Jedna z książek, która zapadła mina zawsze w pamięć, mimo, że już dawno zaginęła gdzieś przy przeprowadzce. Pamiętam swoją złość na kłamczucha Karolka i niezgodę na zły świat. Byłam zbulwersowana ideą "przelepienia", uświadomiłam sobie fakt, że system, państwo może działać przemocą i być niesprawiedliwe. Identyfikowałam się ze szczerym Prosiaczkiem o dobrym serduszku, chociaż postać kota włóczęgi również była pociągająca! Nocne krajobrazy, nasycone kolorystycznie i emanujące fosforyzującym światłem wyryły się w pamięci sześciolatki. Pamiętam jak dziś, był płacz ze wzruszenia!
Pamiętam doskonale ten wieczór przed pójściem spać, gdy zmusiłam Mamę, aby dokończyła czytanie mi książki. Mama wcześniej poznała zakończenie i nie chciała spełnić mojej prośby. W końcu uległa. Jak ja wtedy strasznie płakałam! Minęły dziesięciolecia, a we mnie tamten wieczór jest wciąż żywy.
Do książki wróciłam po kilkunastu latach, bo wcześniej nie czułam się gotowa, i przeżyłam niemały szok.
To co dzieje się w drugiej warstwie, sposób, w jaki jest opowiedziane i jakie robi wrażenie na czytelniku, powala na kolana.
Polecam każdemu czytelnikowi, ale tak od dziesiątego roku życia. Ja byłam zdecydowanie za młoda na pierwszą lekturę Prosiaczka.