Chińskie lesbijki chcą lecieć na Marsa - „Ostatniej nocy w klubie Telegraph”
W ostatnim roku szkoły średniej Lily odkrywa szokującą prawdę o sobie i niespodziewanie dla samej siebie zaczyna prowadzić podwójne życie. Czy tylko podczas wizyt w nielegalnym nocnym klubie ma szansę być w pełni sobą? Jak odnaleźć się w świecie, który od kobiet wymaga wyjścia za mąż i rodzenia dzieci? Co grzeczna mała Chinka ma zrobić z pragnieniami, które społeczeństwo nazywa dewiacją? „Ostatniej nocy w klubie Telegraph” to poruszająca opowieść o inności, lęku przed społeczną oceną i szukaniu swojej drogi do szczęścia. Otwiera ona oczy na to, jak daleką drogę przeszliśmy od lat 50. XX wieku… i jak wiele jeszcze przed nami.
Szokujące odkrycie
Chinatown, San Francisco, rok 1954. Lily Hu to urodzona w Stanach córka chińskiego lekarza, która prowadzi spokojne życie cichej kujonki. Rodzice mówią o niej „grzeczna mała Chinka”. Co tydzień chodzi do kościoła, wieczorami pomaga przyjaciółce składać serwetki w najpopularniejszej restauracji w Chinatown, nosi ubrania, które jej matka znajduje w dziale wyprzedaży domu handlowego Macy’s. Zaczytuje się w powieściach Arthura C. Clarke’a, marzy o studiowaniu matematyki i podróżach kosmicznych. Coś jednak mówi jej, że od szkolnych koleżanek różni ją więcej niż miłość do nauk ścisłych.
Życie Lily staje do góry nogami, kiedy w gazecie znajduje zdjęcie Tommy Andrews – kobiety w męskim przebraniu.
Ramka była dość duża i zawierała zdjęcie osoby wyglądającej na przystojnego mężczyznę w smokingu, z zaczesanymi włosami. Coś w Lily zamarło, jakby jej serce potrzebowało chwili przerwy, nim na nowo zacznie bić.
Wiedziona tym nowo odkrytym pragnieniem dziewczyna znajduje w sobie nieznane dotąd pokłady odwagi i buntu. Łamie konserwatywne zasady purytańskiej kultury swoich rodziców i wyswobadza się ze szponów toksycznej niby-przyjaźni. Uczy się, że to, co przedstawiano jej jako nieobyczajne, gorszące i odrażające, może być piękne i czyste. Zagłębia się w nocne życie San Francisco i wyrusza w niebezpieczną, lecz ekscytującą podróż, która – tak samo jak do prawdy o sobie samej – może doprowadzić ją do zguby.
„Wiesz, co jest gorsze od wstydu? Deportacja!”
Lily Hu żyje w trudnych dla Ameryki czasach, ale Malinda Lo z łatwością i lekkością prowadzi czytelników przez ten historyczno-polityczny labirynt. „Ostatniej nocy w klubie Telegraph” ocieka dusznym klimatem lat 50. Zimna wojna (próbny alarm ataku jądrowego w szkole Lily), „czerwona panika”, czyli podsycany przez McCarthy’ego ogólnospołeczny antykomunizm (kontrowersyjny udział Lily w pikniku z chińskimi studentami), amerykański purytanizm (osoby homoseksualne nieobecne w życiu publicznym).
Mimo że w 1951 roku Kalifornijski Sąd Najwyższy zadecydował, że osoby homoseksualne mają prawo do publicznych zgromadzeń, środowiska queerowe pozostawały pod stałą obserwacją policji i agentów FBI. Makkartyści sprawnie połączyli homoseksualność (chociaż Malinda Lo w swojej książce używa historycznie adekwatnego archaicznego „homoseksualizmu”) z ideologią lewicową, a niebezpiecznym komunistycznym agentem mogła okazać się nawet siedemnastoletnia uczennica. A jeśli ta uczennica pochodziła z chińskiej rodziny…
Nowo odkryta tożsamość seksualna Lily to w tamtych czasach nie tylko skandal obyczajowy, ale przede wszystkim realne zagrożenie dla całej jej rodziny. Ze względu na sojusz komunistycznej Chińskiej Republiki Ludowej z ZSRR każda osoba o azjatyckich korzeniach była podejrzana. Chińskie dzielnice co rusz obiegały plotki o obławach, odbieraniu dokumentów, prześladowaniach ze strony urzędu imigracyjnego. Agenci federalni mieli niemal nieograniczoną władzę nad obywatelami chińskiego pochodzenia, w każdej chwili mogli zagrozić im deportacją. Chińska lesbijka stanowiła więc mieszankę wybuchową, idealny pretekst i wyjątkowo łatwy cel dla władz.
