-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik252
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Cytaty z tagiem "zapach" [150]
[ + Dodaj cytat]Ojciec traktował książki niezwykle zmysłowo. Uwielbiał ich dotykać, kartkować je, gładzić i czuć ich zapach. To był istny pies na książki, nigdy nie potrafił się opanować i od razu wyciągał rękę, nawet po nie swoje. A książki w owych czasach naprawdę były o wiele bardziej seksowne niż dzisiaj: było co powąchać, popieścić i pogłaskać. Niektóre miały złote napisy na grzbietach pachnących, nieco szorstkich, skórzanych opraw, których sam dotyk przyprawiał o drżenie, tak, jakby po omacku natknąć się na rzecz ukrytą przed wzrokiem i nieznaną, na lekką wypukłość, coś, co wzdryga się pod dotknięciem palców. Były też książki, które oprawiano w tekturowe okładki obciągnięte płótnem, tchnące zmysłowym zapachem kleju. Każda z nich posiadała własną woń, tajemniczą i podniecającą. Niekiedy płótno odklejało się nieznacznie od tektury, odstawało niczym wyzywająca spódniczka, i trudno się było powstrzymać, by nie zajrzeć w ciemną przestrzeń między ciałem a tkaniną i nie wchłonąć w nozdrza oszałamiającego aromatu.
...Jest jeszcze jedno, coś, o czym nigdy nie zapomnę: charakterystyczny zapach Łodzi. Zapach starej, piwnicznej marchwi, przedwojennego podwórza, fabrycznego komina, dworca i taniego piwa. Ten zapach przywozi na sobie każdy, kto przyjeżdża z Łodzi, bez względu na to, czy przybywa z Manchesteru, czy z Hollywood.
-Szel a co jest dla ciebie najważniejsze w mężczyźnie? - zapytał Weres niespodziewanie.
-Zapach- odpowiedziałam bez wahania, darując sobie żarty na temat wątroby i chrząstek.
-Jak to? -zdumiał się Mrok- Czyli zje ząbek czosnku i już nie jest w twoim guście?
-Czosnek to ja sama lubię- Mężnie zbadałam zawartość tacy i ograniczyłam się do wody i jabłek- Ale biorąc pod uwagę, że w ciemności wszyscy mężczyźni są tak samo szarzy jak koty, należy kierować się nie wyglądem a zapachem.
-To jak on powinien pachnieć?- Mrok ukradkiem powąchał się pod pachą i chyba zaczął rozumieć, dlaczego elfka dała mu kosza.
-Domem- mruknęłam marzycielsko, na chwilę zapominając gdzie jestem.- Miłością. Żeby po można było wsadzić nos, objąć i zasnąć... a nie biec ze wstrętem do miednicy z wodą.
Wchodzę po kamiennych schodach do domu i kieruję się do tego pokoju. Wciąż wyczuwam tutaj lekką woń fajkowego tytoniu. Wiem, że to niemożliwe, że nikt nie palił tu fajki już prawie od czterdziestu lat, jednak mózg potrafi podsuwać nie tylko fałszywe obrazy i dźwięki, ale także – i to nawet częściej – zapachy. Ta woń jest dla mnie całkiem rzeczywista. Może zapachy naprawdę żyją w nas dłużej, zwłaszcza te, które dobrze nam się kojarzą.
Można uzależnić się od czyjegoś zapachu jak od narkotyku i żyć w oczekiwaniu na kolejną dawkę.
Być może dobrą metaforą tych wszystkich koreańskich cech - gron gniewu, konfucjańskich zasad i fetyszystycznego podejścia do natury - jest kuchnia o ostrym zapachu i smaku. Lub, jak opisał to jeden z koreańsko-amerykańskich szefów kuchni, "kuchnia agresywna".
Tak, kiedy znajdą się we władzy tego zapachu, będą musieli go pokochać, nie tylko uznać za swego, ale kochać go do szaleństwa, będą gotowi do największych ofiar, będą drżeć z zachwytu, będą krzyczeć, będą łkać z rozkoszy, nie wiedząc dlaczego, będą padać na kolana, jak w kościele w wystygłych strugach Bożego kadzidła – na sam jego, Grenouille’a, zapach!
(…) zło metafizyczne jest więc niepochwytne, zło ziemskie zaś rozsiewa smrodliwą woń słoniny.
Justynka powęszyła już od progu, zapachniało jej obiadem, głód nabrał charakteru radosnego oczekiwania [s. 38].
Słonko mocno przypiekało jego piegowatą twarz. Tłuste obłoczki smykały ponad zrębami murów, a w powietrzu unosił się odurzający zapach mięty i piołunu.