Popularne wyszukiwania
Polecamy
Sean Izaakse
4
6,5/10
Pisze książki: komiksy
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,5/10średnia ocena książek autora
30 przeczytało książki autora
18 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Avengers. Bez drogi do domu Mark Waid
6,6
Najprościej całą historię zaprezentowaną w Avengers: Bez drogi do domu (album wydany na naszym rynku zbiera materiały z dziesięciu pierwotnie wydanych zeszytów) określić mianem łatwej i przyjemnej w odbiorze. Każdy, kto zdecyduje się sięgnąć po tytuł, otrzyma dość typową dawkę superbohaterskiej rozrywki. Kolejne rozdziały to kosmiczna przejażdżka pełna zwrotów akcji i widowiskowych scen. Scenarzyści nie silili się tutaj na zbytnią innowacyjność, decydując się wykorzystać sprawdzone schematy, stanowiące o sile wielu innych tytułów ze stajni Marvela. Są tutaj więc ciekawi bohaterowie, z całą masą osobistych problemów (uzewnętrzniających się w sytuacjach kryzysowych). Dobrze nakreślone sceny podkreślające różnorakie emocje i podsycające dynamikę historii. Odrobina charakterystycznego dla marki patetyzmu wymieszanego ze szczyptą humoru. Przede wszystkim album oferuje jednak masę widowiskowej akcji, która stanowi jego główną siłę.
Jeśli chodzi o wspomnianych bohaterów, to ciekawym rozwiązaniem jest sięgnięcie po część herosów, którzy w danym momencie niekoniecznie znajdują się w mainstreamie (nie są to jednak postacie całkowicie anonimowe). Dzięki temu fabuła staje się ciekawsza, odrobinę wyróżnia się na tle konkurencji i jednocześnie daje szansę zabłyśnięcia tym postaciom. Na plus należy również zaliczyć bardzo zgrabne i nawet sensowne (co nie jest standardem) połączenie dwóch pozornie różnych światów. Conan Barbarzyńca i superbohaterowie być może brzmi dość kuriozalnie, ale o dziwo zapewnia naprawdę przyjemną porcję rozrywki.
Poprawny scenariusz akcji, nie mógłby prezentować pełni swoich zalet, gdyby nie świetna oprawa rysunkowa. Jest kolorowo, wyraziście a co najważniejsze bardzo dynamicznie (z odpowiednią dawką brutalności, jeśli wymaga tego scena). Poszczególnym artystom udaje się utrzymać dość spójny styl, dzięki czemu całość ogląda się z niekłamaną przyjemnością. Na pewne wyróżnienie zasługuje tutaj Marcio Menyz ze względu na jego wizję Cymeryjczyka.
https://popkulturowykociolek.pl/recenzja-komiksu-avengers-bez-drogi-do-domu/
Empireum Dan Slott
6,4
POPKulturowy Kociołek:
https://popkulturowykociolek.pl/empireum-recenzja-komiksu/
Album Empireum to nic innego jak kolejny wielowątkowy i mocno rozbudowany crossover/event, w którym przenikają się Marvelowe serie. Tym razem postacie z Avengers łączą siły z Fantastyczną Czwórką, aby wspólnie przeciwstawić się kosmicznemu imperium Skrulli, które zagraża naszej planecie. Bohaterowie muszą szybko nauczyć się ze sobą współpracować i zapomnieć o osobistych sporach, jeśli chcą ocalić zarówno Ziemię, jak i samych siebie.
Jest to oczywiście bardzo uogólniony i mocno uproszczony zarys historii. Trudno bowiem krótko i zwięźle opisać fabułę, która pierwotnie była podzielona na wiele zeszytów. Na szczęście na naszym rynku jak zostało to już wspomniane mamy do czynienia z wydaniem, które zbiera i łączy wszystkie te komiksowe „cząstki” w jedną zwartą całość. Pod okładką albumu znajdziemy więc oryginalne zeszyty: Incoming!, Road to Empyre: The Kree/Skrull War, Empyre #0: Avengers, Empyre #0: Fantastic Four, Empyre #1–6, Empyre Aftermath: Avengers, Empyre Fallout: Fantastic Four. Przekłada się to na 416 stron, które powinny mocno zaciekawić fanów Marvela.
Zbiorcze wydania większych komiksowych eventów mają tę ogromną zaletę, że w większości przypadków mamy do czynienia z odpowiednim ułożeniem zeszytów, tak aby cała historia była chronologiczna. Tak też jest w przypadku recenzowanego dzieła. Stopniowo odkrywamy więc szczegóły większej intrygi, wkręcamy się w bardziej złożoną opowieść i poznajemy pojawiających się bohaterów. Scenarzyści zanurzają nas tu w wielkiej przygodzie, która sprawnie łączy wartką akcję, stopniowane napięcie i iście teatralne zwroty fabularne. Początek albumu jest więc wielce zachwycający i mocno angażujący.
Ta kosmiczna epopeja nie jest jednak dziełem wybitnym i przełomowym, które trwale zmieniłoby oblicze komiksowego uniwersum. Pierwszy zachwyt bowiem niestety opada po przeczytaniu kilku kolejnych rozdziałów. Twórcy zdecydowanie za szybko decydują się tu ujawnić jądro całej intrygi. Od tego momentu, większość swojej uwagi poświęcając na zaprezentowanie bardziej typowej widowiskowej superbohaterskiej akcji. Całość nadal czyta się bardzo przyjemnie i z wielką chęcią pochłania się kolejne strony. Nie jest więc to wada wpływająca wielce negatywnie na album. Nie zmienia to jednak faktu, że cała historia w pewnym momencie robi się bardzo „typowa”. Zalicza się więc ona do grona tych komiksów, które zapewniają czytelnikowi intensywną dawkę rozrywki, ale o których dosyć szybko się zapomina....