającej opowieści. Opowieści ciekawej i dla kogoś, kto żył w tych czasach, interesował się tym wszystkim i dla osób, które nie wiedzą, kim był Kurt Cobain, bo mają po dwadzieścia lat. To dlatego w książce pojawia się w pewnym momencie zdanie: „Kurt Cobain, wokalista Nirvany”, by nikogo nie wykluczać.

Musiałam znaleźć równowagę – nie chciałam, by była to książka specjalistyczna, jakoś „wąska”, ale, z drugiej strony, nie mogłam oszukiwać czytelników, że nic o tym nie wiem, przecież pracowałam w radiu, które edukowało muzycznie Polaków przez kilkadziesiąt lat. Mam nadzieję, że to połączenie mi się udało.

Nie mogę też nie zapytać o to, dlaczego właśnie lata 90.? Dlaczego, jak stwierdziła Pani kiedyś, „były ostatnią wielką dekadą popkultury”?

Na pewno nie z nostalgii, ponieważ w tym temacie jestem ostrożna i daleka od myślenia: „Kiedyś było lepiej”. Nie znoszę tego powiedzenia, uważam, że kiedyś było inaczej i właśnie to „inaczej” opisuje „Ekstaza”. Lata 90., obok lat 60., uchodzą za najlepsze, najciekawsze w kulturze masowej. Opisanie przeze mnie lat 60. byłoby pracą badawczą, książka o latach 90. to dzieło autorskie, wszystko, co się w niej znalazło, jest przefiltrowane przez moje życie, ale nie przez sentyment.

A dlaczego właśnie grunge? Co w nim tak zachwyciło młodych słuchaczy? Czy chodziło o to, by każde pokolenie miało muzykę tylko dla siebie? Co było kluczową różnicą między muzyką lat 80. a 90.? Czym różnił się czas nowych idoli od tych starszych?

Grunge był prawdziwy i nastąpił po dekadzie rzeczy nieprawdziwych. Nie mogę powiedzieć, że każdy, kto był wielki w latach 80., był sztuczny, bo to nieprawda – ambicja i determinacja Madonny były szczere, a talent Jacksona – niekwestionowany. Ale to właśnie wtedy kultura masowa stała się produktem, a produkt generował zysk, ten z kolei był bogiem lat 80. Kolejne pokolenie nie chciało tylko mieć, mieć i mieć, chciało być, ale idole lat 80. śpiewali dla siebie, nie dla swoich fanów, bo nie mieli z nimi już nic wspólnego, kompletnie odjechali, prowadzili wystawne i luksusowe życie odklejone od rzeczywistości. I nagle pojawił się ten poszarpany chłopak ze wszystkim na dłoni, nagle nikt im nie ściemniał w ich ukochanym MTV. Teledysk do „Smells Like Teen Spirit” Nirvany był brudny, brzydki, ale zarazem porywający, taki miał być, miał zniszczyć całe to sztuczne piękno poprzedniej dekady, tę wypudrowaną fikcję.

Wszystko rozbiło się o prawdę. Nastąpił symboliczny moment, gdy „Dangerous” – wymuskany, stworzony z ogromne pieniądze i we współpracy z najlepszymi ludźmi w branży album Michaela Jacksona, został strącony ze szczytu listy „Billboarda” przez kwestionujących wszystko punkowych obszarpańców i ich „Nevermind”. To był koniec dawnego porządku. Świat muzyki zaczął dzielić się na erę przed i erę po wydaniu „Nevermind” Nirvany. Okazało się, że w nowej dekadzie stare sztuczki się nie sprawdzą, nawet Madonna musiała się porządnie narobić, by przetrwać.

Podobnie jak U2 i Bon Jovi

Każde z nich poradziło sobie na swój sposób. O ile o Bon Jovi piszę raczej humorystycznie, bo ten zespół naprawdę uratował jeden ruch nożyczek, to już U2 poddaję porządnej analizie, bo to fascynujący przypadek wymyślenia siebie na nowo, podjęcia ryzyka, które zaowocowało sukcesem. Nie wszystkim się udało, polegli na przykład INXS, inni znaleźli patent na przetrwanie na ostatniej prostej – jak Aerosmith i ich niezapomniane teledyski z Alicią Silverstone i Liv Tyler.