Powściągliwa, ale soczysta. Przyprawiona magią młodzieńczego pożądania. Urocza, niezapomniana powieść o słuchaniu szeptów krnąbrnego serca i odnajdywaniu swojego miejsca na świecie”. –
Sarah Waters
Chińska laleczka leci w kosmos
Historia azjatyckich Amerykanów, zwłaszcza problemy, z którymi mierzyli się oni w latach 50., długo siedziała w autorce „Ostatniej nocy w klubie Telegraph”. Malinda Lo, sama urodzona w Chinach i wychowana w Stanach Zjednoczonych, przyznaje, że inspiracją do opowieści o Lily Hu były dwie książki. Pierwsza z nich – „Rise of the Rocket Girls: The Women Who Propelled Us, From Missiles to the Moon to Mars” Nathalii Holt – zafascynowała Lo tematem naukowczyń pracujących w Laboratorium Napędu Odrzutowego (Jet Propulsion Laboratory). Już od lat 40. XX wieku w tym centrum badawczym NASA nad eksploracją kosmosu pracowały dziesiątki kobiet, w tym Chinek. Praca w JPL jest jedną z głównych aspiracji życiowych Lily, symbolicznie odcinając ją od tradycyjnego obrazu amerykańskiej kobiety.
Lektura „Wide-Open Town: A History of Queer San Francisco to 1965” uświadomiła Lo, że chociaż nieheteronormatywność była w latach powojennych ogromnym obciążeniem dla każdej osoby, azjatyccy Amerykanie musieli liczyć się z wielokrotnie większym ryzykiem i dodatkowymi problemami. Chinka w klubie dla lesbijek mogła być wtedy jednocześnie zupełnie nierozpoznawalna i wyjątkowo charakterystyczna, ale na pewno nie mogła wtopić się w tłum.
Pod wpływem impulsu Lily ujęła Kath za rękę. Ta zamarła, ale potem pozwoliła jej się trzymać.
Lily od razu zrozumiała, że to był inny rodzaj dotyku.
„Rozumiesz po angielsku?” – pytają Lily spotkane w Telegraph Club kobiety. Jest dla nich inna, obca. Bez cienia refleksji pytają, czy zna tę inną Chinkę, którą znają one. Bo przecież Chińczycy trzymają się razem, wszyscy azjatyccy Amerykanie się znają. Ale też jest w tym pewna groźba – wiemy, gdzie cię szukać, wyróżniasz się nawet wśród nas, odrzutków. „Jestem Amerykanką” – powtarza Lily raz po raz, ale tak jak dla władz jest głównie potencjalną komunistką, tak dla spotkanych w klubie kobiet jest już chińską laleczką, egzotyczną ozdobą. Częścią mniejszości etnicznej o bliżej nieokreślonej i zupełnie niewyobrażalnej dla białych Amerykanów liczebności. Tą Chinką, która bywa z koleżanką w klubie Telegraph.
