cytaty z książek autora "James S.A. Corey"
- Nie możesz tak po prostu rzucać w ludzi informacjami - powiedział. - Musisz wiedzieć co one znaczą.
Holden zaczynał mieć wrażenie, że wszyscy zachowywali się jak małpy bawiące się mikrofalówką. Po naciśnięciu przycisku w środku zapala się światło, więc to lampa. Jeśli nacisnąć inny przycisk i wsadzić do środka głowę, przypali ją, więc to broń. Nauczyć sie otwierać i zamykać drzwiczki, a dostaniemy schowek. A przez cały ten czas nikt nie miał tak naprawdę pojęcia, co to urządzenie faktycznie robi, może nawet nie miał do tego odpowiedniego aparatu pojęciowego. Żadna małpa nigdy nie odgrzewała zamrożonego burrito.
Kiedy, zastanawiał się Miller, ktoś przestaje być człowiekiem? Musiał być jakiś moment, podjęta decyzja, przed którą było się jeszcze jedną osobą, a po jej podjęciu - już kimś innym.
- Jesteście dziwni. Ale zabić półtora miliona ludzi z powodu jakichś różnic w budowie szkieletu i slangu...
- Ludzi wrzucano do pieca za znacznie mniej, od kiedy tylko wynaleziono piece.
Heroism is a label most people get for doing shit they’d never do if they were really thinking about it.
Problemem jest rozłożona odpowiedzialność. Jeden człowiek wydaje rozkaz, inny go wykonuje. Pierwszy może powiedzieć, że nie nacisnął na spust, pozostali, że robili tylko to, co im kazano, i wszyscy czują się zwolnieni z odpowiedzialności.
(...) przemoc to coś, do czego ludzie uciekają się, gdy zabraknie im lepszych pomysłów. Jest atrakcyjna, bo prosta, bezpośrednia i prawie zawsze stanowi realną opcję. Kiedy nie potrafisz wymyślić dobrej odpowiedzi na argument przeciwnika, zawsze możesz walnąć go w twarz.
Jak cię coś nie zabije, to nie ma o czym mówić.
- Sprawdźmy, czy dobrze rozumiem - powiedział. - Oddasz mi wszystkie królestwa Ziemi, jeśli tylko upadnę na kolana i oddam ci pokłon?...
- Nie wiem, do czego pan nawiązuje.
Przypomniała sobie coś, co dawno temu jej ojciec powiedział o przyznawaniu się do swoich błędów, nawet tych, których nie dało się naprawić. Robisz to, bo tak postępują dorośli.
Oświetlenie zapewniały tanie diody LED z różowawym zabarwieniem, mającym zapewniać ładniejszy odcień skóry, ale zamiast tego nadawało wszystkim wygląd niedogotowanej wołowiny.
- Mamy poważny problem - odezwał się ponurym głosem Holden. - Skończyła się kawa.
- Ciągle jest piwo - zauważył Amos.
- Owszem - przyznał Holden. - Ale piwo to nie kawa.
[Amos] Wiesz, jesteśmy ludźmi, żyjemy w plemionach. Im bardziej jesteśmy osiadli, tym większe twoje plemię. Wszyscy ludzie z twojego gangu, wszyscy z twojego kraju. Wszyscy z twojej planety. A potem przychodzi młyn i plemię znowu robi się małe.
- Jules?
Gdy obracał się, aby zerknąć przez ramię, wyglądał jak pojedyncza klatka z filmu.
- Jeśli dowiem się, że wiedziałeś o czymś i mi o tym nie powiedziałeś, nie przyjmę tego zbyt dobrze - stwierdziła. - Nie jestem osobą, z którą chciałbyś zadzierać.
- Gdybym nie wiedział tego, gdy tu przyszedłem, teraz już wiem - stwierdził Mao. Było to równie dobre pożegnanie, jak każde inne. Zamknął za sobą drzwi.
Show a human a closed door, and no matter how many open doors she finds, she’ll be haunted by what might be behind it.
Facet z SPZ, Anderson Dawes, siedział na składanym krzesełku przed dziurą Millera i czytał książkę. Taką prawdziwą – cieniutkie strony oprawione w coś, to nawet mogło być skórą. Miller widział je kiedyś na zdjęciach i pomysł, że można przeznaczyć tyle masy na jeden megabajt danych, uznał za wyjątkowo dekadencki.
