Pokój z widokiem na wojnę. Historia Izraela Konstanty Gebert 7,8
ocenił(a) na 87 tyg. temu 20/2024
Tytuł książki można rozumieć dwojako. Z jednej strony każdego dnia ludzie wyglądając z okna swoich domów widzą wojnę - to jest znaczenie dosłowne. Natomiast drugie znaczenie trzeba interpretować w przenośni. Bo nawet jeśli Izrael zawierał pokój, to musia być w każdej chwili gotowy do wojny. Jedną rekę podawał, a drugą musiał trzymać za plecami dzierżąc broń.
Idea wskrzeszenia państwa żydowskiego nie jest nowa. Autor jako cezurę uznaje (słusznie) idee głoszone pod koniec XIX wieku przez Theodora Herzla, wiedeńskiego dziennikarza, z pochodzenia Żyda. Herzl w 1896 roku wydał książkę "Der Judenstaat" w której zawarł postulat stworzenia po prawie dwóch tysiącach lat Państwa Żydowskiego. Początkowo Herzl nie określał gdzie miało by być stworzone państwo. Z oczywistych względów najbliższą sercu każdego Żyda była Palestyna, ale nie zamykano się na inne kierunki. Niestety Żydzi nie potrafili dojść do wspólnych wniosków i przez to byli szachowani przez szerokie grono państw, którym na powstaniu Izraela nie zależało.
Idea Syjonizmu z czasem rosła. Żydzi liczyli, że rozpoczęcie I wojny światowej będzie momentem, który odmieni ich los. Upadek Imperium Osmańskiego wydawał się spełnieniem marzeń. Niestety sprytnymi Anglosasi zaszachowali i Arabów i Żydów i zarząd nad Palestyną objęło Zjedboczone Królestwo, które było bardzo nieprzychylne idei syjonizmu i swoje sympatie kierowało w kierunku Arabów. Żydzi mogli do Mandatu Palestyny przyjeżdżać, w bardzo ograniczonej liczbie. W międzyczasie pojawiały się nieodosobnione przypadki pogromów z jednej i drugiej strony. Brytyjczycy na pogromy na Żydach często przymykali oczy. Jednak to co najgorsze dla Żydów zaczęło się dziać kilka tysięcy kilometrów na północy, w Niemczech...
W 1933 do władzy na fali niezadowolenia ludności z powodu sytuacji gospodarczej doszła NSDAP. Nazistowska partia, która otwarcie głosiła idee rewizji traktatu wersalskiego oraz remilitarycji Niemiec. Głównym wrogiem propagandy zostali Żydzi, którzy mieli odpowiadać za porażkę w I wojnie światowej i dążyć do zniewolenia Niemców i świata. Z czasem przepisy rasowe były coraz bardziej zaostrzane. Oczywistym było, że naziści nie powstrzymają się przed najbardziej radykalnymi krokami i ich postulaty to nie była przysłowiowa "kiełbasa wyborcza", żeby wygrać w wyborach.
Początek II wojny światowej niewiele zmienił w kwestii imigracji do Palestyny. Władze brytyjskie bardzo nieprzychylnie patrzyły napływ Żydów i często pojawiały się skandaliczne przypadki zawracania statków do Europy, co równało się ze skazaniem na śmierć.
Ofiara krwi jaką poniesli Żydzi w czasie holocaustu nie była wcale powodem dla którego powstał Izrael. Prawdziwym powodem było to, że Wielka Brytania, która z II wojny światowej wyszła potężnie osłabiona i zakończenie wojny oznaczało upadek ich kilkusetletniej polityki kolonialnej. Brytyjczycy byli zmuszeni wycofać się także z Palestyny. W listopadzie 1947 roku ONZ w swojej rezolucji nr 181 ogłosiło, że Mandat Palestyny będzie podzielony na dwa państwa: arabskie i żydowskie. Cały świat arabski był oburzony i nie zamierzał zaakceptować tej decyzji. Na 15 maja 1948 Wielka Brytania wyznaczyła sobie termin wycofania z Bliskiego Wschodu. Ten moment jest oficjalnym powrotem na mapę Państwa Izraela po 1942 latach.
