cytaty z książki "Towarzyszu mój"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Róża w rękach Baranowej była biała. Ale Martynow miał rację: postać zmarłej emanowała tragizmem i trwogą. Jedwabna zasłona za nią płonęła szkarłatem. Na jej tle sukienka wydawała się jeszcze czarniejsza, a biała róża – oślepiająco biała. Kontrast pomiędzy szkarłatną czerwienią, czernią i bielą był prawie teatralny. Łagodziły go połyskliwość jedwabiu, głęboka miękkość aksamitu i kruchość płatków róży. Poza siedzącej była tak naturalna, że Zajcewowi wydawało się przez chwilę, że Baranowa żyje. Trup miał otwarte oczy.
Kraczkin nieustannie dopominał się o fotografa i mogło się wydawać, że ma rację: w wydziale śledczym brakowało pracowników. Ale tak naprawdę wcale nie miał racji. Kiedy Zajcew dołączał do brygady, Kraczkin przedstawił mu się następująco: „Kraczkin, staruszek, hipochondryk, mizantrop”. I ścisnął dłoń Zajcewa tak, że aż palce mu chrupnęły.
Zajcew poczuł, że jest w pokoju sam na sam z Fainą Baranową. I zanim Kraczkin zabierze się do posypywania przedmiotów czarnym proszkiem, aby zdjąć odciski, a Martynow z Samojłowem zaczną tarmosić walizki i skrzypieć drzwiami podczas przeszukania, on spróbuje ogarnąć miejsce przestępstwa jednym spojrzeniem. Pierwsze wrażenie mówi wiele.
Pokój był bardzo zagracony, ale duży, z dwoma wysokimi oknami.
Faina Baranowa siedziała w fotelu pod oknem.
Jedna z jej rąk leżała na oparciu. Druga była swobodnie oparta na brzuchu. W prawej trzymała białą różę. W lewej – miotełkę z piór. Taką, jakiej używa się do ścierania kurzu.
Czasem, kiedy spośród drzew nie widać lasu, lepiej jest popatrzeć z daleka.
Po drodze do wydziału śledczego uporządkował myśli. A przynajmniej tak mu się wydawało. Stop, powiedział sam sobie. Problemy dzielą się na niewątpliwe i wyobrażone: te, które pukają do drzwi, i te, które na razie istnieją tylko w umyśle. Nie należy przeceniać umiejętności przewidywania kolejnych wydarzeń - czasem zmienia się po prostu w paranoję. Przeszkadza myśleć.