cytaty z książek autora "Tadeusz Bartoś"
Głosząc wszechobecną winę, kultywując uniżenie i słabość, w rezultacie wszechobecne udawanie, nasi religijni przywódcy zapewnili sobie posłuch i święty spokój.
Pokora więc to wycofanie się i rezygnacja z własnego pomysłu na życie. Zaletami są uległość, milczenie, słabość, cierpienie, bieda. Czy tak trudno zrozumieć, że pochwala się tu nieudolność, nieumiejętność życia? Czy nie jest czymś perwersyjnym uznanie za największą wadę siły życia, pewności swego, dumy z własnych wyborów, zdolności twórczego życia, erotycznego żywiołu, bogactwa, ekspansji? W czyjej głowie mogło się zrodzić coś tak przewrotnego?
Pragnienie stwarza ludzki świat. Wybór jest pierwszy, postanowienie, że ma być tak,a nie inaczej. Postanawiam, że Bóg istnieje, i Bóg istnieje. Postanawiam, że nie istnieje, i nie istnieje. Sens życia jest decyzją, a nie objawieniem czy oświeceniem. Obraz świata to rezultat selekcji.
Cóż to za życie, którego doskonałością jest klęska?
Dowolny obraz świata, choćby najbardziej fikcyjny, można człowiekowi zaszczepić, a ten przyjmie go szczerze i z zaangażowaniem, jeśli będzie odpowiadał jego własnym, najlepiej nieuświadomionym potrzebom.
Prawda jest bowiem niczym innym jak kłamstwem nigdy nie zdemaskowanym.
W kwestii wiary-usprawiedliwienia Luter nie pyta, co trafnie wypunktował Nietzsche w swych antychrześcijańskich tyradach, skąd pomysł bycia niezbawionym. Gdzie źródło oczywistości tak nieoczywistej rzeczy jak potrzeba zbawienia. Jakie racje stoją za tym, by wierzyć oskarżycielskiemu tonowi religijnego mitu o winie - tej najgorszej chrześcijańskiej truciźnie? Niepotrzebny jest wybawiciel, jeśli nie ma niewoli. Niepotrzebne jest lekarstwo, jeśli nie ma choroby. Wymyślanie chorób, by sprzedawać własne medykamenty - to najbardziej jawne oszustwo chrześcijaństwa wszelkich denominacji. Słowa Nietzschego zbyt przenikliwe, by stawić im czoła, mogą znaleźć odpowiedź jedynie w przemilczeniu i lekceważeniu.
(...) życie w świecie mentalnej przemocy umacnia mentalność pełną przemocy.
Jednomyślność miała być zbudowana na bezmyślności.
Zapamiętał tylko tyle - oświecenie zawsze jest rozczarowaniem. Tylko rozczarowanie jest spełnieniem.
Jesteśmy zwierzętami zachłannymi, pożerającymi bez umiaru fikcje, opowieści, rzeczy, których nie ma. Mimo to narracja ma w naszej cywilizacji niższy status niż wiedza naukowa, analiza pojęciowa, obliczanie, krótko mówiąc - abstrakcja.
Pełna synteza wiedzy jest dziś niemożliwa. Sam pomysł stworzenia uniwersalnego obrazu świata nie bez racji uznaje się za anachronizm, zaprzeszły styl myślenia epoki nieuzasadnionych nadziei na ogarnięcie całości prawdy. Wobec takiego dictum możliwe są dwie reakcje: podporządkowanie albo bunt. Bunt choćby bez szans na zwycięstwo.
Perspektywa analizy potrzeb jawi się jako clef de voûte antropologii. Dzięki takiemu spojrzeniu możemy stworzyć swoistą mapę człowieka, zobaczyć rozmaitość wymiarów jego egzystencji, począwszy od tych dzielonych ze zwierzętami, po specyficznie ludzkie potrzeby uogólnionego obrazu świata i poczucia sensu życia.
Post-prawda to eufemizm. Synonim kłamstwa, uwolniony od negatywnych konotacji. Mamy więcej takich językowych przedsięwzięć - polityka informacyjna zamiast manipulacja informacją, marketing polityczny zamiast polityczne oszustwa na masową skalę itd. Nazywanie białego czarnym i czarnego białym - to istota tego zabiegu. Podstawą jest pewność siebie, najlepiej taka, której nie wychwyciłby wariograf. Kłamać bez mrugnięcia okiem. (...) Tylko kłamanie z głębokim przekonaniem, które przestaje być już intencjonalnie kłamstwem, a staje się wiarą może być wiarygodne. Oto nowy wehikuł kłamstwa - prawda.
Rozwój cywilizacji technicznej jest stopniowym wyłączaniem człowieczeństwa, uwalnianiem i wygaszaniem szeregu ludzkich doświadczeń. Nie ma odwrotu od tej drogi.
Współczesne ucho bywa wrażliwe na to, co wypada powiedzieć, czego zaś nie. Nazywamy to polityczną poprawnością. Ma ona swoje wady, kiedy jest nastawieniem radykalnym, prowadzącym do cenzury lub autocenzury, i zalety, kiedy oznacza wrażliwość na odbiorcę, kulturę języka, dopuszczenia odmiennych racji.
Centralizacja jest pomysłem życia. Decentralizacja, rezygnacja z wyznaczenia miejsca uprzywilejowanego jest pomysłem śmierci. Jest światem bez życia - prawdziwym nihilizmem. Wszystko jest tak samo ważne, nie ma miejsca lepszego i gorszego, nie ma o co walczyć, gdzie się spieszyć. Ani w kościele, ani na koncercie nic nie jest centralne, wszystko jest równie dobre, ważne, istotne, i vice versa, wszystko jest równie nieistotne, nieważne, nie-dobre: niemające żadnego znaczenia, żadnej siły przyciągania uwagi, żadnej siły skłaniającej do selekcji, preferencji powiązanej z wyborem lub odrzuceniem.
