-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać2
-
ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
-
Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński25
-
ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Cytaty z tagiem "zniszczenie" [137]
[ + Dodaj cytat]Na tym właśnie polega problem.To jest najgorsze w miłości. Kiedy kogoś kochasz, bez względu na to, kim jesteś, miłość zawsze cię zniszczy.
Główne Miasto, Stare Miasto, Korzenne Miasto, Stare Przedmieście, Młode Miasto, Nowe Miasto i Dolne Miasto, budowane łącznie ponad siedemset lat, spłonęły w trzy dni. Nie był to pierwszy pożar Gdańska. Pomorzanie, Brandenburczycy, Krzyżacy, Polacy, Szwedzi i znów Szwedzi, Francuzi, Prusacy i Rosjanie, także Sasi już przedtem, tworząc historię, co parę dziesiątków lat uznawali, że trzeba to miasto spalić - a teraz Rosjanie, Polacy, Niemcy i Anglicy wspólnie wypalali po raz setny cegły gotyckich budowli, nie uzyskując w ten sposób sucharów. Płonęła Straganiarska, Długa, Szeroka, Tkacka i Wełniarska, płonęła Ogarna, Tobiasza, Podwale Staromiejskie, Podwale Przedmiejskie, płonęły Wały i Długie Pobrzeże. Żuraw był z drzewa i płonął szczególnie pięknie. Na ulicy Spodniarzy ogień kazał sobie wziąć miarę na wiele par uderzająco jaskrawych spodni. Kościół Najświętszej Marii Panny płonął od środka i przez ostrołukowe okna ukazywał uroczyste oświetlenie. Pozostałe, nie ewakuowane jeszcze dzwony Świętej Katarzyny, Świętego Jana, Świętej Brygidy, Barbary, Elżbiety, Piotra i Pawła, Świętej Trójcy i Bożego Ciała stapiały się w dzwonnicach i skapywały bez szmeru. W Wielkim Młynie mielono czerwoną pszenicę. Na Rzeźnickiej pachniało przypaloną niedzielną pieczenią. W Teatrze Miejskim dawano prapremierę "Snów podpalacza" dwuznacznej jednoaktówki. Na ratuszu Głównego Miasta postanowiono podwyższyć po pożarze, z ważnością wstecz, pensje strażaków. Ulica Świętego Ducha płonęła w imię Świętego Ducha, Radośnie płonął klasztor franciszkanów w imię Świętego Franciszka, który przecież kochał i opiewał ogień. Ulica Mariacka płonęła równocześnie w imię Ojca i Syna. Że spłonął Targ Drzewny, Targ Węglowy, Targ Sienny, to samo przez się zrozumiałe. Na Chlebnickiej chlebki już nie wyszły z pieca. Na Stągiewnej kipiało w stągwiach. Tylko budynek Zachodniopruskiego Towarzystwa Ubezpieczeń od Ognia z czysto symbolicznych względów nie chciał spłonąć.
Szkarłatna Gwardia jest z krwi i kości, to żaden duch. Krew i kości można kontrolować, pokonać i zniszczyć.
- Dlaczego sama siebie niszczysz?
- Niektórzy ludzie już tacy są.
- Jak to?
- Nie mają siły czekać, aż zniszczy ich świat, więc robią to sami.
A potem roztoczył się przed nim widok świata po Apokalipsie.
W promieniu dwudziestu pięciu kilometrów od epicentrum okolica przypominała Nagasaki po wybuchu bomby - większość budynków (zwłaszcza tych przy ulicach biegnących ze wschodu na zachód, gdzie burza ogniowa posuwała się szybciej) kończyła się na wysokości kolan. Gdzieniegdzie stały wyższe fragmenty, cały zaś teren miał obrzydliwie jednolitą, szarą barwę popiołu.
Czyż każdy z nas przynajmniej raz w życiu nie poczuł pokusy, by rozwalić wszystko w drobny mak? Owego nagłego zawrotu głowy - wszystko zniszczyć, unicestwić, roznieść w pył - bo wystarczyłoby parę właściwie dobranych, kąśliwych, ostrych słów, które zjawiają się nie wiadomo skąd, słów, które ranią, które dokładnie trafiają w cel, słów, których nie da się cofnąć, których nie da się wymazać.
Ruinelust. Uczucie przemożnego pociągu do niszczejących budynków i opuszczonych miejsc.
(...) przeciwnika należy zniszczyć tak, żeby nie mógł już wziąć odwetu, a najlepiej, żeby po ataku w ogóle już nie było przeciwnika.
To uczucie, jakby wszystko bezpowrotnie rozpadało się na kawałki.
Wydaję mi się, że ludzie lubią oglądać akty destrukcji. Zamki z piasku, domki z kart - od tego się zaczyna. Mają specjalny talent do pomnażania dzieła zniszczenia.