Inna queerstoria
„W powszechnej percepcji lat 50. XX wieku podkreśla się konformizm oraz opresję społeczną. W praktyce jednak połowa owego stulecia była okresem przejściowym, a zatem czasem ogromnych lęków kulturowych wyrażanych nierzadko poprzez próby wymazywania wszelkich różnic” – diagnozuje Malinda Lo w posłowiu do swojej powieści. Z dzisiejszej perspektywy trudno sobie wyobrazić, że era rock’n’rolla dopiero nadchodziła. Elvis Presley dopiero nasłuchiwał, co śpiewają czarnoskórzy muzycy R&B. Młodzi buntownicy pokolenia, które nie zaznało wojny, dopiero podnosili głowy. Kontekst erotyczny był zepchnięty na margines głównego nurtu kultury. Związki jednopłciowe pojawiały się głównie jako kontrowersja w tanich powieściach sensacyjnych, a ustawa o moralności wymagała, żeby postaci homoseksualne na końcu spotykała kara. Odkrycie w tamtych czasach, że odbiega się od społecznie przyjętej normy, wiązało się z ogromnym lękiem i – być może przede wszystkim – poczuciem osamotnienia.
Scenę coming outu Lily przed matką („W tej rodzinie nie ma żadnych homoseksualistów!”) łatwo sobie wyobrazić w jakimkolwiek współczesnym kontekście. Ale bohaterowie współczesnych queerowych opowieści, mimo swojego niepodważalnego pakietu lęków, obciążeń i odrzuceń, mają jeden niesamowity przywilej – w skali globalnej są widoczni, reprezentowani, uznawani i akceptowani. Ich społeczność, potencjalna grupa wsparcia, jest jawna i dostępna na wyciągnięcie ręki. Osoby nieheteronormatywne są pełnoprawną częścią znacznej części społeczeństw (chociaż nie wolno zapominać, że nadal w ponad 70 krajach świata traktuje się kontakty homoseksualne jak przestępstwo).
Kontekst historii Lily – Stany Zjednoczone sprzed rewolucji seksualnej, konserwatywne środowisko chińskiej diaspory, lesbijski klub płacący łapówki policji, żeby uniknąć problemów – rzuca zupełnie nowe światło na problemy młodzieży LGBT+. „Ostatniej nocy w klubie Telegraph” to zupełnie inna jakość queerowego YA.
Przeczytaj fragment książki „Ostatniej nocy w klubie Telegraph”:
Ostatniej nocy w klubie Telegraph
Issuu is a digital publishing platform that makes it simple to publish magazines, catalogs, newspapers, books, and more online. Easily share your publications and get them in front of Issuu's millions of monthly readers.
Książka „Ostatniej nocy w klubie Telegraph” jest dostępna w sprzedaży.
Artykuł sponsorowany
komentarze [46]
A co na to Tajwan? Zawsze to kilku kontynentalnych chińczyków byłoby mniej...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postHomoseksualizm to określenie archaiczne? A jakie jest teraz poprawne politycznie? Niech zgadnę, "homopłciowość"?
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postTa książka może być cenną pozycją przybliżającą problem eksploracji kosmosu.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postKomu by się chciało latać na Marsa do chińskich lesbijek.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postNiech całe lgbt ,wyleci w kosmos.Tylko o czym by tvn wtedy gadał /
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
@pac7kaa_11 nie przejmuj się, zanim loty w kosmos będą cenowo dostępne dla niemal każdego... LGBT wyjdzie z mody. Taki jest już los subkultur.
I nie. Zośka i Rudy z pewnością nie "byli razem".
nie mówię że Zośka i Rudy na 100% byli razem, to tylko moja interpretacja i moja opinia. Poza tym społeczność LGBTQ to nie moda, osoby homoseksualne istniały już w starożytności, wystarczy dobrze poszukać :)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post@pac7kaa_11 to rudy kombinował z jakąś homo zośką? zawsze myślałem, że donek był wierny swojej ślubnej małgośce... ;))
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postOsoby homoseksualne istniały, nikt temu nie przeczy... ale nie istniał ruch i ideologia LGBTQ . Tam jest więcej literek a m.in. "A" co znaczy "allay" czyli "sojusznik"... więc nie mów mi, że to nie jest ruch kontrkulturowy, subkultura. Obecnie mamy do czynienia z modą utożsamiania się LGBTQ jako wyraz buntu i poglądów politycznych. Tych "A" jest nawet więcej niż "LGBT"...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejI tam będą budować swój lepszy świat, z nowym językiem, słowami takimi jak ,,queer" i ,,nieheteronormatywność", i ,,rodzić" dzieci z in vitro? 😜 Jaki kosmos.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post@Marcin rodzić to się one mogą tak jak pozostałe, z in vitro można je jedynie spłodzić. Pomiędzy płodzeniem a rodzeniem jest różnica jakichś dziewięciu miesięcy, ale kogo to obchodzi poza takimi purystami jak my...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Szanowni Państwo, powyższa dyskusja jest najprawdopodobniej bezprzedmiotowa, gdyż Słowa dokładnie brzmią tak:
Do niewiasty powiedział: «Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła dzieci, ...».
