Na miłość nie można sobie zapracować – wywiad z Jackiem Melchiorem

LubimyCzytać LubimyCzytać
05.10.2017

Z Jackiem Melchiorem, autorem książki Dojrzałą poznam, rozmawiamy o relacjach międzyludzkich, miłości, etykietach i o tym, czy mężczyzna może wiarygodnie pisać o kobietach. Książka ukazuje się nakładem wydawnictwa Świat Książki.

Na miłość nie można sobie zapracować – wywiad z Jackiem Melchiorem

Bardzo trudno jest kochać, ale najtrudniej jest kochać, nie lubiąc.

Chłopak wchodzący w dorosłość i kobieta, która mogłaby być jego matką. Inne pokolenia, światy, żywioły i oczekiwania. Czy to się mogło udać? 

Tę historię poznajemy w dwóch planach: teraźniejszym, w którym Danuta usiłuje dojść do siebie po związku z Adasiem, długo wierząc, że on jeszcze wróci, i przeszłym, opowiadającym dzieje jej wielkiego uczucia z ponurą tajemnicą w tle. Gdzie są granice miłości? Kiedy staje się ona groźna i niszcząca? Dlaczego szczęście nie może być czasem spokoju? I wreszcie czy rzeczywiście jest różnica między porzuceniem a odtrąceniem? Dla bohaterki jest, i to ogromna, co doprowadzi do sytuacji, w której odkryje swoją prawdziwą naturę… 

Pełna emocji, przejmująca, przetykana przewrotnie fragmentami popularnych piosenek o miłości powieść o porażce ratującej życie i zwycięstwie, po którym trudno spojrzeć w lustro.

Głównym tematem Pana książek są relacje międzyludzkie, często intymne, naznaczone pożądaniem, niepewnością, dylematami. Z czego to wynika?

Jacek Melchior: Na intymnych relacjach opiera się życie! To one sprawiają, że jesteśmy jacy jesteśmy, wycofani i nieufni, albo przeciwnie, pewni siebie i pełni wiary w ludzi, a właśnie od tego jacy jesteśmy zależy nasza wizja świata i tym samym podejmowane decyzje. Złe informacje z pierwszych stron gazet, dotyczące nas wszystkich, są ostatecznie konsekwencjami czyichś kiepskich relacji intymnych (śmiech). Wielkie wojny też wywołują ci, którzy mają kłopoty ze sobą i ze zrozumieniem najbliższych…

Co było dla Pana najważniejsze podczas pisania „Dojrzałą poznam”?

Podczas samego pisania najważniejsze było, by w tę opowieść każdy mógł wejść bez zbędnych trudności, by nie odstraszył czytelnika zbyt skomplikowany język ani forma, bo sprawy, o których opowiadam, są wystarczająco złożone. Dziś, w dobie triumfu krótkich, wyrazistych komunikatów, utrzymanie czytelnika przy książce to nie lada zadanie, co jednak nie znaczy, że trzeba pisać kolejną „pierwszą czytankę” do elementarza lub prozę wybuchającą co akapit niby-błyskotliwymi porównaniami jak z kolorowych gazet! (śmiech) O moim Kochanku napisano, że „nie jest ani za łatwy ani za trudny” i taki też balans chciałem utrzymać tutaj.

A sama powieść? Co chciał pan poprzez nią powiedzieć?

Gdybym umiał to wyrazić w kilku zdaniach, nie potrzebowałbym trzystu stron, no… Tak, to jest przede wszystkim książka o miłości. O tym, że miłość nie wybiera i że nie można sobie na nią zapracować. Że sieje spustoszenie, gdy już jest i jeszcze większe, gdy jej nie ma, prowadząc do rzeczy strasznych… „Bo miłość zabija”, jak śpiewa Kayah, którą zresztą w powieści cytuję z innej piosenki, obok fragmentów znanych ballad o miłości. Ale to i tak tylko czubek „góry lodowej”, którą próbowałem skuć… No i słyszy Pani, jak to brzmi? Dlatego pozostaje mi odesłać Państwa jednak do samej lektury, a potem chętnie podejmę każdą rozmowę.

