-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant11
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Cytaty z tagiem "imigracja" [16]
[ + Dodaj cytat]W Europie, Stanach Zjednoczonych i w Australii ludzie twierdzą, że mają demokrację wolność. Ale ich rządy nie pozwolą ci wjechać do kraju, jak nie masz pieniędzy albo statusu uchodźcy politycznego. Choćbyś im powtarzał bez końca, że kochasz demokrację i wolność, nic ich to nie będzie obchodzić. Co za cholerna hipokryzja.
Dla imigrantów żal może się stać sposobem na życie.
dla kogo została napisana Konstytucja? Dla nas czy dla cudzoziemców? Gdzie kończą się prawa obywateli a gdzie zaczynają się prawa cudzoziemców?
Gdyby amerykańskiego rolnictwa nie chroniły subsydia, produkty rolne z Meksyku, Brazylii, Ekwadoru podbiłyby Amerykę, a część imigrantów zostałaby w domu. Identyczne zarzuty można postawić dostatniej Europie.
W małym kraju panuje dyktatura. Krzywdzeni bronią się, zakładają partyzantkę. Wybucha wojna domowa.
Wielki sąsiad wspiera dyktaturę. Wysyła broń i doradców. Trzeba obronić mały kraj przed czerwoną zarazą!
W wojnie domowej giną tysiące. W sumie - siedemdziesiąt tysięcy, głownie po stronie buntowników.
Ludzie uciekają przed wojenną pożogą. Przed głodem, przed losem.
Jadą do wielkiego sąsiada, do wielkiego miasta.
W wielkim mieście, gdzie nie ma wojny, harują od rana do nocy.
Dzieci tych uchodźców zostały w domu, w małym kraju z baciami. Przyjadą do rodziców do wielkiego kraju za kilka lat, jako nastolatki. Dzieci innych - te, które wyjechały z rodzicami od razu - siedzą zamknięte w domu. Nie chodzą do szkoły i nie wychodzą na ulice w obawie przed deportacją. Oglądają telewizję.
Gdy dorastają i nie chcą siedzieć dłużej w zamknięciu, dowiadują się, że są kolorowymi przybłędami. Ubliżają im białoskórzy i czarnoskórzy obywatele wielkiego kraju. Czasem ktoś sprzeda im kopniaka. Albo kamień. Policja dołoży pałkę i kajdanki. Za sam wygląd lub adres.
Wyrośnięte nastolatki zakładają grupę samoobrony, uliczną rodzinę. Nazwą ją pandilla. W jednej dzielnicy - pandilla Barrio 18. W innej - pandilla Mara Salvatrucha. Gdy przyjdzie policja, będą się bronić. Gdy przyjdą czarni z sąsiedniej dzielnicy - też. Terytorium oznaczone.
(...) Z jednej strony, nie zachęcaj do imigracji tylko po to, żeby później zwrócić się przeciwko społecznościom imigranckim. Z drugiej, nie zakładaj, że zawsze będzie panować demokracja, ponieważ WŁAŚNIE WTEDY COŚ ZACZNIE IŚĆ ŹLE.
Być może też kwestią istotniejszą niż więzi instytucjonalne były tu interpersonalne stosunki poszczególnych twórczyń: przestrzenie przyjaźni, wspólnego działania i wzajemnego zrozumienia pomiędzy kobietami, które (…) łączyła wspólnota doświadczeń. Szczególnym przypadkiem w tym kontekście jest przyjaźń Kalkowskiej ze wspomnianą już gabriele Münter, uznaną malarką ekspresjonistyczną i współzałożycielką grupy Der Blaue Reiter. (…) Podczas gdy Kalkowska miała powtarzać o sobie, że jest »ucieleśnionym skrawkiem Paneuropy«, malarka do opisania własnej tożsamości używała określenia »dziecko świata«. Podobnie mogłyby identyfikować się również inne wspomniane artystki. Tym więc, co ofiarował im Berlin, było poczucie przynależności. Berlińska afiliacja – zupełnie innego rodzaju niż ta dawana chociażby przez przynależność narodową – pozwalała kobietom zaczynającym swoją drogę na marginesach (imigrantkom, Żydówką, lesbijkom i nie tylko) rościć sobie prawo do zaistnienia w przestrzeni publicznej. Skłaniała także do tworzenia własnych enklaw wolności, artystycznej ekspresji, instytucji oraz mediów reprezentacji.
Rządy mają prawo decydować o tym, ilu imigrantów przyjmą i w jakich sektorach rynku pracy. Wszystkie społeczeństwa mają ograniczone możliwości przyjmowania imigrantów, którzy często wywodzą się z odmiennych środowisk kulturowych i byłoby niesłusznym wymagać, żeby jakieś państwo przekraczało swój limit.
To mit – konieczny, ale jednak mit – że państwa mają niezmienne tożsamości narodowe, których nie da się i nie powinno się zmieniać.
Niemalże jedyny powód, jaki mnie trzyma w tym kraju, to język. Przecież jestem pisarzem i chociaż znam wiele języków, a niektóre z nich bardzo dobrze i mogę w nich pisać, jednakże na poziomie twórczości w pełni artystycznej nic mi polszczyzny nie może zastąpić. W przeciwnym razie już dawno by mnie tutaj nie było. Całkiem konkretnie zamierzałem pozostać zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych i w Anglii, i to będąc już tam na miejscu, mając zapewnioną posadę wykładowcy na wyższej uczelni itd. Zrobiłbym to wiele lat temu, gdyby nie kazano mi w tym celu wyrzec się polskiego obywatelstwa. Nigdy jednak nie zdarzyło mi się tęsknić do Polski. Ale skandaliczny poziom rządów, sądów, obyczajów i zarobków już prawie uniemożliwia egzystencję w tym kraju. A jeżeli do tego dodać fakt, że język i literatura giną w oczach, zarzynane bez najmniejszych skrupułów przez tysiące dzikusów i dziesięć dużych instytucji naraz, to trzeba sobie zadać pytanie: czego tu jeszcze bronić? Za co się męczyć? Skoro niemal wszystko, co w tym kraju było najcenniejsze i na czym mnie najbardziej zależy, tak czy owak zostaje zniszczone, a ja na to nic nie mogę poradzić.