Do mężczyzny zaś rzekł: «Ponieważ posłuchałeś swej żony i zjadłeś z drzewa, co do którego dałem ci rozkaz w słowach: Nie będziesz z niego...
@Lucy Fair Ale tu chodzi o to, jak to robią ptaszki i pszczółki, a nie jak to robi drzewo z ziemią :)
Chodzi o to, że dzieci przychodzą na świat przezpochwowo (dołem) lub przezbrzusznie (po cesarsku), natomiast ginekologia nie odnotowała jeszcze przypadku porodu przezprobówkowego.
Być może w kosmosie istnieje rasa, która rodzi swoje młode za pomocą probówek, kto wie? Pewnie to miał na myśli Stanisław Lem, pisząc o sepulkach...
W innej książce Lem opisywał dysputę dwóch kosmitów, z której wynikało, że nie jest możliwe rozmnażanie za pomocą dwóch płci, bo do zapłodnienia potrzebne są wszystkie pięć: mama, dada, papa, fafa i haha. Czysty queer.
@Necator Zawsze można stworzyć od nowa pojęcia , zamiast być ,,zacofanym". 😜
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post@Necator, w czarnkowym, tradycyjnym modelu rozmnażania tak właśnie jest. Do zeswatania niezbędna jest ideologia, do zapłodnienia ideologia, do utrzymania ciąży ideologia, do urodzenia ideologia i na koniec do szkoły rodzenia ideologia. Pięć.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
@Lucy Fair
Kojarzy mi się to z "Seksmisją" i partenogenezą.
Kobiety będą miały na smartfonach specjalną aplikację, która będzie wrzeszczałą "weź pigułkę, weź pigułkę".
PS. Dlaczego chińskie, a nie japońskie, czy koreańskie?
@Evik ponieważ autorka książki jest Chinką, podobnie jak bohaterka-lesbijka.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postWyobrażam to sobie tak, że ideologia zawsze zdecyduje wyrazić się poprzez płeć mózgu, wobec czego przyjmie wartości takie jak X lub Y, lub XY/YX, lub XX albo YY. Wynika z tego, że zabawy ideologią, mogą się dla bawiącego skończyć źle.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post@Lucy Fair Problem w tym, że najczęściej cierpi otoczenie bawiącego się...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post@Necator, problem cierpienia otoczenia jest nierozwiązywalny, szczególnie w kontekście bawiącego się nieumiejętnie.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post@Lucy Fair Jak dla mnie rozwiązanie jest proste: ta osoba powinna przestać się wygłupiać, wówczas nie będzie upierdliwa dla otoczenia...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post@Necator, w takim razie z innej beczki: dobry wygłup nie jest zły.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
"Wyobrażam to sobie tak, że ideologia zawsze zdecyduje wyrazić się poprzez płeć mózgu, wobec czego przyjmie wartości takie jak X lub Y, lub XY/YX, lub XX albo YY"
Czy mam rozumieć, że wierzysz, że możesz dowolnie zmienić parę swoich chromosomów przesz ukształtowanie "płci mózgu"? Z biologią nie da się dyskutować: ssaki maja dwie płcie, z dwoma rodzajami gonad, produkujące...