Jak Pan myśli, dlaczego chłopiec, młody mężczyzna, wiąże się ze starszą kobietą i odwrotnie?

Co para to osobny przypadek, nie ma co się wdawać w powierzchowne psychoanalizy. Co innego opowiedzieliby nam państwo Macronowie, a co innego bohaterowie zeszłorocznego filmu „Souvenir”, w którym moja ulubiona Isabelle Huppert – metrykalnie po sześćdziesiątce! -wiąże się z dwudziestodwuletnim bokserem… Moi bohaterowie są jeszcze inni, różnica wieku zawsze waży inaczej i nigdy wszystkiego nie wyjaśnia, choć jest punktem wyjścia i odniesienia do tak zwanej normy, czegoś, o co zawsze będziemy się sprzeczać.

Czy główni bohaterowie, Maja-Danuta oraz Adam, mają swoje pierwowzory w rzeczywistości? W jaki sposób tworzył Pan „profile” postaci?

Mają, nie mają, dla czytelnika nie powinno to mieć znaczenia. Realne życie, które nas otacza, jest i tak tysiąc razy bardziej zdumiewające niż to, co wymyślają pisarze, nawet ci, którzy zajmują się science fiction, co u nas od pewnego czasu widać w pełnej krasie… Powieść to powieść, nie reportaż o pani Ygrek i panu Zet. Rządzi się innymi prawami i co innego ma z niej wynikać. A „profile”? Ha, najlepiej, żeby bohaterowie mieli atrakcyjne profile, czyż nie o takich wolimy czytać? (śmiech)

Dlaczego pisarz, który dotychczas tworzył tzw. „literaturę gejowską” (jak to często określali krytycy), postanowił zająć się tematem heteroseksualnego związku młodego mężczyzny z dużo starszą kobietą?

Literatura gejowska - to jaka? Pisana przez gejów, czy o gejach, czy dla gejów, a może przeciw gejom? W tych kilku szufladkach zmieścilibyśmy niemal cała światową literaturę. O definicję można się sprzeczać godzinami, co zresztą kilka miesięcy temu robiliśmy publicznie z kilkoma kolegami po piórze. Tak, XXL jest powieścią o byciu gejem i siłą rzeczy była czytana głównie przez gejów, ze wzruszającym dla mnie odzewem. „Kochanek” przedstawiał rzeczywistość już z kilku, nie tak oczywistych punktów widzenia, a Regina zamyka drzwi to rzecz o odchodzeniu starszej kobiety po trudnym, niezwykłym i ostatecznie spełnionym życiu… Podobnie jak moje poprzednie powieści, „Dojrzałą poznam” jest rzeczą o krzywo nakładających się na siebie wrażliwościach i oczekiwaniach, tu akurat w takiej, a nie innej konfiguracji.

Czy boi się Pan krytyki czytelników?

Zawsze powtarzam, że po ukazaniu się książki, ona już do mnie nie należy. Wie pani ile razy zaskoczono mnie interpretacjami, których nie miałem w planie i konotacjami, których nie przewidziałem? Krytykujcie, rozmawiajmy, „Dojrzała” to trochę kij w mrowisko, większość z nas myśli o sobie jak najlepiej, aż tu nagle zaczyna cię zżerać chęć zemsty, choć dopiero przepełniała cię miłość, jakbyś to nie był, czy nie była ty… I co teraz? To także o tym!

Co odpowiedziałby Pan osobie, która twierdzi, że mężczyzna nie może wiarygodnie oddać rozterek dojrzałej kobiety w relacji z młodym chłopakiem?

To jest pytanie, czy mężczyzna może i potrafi w ogóle wiarogodnie pisać o kobiecie, bo wiek nie ma tu znaczenia. Cóż, trochę nie wiem, o czym miałbym z tą osoba rozmawiać (śmiech), bo to znaczy, że nigdy nie słyszała o „Pani Bovary”, czy „Annie Kareninie” i ominęły ją „Godziny” Cunninghama, skądinąd w dodatku otwartego geja…

(materiał wydawnictwa)


komentarze [1]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
LubimyCzytać 05.10.2017 11:24
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post