Najnowsze artykuły
- ArtykułySkandynawski kryminał trzyma się solidnie. Michael Katz Krefeld o „Wykolejonym”Ewa Cieślik1
- ArtykułyTargi Książki i Mediów VIVELO już 16–19 maja w Warszawie. Jakie atrakcje czekają na odwiedzających?LubimyCzytać1
- ArtykułyCzternaście książek na nowy tydzień. Silne emocje gwarantowane!LubimyCzytać2
- ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant8
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Mateusz Cetnarski
3
7,6/10
Pisze książki: fantasy, science fiction, literatura młodzieżowa
Urodzony: 22.04.2005
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.plhttps://www.facebook.com/mcetnarsky
7,6/10średnia ocena książek autora
30 przeczytało książki autora
23 chce przeczytać książki autora
2fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Bright W Otchłani Kłamstw
Mateusz Cetnarski
Cykl: Bright (tom 1)
7,0 z 21 ocen
48 czytelników 12 opinii
2021
Najnowsze opinie o książkach autora
Bright W Otchłani Kłamstw Mateusz Cetnarski
7,0
Bardzo nie lubię krytykować książek. Do wyboru swojej literatury podchodzę bardzo selektywnie i rzadko kupuję książki, które nie posiadają ocen. Książkę zobaczyłam na necie, okładka mnie tak przyciągnęła, że stwierdziłam - biorę w ciemno!
Niestety pierwszy raz tak bardzo mnie to pociągnęło za sobą w dół. Niestety, ale poza piękną ilustracją na okładce, a także mapką - średnio widzę plusy.
Rozumiem, że autor jest młody - niemniej trochę irytuje fakt, krzyczenia w każdym możliwym miejscu, że jest najmłodszym autorem fantastyki w Polsce - jakby już z góry miało to być wytłumaczeniem na wszystkie jego błędy i braki. 15/16 lat wbrew pozorom to nie jest tak mało, aby pisać ładnie i SKŁADNIE, poza tym są też książki pisane nawet przez ośmiolatków.
No dobra, ale co jest tu złego?
Naprawdę nie chcę się pastwić, ale czytałam tyle dobrych (polskich) debiutów, również fantastykę, że no nie umiem przejść obok tej książki z ulgą.
Przede wszystkim mam wrażenie, że autor traktuje czytelnika jako mało oczytaną i mało inteligentną postać, która zachwyci się pseudo szczegółami oraz nie będzie w stanie zrozumieć większej złożoności bohatera, zamykając w ciałach dorosłych osób psychikę młodzieży z podstawówki, dla których najważniejsze jest posiadać najnowszy telefon, oraz chłopcy/dziewczyny. I nie żartuję. Jest scena, w której główna bohaterka Sara dowiaduje się, że jej przyjaciółka zginęła, ją samą ściga król i cała jego horda szpiegów, palą miasta i w ogóle - dzieje się - a kiedy nagle wpadają do jednego z budynków, gdzie nagle okazuje się, że schroniła się również jej przyjaciółka te zamiast wszystko sobie wyjaśnić, opracować plan COKOLWIEK, nagle zaczynają gadać o facetach oraz najdroższej sukience, a także ile czasu spędziły na zakupach w sklepach z ciuchami...
Takich absurdów jest więcej. Chociaż najbardziej kuły mnie w oczy określenia/szczegóły typu "trzydziestopięcioipółlatek" , czy "...zemdlał na pięć minut i po przebudzeniu nie pamiętał nic co wydarzyło się w ostatnich dziesięciu minutach", że ktoś inny miał "około sześćdziesięciu jeden lat", że "wiedźmy dowiedziały się o tym, że są wiedźmami 263 lata temu kiedy miały 17 lat" i że będą żyły około (tu już nie pamiętam ile dokładnie) 2532 lata... Przez tę szczegółowość (mało interesującą dla fabuły i męczącą) wychodziły też takie absurdy, że plac na zamku miał 350 TYSIĘCY metrów kwadratowych, co jak sprawdziłam jest odpowiednikiem 50 boisk piłkarskich. Trochę, spory...
Ponadto książka przepełniona jest chichotami. Nie ważne, czy jest to Sara, czy rosły oficer każdy z nich "zachichotał" i to po kilka razy na stronę, a łącznie pewnie i z trzydzieści, a kiedy pierwszy raz przeczytałam "parsknęła" - aż mi nie pasowało!
