Byłam załamana. Wolałam, jak mnie bił od życia z wiedzą, że jestem dla niego nic nie wartą szmatą. Gdy wchodził do mieszkania, spojrzał na m...
Byłam załamana. Wolałam, jak mnie bił od życia z wiedzą, że jestem dla niego nic nie wartą szmatą. Gdy wchodził do mieszkania, spojrzał na mnie, nie mówiąc nic. W jego oczach nie znalazłam ani iskry miłości. Widziałam tam tylko tolerowanie mnie w tym domu. Bardzo przykre uczucie. Pogrążałam się w rozpaczy, gdy podczas jednego ze snów ktoś wystawił przede mną nić. Srebrna nitka lśniła w ciemności. Chwyciłam tajemniczy koniec nitki i zaczęłam podążać za nim. Zwijałam kłębek. Labirynt był długi, kręty, ciemny i przerażający. Czasem poczułam dotyk dłoni, które pojawiały się znikąd. Słyszałam syczenie węży, które co jakiś czas pełzały pod moimi stopami. Wyglądały na zagubione, tak jak ja. W oddali zacinała seria z karabinów. Przecież wojna już dobiegła końca? Opuściłam labirynt. Drzwi zamknęły się z hukiem. Ucichło syczenie i strzały. Ciemność ustąpiła światłu. Znajdowałam się w lesie. Śpiewały ptaki. Nagle pod drzewem przed sobą ujrzałam zawiniątko. Odchyliłam kołderkę i uśmiechnęły się do mnie zielonkawe odbijające blask małe oczy. Steve miał zielonkawe oczy... To byłaś Ty... już Cię pokochałam. Czułam, że będę kochać Cię nad moje ciężkie życie. Chciałam nadać Ci imię Ariadna, ale nie mogłam skrzywdzić Cię terminem z mitologii greckiej. Nazwałam Cię wobec tego podobnie - Adrienne.