Wspomniałyśmy wcześniej o nostalgii i o tę nostalgię chciałabym dopytać: dzisiaj Cobain jest postacią niemal mityczną, muzyków z U2 czy Depeche Mode darzy się ogromnym uwielbieniem. Czy można powiedzieć, że trochę ich pani sprowadza z tych wyżyn na ziemię? Demitologizuje? Pokazuje, że wielu z nich było nie tylko zagubionymi wrażliwcami, ale i ludźmi, którzy szli na kompromisy z komercją, konsekwentnymi w drodze do celu. I ludźmi uzależnionymi od narkotyków, ekstazy?

Nikogo nie oceniam, o nikim nie piszę źle, mam ogromną czułość do bohaterów, bo przeszli przez rzeczy, które finalnie wystawiły im słony rachunek. Cobain stracił życie, Love – męża, Jacobs – pracę, Madonna o mały włos nie straciła kariery, za to Lynch miał poczucie, że stracił właściwie wszystko. Najpierw w ich życiu pojawiła się euforia, tytułowa ekstaza, a potem nastąpił brutalny i cichy upadek. „Ekstazę” można czytać na różnych płaszczyznach, to decyzja odbiorcy, co z niej wyciągnie, co w nim z tej lektury zostanie. A może zostać i to, uważaj, czego pragniesz, bo może cię to zniszczyć.

Morderstwa, tajemnice i absurdy to nie wszystko, co stanowiło o rewolucyjnej sile serialu. Po raz pierwszy do telewizyjnej produkcji zatrudniono wybitnego reżysera i tę wrażliwość filmowca było widać w każdym kadrze. Zachwycały zdjęcia, staranne ujęcia, w tym jedno z najsłynniejszych, o które lynch toczył z ABC długą walkę.

Jego (Kurta Cobaina) słynne zdanie, wypowiedziane w telewizji MTV w 1993 roku: „Chciałem mieć sławę Johna Lennona i anonimowość Ringo Starra”, zdradzało naiwność i nieświadomość mechanizmów show-biznesu.

Większość gwiazd muzyki lat 90., które opisuje Pani w „Ekstazie”, to mężczyźni, muzycy Nirvany, Pearl Jam, U2, Bon Jovi czy Red Hot Chilli Peppers. Jest też jednak i Courtney Love, która w Pani książce nie jest wiedźmowatą partnerką słynnego Cobaina, ale niezależnym twórczym bytem, jest też i Madonna. Czy kobietom w latach 90. było trudniej niż mężczyznom i trudniej niż dzisiaj, kiedy feminizm jest modny, gdy pojawia się dużo artystek z hasłami o równości płci na ustach?

Tutaj autorka się buntuje! (śmiech) Nie powiedziałabym, że to książka tylko o mężczyznach. Są wspomniane Madonna i Courtney, są supermodelki, jest Whitney Houston i jej najlepiej sprzedająca się ścieżka dźwiękowa wszechczasów, jest rewolucyjne delikatne piękno Kate Moss i ikoniczne okładkowe zdjęcie nagiej Demi Moore, są ambitne redaktorki naczelne i walka o najlepszy magazyn modowy w Ameryce i legendarny wybryk grupy L7 na festiwalu Reading. Jest Sheryl Crow, która pokazała Nirvanie, kto ma naprawdę punkowy charakter i Mariah Carey, która jednym koncertem zamknęła usta wrogom. Nie zgodzę się, że to książka męska.

A grunge jest „męski”?

Tak, jednak w pierwszej połowie lat 90. kobiety nie próżnowały. Dzisiaj, upraszczając, można powiedzieć, że dziewczyny w muzyce pop rządzą, ale wtedy też radziły sobie fantastycznie: była Paula Abdul, Whitney Houston, Janet Jackson, Madonna, Mariah Carey, wróciła Tina Turner, debiutowały En Vogue… Bohaterki „Ekstazy” nie płyną z prądem, każda z tych historii to historia kobiet, które postanowiły zawalczyć o to, by żyć po swojemu, a nie jak wymyślili to inni. Uważały, że nikt nie będzie im mówił, co mają robić, ten motyw, w różnych odsłonach, pojawia się w każdym z kobiecych wątków. W koncercie MTV Unplugged Mariah Carey, ale też w walce Liz Tilberis o to, by na jej pierwszej okładce „Harper’s Baazar” pojawiła się supermodelka. Zewsząd słyszała, że to niemożliwe, że wielki „Vogue” Anny Wintour na to nie pozwoli. I co zrobiła? Na okładce umieściła zdjęcie Lindy Evangelisty. Jest też skromna pracownica z wytwórni płytowej w Seattle, która wkręciła wielkiego „New York Timesa” tak skutecznie, że ten żart ma nawet swoją stronę w Wikipedii.

