Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Po przeczytaniu tej książki przypomniałam sobie dlaczego nigdy nie sięgam po literaturę oznaczoną terminem "romans". Rodzice głównej bohaterki wyjeżdżają na urlop (o ile dobrze pamiętam). Zwykle urlop czy wakacje trwają dosyć krótko - przeciętnie dwa tygodnie, dlatego założę, że rodziców Alex właśnie tyle nie było. W czasie tych dwóch tygodni dziewczyna zdążyła po spotykać się trochę z chłopakiem, którego prawie w ogóle nie znała, zdążyła z nim zerwać i CHYBA znowu się zejść (nie pamiętam dokładnie - ta książka zdecydowanie nie zapada w pamięć). A, no i było tam parę wzmianek o jakiejś pani z dużym biustem, ale bez głowy. O co w tym chodziło? Że Alex, młoda nastolatka, jest feministką? Jaki to miało w ogóle związek z tym wszystkim? Co prawda, gdy weszłam do biblioteki poprosiłam pana bibliotekarza by wypożyczył mi jakiś "durny romans na wakacje". Chciałam odpocząć trochę od "ciężkiej", wymagającej myślenia literatury. Ale nie sądziłam, że aż tak bardzo weźmie sobie moją prośbę do serca i naprawdę wypożyczy mi "durny romans". Bo nie inaczej - ta książka naprawdę wydaje się durna i płytka - zwłaszcza jeśli czyta się ją po lekturze dzieł Tolkien'a czy Paolini'ego. Oceniłabym książkę na "beznadziejną", ale to ja sama prosiłam się o tego typu książkę, dlatego niech stracę - dwie gwiazdki.