W momencie proklamacji niepodległości Izrael stał się oficjalnie największym wrogiem świata arabskiego. Tego samego dnia, 15 maja Izrael został zaatakowany przez wszystkich swoich sąsiadów. Skazywane na pożarcie, biedne państewko zszokowało Arabów, ale i cały świat. Trwająca ponad rok wojna, zakończyła się zwycięstwem Izraela i ugruntowaniem swojej pozycji na mapie świata. Nie był to jednak koniec, a dopiero początek wojny, która trwa bez przerw, do dzisiaj.
Kolejna „gorąca” wojna wisiała w powietrzu od momentu zakończenia pierwszej. Izrael wiedział, że tym razem nie da rady sam oprzeć się atakowi ze wszystkich stron. Państwa Arabskie były szeroko wspierane przez ZSRR, USA nie chciało antagonizować sobie arabskiego świata, a Wielka Brytania miała stosunek raczej nieprzychylny. Jedynym wyborem pozostawała Francja, która miała także interes w osłabianiu Egiptu, ponieważ ten wspierał ruchy separatystyczne w Algierii, francuskiej kolonii.
W 1956 roku Gamal Abder Naser, prezydent Egiptu ogłosił nacjonalizację Kanału Sueskiego oraz blokadę Cieśniny Tirańskiej dla izraelskiej żeglugi. Ta pierwsza decyzja bardzo nie spodobała się Wielkiej Brytanii oraz Francji. Europejskie mocarstwa słusznie zauważyły, że Izrael może być użyteczny w tej sytuacji. Po krótkich działaniach wojennych Izrael osiągnął to co zamierzał, czyli odblokowanie cieśniny łączącej Morze Czerwone z Zatoką Adeńską, czego nie można powiedzieć o jego europejskich sojusznikach, którzy zaliczyli bolesną porażkę.
Konflikt jednak nie wygasł, ale cały czas dochodziło do większych lub mniejszych starć. Kolejna wojna musiała wybuchnąć. Jednak ta wojna była inna od poprzednich Konflikt zbrojny z 1967 roku jest najbardziej błyskotliwym sukcesem w historii Państwa Izraela i jednym z najbardziej błyskotliwych w XX wieku. W wyprzedzającym ataku armia izraelska rozbiła Egipt, Syrię i Jordanię. Zwycięstwo na wszystkich frontach zajęło Izraelczykom... sześć dni. Na południu, od Egiptu zdobyto cały półwysep Synaj oraz Gazę; od Jordanii Zachodni Brzeg oraz część Jerozolimy; od Syrii Wzgórza Golan. Kwestia Gazy i Zachodniego Brzegu jest nierozwiązana aż do dziś, mimo wezwania Rady Bezpieczeństwa ONZ do wycofania się z zagarnietych ziem.
Po upokarzającej porażce trzynaście państw arabskich podjęło decyzję o utworzeniu wspólnego frontu antyizraelskiego. Od tego czasu okupantów zaczęła także atakować Organizacja Wyzwolenia Palestyny (OWP). Coraz częściej dochodziło do brutalnych aktów terroru, z porywaniem samolotów włącznie.
Mimo tych działań i wrogość państw arabskich Izrael nie był wystarczająco czujny. Bardzo się to zemściło 6 października 1973, w najważniejsze święto Judaizmu, Jom Kippur. Początkowo Izaelczycy zostali silnie porażeni, jednak po szybkiej mobilizacji wojska izraelskie rozpędziły się do tego stopnia, że sforsowały Kanał Sueski i zatrzymały się 100 km od Kairu, kiedy to zatrzymała ich groźba wojny mocarstw pomiędzy ZSRR, do którego o bezpośrednią pomoc militarną zgłosił się Egipt oraz oraz USA, które wysyłało uzbrojenie dla Izraela.
