Zaopatrzyłem się w ten tom w konkretnym celu – fanowi Spider-Mana wypadało poznać jego premierowe przygody, przypadające na bardzo odległe czasy, tj. początek lat 60. Planowane tomy z pozostałymi bohaterami Marvela zupełnie mnie nie interesują.
Byłem przygotowany, że przeskok czasowy da o sobie znać i rzeczywiście, czuć inny styl opowieści. Postacie mówią do nas o tym, co właśnie robią, albo co planują zrobić. Rysunki są bardzo koślawe, a Spider-Man jakoś taki niezgrabny. Można go usprawiedliwiać, że przecież dopiero zaczyna swoją karierę!
Interesowało mnie natomiast, z jakimi wrogami nasz bohater spotyka się na starcie i co ciekawe – największym przeciwnikiem jest… Jonah Jameson! Potem pojawiają się Kameleon, Vulture, Doktor Octopus, Sandman oraz Doktor Doom. Historie są raczej słabe, a szczególnie słaba jest ta z kosmitami oraz łapaniem rakiety w locie. Obie przypominają raczej przygody bożka w pelerynce – Supermana, niż zdecydowanie bardziej przyziemnego Spider-Mana.
Nie czułem frajdy, trochę się męczyłem, ale satysfakcja z poznania tych pierwszych opowieści jednak jakaś jest.
Po dość długim rozbracie wróciłem do super bohaterów Marvela za sprawą nowego wydawnictwa który przenosi nas do początków tego typu bohaterów do roku 1962. Poznajemy tutaj pierwsze przygody Spider-Mana. Część z tych historii znałem już z wydawnictwa TM Semic który wydawał pierwszy komiksy w Polsce w latach 90. Ale teraz czytało się lepiej bo były historie wszystkie chronologicznie. Były to pierwsze opowiadania kultowego Stan Lee oraz rysunki Steva Ditko. Dodatkowo można się dowiedzieć o początkach Marvela w USA. Jak dla mnie seria w punkt i na pewno sięgnę po kolejne części tej serii.