Skoro już to sobie wyjaśniliśmy, chodź ze mną. Walniemy kilka piw i się poznamy.
- Amos do Marrela z Dobromidomov w tysiąc lat po zniszczeniu powolnej strefy w Układzie Sol.
Nie jest zdrowo pozwolić Bogu położyć się do snu w miejscu, gdzie możemy patrzeć jak śni. To nas cholernie przeraża.
First off, get your shit together. Panic doesn’t help. It never helps. Deep breaths, figure this out, make the right moves. Fear is the mind-killer.
Miller zamknął oczy. Jego skafander przypominał, że zostało mu tylko dwadzieścia minut tlenu.
- Nie możesz zabrać Finwala! Nie ma jej i nie ma, i nie ma!
- O szlag – rzucił Miller. - O Jezu.
Puścił wózek, zawracając w stronę rampy, światła i szerokich korytarzy stacji. Wszystko się trzęsło, sama stacja drżała jak ktoś na skraju hipotermii. Tylko, oczywiście, wcale tego nie robiła. Całe drżenie pochodziło od niego. To wszystko było w głosie Erosa. Było tam przez cały czas. Powinien był wiedzieć.
Może wiedział.
- Polecę na górę następnym promem, tato - powiedziała w końcu, patrząc mu w oczy. - Lecę na górę. Kiedy James Holden zmusi ich, żeby pozwolili odlecieć Barbapiccoli, polecę z nim. Z Pallas będę mogła złapać transport na Ceres. Mama zadzwoniła do swojego byłego mentora w CUMA, żeby załatwił mi przesłuchanie do programu medycznego w Hadrianie na Lunie.
Basia poczuł się tak, jakby ktoś uderzył go pięścią w splot słoneczny. Ból w brzuchu uniemożliwił mu oddychanie.
- Polecę, tato.
- Nie – odpowiedział. - Nie polecisz.
[Holden]Dziwne, jak człowiek mógł być tak niezwykle ważny w czyimś życiu, a jednak nie miało mu się nic do powiedzenia, gdy nie przebywało się w tym samym miejscu. Normalnie rozmawiałby z Aleksem o statku, pozostałej dwójce członków załogi, o pracy. Gdy wszyscy się rozdzielili, a Ros tkwił w suchym doku, nie zostało wiele do powiedzenia przy zachowaniu prywatności. Myślenie o tym zaczęło wyglądać na początki długiej mrocznej drogi do gorzkiej samotności, więc postanowił zamiast tego zająć się śledztwem.
Nie liczy się to, co w środku, szefowo. Obchodzi ich tylko to, co robisz.
Zaplanuj wszystko, zanim wejdziesz do akcji, bo gdy zaczną latać pociski, skończy się czas na myślenie. Można tylko ruszać się i reagować.
Kim jestem? Czy to, co osiągnęłam, ma jakieś znaczenie? Czy zostawię świat lepszym miejscem, niż go zastałam? Jeśli nie wrócę, czego będę żałować? Jakie odniosłam zwycięstwa?
- Dziękuję za wszystko - powiedziała do świata ...
Powiedzenie zdenerwowanej kobiecie, jak bardzo robi się atrakcyjna w gniewie, skończyłoby się bardzo niedobrze. (przemyślenia Holdena).
Historia jest przesiąknięta krwią i przyszłość też pewnie taka będzie. Ale na każdą zbrodnię przypada tysiąc drobnych aktów dobroci, których nikt nie zauważa.
- Kiedyś w układzie Sol znałem faceta, który mawiał, że pieniądze są jak seks. Myślisz, że wszystko załatwią, do czasu, aż będziesz mieć ich mnóstwo. [...] Tylko że gdyby to była prawda, ludzie w końcu mieliby dość narkotyków, pieniędzy albo seksu i staliby się szczęśliwi.
- Tyle gwiazd - powiedziala. - Niektóre z nich kiedyś mogą należeć do nas.
- Zastanawiam się - powiedział Hector głosem cichym i smutnym. - Zastanawiam się czy powinniśmy je mieć. Bóg dał człowiekowi Ziemię. Nigdy nie obiecywał mu gwiazd. Zastanawiam się, czy poleci tam za nami.
Zabiłam, ale nie jestem zabójczynią. Bo zabójczyni to potwór, a potwory się nie boją. Teraz cały czas czuła się, jakby się czegoś bała i w tym kontekście było to prawie pocieszające.