Najnowsze artykuły
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
- ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Lena Küchler-Silberman
Źródło: Wikipedia
1
9,0/10
Pisze książki: biografia, autobiografia, pamiętnik
Urodzona: 1910 (data przybliżona)Zmarła: 06.08.1987
Izraelska nauczycielka, pedagog i pisarka pochodzenia polskiego.
Wojnę spędziła w Polsce na aryjskich papierach. W 1945 roku organizowała w Zakopanem i Rabce sanatoria dla żydowskich dzieci ocalałych z Holocaustu. Z powodu kierowanych przeciw nim aktów agresji ze strony polskich antysemitów w 1946 roku wraz z setką dzieci wyjechała poprzez Czechosłowację i Paryż do Izraela. Pierwsza wersja jej pamiętnika, napisana po polsku podczas pobytu w Paryżu, ukazała się w języku jidysz jako My Kinder. W 1959 opublikowane zostało w Izraelu My Hundred Children, przetłumaczone dotychczas na czternaście języków
Wojnę spędziła w Polsce na aryjskich papierach. W 1945 roku organizowała w Zakopanem i Rabce sanatoria dla żydowskich dzieci ocalałych z Holocaustu. Z powodu kierowanych przeciw nim aktów agresji ze strony polskich antysemitów w 1946 roku wraz z setką dzieci wyjechała poprzez Czechosłowację i Paryż do Izraela. Pierwsza wersja jej pamiętnika, napisana po polsku podczas pobytu w Paryżu, ukazała się w języku jidysz jako My Kinder. W 1959 opublikowane zostało w Izraelu My Hundred Children, przetłumaczone dotychczas na czternaście języków
9,0/10średnia ocena książek autora
1 przeczytało książki autora
2 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
My Hundred Children Lena Küchler-Silberman
9,0
Lena Küchler urodziła dwie córeczki. Pierwszą straciła w Polsce na początku wojny, krótko przed rozstaniem z mężem, który uznał, że jego szanse na przeżycie wzrosną u boku niemieckiej kochanki. Druga córka przyszła na świat w Izraelu, gdy Lena miała 47 lat. Ale wcześniej stała się Mamą dla ponad setki żydowskich sierot, którym w 1945 roku stworzyła dom. Miał to być szczęśliwy dom w zdrowym podhalańskim klimacie Zakopanego i Rabki. Miłości i ciepła w nim nie brakowało. Maluchy powoli powracały do zdrowia, odzyskiwały siły, jednak traumy Zagłady, strach, przerażenie nie ustępowały. Bo Polska nie stała się ich prawdziwym domem. Decyzję o nielegalnym przekroczeniu granicy w poszukiwaniu lepszego miejsca na ziemi konsultowała Mama Lena po kolei ze wszystkimi dzieciakami. Żadne nie chciało dłużej bać się bycia Żydem, zbierać razy od polskich kolegów w szkole, być wyzywanym i poszturchiwanym na ulicy, wyrzucanym z kina, mieli dość unikania kolejnych kamieni wrzucanych przez rozbite szyby okienne sanatorium, a tym bardziej chowania się pod łóżkami lub przeczekiwania w piwnicy ostrzału budynku przez prawdziwych Polaków.
Strasznie trudno pisać o tej książce bez emocji, i to z paru powodów. Nie spodziewałam się, że jej siła rażenia będzie tak ogromna. Pamiętnik świadka i uczestnika tamtych wydarzeń, Leny Küchler-Silberman, nie dorównuje pod względem kompozycji takim arcydziełom literatury Holocaustu jak reportaże Hanny Krall czy opowiadania Bogdana Wojdowskiego. Walorem tych wspomnień, relacjonujących dekadę życia autorki, nie mogła być wycyzelowana forma skupiona wokół wiodącego wątku, jest nim bolesny autentyzm w opowiadaniu losów własnych i dzieci którym matkowała. Wyłania się z tej opowieści tragiczna historia polsko-żydowska.