Ale tak łatwo do końca nie było? Madonnie za swoją niepokorność jednak się dostało…

Madonna zapłaciła wysoką cenę za album „Sex” i płytę „Erotica”, gdy wydawało się, że jest nietykalna, że ujdzie jej każda kontrowersja i każdy skandal. A jednak okazało się, że nie, że granice nadal istnieją. Długo dochodziła do siebie, musiała dokonać wielu strategicznych ruchów dla podratowania kariery: uspokoić się na chwilę, wycofać, pomogło jej urodzenie dziecka, bo Ameryka niczego nie kocha bardziej niż nawrócenia grzesznej kobiety i odnalezienia sensu życia w macierzyństwie. Zagrała w „Evicie”, w której pokazała swoje zupełnie inne oblicze: eleganckie kostiumiki, gładko zaczesane włosy… Ale dopiero album „Ray of Light”, wydany w 1998 roku, odrodził jej karierę i powrócił na szczyt. To było 5 długich lat zbierania plonów jednej decyzji.

„Ekstaza” to jednak nie tylko muzyka, ale i moda – opisuje Pani złotą erę zachwycających pięknem supermodelek i rodzącej się dopiero, mniej doskonałej, gwiazdy – Kate Moss. W latach 90. nie tylko więc w muzyce dokonał się przełom. Czy Pani zdaniem dokonał on się w dobrą stronę?

Tak, bo podobnie jak Nirvana w muzyce, Moss – i nowe pokolenie fotografów i stylistów – zakwestionowała stary porządek, znów – podobnie sztuczny i oderwany od rzeczywistości. W latach 80. modelki miały być nieosiągalnie piękne, nieskazitelne, zachwycające. „Vogue” sprzedawał fantazję, piękne makijaże, stylizacje, fryzury, najdroższe kreacje haute couture, wymyślną biżuterię, i przede wszystkim ją – idealną kobietę. Dlatego magazyn, a wraz z nim większość środowiska, grunge’em się brzydził. Był zbyt przyziemny, skromny, brzydki. A jednak Kate, nieidealnej, dla wielu w branży zwyczajnie „nieatrakcyjnej” się udało. Bo miała w sobie tę niezwykłą moc, jej świeża, delikatna uroda wyrażała kruchość i młodość nowego pokolenia, to ona była jego twarzą, bo jak nowi idole, nie miała nic wspólnego z estetyką lat 80. Kate, stając się jedną z nich, zakończyła erę posągowych supermodelek. Na początku lat 90., po części za sprawą ikonicznej okładki brytyjskiego „Vogue’a” i z pewnością dzięki teledyskowi George’a Michaela, o których też piszę w „Ekstazie”, zaczął się kolejny fenomen, bo supermodelki były wszędzie. Crawford prowadziła program w MTV i cieszyła się sławą porównywalną z popularnością męża, aktora Richarda Gere’a. Campbell wydała złą książkę i jeszcze gorszą płytę, Lindę moda kochała, a ona kochała ją, była muzą fotografów, być może najlepszą modelką tamtych dni, Stephanie Seymour była dziewczyną u boku złego, zepsutego rockmana, ozdobą najsłynniejszych teledysków Guns N’Roses, Claudia Schiffer była Bardot lat 90., były młode, były piękne, żyły wolnym, beztroskim życiem, były okładką „Vogue’a”, która ożyła.

Naomi Campbell, Linda Evangelista, Tatjana Patitz, Christy Turlington, Cindy Crawford. Pięć najpiękniejszych kobiet tamtych czasów, pięć najsłynniejszych modelek przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych na jednym czarno-białym zdjęciu. Lindbergh lubił żartować, że okładka styczniowego numeru brytyjskiego „Vogue’a” z 1990 roku to certyfikat narodzin supermodelek.

I w tej erze supermodelek jest też miejsce dla Courtney Love, w jej za małych o rozmiar sukienkach, podartych rajstopach.

