Dziki kontynent Keith Lowe 7,7
ocenił(a) na 82 lata temu Keith Love dzierżąc w jednej ręce nieubłaganą statystykę i staranne badania nad dokumentami (i nie tylko),a w drugiej ogrom indywidualnych, ludzkich tragedii wymierzonych w serce czytelnika poprzez bezpośrednie, krótkie cytaty obrazuje bardzo skutecznie ogrom strat w Europie wynikających z II Wojny Światowej. To co odróżnia go od innych badaczy i publicystów to świeża interpretacja zdarzeń. Straty, które ten ukazuje, mają wymiar nie tyle fizyczny co duchowy i moralny, ciągnące się także długo po zakończeniu największego konfliktu zbrojnego w dziejach. Love odczarowuje proste wyobrażenie o złych totalitaryzmach zagrażających porządkowi światowemu. Ukazuje, że terror nazizmu i faszyzmu (potem także, jeśli nie zawsze, komunizmu) stał się pretekstem i tłem dla wielu innych, pomniejszych, ale składających się na przerażający spektakl pomniejszych zmagań klasowych oraz międzynarodowościowych – między polakami i ukraińcami, węgrami i słowakami czy chorwatami i serbami. Wbija przy tym kij w mrowisko, ale jest i sprawiedliwy, nie zrównując wszystkich terrorów w jeden lub nie stając po żadnej ze stron. Powściągliwość w wyrokowaniu pozwala mu metodycznie ukazać to, co po prostu się wydarzyło. Nawet jeśli niektórych odrzuci długi, choć niezbędny, początek, który oddziela długo czytelnika od faktycznego „powojnia”, to ukazana po nim polityka supermocarstw względem słabszych, niesprawiedliwy stosunek do kolaborantów i ruchów oporu, etniczne walki oraz narodziny narodowych mitów będących źródłem obecnych rewizjonistycznych, politycznych zmagań są warte lektury oraz znajomości. Keith Love skutecznie i profesjonalnie niszczy trwający do dziś mit szybkiej odbudowy europy, przypominając jak wiele - szczególnie w europie wschodniej - konfliktów wojennych i powojennych wciąż tkwi w ludziach.
Jedynym zarzutem wydaje się być bardzo wąski wycinek czasu powojennego objęty przez autora analizą oraz wyraźne odchudzenie materiału, do którego ten sam się zresztą na końcowych kartach przyznaje. Jeśli chodzi o ten drugi aspekt, to obrana przez autora droga jest jak najbardziej zrozumiała – zobrazowanie kierunku Europy na przykładzie kilku państw jest wystarczające, a mnożenie analogii nie jest warte poświęcenie „tempa” i „dynamiki” lektury dla masowego czytelnika. Aczkolwiek rozszerzone wydanie z pewnością byłoby ciekawym pogłębieniem zagadnienia.
Wisienką na torcie jest ogrom polskiej z perspektywy, z której możemy spojrzeć na wojnę. Bez Polski o terrorze II Wojny Światowej nie sposób mówić. Wbrew wielu opiniom w serwisie uważam, że Love jak mało kto podszedł sprawiedliwie do ogromu strat jakie naszemu krajowi zadano, a jednocześnie nie roztacza parasola ochronnego. W "Dzikim Kontynencie" wypunktuje „nam” między innymi 200 000 żydów uciekających z Polski tak szybko jak do niej wrócili, ukazując ogrom indywidualnych tragedii, powojenne „obozy karne”, wcale nie tak mały odwet – choć zrozumiały – na ukraińcach, masowe wysiedlenia – niemców, ukraińców i łemków, wskazując jak bardzo okrutne i bezsensowne były przede wszystkim te ostatnie z nich. Niefortunne sformułowania stoją zawsze w przeciwwadze do sprawiedliwych wobec historii wyjaśnień wielu aspektów polskiej historii, ale żeby te zobaczyć, trzeba odłożyć emocje i otworzyć się na bardziej europejską perspektywę. Tak jak nam obce są ciekawe losy Grecji i Rumunii, tak i innym obce są losy Polski, a zaręczam, że Love po lekturze „Dzikiego Kontynentu” jest daleki od tendencyjności, a bliski historycznej sprawiedliwości i powściągliwości.