Któż nie zna tajemniczego, zamaskowanego rozbójnika w czerni, który dzielnie ratuje uciśnionych, fenomenalnie włada szpadą oraz pędzi jak strzała na swym oddanym rumaku?
Tak, to señor Zorro! 😀
Opowieść ta jest pełna akcji, pościgów i pojedynków. Jest również wątek miłosny, albowiem nasz główny bohater zakochuje się w jednej ze szlachcianek- Lolitcie. Ta opowieść jest również mocno “przegadana”😬 ale i tak dobrze mi się ją czytało. Autor używa charakterystycznego na tamte czasy słownictwa, zwrotów, które mi się podobały. Warto było poznać pierwowzór literacki😉 Cały czas miałam przed oczami tego Zorro z mojego ulubionego serialu z 1957 roku, którego oglądałam w każdą niedzielę po bajkach Walta Disneya będąc małą… „dziewoją” 😅
Ciekawa lektura, na kilka wieczorów.
Polecam i oceniam 7/10.
Tak, jak bardzo kocham Zorro, to równie mocno nienawidzę wybranki jego serca. Do tej pory nie potrafię pojąć, co on w niej dostrzegł pod tą całą pychą, samouwielbieniem i żałosnymi tekstami o rzekomej miłości. Nie wierzę, że było tam jakieś uczucie. Po prostu nie.
A co do samej książki z pominięciem beznadziejnego, w moim odczuciu, wątku miłosnego to praktycznie niewiele zostaje, gdyż akcja głównie skupia się na tym. Na bardzo duży plus oceniam postać don Diego i jego mistrzowski kamuflaż, Zorro jak zawsze niesamowity w akcji, reszta też daje radę (oprócz wspomnianej wyżej panienki). Ogólnie polecam, bo to niezła przygodówka. Szczególnie dla wielbicieli postaci Zorro :)