Odrzuciłam narrację, że Love była źródłem wszystkiego, co złe, a w końcu i tragiczne w życiu Cobaina. Jak sama mówi w książce: „Aha, czyli mój mąż stał na czele najważniejszego zespołu tej dekady, nagrał najważniejszą płytę tych czasów, jest rzecznikiem pokolenia, idolem milionów, a jednocześnie jest tak słaby, że jedna kobieta może go zdominować i zniszczyć mu życie?”. „Ekstaza”, to nie są wymysły, to słowa uczestników zdarzeń, a te były jednoznaczne: Cobain był Love zafascynowany i uważał ją za równą sobie. Jeśli mam do wyboru interpretację albo prawdę, to oczywiście pójdę za tym, co mówił sam Kurt, a mówił jak zakochany i zauroczony mężczyzna, włącznie ze słynnym zdaniem w brytyjskiej telewizji, które było być może najbardziej punkowym wyznaniem miłości i o którym oczywiście jest w książce.

„Ekstaza” pełna jest ciekawostek nie tylko z muzyki czy mody, ale i społecznych, politycznych. Ciekawi mnie, która z nich – jeśli może Pani zdradzić – była najbardziej zaskakująca właśnie dla Pani?

Zawsze miło było odkryć coś, czego się nie wiedziało. Najczęściej te odkrycia pojawiały się w momencie, gdy było już ciężko – rozdział był właściwie skończony, ale poczucie obowiązku, ciekawość i potrzeba nie pozwalały mi przestać szukać. Przez tydzień kręciłam się w kółko i nagle w publikacji nr 350 pojawia się to jedno zdanie, którego nie było nigdzie wcześniej. I to są te momenty warte poszukiwań. Dla mnie smaczkiem jest niemiecka afera z serialem „Twin Peaks”, która wybuchła, gdy jedna z konkurencyjnych stacji zdradziła w swojej telegazecie nazwisko zabójcy Laury Palmer na kilka tygodni przed emisją odcinka serialu, w którym rozwikłana zostaje jedna z największych tajemnic tamtych czasów. W książce można też zobaczyć list Franka Sinatry do George’a Michaela, w którym ten pisze do gwiazdora pozostającego w konflikcie z własną sławą, by wziął się w garść. Michael był zdruzgotany. Zapomniałam też zupełnie, i przypomniałam sobie w trakcie pisania książki, o tańcu Cobaina i Veddera na gali MTV – padli sobie w ramiona, kiedy byli jednocześnie najbardziej skłóconym duetem sceny grunge’owej. Tańczyli do „Tears in Heaven” Claptona, w objęciach zjednoczeni muzyką.

Jedna z tych ciekawostek dotyczy okładki płyty Nirvany, przedstawiającej niemowlę podążające za haczykiem z pieniądzem. Okazała się w pewien sposób prorocza, co Pani sądzi o tym, że dorosły już Spencer Elden pozwał zespół o wykorzystanie seksualne?

To historia absurdalna, ale staram się ją traktować jak świetną kampanię reklamową mojej książki, bo rzeczywiście o tej okładce też można w „Ekstazie” przeczytać. Jeśli chodzi o Nirvanę i chciwość, nic mnie już nie zaskoczy. Finanse zawsze były problemem w tym zespole. Począwszy od kłótni o podział tantiem, jeszcze za czasów funkcjonowania grupy, przez późniejsze spory Courtney i pozostałych muzyków zespołu, aż po czasy współczesne, gdy Nirvana procesowała się z Jacobsem o wykorzystanie na koszulkach logo grupy, czy gdy były mąż córki Love i Cobaina sprzedał jego gitarę, mimo sprzeciwu byłej żony i teściowej. Z perspektywy kogoś, kto badał historię tej okładki, mogę powiedzieć, że zdjęcie zrobił profesjonalny fotograf, specjalizujący się właśnie w tworzeniu podwodnych zdjęć. Do zrobienia samego zdjęcia zaangażowano maleńkie dziecko, więc na planie były też „zapasowe” dzieci, które znalazłyby się na okładce, gdyby Elden, wtedy przecież niemowlak, zaczął płakać czy czuć się niekomfortowo. Naprawdę ciężko uwierzyć, że coś zostało niedopilnowane. Płytę wydano w wielkiej wytwórni, pracował nad nią sztab najlepszych ludzi, okładkę zrobił fotograf mający na koncie dziesiątki podobnych sesji, a sam chłopiec, który się na niej pojawił, jeszcze kilka lat temu z dumą pozował z albumem w ręku. Jego rodzice otrzymali za zgodę na publikację 200 dolarów. Oczywiście nikt się nie spodziewał, jaka będzie skala sukcesu tej płyty.

