cytaty z książek autora "Paweł Reszka"
Ludziom, którzy popełniają samobójstwo, wydaje się, że to jest takie doniosłe, ważne, że zmieni świat. A my dostajemy jego ciało na sądówce. Kroimy go i wiemy, że ta śmierć nie zmieniła dokładnie niczego.
Kobietę, jej wierność, lojalność najlepiej sprawdzić, gdy brakuje pieniędzy. Lojalność i wierność mężczyzn sprawdza się wtedy, gdy mają nadmiar pieniędzy.
Ktoś, kto nie ma empatii, nie może być dobrym lekarzem.
Najgorsze jest to, że przestajemy się dziwić, że przyzwyczajamy się do rzeczy nienormalnych.
Wyobraź sobie, że 90 proc. polskich księży nie myje własnych kibli. To nie jest czepianie się. To wiele mówi o duchownych. Do mieszkań księży przychodzą jakieś babki, raz starsze, raz młodsze, w celu wykonywania czynności higienicznej, którą każdy normalny człowiek wykonuje osobiście. To jest jakiś kosmos, ale do niektórych - jak do mojego kolegi, tutaj w Warszawie - raz w tygodniu przyjeżdża matka! No wyobraź sobie, że do czterdziestoparoletniego mężczyzny przyjeżdża stara kobieta, żeby szorować mu srać, prać gacie, bo on sam tego nie zrobi.
Ważne, żeby zobaczyć, jak zachowują się duchowni, kiedy już ściągną sutannę.
-I jak się zachowują?
-No, radykalna różnica. W sutannie chłopaczek aniołek, a chwilę potem, po mszy ściąga sutannę w zakrystii i: "O kurwa, ja pierdolę, idę się napić". Albo klerycy, którzy wieczorami wracali z bierzmowania czy od biskupa: "Ja pierdolę, co za dzień, kurwa, dawajcie wódkę, szybko i fajki zapalić. Trzeba odreagować". Nagle orientujesz się, że to taki bardzo sztuczny świat. Każą mi grać jakąś rolę, rozliczają mnie z tej roli, ale na szczęście potem jest czas wolny i OK, rób sobie, co chcesz.
Umierający bliski to jest problem, który trzeba wystawić za drzwi, tak jak wystawia się starą kanapę, bo już się zapadła i nie da się na niej wygodnie siedzieć. Problem musi być za drzwiami. W takich paskudnych czasach żyjemy. Panuje kult życia, czerpania z życia, ale nie ma miejsca na śmierć, na to, żeby ludzie godnie odchodzili w swoich łóżkach.
Życie seminaryjne zaczyna przypominać zabawę w teatr. Oni przebierają cię za kleryka i każą automatycznie odgrywaćrolę kleryka.
Jesteśmy źli, bo jest nam źle.
Im dłużej żyję, tym mniej wiem”.
Pytam: „Dlaczego mniej wiesz?”, bo on cały czas czytał, był na bieżąco, starał się.
„Bo im więcej czytam, tym więcej wiem, ile nie wiedziałem. Wcześniej nie wiedziałem, że nie wiem”.
Tu albo trzeba radykalnych posunięć, czyli po prostu odejść od łóżek pacjentów, albo poczekać jeszcze kilka lat, aż te dinozaury harujące po 300-400 godzin w miesiącu odejdą... I system po prostu pierdolnie z hukiem.
Agresja była zawsze, ale w ostatnich latach wzrasta. Widać to w pogotowiu, widać to na szpitalnych oddziałach ratunkowych. Agresja i stale rosnące żądania. Niedawno usłyszałem od pacjenta: "Ja tu jestem chory, a ty masz mnie leczyć, bo jesteś od leczenia, jak dupa od srania".
Przyjrzyj się, jak wielu z duchownych cierpi na potworną nadwagę. To jakby nasza choroba zawodowa. Wynika ze stylu życia, z tego, że zbyt wielu z nas ma za dużo wolnego czasu, Bardzo szybko robią się z nas takie pierdoły, które tylko żrą i poją piwko albo coś lepszego niż tylko piwko.
Jest przyzwolenie na to, że księża mają konkubiny i żyją w stałych związkach? Ale nie ma przyzwolenia na to samo wśród osób świeckich?
A więc skąd mamy czerpać wzory i inspiracje do naszej misji edukacyjnej, skoro sami nie czytamy, nie bywamy a w wolnym czasie oglądamy pornole? Dlatego nasza misja edukacyjna, kulturalna sprowadza się do jakichś nędznych wstawek, gazetek w gablotkach parafialnych.
Zauważyłem, że ci zacietrzewieni w wierze, pouczający, bezwzględni w ocenach - sami mają jakiś kłopot. Pod radykalizmem kryją własny grzech. (...) To choroba księży. Do siebie przykładają inną miarkę - bo przecież "ja jestem tutaj bliżej pana boga i ja wiem lepiej, ja mogę więcej".