Pierwotnie w skali kosmosu jest życie, ono w porządku logicznym jest początkiem. Bez niego nie byłyby możliwe projekty, trafne lub nie, opisu kosmosu. Życie jest logicznie pierwotną strukturą, życie jedynie zawiera i określa sensy, także sensy nieożywionej części kosmosu.
W rezultacie badany przez fizyków świat nieożywiony jest wtórny logicznie, sam z siebie nie istnieje w swej treści, życie jest warunkiem możliwości jego istnienia, choćby dlatego, że dopiero życie i to w zaawansowanej formie wytworzyło pojęcie istnienia.
Metafizyka Tomasza przynosi człowiekowi ocalenie. Prowadzi do przekonania, że ma on być zawsze wierny osądowi własnego sumienia, także wtedy, gdy, mogłoby to oznaczać błąd i czynienie zła. A nawet odejście od katolickiej wiary. (…) Zawarte w tym zbiorze teksty są świadectwem moich duchowych poszukiwań,. Są one swoistym wołaniem o wiarę w człowieka. Nic cenniejszego na ziemni nam się nie przytrafi jak człowiek . On jest- by użyć metafor religijnych -obrazem Boga , jest drogą do Boga .(…)Temu obrazowi człowieka– wybijającego się ponad własne ograniczenia —chciałem pozostać wierny. W takiego człowieka chcę wierzyć.
Uświadomione szczęście tworzy wymaganie, które szczęścia pozbawia.
Jesteśmy jakby kroplą wody wrzuconą w ocean boskości [...] Kropla w oceanie nie przestaje być kroplą, a zarazem należy już do bezmiaru boskości.
Jezus uczył, żeby wcale nie przysięgać, ani na niebo, ani na ziemię. Co może bardziej podważać jego przesłanie niż religia żyjąca z przysiąg i zobowiązań?
Katolicyzm jest religią śmierci, drogą zbliżania się do śmierci, pozbawiania życia, w której jedni biegną szybciej, a drudzy wloką się niemiłosiernie, oddając przysługi naturze, jej prokreacyjnym prawom. Katolicyzm jest pełną przemocy gnostycką sektą. Jest satanizmem.
Bóg, jakiego noszą w sercach swych biedni mnisi, to potwór, krwiożerczy Baal, dopominający się ciągle o nowe ofiary.
Całość prawdy już jest dana, już gdzieś jest, skoro mamy część. Trzeba tylko odkurzyć, zajrzeć, przypomnieć sobie. Dochodzimy do tego, od czegośmy wychodzili. Wszelka wiedza ma więc charakter principii; już w punkcie wyjścia posiadamy to, co miało być przedmiotem naszej konkluzji, a wszelkie poszukiwanie jest tylko drogą do przytomności, przebudzeniem. Déjà vu nie jest zaburzeniem padaczkowym, jak podejrzewają współcześni. Déjà vu - jest kamieniem filozoficznym, samą istotą człowieka jako istoty rozumnej.
Dlaczego Kościół postanowił mieć niewolników, a nie wolnych i szczęśliwych samotników? Dlaczego z ekstrawaganckiej idei posłuszeństwa temu, co boskie, zrobiono praktykę manipulacji i uzależnienia?
Ja sam chciałbym, choć to przedsięwzięcie ponad moją miarę, przekonywać, że cała ludzka wiedza jest powtórzeniem, że w naszym myśleniu wnioski, które wyciągamy, są powtórzeniem przesłanek, z których wychodzimy. Obrazy, jakie tworzymy o świecie, także te najnowszej daty, z nauk przyrodniczych, są wytworem aparatu poznawczego, jaki mamy do dyspozycji, nie tworzymy nic więcej poza tym, na co nasz mózg i przyległości nam pozwalają, co już w sobie mają. Cokolwiek jest poznawane, jest poznawane na sposób poznającego, pisał Tomasz z Akwinu.
Nawyk każe nam sądzić, że to, co jest, ma z konieczności przyczynę swojego istnienia. Nawyk myślowy - gorszy od czkawki. Kompulsywny, nie ustępuje, wszędzie się wtrąca, przenika każdy, najbardziej nawet skryty zakątek naszych myśli. (...) Przyczynowość jest sposobem naszej adaptacji, umiejętnością harmonijnego oswajania otoczenia. Małpim nawykiem.
Czego się człowiek nie tknie - istnieje, już istnieje. Samo to sformułowanie: "czego się człowiek nie tknie", zakłada istnienie. Nie można istnienia wyprzedzić, być szybszym, pojawić się przed nim. Gdzie się nie ruszymy, ono już tam jest, czeka na nas, rzec by można - głupio uśmiechnięte. Prędkość światła nie wystarczy, by uciec przed nim, choćby na chwilę.
Ciągle mówimy o istnieniu, więc chyba wiemy, czym ono jest, w przeciwnym razie nie wiedzielibyśmy, o czym mówimy, w dodatku wiedząc o tym, że nie wiemy, o czym mówimy, mówiąc o istnieniu. (...) Gdyby wymienić wszystkie obiekty istniejące, nic nie zyskalibyśmy. Wyszłoby nam to, co od początku jasne jest i oczywiste: istnienie jest istnieniem. Nic więcej nie uzyskamy.