@Lis Gracki, X oraz Y są zmiennymi, z których wartość każdej oscyluje poza zakres drugiej. Płeć mózgu zostaje określona w danej chwili poprzez to, ku którym wartościom zmierza i które osiąga. Moim zdaniem wartości X wykluczają się z wartościami Y w zakresach związanych z seksualnością danej płci, w innych nie muszą się wykluczać lecz mogą.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Lucy, no weź... mówimy o nauce biologicznej, empirii. To co piszesz to twoje zmyślenie (dobrze, że podkreślasz, że to twoje zdanie), które ma się nijak do rzeczywistości:
U człowieka występują 22 pary chromosomów autosomalnych i jedna para chromosomów płci, która odpowiada za determinację płci. Łącznie kariotyp człowieka tworzą 23 pary chromosomów. Osobnik posiadający...
@Lis Gracki , sądzę iż @Lucy Fair używa ironii w stosunku do osobników, którzy twierdzą, jakoby płeć była jedynie "konceptem", było ich pięćdziesiąt, i mogła ona być "płynna" (tzn. dziś jestem panem Kaziem, jutro panią Kazią, w zależności od tego, jaki mam dzień). Żeby było śmiesznie, od takich "fluidopłciowców" i "milionpłciowców" odcinają się nawet niektórzy...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejOczywiście, @Necator bardzo dobrze odczytała ironię. Płeć nie jest konceptem i ma się nijak do kulturowych bodźców. Płeć mózgu jest formą obcą płci naturalnej lecz bagatelizowanie jej jest błędem.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postJa się tylko zastanawiam. Skoro tęczowi stanowią ok. 4-5% ludzkości, to dlaczego zaśmiecają 80% półek w księgarniach?🤔
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postBo ta mniejszość głośno krzyczy. Bo ta mniejszość utworzyła jednolity front skrajności, który stał się "kontrkulturą wolności"... bo współcześnie, w krajach rozwiniętych nie ma się przeciwko czemu buntować. A ten "bunt" daje poczucie wyjątkowości, dale "cel" walki o jakąś tam "dobrą" sprawę. Do pięt nie dorasta ruchom kontrkulturowym z lat 80' i 90'.... ale za jakiś czas...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejU mnie za dużo muzułmanów, to siedzą cicho. Czasem tylko się skarżą, że nie mogą chodzić za rękę, bo ich biją islamiści, ale ile w ty prawdy to nie wiem. Chociaż jak znam muzułmanów, to porządek potrafią utrzymać w okolicy. Nikt z nas głowy wysoko nie nosi, jak nie chce jej stracić ( mam 23 km do dzielnicy szariatu)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postTez nie za fajnie... Zachodnia Europa pogrąża się. Ciekawie widział jej przyszłość Mieszko Zagańczyk w Allah 2.0. Lewica chętnie zaprasza "uchodźców" i migrantów... ale potem umywa ręce od problemów, które niosą ze sobą... no go zones, dzielnice szariatu. Odra stanie się prawdziwą granica światów...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post@Lis Gracki Jak sobie Europa Zachodnia pościele, tak się wyśpi. To naprawdę nie jest mój problem. Mieszkam w Niemczech, ale jak będzie nieciekawie, to wyemigruje i tyle. Obecnie istnieją dwie opcje albo islamiści albo LGBT i feminizm. Żadna z tych opcji mi się nie uśmiecha, więc pilnuje swojego nosa.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postZapraszam na Pomorze Zachodnie 😇 Historycznie ani Polska ani Niemcy 😈 .... chociaż Śląsk nieco podobnie ale nieco silniej związany z Koroną... ale to już offtop.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Przed wojną to my będziemy uciekać albo do Kambodży albo do Chile. W Europie może być zbyt gorąco.
Z kolei muzułmanów, aż tak się nie boimy. Na pierwszy odstrzał pójdą LGBT-y, feministki i ateiści. Tak przynajmniej deklarują islamiści. My do żadnej z tych grup nie należymy. Wprawdzie nie chodzimy do kościoła, ale płacimy podatek na kościół, więc jak powiedział mój kolega...
Złoto! Gdybyś miała córkę to wysłałbym swatów od mojego syna 😝
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Dyskusja z reklamą ("Artykuł sponsorowany")?
To tak, jakby dyskutować o tym, czy "Żubr podchodzi na wiosnę" 😁
przecież to artykuł sponsorowany, z szeroko pojętą antykulturą trudno dyskutować...