-Co się dzieje z księżmi desperatami, takimi, którzy stracili wiarę i nie mogą się odnaleźć, nie mają żadnego wsparcia?
-No cóż. Ucieczek jest wiele, najpopularniejsza to alkohol.
Najważniejsze w naszym życiu było to, żeby "się nie wydało". Proboszcz wyjechał na weekend. Mogliśmy być razem na plebanii. Ale - niemal jak mąż delegacji - proboszcz wrócił dzień wcześniej. Mój wpadł w panikę.
Chcesz objąć dobrą parafię? Warto wydeptać sobie drogę do biskupa. Czasami dobrze jest też złożyć ofiarę. (...) W mojej diecezji taka ofiara wynosiła od dwudziestu do stu tysięcy złotych.
Mieszamy się wprost i w głupi sposób do polityki. Samowola ojca Rydzyka. Opływanie w bogactwo. Zamykanie uszu na apele ojca świętego - o skromność, o rozdawanie majątku biednym. Ilu wartościowych ludzi odchodzi od kościoła przez takie zachowanie? Kto zostaje? Czy czasem nie ci, którzy chodzą do świątyni z przyzwyczajenia? Nie szukają boga, tylko rytuałów. To trudny czas. To, co się dzieje, wygląda na koniec kościoła.
W pierwszej mojej parafii, podczas rozmowy przy kolacji powiedziałem księdzu proboszczowi, że nie potrafię zaakceptować u duchownych dwóch rzeczy: homoseksualizmu i współpracy z SB. A on był homoseksualistą, więc trafiłem kulą w płot. W zasadzie klamka zapadła wtedy, pierwszego wieczoru. Zaczęło się tępienie. Użył plotki. Ktoś widział, jak podwoziłem parafiankę własnym samochodem. (..._ Tak się złożyło, że dziewczyna po jakimś czasie trafiła do szpitala. Wtedy zaczęli na wsi gadać, że ona była moją kochanką. A w szpitalu była na skrobance.
-Wielu jest księży, którzy są niewierzący?
-Hm, nie wiem, czy wielu, wiem, że kilku znam osobiście.
Droga awansów wiąże się często z działalnością lawendowego lobby, czyli nieformalnej struktury księży homoseksualistów. (...) Ciągnęła się od najniższych do najwyższych szczebli kościelnej hierarchii. Najbardziej przerażało nas to, że oni deprawowali młodzież albo nawet dzieci. Kandydatów na członków swojego klubu szukali na parafiach, wśród ministrantów. Wybierali ich, uwodzili, psuli. (...) Starali się go wysłać, ale chyba właściwsze słowo "przekazać" do seminarium. Przekazać, bo potem chłopak jest już zawsze przekazywany z rąk do rąk. (...) Z czasem ofiara zamienia się w łowcę. Wyszukuje kolejne ofiary, dostarcza je wyżej. Nie godziliśmy się z tym, ale nie wiedzieliśmy jak to przerwać.
W wielu przypadkach księża nie odchodzą, ponieważ są przekonani, że nie dadzą sobie rady poza stanem duchownym.(...) I oni też się boją, co będzie, bo przecież nic innego nie potrafią robić poza odprawianiem mszy św.
W każdej wojnie – najbardziej w tych, które sama rozpętała – Rosja uważa się za ofiarę. To skrajnie zakłamane, ale Rosjanie mają inny pogląd w tej sprawie.
Ojciec Rydzyk i jego pozycja jest absolutnie niepojęta (...) stworzył wielką korporację medialno-katolicką. To nie ma nic wspólnego z religią, ale biskupów u ojca Tadeusza nigdy nie brakowało.
-To po co to wszystko, nabożeństwa, śpiewania?
-Bo rozkręciliśmy firmę. Ludzie myślą, że jest im to potrzebne do zbawienia. A my nie wyprowadzamy ich z błędu.
Mówią, że kobieta chirurg to jak świnka morska - ani świnka, ani morska.
(...) moim zdaniem w odejściach ze stanu kapłańskiego nigdy nie chodzi o kobietę. Nawet w tych - niby oczywistych przypadkach, kiedy odejście kończy się małżeństwem czy stałym, wieloletnim związkiem. Kobieta jest katalizatorem, wypełnia pustkę po odejściu - ale nie jest przyczyną. Prawdziwa przyczyna odejść to, mówiąc brutalnie, znienawidzenie instytucji kościoła.
Niesamowicie surowa plebania. Na parterze stół, na środku drewniany krzyż. Ksiądz nas wita w sutannie. Patrzę, ta sutanna całą połatana. Obraz nędzy i rozpaczy. Na parterze miałeś ochotę natychmiast wyjąc portmonetkę i zostawić trochę pieniędzy na tym stole, obok krzyża. Wchodzimy na górę. Oniemiałam. Tam były wszystkie synonimy luksusu tamtych czasów: wideo, kolorowy telewizor, antena satelitarna. Wszystko. Koniec lat osiemdziesiątych. Nigdy w życiu nie widziałam takiego przepychu.