Bardziej poważna jest kreacja bohaterów - sam autor uważa, że w ten sposób przyciągnie więcej osób, które na co dzień nie czytają, bo książka będzie dla nich zrozumiała. Wg mnie to duży błąd. Sara jest zapatrzoną w siebie (w sumie co się dziwić, umiała sama pokonać 36 szpiegów, którzy ją napadli, a innym razem z łatwością pokonała 40 żołnierzy - naraz i SAMA),28-latką, która jest tak płytko przedstawiona, że aż boli. Są tu przedstawione dwa związki, tylko że... one tu w sumie nie istnieją. Jest jedna scena gdzie Sara mówi do swojego chłopaka "Miśku" (które swoją drogą strasznie mi się gryzie z historią i czasami),a potem się całują - praktycznie zerowe backstory ich związku, raz Sara wspomina gdzie się poznali. Oraz drugi związek, gdzie że jedno kocha drugie dowiadujemy (a raczej oni się dowiadują) się podczas ucieczki naszej drużyny , gdzie jeden z bohaterów mówi o tym innym. Kiedy nasz zakochany umiera, nagle wyznają sobie miłość a pożegnanie jest ważniejsze niż próba jego leczenia. Szkoda tylko, że okazuje się, że znają się od paru dni (tyle ile trwa ta cała historia) i oni przez całą książkę nawet ze sobą nie rozmawiali!!!
Błędów i absurdów jest dużo więcej. W książce jest też ogrom easter eggów dotyczących Michaela Jacksona, które średnio mi osobiście pasują do książki fantasy, ale - rzecz gustu. Np mamy tutaj Królestwo Jacksonii, a stolica czytana wspak daje nam nazwę posiadłości Michaela czyli "Neverland". Jedna z głównych złych postaci Cain Hiterstal, są na "cześć" Kaina, który przecież zabił Abla, a Hiterstal jest od Hitlera i Stalina, którzy też byli zbrodniarzami.
Muszę przyznać, że mimo tych wszystkich błędów, absurdów itd przynajmniej dobrze się bawiłam, pod tym względem, że "czerpałam radość" z tych absurdów, bo są też książki, które są tak złe, że jedyne co powoduje ich czytanie to znużenie i złość. Niemniej nie polecam. Dla mnie szkoda czasu, może za kilka lat autor, kiedy dojrzenie i wyrobi swój styl da nam dobrą powieść, póki co czeka go jeszcze dużo nauki. Jeśli poprawi wszystkie te minusy (zbyt duża szczegółowość jeśli chodzi o liczby, wiek, wygląd wnętrz),troszkę bardziej urealni kilka kwestii (40 żołnierzy pokochanych w pojedynkę? serio?),sprawi, że bohaterowie będą bardziej złożeni - wtedy powstanie coś fajnego. Życzę powodzenia :)
Bright W Otchłani Kłamstw Mateusz Cetnarski
7,0
Jakiś czas temu przeczytałam o najmłodszym polskim autorze książki fantasy, Mateuszu Cetnarskim. Byłam bardzo ciekawa tego, jak może pisać piętnastolatek, który wydał książkę w moim ukochanym gatunku. Dzięki klubowi recenzenckiemu grupy Książki Fantasy otrzymałam możliwość zapoznania się z debiutem młodego pisarza zatytułowanym: „Bright w otchłani kłamstw” i chciałabym napisać o nim kilka słów.
Opis książki jest bardzo kuszący i zapowiada świetną fabułę, która może zabrać na wyżyny wyobraźni, a prezentuje się on następująco: „Sara Bright jest najlepszym szpiegiem Loftwergu. Nikt nie może się z nią równać. Jednak… na kilka tygodni przed wybuchem wojny, zostaje oddalona ze służby. Zdruzgotana, z pomocą przyjaciół, postanawia dowiedzieć się, dlaczego król nagle pozbawił ją stanowiska. Pewnego wieczoru, biorąc udział w krwawej bitwie, demoluje cześć stolicy, za co grozi jej wygnanie. Czy uda jej się uniknąć kary i odgadnąć, dlaczego straciła posadę szpiega? A może będzie zmuszona uciekać i przez nieuwagę wpadnie w Otchłań Kłamstw…”
Gdy powieść „Bright” trafiła pod mój adres, obejrzałam ją z każdej możliwej strony. Piękna okładka, która przyciąga wzrok i krzyczy „weź mnie do ręki”, cudowna rozkładana mapka, śliczna grafika przy każdym nowym rozdziale, duża czcionka i świetny papier wykorzystany do druku - a muszę powiedzieć, że uwielbiam takie elementy w książkach i autor zawsze ma u mnie za nie ogromnego plusa. Na pierwszy rzut oka wszystko pięknie i cudownie, tylko brać i czytać!
Niestety, na tym mój zachwyt się kończy. Bardzo chciałabym opowiedzieć o świecie, jaki wykreował autor, o jego cudach i bezkresach, na które można się natknąć. Żeby to zrobić, muszę chyba poczekać na następne tomy, ponieważ tutaj został przedstawiony w paru słowach, którymi nie da się delektować czy na ich podstawie zobaczyć w głowie wizerunek otoczenia. Za to mamy dom głównej bohaterki, opisy pomieszczeń, kolory kafelków, umeblowania itp., które zajmują kilka stron, więc podejrzewam, że było to ważniejsze dla autora, niż stworzenie uniwersum, po którym będziemy wędrować. Po obejrzeniu mapki stwierdziłam, że jest pięć państw, wielki ocean i wyspa bez nazwy. Dzięki temu poznałam podział terytorialny, ponieważ w tekście nie zostało to przedstawione, jedynie można się było tego domyślać.
