Góra Wschodnia Agnieszka Marciniuk 4,2
ocenił(a) na 53 lata temu Kiedy do nieistniejącego (sprawdziłam) na mapie Polski małego, sennego miasteczka Góra Wschodnia przyjeżdża niegdysiejsza hrabianka z pobliskiego pałacu Miłochna wydaje się, że w życie tamtejsze wstąpiła niespotykana energia. Hrabianka Halina Niedzielska, która w sierpniu 1939 roku będąc siedemnastoletnim dziewczęciem żegnała pałac, jest teraz kobietą ponad siedemdziesięcioletnią, żoną bankowca londyńskiego Browna (ale o tym miasteczko dowiaduje się dopiero w końcu opowieści).
Hmm, fajny zamysł, ale gorzej z realizacją. Przyznaję,że liczyłam na więcej autentycznej przedwojennej historii, na jakieś skrywane tajemnice dotyczące pałacu lub rodu Niedzielskich. Otrzymałam trochę naiwny, trochę ckliwy obrazek typowej polskiej prowincji, w której wszyscy mieszkańcy wraz z przyjazdem hrabianki węszą interesy. A to burmistrz, a to dyrektor domu kultury, a to proboszcz, a w końcu nawet miejscowi sklepikarze. Jawią im się szerokie projekty remontu pałacu, znajdującego się w opłakanym stanie, uruchomienia tam muzeum, kina, restauracji, organizowania konferencji i polowań w starym stylu...
Nie ma jednak naczelnego wątku w tym utworze. I choć przyjazd hrabianki elektryzuje wszystkich, to nie jest on tematem dominującym, a sprawy codzienne nadal toczą się swoim powolnym, monotonnym rytmem...Autorka koncentruje naszą uwagę na kilku bohaterach, ale brak tutaj jakieś spajającej wszystko klamry. Zakończenie jest nijakie i nic nie wnoszące. Ani Niedzielska - Brown nie remontuje pałacu, ani w nim nie zostaje, decydując się na powrót do Anglii za wyraźnie niezadowolonym mężem.
Czy zatem jej powrót był kaprysem, czy poszukiwaniem dawnych szczęśliwych młodzieńczych chwil, czy gonitwą za szczęściem, którego emigracja jej nie dała? To także trudno wywnioskować, bo nie otrzymujemy nic, co dotyczyłoby życia hrabianki po wojnie. Pewnie wszystkim po trochu.
Nie zachęcam, ale i nie odradzam. Może ktoś z Was po tej lekturze zatrzyma w pamięci inne obrazy i wrażenia.