A gdyby miała Pani możliwość spotkania się na kolacji z którymkolwiek bohaterem lub którąkolwiek bohaterką „Ekstazy” i przeprowadzenia interesującej dysputy, kogo by Pani wybrała?

Ze wszystkimi. Niedobra odpowiedź, bo wiem, że takie ogólne odpowiedzi są najmniej oczekiwane i jako dziennikarz sama ich nie znoszę, ale taka jest prawda. Zachwycało mnie, jak otwarty w swoich wywiadach, jak pokorny i skromny, a jednocześnie szczery, był George Michael. Perspektywa porozmawiania z dorosłym już Eddiem Vedderem, kiedyś zrozpaczonym sukcesem, też musiałaby być interesująca. Na czysto osobistym poziomie wybrałabym Corutney Love, która nie przestaje mnie fascynować jako postać niezwykle złożona, nieoczywista, trudna do jednoznacznego lubienia. Tak więc – wszyscy.

„Lat 90. nie da się opisać w jednej książce, to dopiero początek”. Czyli będą kolejne książki? Można się w nich spodziewać Spice Girls i Backstreet Boys?

Będzie kolejna książka, będą kolejne fenomeny popkultury lat 90. Nie zdradzając zbyt wiele, „Ekstaza” kończy się w pewnym momencie, który ma swoją datę i nawet godzinę. Dokładnie od tego momentu rozpocznie się druga publikacja.

Już trwają nad nią prace czy teraz czas na odpoczynek?

Nie wiem, co to odpoczynek, jestem Madonną polskiego dziennikarstwa! (śmiech) Pracować uwielbiam i sprawia mi to ogromną przyjemność, ale faktycznie, jeszcze nie piszę i cała energia poświęcona jest teraz wypromowaniu „Esktazy”. Już jednak zaczynają mnie ekscytować te historie, które mam do opowiedzenia. Powoli zaczyna mi się też zarysowywać, z kim będę żyła przez następny rok. Ta dekadencja Cool Britannii, o której będę – wśród innych wątków – pisać, już mnie woła. Abstrahując od męki, którą jest dla mnie pisanie, fantastycznie spędzam z moimi bohaterami czas. Dzięki nim utwierdziłam się w przekonaniu, że my way or no way, że nie wolno być nikim innym, tylko sobą, bez względu na konsekwencje i na to, co powiedzą czy pomyślą inni.

O autorce

Anna Gacek – dziennikarka i prezenterka, przez dwie dekady (do marca 2020 roku) związana z Programem 3 Polskiego Radia. Oprócz prowadzenia autorskich audycji, w tym wspólnie z Wojciechem Mannem „W Tonacji Trójki”, nadawała relacje z największych światowych festiwali, m.in. z Glastonbury i Roskilde, w Polsce spędziła dziesięć lat na trasie Męskie Granie i kilkanaście na Off Festivalu. Przeprowadziła ponad tysiąc wywiadów, w tym z Paulem McCartneyem, Nickiem Cave’em, Patti Smith, Marianne Faithfull, Florence Welch, Alexem Turnerem, The White Stripes i The Strokes. Obecnie, w autorskim cyklu podcastów „Rzeczy ulubione”, rozmawia z najważniejszymi postaciami polskiej kultury. Pasjonatka sztuki, mody i popkultury, prowadziła w TVP2 realizowany na licencji BBC program „Bake Off” i poświęcony kulturze program „Dzieje się na żywo” w Wirtualnej Polsce. „Ekstaza. Lata 90., Początek” to jej pierwsza książka.

Przeczytaj fragment książki

Ekstaza

Issuu is a digital publishing platform that makes it simple to publish magazines, catalogs, newspapers, books, and more online. Easily share your publications and get them in front of Issuu's millions of monthly readers.

