-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj „Chłopaka, który okradał domy. I dziewczynę, która skradła jego serce“LubimyCzytać1
-
ArtykułyCały ocean atrakcji. Festiwal Fantastyki Pyrkon właśnie opublikował pełny program imprezyLubimyCzytać1
-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać4
-
ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
Cytaty z tagiem "rośliny" [41]
[ + Dodaj cytat]Mówi się, że człowiek docenia ogród dopiero w pewnym wieku i myślę, że jest w tym trochę prawdy. Ma to chyba związek z wielkim cyklem życia. Niepowstrzymany optymizm młodych roślin po ponurej zimie ma w sobie coś z cudu, można z radością przyglądać się dokonującej się co roku przemianie i temu, jak natura ukazuje różne części ogrodu z ich najlepszej strony.
Ja byłam drzewem. I do tego z pewnością drzewem zdrewniałym, drzewem, które rodzi nagie nasiona, nasiona pozbawione zalążni, byłam rośliną nagozalążkową. Prawdopodobnie jakąś sosną, może cedrem. W każdym razie, z pewnością nie mogłabym być jakimś kwitnącym drzewem, które wabi ptaki i owady, aby zbierały się na jego gałęziach jak kwiecie. Byłam drzewem, które po prostu tylko egzystowało, zupełnie samo i tylko dla siebie. Byłam starym drzewem, grubym i twardym, a kiedy po moich gałęziach hulał wiatr, znajdujący się tam pyłek kwiatowy sam się rozsypywał.
To hańba, oburzyła się w duchu. Ostrożnie przestawiła kwiaty na siedzisko pod oknem, z dala od oszronionych szyb. Potem przyniosła z łazienki szklankę wody, żeby zwilżyć więdnące roślinki. Niewiele osób rozumie, że kwiaty, aby były zdrowe, potrzebują starannej opieki, mówiła sama do siebie, odrywając pożółkłe liście i poruszając wyschniętą ziemię.
Nie wystarczy im samo podlewanie. To, że rośliny nie mówią, nie znaczy, że nie mają uczuć. Pochłonięta zajęciem, które sobie znalazła, nie spostrzegła, że nagle za jej plecami drzwi do sypialni stanęły otworem i do środka wszedł Styx.
-Proszę bardzo, Dasher - mruczała, równomiernie zwilżając korzenie. - O tobie też nie zapomniałam, Dancer. A ty, Vixen, nie bądź aż tak niecierpliwy. Zaraz się tobą zajmę.
Kiedy szwedzki biolog Karol Linneusz podał nowy system klasyfikacji roślin i zwierząt na gatunki, rodzaje, rodziny, rzędy, gromady i królestwa, zorientował się, że na podstawie stworzonych przez siebie kryteriów można zaliczyć człowieka i szympansa do tego samego rodzaju. Myśl ta wzbudziła w nim wielki niepokój, ponieważ była sprzeczna z zagorzale bronioną przez szwedzki Kościół luterański i inne Kościoły nauką, że człowiek powstał dzięki odrębnemu aktowi stworzenia. A zatem Linneusz zawiesił swe kryteria i sklasyfikował człowieka nie tylko jako należącego do oddzielnego rodzaju Homo, ale nawet do osobnej rodziny, Hominidae.
Odkryliśmy, że największą wartość mają rośliny... którym ludzie poświęcają swoją uwagę.
Pokój wypełniały cienie. Troskliwie pielęgnowane rośliny, stały kamionkowych donicach, inne zwisały z sufitu, długimi przypominającymi sieć girlandami - rośliny, które podlewała, w których szukała inspiracji i z którymi czasami rozmawiała 0 towarzyszyły jej tutaj zawsze. Ale bez światła liście i kwiaty, które zawsze były dla niej naturalnymi formami słów, rodzajem żywej poezji, nagle stały się jedynie martwymi cieniami, jak wszystko inne, wszyscy inni, cała ta ciemnia, nieobecna przestrzeń, w której znajdowało się kiedyś coś bardzo cennego. Jakby ktoś wyjaśnił jej, na czym polega trik i wszystko zepsuł.
Humboldt był przekonany, że za bogactwem świata roślin kryją się wzorce, formy podstawowe. Szukał ich, wydobywał na jaw i nawet określił ich
liczbę na szesnaście. Były dla niego niby powracające wątki muzyczne, na których gatunki i rodziny roślin wygrywały wariacje.
Znaleźli się wśród smukłych, skórzastych roślin, jakich dotąd nigdy nie widzieli. Liście wyrastały pionowo z gleby jak długie, wąskie chorągiewki, pokryte niezliczonymi strączkami, które wyglądały tak, jakby zawierały nasiona. Płaszczyzna wszystkich liści była zwrócona do słońca i Gibson zauważył, że nasłoneczniona strona liści była czarna, strona zacieniona natomiast szaro-biała. W ten prosty, ale skuteczny sposób, rośliny zmniejszały ubytek ciepła.
Ponieważ stoki wzgórz wznosiły się jeszcze trochę wyżej, nie mógł widzieć nic w kierunku południowym, lecz wiedział, że zielony pas roślinności rozciągał się na kilkaset kilometrów wlewając się do Mare Erythraeum. Na szczycie wzgórza nie było niemal żadnych roślin; przypuszczał, że przyczyną tego był brak wilgoci.
Dawna rzeka pozostawiła po sobie ślad - w niższych częściach doliny nadal było wilgotno. Wąska taśma roślinności wybiegała z Erythraeum, a jej jasna zieleń żywo odbijała od purpury skał. Były to te same rośliny, które Gibson spotkał po drugiej stronie wzgórz, lecz gdzieniegdzie rosły również inne gatunki. Były one dostatecznie wysokie, tak że można było określić je mianem drzew, lecz nie miały liści - jedynie cienkie, biczowate gałęzie, które nieustannie drżały, mimo braku wiatru. Gibson pomyślał, że ze wszystkich roślin, jakie kiedykolwiek spotkał, ta wygląda najbardziej strasznie; zdawało się, że ta złowieszcza roślina nagle opasze mackami niczego nie spodziewającego się przechodnia. W rzeczywistości, jak o tym doskonale wiedział, były one równie nieszkodliwe, jak wszystko na Marsie.