Historię Leny i jej dzieci muzeum Polin przedstawiło w cyklu pt. Życie po Zagładzie, ale pierwsza Księga pamiętnika przywołuje wspomnienia z czasów niemieckiej okupacji. Dzięki wyglądowi, dobrym aryjskim papierom i talentowi pedagogicznemu większą jej część przetrwała Lena w polskiej rodzinie. Dziewczynki, których była guwernantką, szczerze pokochała, ze wzajemnością zresztą, z ich matką się zaprzyjaźniła, a ich przystojny krewniak koniecznie chciał się z nią żenić. Nie znali jej pochodzenia. Podczas wigilijnej kolacji, na którą i ją zaproszono, wszyscy po kieliszku licytowali się w argumentach, dlaczego nie należy pomagać Żydom. Działo się to już po tym, jak wystygły zgliszcza warszawskiego getta. Wiejski majątek rodzinny pracodawców mieścił się niedaleko szlaku wiodącego do Treblinki, o czym opowiadał Lenie stary Żyd. Z transportu udało mu się uciec, przed gorliwością okolicznych chłopów, już nie. Ukochana siostra Leny została zakatowana przez gestapo parę dni przed końcem działań wojennych. Za butelkę wódki donieśli na nią właściciele jej kryjówki.
Punktem zwrotnym w powojennym życiu po życiu, opisanym w drugiej Księdze pamiętnika, jest wizyta Leny w krakowskim komitecie żydowskim i spotkanie tam z dziećmi, które półżywe kuliły się na brudnych, śmierdzących materacach. Łzy same napływają do oczu, gdy się czyta jak wyglądały i reagowały na ludzi naokoło. Potem następują wydarzenia, o których ... no właśnie, większość z nas dowiedziała się o nich dopiero niedawno z reportażu Superwizjera „Żydowskie sierocińce na Podhalu” w reżyserii Wojciecha Szumowskiego. Profesor Magdalena Smoczyńska, występowała w filmie i w telewizyjnej rozmowie emitowanej w porannym programie tvn. Od dawna zajmuje się losami dzieci Leny Küchler*, przygotowuje o niej książkę, pisze dużo na ten temat na Facebooku. To dzięki niej dowiedzieliśmy, że nie wszyscy mocodawcy napastników na żydowskie sierocińce pozostają bezimienni. Ich ideowa tożsamość była tez oczywiście dobrze znana Matce sierot, jej współpracownikom i przynajmniej starszym dzieciom. Natomiast wszyscy, którzy z Leną z Polski uciekli, ich potomkowie i przyjaciele na całym świecie nie wyzbędą się przekonania, źe ci którzy żydowskie dzieci opluwali i obrzucali kamieniami byli i są nadal wyrazicielami tzw. opinii społecznej Polaków. I jest to przekonanie uzasadnione.
Prawda o relacjach polsko-żydowskich była skutecznie od zawsze w polskiej świadomości historycznej zakłamywana. Pierwszą opowieść o losach żydowskich sierot na Podhalu napisała Lena Küchler po polsku w 1948 roku w Paryżu, gdzie po ucieczce z Polski razem z dziećmi czekała na wyjazd do Izraela. Żadne wydawnictwo w kraju ich urodzenia nie zdecydowało się na publikację książki. Wsród czternastu języków, na które zostały przełożone z hebrajskiego jej wspomnienia, wydane w Izraelu w 1959 roku, nie ma języka polskiego. Dwa anglojęzyczne nakłady „My Hundred Children” (1961, 1987) zostały wyczerpane. Tylko dzięki pomocy Magdaleny Smoczyńskiej moglam przeczytać plik .pdf będący fotokopią pamiętnika. Film na jego podstawie („Lena: My 100 Children” reż. Edwin Sherin, 1987) widnieje w ofercie Amazon Prime Video, ale dla widzów w Polsce jest niedostępny.
Nie sposób sobie wyobrazić większej hańby ludzkości niż dziecięcy Holocaust. Czy wstrząsem dla Polaków mogłoby stać się wcześniejsze uświadomienie sobie faktu, że dla żydowskich sierot w Polsce koniec wojny nie był równoznaczny z jego kresem?
Tymczasem podhalańscy partyzanci Ognia i inni wyklęci są coraz bardziej fetowani w całym kraju, a ich rola w powojennych antysemickich pogromach negowana lub sprowadzana do incydentalnych przypadków, podobnie jak wieloletnie marginalizowanie znaczenia okupacyjnego szmalcownictwa. Tablica upamiętniająca księdza, który inspirował aktywność harcerzy przeciwko sierocińcowi w Rabce nadal ma swoich gorących obrońców.
Wstyd, żal, wściekłość to emocje, z którymi trudno mi sobie poradzić po lekturze „My Hundred Children”.
* Magdalena Smoczyńska używa spolszczonej wersji nazwiska Leny, Kichler.