Książka jest już dostępna w księgarniach online

Artykuł powstał we współpracy z Wydawnictwem Marginesy


komentarze [16]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Mylengrave 20.09.2021 09:59
Czytelniczka

Książka już czeka na półce 😊

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Batalia 20.09.2021 03:29
Czytelniczka

Po tytule i zdjęciach autorki myślałam, że to kolejny erotyk...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Armand_Duval 20.09.2021 13:26
Czytelnik

Bardzo się w sumie nie pomyliłaś - paręnaście lat temu autorka lubiła w sieci błysnąć gołym cycem, albo na łamach jakiegoś periodyku mniej lub bardziej delikatnie zasugerować z jakim znanym artystą przezywała chwile uniesienia. :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Lucy 20.09.2021 14:05
Czytelniczka

Kompletnie nie kojarzę tej pani - ani z nazwiska, ani z głosu, ani z wyglądu. Musiałam coś wyjątkowo skutecznie przeoczyć skoro Nirvanę bardzo dobrze kojarzę lecz zupełnie bez związku z erotyczną ekstazą.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
John_Doe 21.09.2021 09:48
Czytelnik

@Armand_Duval Chyba pamiętam tą panią. Coś z W Mannem w radiu kręciła :)
Odkryłem parę "złotych myśli" pani Ani na Onecie 😜 z 2010 roku
Muzyka jest niezwykle seksowna. Courtney Love mówi, że gdy widzi faceta na scenie, to ma ochotę go przelecieć. Podpisuję się pod tym.
Moda wydaje mi się niesamowicie sexy, bo służy podrywaniu chłopaków. Jeśli chcę się naprawdę podobać,...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Misiowe_czytanie 19.09.2021 16:50
Czytelniczka

Zdecydowanie trafia na moją listę to be read - chętnie sięgam po książki o latach 90-tych, czasach mojego dzieciństwa - chyba pora przewidzieć na nie osobną półkę na regale  😉

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Armand_Duval 17.09.2021 15:40
Czytelnik

"Uwełtuła" wzięła się za pisanie książek? Ciekawe czy podobnie jak w audycjach radiowych 90% ich zawartości to opowieści o tym jaka ona jest fajna? :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Fidel-F2 18.09.2021 12:07
Czytelnik

O jak to miło nabijać się z czyjejś wady wymowy.  No i naturalnie, należy przywalić personalnie w żaden sposób nie odnosząc się do pracy autora. Nie zaszkodzi też kłamliwie opluć osiągnięcia zawodowe dla samej radości plucia w kierunku drugiego człowieka.
To wszystko takie eleganckie i na poziomie. Ale no tak, po koledze raczej niczego innego nie można się spodziewać, nie...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
MarekFeliks 20.09.2021 09:44
Czytelnik

Cóż za pienkna... przemiana :) Fidel orędownikiem elegancji i trzymania poziomu... Niczym tajemniczo nawrócony na drogę cnoty Wilk, z "Czerwonego Kapturka", który pożarł Babcię, w roli dyrektora Domu Spokojnej Starości...  - by nawiązać co nieco do literatury. Zaiste budujące. :D

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Fidel-F2 20.09.2021 10:05
Czytelnik

O, i proszę, kolejny prostak. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
MarekFeliks 20.09.2021 10:13
Czytelnik

Jedną z rzucających się w oczy zalet Fidela jest hojność
- szczególnie w obdarzaniu epitetami :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Fidel-F2 20.09.2021 10:17
Czytelnik

wart jesteś każdego

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
MarekFeliks 20.09.2021 10:20
Czytelnik

Natomiast jednym z nielicznych słabych punktów naszego Miszcza wydają się być lekkie zaburzenia poznawczo-emocjonalne - nazbyt namiętnie mnie przecenia... :))

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Armand_Duval 20.09.2021 13:20
Czytelnik

"O jak to miło nabijać się z czyjejś wady wymowy."

Jeśli kogoś z poważną wadą wymowy przyjmuje się do pracy na antenie (karta mikrofonowa, anyone?) to tak, będę się bezlitośnie z tego nabijał. Ta kobieta jest głównym powodem, dla którego kilkanaście lat temu (zanim to było modne) przestałem słuchać Trójki, bo hipsterskie gówno, które puszczała i opowieści o jej przygodach...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
MarekFeliks 20.09.2021 18:19
Czytelnik

@Mylengrave ha ha... następna, która mnie namiętnie przecenia... skąd to się bierze? one siem we mnie podkochują, czy co?? :D

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Anna Sierant 17.09.2021 15:36
Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post