cytaty z książki "Magic Bleeds"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
- Monogamia - rzucił sucho. - Jesteś ze mną i tylko ze mną. Każdy, kto cię dotknie, zginie.
- A jeśli przypadkiem na kogoś wpadnę?
Bywają w życiu chwile, których nie rozjaśni nic poniżej miotacza.
- Ma wysokie mniemanie o sobie - powiedziała Andrea.
- O tak. Kiedy wsiądzie do samochodu, jej ego jeździ drugim.
- Czy chcesz parę moich majtek, żeby powiewać nimi na następnym spotkaniu rady, o to chodzi? Jego oczy rozbłysły. - Masz jakieś niepotrzebne?
Wpatrywał się we mnie. Jeśli nie wyjdzie, zabije go.
- Chcesz żebym przeliterowała ? Mogę powiedzieć wolniej. Złamałeś moje serce i teraz po nim depczesz. Nienawidzę cię. Do cholery, wynoś się z mojego mieszkania albo przysięgam - zbije cię aż poleci krew.
Jego twarz była ciemna.
- Chcesz bym się płaszczył ? O to ci chodzi ?
- Jak o tym pomyślę, płaszczenie byłoby miłe, ale nie. Wyjdź.
Niespiesznie schodząc na dół,zdecydowałam się postawić na obojętność.Zachować chłód.Beznamiętność.
Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.
Zadzwonił telefon.Podniosłam słuchawkę.
-Siedzisz?-zapytał Curran.
--Tak.
-To dobrze.
Klik.
Zasłuchałam się w sygnał.Hm...Skoro dobrze,że siedzę,powinnam wstać.Podniosłam się.Wraz ze mną podniósł się fotel.W efekcie skończyłam przygięta do blatu pod ciężarem przyklejonego do tyłka fotela.Złapałam za krawędź i spróbowałam oderwać siedzisko.Bez rezultatu.
Zamorduję go.Powoli.I będę się rozkoszowała każdą chwilą tego morderstwa.
Usiadłam i zaparłam się,usiłując uwolnić się od fotela.Nic.Chwyciwszy za krawędzie blatu,zaczęłam się wykręcać.Nogi fotela zatrzeszczały,marszcząc dywan.
No,dobra.
Sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do Andrei.
-Tak?
-Przykleił mi fotel do tyłka.
Cisza.
-Mocno?
-Nie mogę się odkleić.
Dźwięk,który wydała Andrea podejrzanie przypominał chichot.
-To boli?
-Nie,ale nie mogę wstać.
Niezwykle szybko zaatakował. Włoski zjeżyły mi się na karku. Ledwie, co mogłam to zauważyć. W jednej chwili jego ręka była pusta, a w następnej trzymała mojego pączka. Ugryzł go. - Mmm pycha, jagodowy.
- Jakie były twoje dzieci?
- Impulsywne. I gwałtowne. W większości miałam chłopców i często kierowali się w stronę prostych przyjemności: picia, kurwienia się i walczenia, najlepiej wszystko naraz. - Machnęła palcami. - Dzieci Im’a wpatrują się w gwiazdy i tworzą zegary, które obliczają nieprzydatne wydarzenia, takie jak kąt pazurów jastrzębia w momencie ataku na ofiarę. Demonstrują swoje ustrojstwa i wszyscy się dziwią. Moje dzieci upijają się, mylą stado krów z pułkiem wroga i wyżynają ich w pień, wydzierając się jak lunatycy do momentu aż cała armia spanikuje.
- Co to było? Jim skrzywił się. - Krokodyl. Zmiennokształtne krokodyle. Dokąd zmierzał ten świat? - Dziwniejsze rzeczy się zdarzały.
- Jeśli prowadzisz psa na krótkiej smyczy, to pamiętaj, że jest on na tyle blisko, żeby cię ugryźć.
-Nienawidzę cię-oznajmiłam psu,karmiąc go resztkami mortadeli znalezionymi w lodówce.-Śmierdzisz,ślinisz się i bierzesz mnie za kogoś miłego.
Andrea przekroczyła psią ofiarę dla bogów trawienia i dostrzegła głowę,stojącą pośrodku tacy z ziołami.Twarz jej się ściągnęła.
-Hm,trochę to dziwne.Co to jest,na tej tacy?
-Zioła.Rozmaryn,kolendra...
Niebieskie oczy Andrei przybrały wielkość spodków.
-Jeśli zamierzasz to upiec,wlezę pod łóżko i będę szczekać razem z twoim psem.
-Upiec?Po co?
-Wiesz,brytfanna,przyprawy,całkiem jak indyk.
-Wygląda na to,że nieznajoma uczyniła niedwuznaczną propozycję w stronę trójkąta.Nikt nie wie dokładnie,co stało się potem,ale wszyscy są zgodni,że wypadki potoczyły się błyskawicznie.Kiedy tam dotarłem,panna Nash stała przy wannie w swoim bikini,kierując lufę SIG-Sauera P-226 w swojego partnera oraz w zaniepokojoną obsługę hotelową,jednocześnie trzymając głowę skąpo odzianej kobiety pod wodą i pytając raz po raz :"I kto teraz nurkuje do muszelki,dziwko"?
- Kobiecie trzeba powtarzać, że jest piękna. Mężczyzna daje się uwieść poprzez oczy, kobieta poprzez uszy.
Mogłam to zrobić. Musiałam po prostu zachować się na luzie. Zen. Żadnych ciosów w twarz. Uderzenie nie byłoby Zen.