Jeśli chodzi o bohaterów, poza główną postacią pojawiają się jej towarzysze: przyjaciółka Lena, bliźniaki Jacob i Frank, barman Jack, prawdopodobnie partner Sary - Michael oraz cztery siostry, dwustuletnie wiedźmy: Ignatia, Lucy, Prudence i Anabel. Podobnie jak o krainie, o bohaterach wiemy niewiele, możemy tylko przypuszczać, kim dokładnie są, skąd pochodzą i jakie są między nimi powiązania. Tak więc poza imionami reszta jest moim domysłem.
Mam mieszane uczucia w stosunku do Sary Bright - mogła to być świetna postać, ostra, wyszkolona do zabijania, niezależna, radząca sobie w każdej sytuacji kobieta szpieg i takiej właśnie się spodziewałam. Natomiast autor daje nam dziecinną, płaczliwą, kłótliwą osóbkę, miotaną wszelkimi możliwymi emocjami, co nie powinno mieć miejsca, jeśli chodzi o NAJLEPSZEGO szpiega w królestwie. Kojarzy mi się ona z nastolatką, która w szkole chce być najgroźniejsza i wszyscy mają się jej bać, bo głośno przeklina i ma groźną minę. Chociaż stwierdzenie ”głośno przeklina” w stosunku do tej postaci jest zdecydowaną przesadą, ponieważ nawet zwroty w stylu: „do jasnej rybki” nie pasują do postaci, którą Sara miała być. Nie odzwierciedlają grozy sytuacji, w której były wypowiadane, co dawało odwrotny efekt do zamierzonego. A szkoda, ponieważ mimo wszystko widzę potencjał w głównej postaci i mogłabym ją polubić.
Kolejną rzeczą, która mi przeszkadzała, jest język. Mimo niektórych wpadek korektorskich jest bardzo poprawny i grzeczny, a przy tym niestety także dosyć dziecinny. Jakby autor bał się użyć mocniejszych słów podczas przedstawiania walk toczonych przez bohaterów, pojedynków czy też zwykłych przekomarzanek słownych, dialogów między wrogami i tym podobnych. Niby było groźnie, ale jednak brakowało grozy, miało być krwawo, ale zabrakło krwi. W niektórych momentach czułam się, jakbym czytała kłótnie nastolatków na szkolnym korytarzu. Tak więc mam nadzieję, że autor przy następnym tomie poszerzy swój warsztat dotyczący dialogów, jak i przedstawienia grozy danej sytuacji, żeby czytelnik naprawdę mógł poczuć, wyobrazić sobie te ataki na wroga, gorąco palących się budynków czy też sarkastyczne groźby podczas dialogu rywali.
Co do fabuły - jest ona tak samo niedopracowana, jak bohaterowie czy też język, którym się posługują. Książka miała być z gatunku fantasy, a otrzymujemy przygodówkę z przebłyskiem magii i nic więcej. Niestety, znające się na magii cztery wiedźmy nie korzystają z niej prawie w ogóle, za to wywijają mieczami lepiej niż znakomicie wyszkoleni żołnierze. I dlatego zdecydowanie nie wynagrodzą mi oczekiwania na jakiś przebłysk fantastyki. Na przykład czytając taki opis: „Ignatia włada ogniem, Lucy jest świetna w tworzeniu trucizn i lekarstw, Prudence ma dar tworzenia skomplikowanych pułapek i budowli, natomiast Anabel potrafi przewidywać przyszłość.” spodziewałam się fajerwerków i wielkiego WOW, a dostałam, jak wcześniej wspomniałam, machanie mieczami i odrobinę ścian ognia. Dla mnie to za mało.
Jednak muszę przyznać Mateuszowi Cetnarskiemu, że bardzo ciekawie splótł swoje dzieło z zamiłowaniem do muzyki oraz idola Michaela Jacksona. Podczas czytania można domyślić się, że jedna z postaci otrzymała imię właśnie po nim, a jest nią partner Sary – Michael. Od nazwiska natomiast pochodzi nazwa jednej z krain - „Królestwo Jacksonii”, bardzo interesujący zabieg i świetny pomysł. Mam nadzieję, że moje przypuszczenia są trafne.
Reasumując, pomysł na książkę jest genialny, niestety młode pióro nie udźwignęło tego pomysłu. Może w przyszłości, gdy autor będzie miał większą wiedzę i warsztat, podejdzie jeszcze raz do swojego dzieła. Ja niestety raczej nie sięgnę po następne tomy, ale ten utwór mogę śmiało polecić młodszemu czytelnikowi, który dopiero zaczyna swoją przygodę z książkami. Trzymam kciuki za najmłodszego pisarza gatunku fantasy, mam nadzieję, że w przyszłości sięgnę po jego powieść i z dumą będę mogła napisać recenzję jego książki wypełnioną „ochami” i „achami”. I wtedy spojrzę na półkę, na której będzie stał pamiątkowy debiutancki tom, a w głowie pojawi mi się myśl „wiedziałam, że da radę”.