Najnowsze artykuły
- ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik253
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Wojciech Wrotkowski
2
7,0/10
Pisze książki: filozofia, etyka
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,0/10średnia ocena książek autora
2 przeczytało książki autora
1 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Pleasure. New Research on Fragment B67 of Heraclitus of Ephesus
Wojciech Wrotkowski
0,0 z ocen
0 czytelników 0 opinii
2023
Jeden wieloimienny. Bóg Heraklita z Efezu
Wojciech Wrotkowski
7,0 z 2 ocen
3 czytelników 2 opinie
2008
Najnowsze opinie o książkach autora
Jeden wieloimienny. Bóg Heraklita z Efezu Wojciech Wrotkowski
7,0
„Jeden wieloimienny” to obszerna monografia Wojciecha Wrotkowskiego poświęcona heraklitejskiemu Logosowi. Autor pragnie jak najdokładniej zrekonstruować heraklitejski Logos i przedstawić własną jego re-interpretację, przewartościować dotychczasowe ujmowanie jego istoty. Przyjmuje w tym celu odmienną metodologię, którą pokrótce wyjaśnia. Ale co ważniejsze – na samym starcie zastrzega, że chce przede wszystkim dokonać tej rekonstrukcji zupełnie bezstronnie, nie poddając swojej pracy „żadnej ideologizacji”, czyli wpływom zewnętrznych systemów myślowych.
Zachowanie całkowitej bezstronności jest jednak bardzo trudne, zwłaszcza gdy – jak w przypadku autora – jest się katolickim konserwatystą. Już we wstępie autor stanowczo krytykuje tych badaczy, którzy chcą widzieć w Logosie jedynie naturalistyczną zasadę, a nie Boga. Twierdzi, że fakt, iż nie jest to zasada, a bóg, wynika z oryginalnych fragmentów, jeśli je się dokładnie przetłumaczy, a dotychczas tłumaczono według niego niedokładnie (sam jest filologiem, więc dokonuje tu własnych przekładów zachowanych fragmentów). Stawia siebie samego jako opozycjonistę wobec, jak sam to określa, pryncypialistów stanowiących większość.
Przedstawiony tutaj obraz heraklitejskiego Logosu jest więc następujący: Logos nie jest żadną naturalistyczną zasadą, żadnym fizykalnym pryncypium, lecz Bogiem pojętym osobowo jako Mowa i jednocześnie Rozum bądź Inteligencja (str. 179). Bóg heraklitejski ma wiele różnych nazw. Jest nie tylko Logosem czy Bogiem, ale również Aionem („wiecznie istniejący”) (str. 42-43),Piorunem, Zeusem czy nawet Dzieckiem. Autor bierze termin „jestestwo” i dodaje do przetłumaczonych przez siebie cytatów z Heraklita, by zaimplementować osobowy byt (przy czym twierdzi, że ten termin najlepiej oddaje heraklitejski Logos). Dodaje też do cytatów słowo „bóg” tam, gdzie go nie ma, twierdząc, że to też jest potrzebne i konieczne. Rzadziej pada też fraza „rodziciel-ojciec”. Logos przenika wszechświat i ma charakter monistyczny, ale z drugiej strony „Mądre [Jestestwo] jest od wszystkiego oddzielone”. Dlatego Logos jest równie immanentny co transcendentny (str. 107) i jest niepojmowalny dla człowieka, jest poza jego wszelkim wyobrażeniem.
Warto zwrócić uwagę, na jakie źródła autor się powołuje. W samym tekście oraz w przypisach wielokrotnie widnieje Hipolit Rzymski i jego dzieło „Refutatio Omnium Haeresium”. Jest to pismo antyherezyjskie autora chrześcijańskiego. Klemens Aleksandryjski, kolejny chrześcijański autor, też regularnie pojawia się w tekście, jak i w przypisach (np. str. 141). Dla „Praeparatio evangelica” Euzebiusza z Cezarei też znalazło się miejsce. Oczywiście znajdą się też rozmaici niechrześcijańscy autorzy; jednak ci chrześcijańscy wydają się zajmować naprawdę uprzywilejowane miejsce; zwłaszcza Hipolit, na którym autor chętnie i często się opiera (np. wspomniane określenie „Aion” bierze właśnie od niego, str. 42-43). Hipolita znaleźć można m.in. na str. 44, 45, 221, 231 i innych. Oczywiście Hipolit jest jednym ze źródeł fragmentów Heraklita, ale to nie znaczy, że należy bezgranicznie ufać jego interpretacjom, jako że z pewnością nie jest bezstronny i np. bezpodstawnie łączy Heraklita ze zmartwychwstaniem (str. 44) czy sądem ostatecznym (s. 428). Hipolit zresztą utożsamia Logos ze słowem bożym/samym Bogiem na podstawie św. Jana 1,1 („Na początku było Słowo (w greckim tekście: logos),a Słowo było Bogiem”, więc jego chrześcijańskie skrzywienie jest oczywiste.
Narracja jest nieszczególnie przyjazna i przejrzysta. Autor za pomocą encyklopedycznego języka konstruuje suchy jak wióry wywód przeplatany licznymi, regularnymi wtrąceniami w innych językach (nietłumaczonymi, jak gdyby chciał zawężyć grono odbiorców do filologów) oraz odnośnikami do wielu rozrzuconych po całej książce fragmentów z Heraklita, (zdarza się że gdzieniegdzie z opuszczonym polskim tłumaczeniem, np. okolice str. 79). Analiza ciągnie się jak flaki z olejem, poprzetykana co chwila licznymi nawiasami z numeracją, odwołaniami i cytatami w oryginale, a nierzadko przypisy zajmują większą część strony niż właściwy tekst. Autorowi zdarza się powtarzać te same frazy, tezy i wnioski, o których napomknął już wcześniej, co jeszcze bardziej wydłuża wykład. Trzeba się wykazać niemałym samozaparciem, by jakkolwiek przez to brnąć.
Powstały w tej książce obraz heraklitejskiego Logosu przywodzi na myśl boga chrześcijańskiego; nasuwa to podejrzenia, czy autor aby przypadkiem nie nagiął świadomie myśli pogańskiej (wszak starożytna myśl filozoficzna jest myślą pogańską) tak, aby upodobnić ją jak najbardziej do boga biblijnego. Przyznaje na końcu, że podania chrześcijan są pisane z właściwej im optyki, niemniej jednak wykorzystał je i przyjął za dobrą monetę. Niestety aby sprawdzić, czy nie doszło tu do żadnych przeinaczeń, trzeba by skrupulatnie przeanalizować całą książkę od deski do deski, rozdział po rozdziale, słowo po słowie, łącznie z przypisami, nie stroniąc przy tym od zweryfikowania poprawności tłumaczeń (do czego potrzeba dogłębnej wiedzy filologicznej). Ale może tak naprawdę podejrzana interpretacja wynika nie tyle z tłumaczeń, co z przyjętych podstaw i przesłanek, na których się opiera?