Zwycięstwo w tej wojnie było nie tylko militarne, ale także polityczne, ponieważ rozpoczął się proces normalizacji stosunków z Egiptem, pierwszym krajem arabskim. Proces zakończył się 26 marca 1979. Egipt uznał Izrael i nawiązano stosunki dyplomatyczne oraz zapoczątkowano udaną współpracę obydwu krajów, która trwa do dziś.
Jednakże akceptacja jednego państwa nie oznacza od razu pokoju. OWP, która została wygnana z Jordanii, gdzie prawie przejęła siłą władzę, do Libanu. Od tego czasu jedyna granica Izraela, która była względnie bezpieczna zapłonęła. Doszło do bardzo egzotycznego aliansu Izraela z faszyzującą Falangą Libańską. W rezultacie wojny w Libanie OWP została wygnana daleko od Izraela. Podczas walk doszło do tragicznego wydarzenia, kiedy to falangiści dokonali zbrodni w obozie dla uchodźców w Sabrze i Szatili, w okolicach Bejrutu.
Końcówka lat 80 i początek 90 to okres prób normalizacji stosunków z OWP Jasira Arafata, co nastąpiło w 1993. W tym samym roku Izrael znormalizował stosunki z Jordanią, drugim krajem arabskim, który uznał Izrael. Arafat, Szimon Peres i Icchak Rabin zostali nagrodzeni Pokojową Nagrodą Nobla, za wkład jaki wnieśli w dążenie do pokoju na Bliskim Wschodzie.
Unormowanie stosunków na linii Autonomia Palestyńska-Izrael jednak nie przyniosło pokoju dla Izraelczyków, ale jeszcze bardziej zaogniło sytuację, ponieważ AP została uznana za zdrajców Palestyny i w górę poszły notowania Hezbollahu (w Libanie) oraz Hamasu (w Gazie). Teraz jesteśmy świadkami tego, że najprawdopodobniej wojna w Izraelu (Palestynie) nie skończy się nigdy, ponieważ obie strony mają swoje racje i obie strony nie zamierzają ustępować ani na krok.
Publikacja Konstantego Geberta, polskiego Żyda o lewicowych poglądach, ale silnie religijnego (co jest coraz rzadziej spotykane) jest prawdziwą cegłą (ok. 780 stron tekstu niewielką czcionką). Nie jest to książka do bólu obiektywna, ale autor informuje nas o tym już we wstępie. Nie jest to też zdecydowanie publikacja tendencyjna i chwaląca Izrael oraz szkalująca Palestynę. Autor przeprowadza nas w bardzo ciekawy sposób przez najnowszą, niezwykle skomplikowaną historię Izraela. Jedynie mam zastrzeżenie, że autor nie wspomniał tego, że Hamas był pomysłem Izraelczyków, a jeszcze na początku 2020 poprzedni szef Mossadu, Josi Kohen udał się na „pielgrzymkę” do Kataru, żeby prosić w Emiracie o odblokowanie finansowania Hamasu... Nie jest to spiskowa teoria dziejów, bo informowały o tym szeroko media izraelskie i taką informację bez żadnego problemu można odnaleźć w internecie.
To naprawdę specyficzne uczucie, kiedy było się na miejscu i można potwierdzić, że autor oddał w tekście prawdę. Mi udało się Izrael odwiedzić na tydzień przed atakiem Hamasu z 7 października. Książka została oddana do druku w kwietniu 2023, więc autor kończy narrację na wyborach z końcówki 2022 roku, kiedy to do władzy doszła ultraprawicowa koalicja, z premierem Benjaminem Netanjahu na czele. W tym aspekcie niestety historia znacznie przyspieszyła i chyba już nikt nie ma złudzeń, że jeszcze przez wiele pokoleń zarówno Izraelczycy, jak i Palestyńczycy wyglądając przez okno nie zobaczą pokoju...