Tak, jak bardzo kocham Zorro, to równie mocno nienawidzę wybranki jego serca. Do tej pory nie potrafię pojąć, co on w niej dostrzegł pod tą całą pychą, samouwielbieniem i żałosnymi tekstami o rzekomej miłości. Nie wierzę, że było tam jakieś uczucie. Po prostu nie.
A co do samej książki z pominięciem beznadziejnego, w moim odczuciu, wątku miłosnego to praktycznie niewiele zostaje, gdyż akcja głównie skupia się na tym. Na bardzo duży plus oceniam postać don Diego i jego mistrzowski kamuflaż, Zorro jak zawsze niesamowity w akcji, reszta też daje radę (oprócz wspomnianej wyżej panienki). Ogólnie polecam, bo to niezła przygodówka. Szczególnie dla wielbicieli postaci Zorro :)
Sięgając po książkę, miałam przed oczami serial Disneya oraz filmy z Banderasem i Tyrone Powerem. I... chyba oczekiwania były wyższe niż to, co dostałam. Przyjemnie się ją czyta, są zawijasy fabularne, nieco humoru i romansu, akcji. Jednak nie nazwałabym tego dziełem najwyższych lotów. Warto przeczytać, ale potem odbić sobie na fanfikach.