-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński26
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać402
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Cytaty z tagiem "propaganda" [104]
[ + Dodaj cytat]Ani Jezus nie był chrześcijaninem, ani Marks marksistą.
Ogłupiony, naiwny typek, który uwierzy w każdą bzdurę, pokrzykując przy tym na innych, żeby nie byli jak barany i nie pozwalali sobą manipulować. Dziś jest tego naprawdę zbyt wiele – prawica, lewica, konspiracje, ezoterycy, faszyści, bolszewicy, antysemici, syjoniści, rusofile, amerykanofile, antysystemowi aktywiści, ekologiczne ruchy społeczne.
W "Mein Kampf" czytamy, że dzięki sprytnej i nieustannej propagandzie raj można przedstawiać ludziom jako piekło, i odwrotnie, najgorsze przeżycia da się pokazać jak raj. Możliwe jest to jednak tylko wtedy, kiedy ludzie zaniedbują swoje obowiązki i zapominają o czujności. Tylko wtedy, gdy stajemy się współwinni przez zaniedbanie. Tylko wtedy, kiedy sami lunatykujemy.
Gdyby odtworzyć państwowy ustrój marzeń Kaczyńskiego z wielu jego wypowiedzi, wyglądałby on następująco: na szczycie jest centralny ośrodek dyspozycji politycznej, instytucje działają niezależnie, ale w ramach tych dyspozycji. Urzędnicy, funkcjonariusze, sędziowie wykonują niezawiśle swoje funkcje, ale powinni podejmować decyzje zgodnie z interesem suwerena, a ten interes określa wybrany wolą tego suwerena ośrodek dyspozycji. Wolność decyzji instytucji polega na tym, że mogą one wydawać rozstrzygnięcia słuszne, czyli zgodne z interesem suwerena albo z nim niezgodne. W tej drugiej sytuacji muszą się liczyć z konsekwencjami, na przykład z postępowaniem dyscyplinarnym, zwolnieniami, brakiem awansu. Jeśli chcieć ująć doktrynę Kaczyńskiego w największym skrócie, to daje on zupełną swobodę w powzięciu jedynie słusznej decyzji.
Ośrodek dyspozycji politycznej to po prostu Jarosław Kaczyński, który de facto rządząc państwem, jest w nim formalnie tylko liderem jednej z partii, choć dysponującej w parlamencie efektywną większością. Partia ma dążyć do zwycięstwa wyborczego, przejąć władzę wykonawczą i reszta już sama się robi. Zatem prawdziwym źródłem władzy Kaczyńskiego jest jego partia, tak uregulowana i ułożona, że jedynowładztwo lidera jest niekwestionowane, a ugrupowanie stoi ponad państwem lub – inaczej – dysponuje dowolnie tym państwem. Nastąpiło swoiste upartyjnienie państwa, a tym samym jego zawłaszczenie. Partia wykorzystuje państwo nie tylko wprost politycznie, także ekonomicznie. Państwo ze wszystkimi swoimi zasobami, dochodami i budżetami należy, tylko nieco upraszczając, do Jarosława Kaczyńskiego, któremu słusznie dziękuje się za kolejne prezenty dla narodu (np. słynne wiosenne „Jarkowe”). A jak Kaczyński nie chce dać prezentu, to nie daje. To na Nowogrodzkiej zapadają decyzje, kto do jakiej idzie spółki, na jakie ministerstwo, do jakiej ambasady. To władza osobista.
Wo Wolf an Wolf grenzt, wird immer Krieg sein... Und niemand wird tiefer gehaßt als der Deutsche. s.68.
[Gdzie wilk graniczy z wilkiem, tam zawsze będzie wojna...I nikt nie będzie bardziej znienawidzony niż Niemcy].
Sposób obchodzenia świąt państwowych ukazuje uważnemu obserwatorowi "prawdziwe oblicze władzy" - choćby sprzeczność między deklaracjami rządzącej elity a jej rzeczywistymi dążeniami. Nie trudno dostrzec charakterystyczną prawidłowość: im bardziej instytucje demokratyczne w państwie tracą na znaczeniu, tym intensywniej i z większym rozmachem celebrowane są święta państwowe.
Wojtyła nawiązywał do wielu wątków propagandy PRLu. Brał dobrze zakorzenione w dyskursie i w umysłach idee, z którymi ludzie byli już osłuchani, i przekształcał je tak, żeby służyły umacnianiu władzy Kościoła. Przykładem może być homilia do ludzi pracy w Nowej Hucie i przechwycenie toposu robotnika.
Książka ma mniej 'białogwardyjskiego' posmaku niż inne moje emigranckie powieści, będzie więc mniej kłopotliwa i irytująca dla czytelników wychowanych na lewicowej propagandzie lat trzydziestych. [Przedmowa do wydania amerykańskiego, 1966]
s.8.
Prawdziwym potworem był zaś Maksym Gorki, który siedział sobie we Włoszech, korzystając z dobrodziejstw kapitalizmu, i wypisywał głupoty o dobrodziejstwach bolszewizmu.
Nie ma straszniejszej choroby niż ta, kiedy człowiek zgubi swój indywidualny język i przejmie całkowicie jako prywatny ten zbiorowy. Chorują na to urzędnicy, politycy, akademicy, chorują też księża. I jedynym rodzajem terapii staje się wtedy literatura - obcowanie z językami twórców dzieła jak szczepionka przeciw wizji świata tworzonej doraźnie i traktowanej instrumentalnie.