-
ArtykułyCzytamy w majówkę 2024LubimyCzytać106
-
ArtykułyBond w ekranizacji „Czwartkowego Klubu Zbrodni”, powieść Małgorzaty Oliwii Sobczak jako serialAnna Sierant1
-
ArtykułyNowe „Książki. Magazyn do Czytania”. Porachunki z Sienkiewiczem i jak Fleming wymyślił BondaKonrad Wrzesiński1
-
ArtykułyKrólowa z trudną przeszłościąmalineczka740
Cytaty z tagiem "wstręt" [22]
[ + Dodaj cytat]Panie Bungo - zaczęła mówić bliskim płaczu głosem. - Ja nie wiem, co mnie jest, mnie to wszystko nie wystarcza. Chciałabym mieć jakąś straszną siłę w sobie, żeby móc wszystko przeżyć, wszystko zgnębić, zdusić, o tak - szepnęła zaciskając swoje chude, delikatne ręce. - Pana bym chciała zgnębić, żebyście wszyscy byli tu pełzali na brzuchach przede mną. Chciałabym się bawić do utraty przytomności. I jednocześnie mam wstręt do tego wszystkiego, do tych ludzi i do życia. I wiem, że nic wystarczyć by mi nie mogło. Nic, absolutnie nic nie mogłoby mnie uspokoić.
Coś ci sprawia radość w momencie, kiedy to robisz, ale potem czujesz do tego wstręt, a do siebie żal. I odwrotnie: robisz coś, co wydaje się przykre, ale potem staje się radosne, okazuje się czymś, co sprawia przyjemność widzianą w dłuższej perspektywie.
W chwilach gdy czuję najgłębszy do siebie wstręt, mówię sobie, że może się oczerniam, bo przecież nie widzę nikogo, kto wydany na pastwę takich samych obsesji przez tyle lat potrafiłby udawać żywego człowieka.
serca i najbardziej zepsute nie wierzą w zło, jeśli nie potrafią go wytłumaczyć jakimkolwiek interesem. Zło nieużyteczne i bezzasadne budzi wstręt, jako coś nienormalnego. (s.403).
(...) zawsze szukałam miłości, a jeżeli się omyliłam i nie znalazłam jej tam, gdzie szukałam, to z dreszczem wstrętu odwracałam się i odchodziłam, szłam gdzie indziej, chociaż wiem, jak by to było dobrze zapomnieć po prostu o młodzieńczych marzeniach o miłości, zapomnieć o nich, przekroczyć granicę i znaleźć się w krainie cudownej swobody, gdzie wszystko jest dozwolone, gdzie wystarczy tylko nasłuchiwać, jak wewnątrz człowieka pulsuje to zwierzę - seks.
Uśmiecham się na myśl o twojej grze. Twoim uroku. Twoich swobodnych manierach i sprośnych żarcikach. Uśmiecham się, bo uśmiechaliśmy się do siebie. Uśmiecham się, bo w twojej obecności robię to z przyzwyczajenia, choć czuję do ciebie niewyobrażalny wstręt. Uśmiecham się, ponieważ pomimo kłamstw, pomimo wszystkiego, co o tobie wiem, lubię cię. Dalej cię lubię.
Jeśli ja, która jeszcze nie tak niedawno budziłam wstręt, jestem teraz tak daleko od mego szalonego "ja", to jak daleko jesteś ty, który nigdy nie budziłeś wstrętu? I jak głęboko sięga twój wstręt do napiętnowanych odmiennością?
Kiedy taka ohyda ciąży na człowieku, nie ma on prawa dzielić jej z innymi bez ich wiedzy, nie ma prawa zarażać ich swoją chorobą, wpychać ich niepostrzeżenie w swoją przepaść, okrywać ich swoim czerwonym kaftanem, nie ma prawa podstępnie zakłócać swoją nędzą szczęścia innych. Zbliżać się do zdrowych i dotykać ich swym niewidzialnym wrzodem - to rzecz wstrętna.
Nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się nienawidzić ludzi tak, jak podczas tej ohydnej godziny. Nienawiść ta stała się dla mnie straszliwie rzeczywista, dławiła mnie niemal do utraty zmysłów, chwilami robiło mi się czarno przed oczyma. Czyż jest coś wstrętniejszego od tych istot, bardziej godnego nienawiści?
Miłość ludzi do siebie jest dla mnie czymś niezrozumiałym. Napawa mnie obrzydzeniem.