Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Bałam się trochę, że będzie to książka wylewająca się emocjami, a ostatnio unikam takich pozycji. Jednak miałam dziwne wrażenie, że to książka idealna przed świętami…chociaż w jakiś sposób była smutna. Mara była dziwną bohaterką. Trudno ją było tak naprawdę poznać, bo trzymała mocno swoje uczucia wewnątrz. Świetnie, że po swojej stronie miała przyjaciółkę, która potrafiła wyciągnąć ją z kryzysu. Dean za to skradł moje serducho. Taki ciepły, kochający córkę wręcz z pasją mężczyzna, który nie boi się pokazywać uczuć. Co za nowość! W połączeniu Mary z Deanem była pewna nostalgia, ale również ciepło i taka nadzieja, że nawet jak świat się sypie, to istnieje szansa na nowy początek. Trudniejszy, twardszy, ale równie piękny. Życie trafiło w Marę i Deana z różnych stron, i chociaż każdy z nich w różny sposób próbował sobie poradzić. Dean wykonał świetną pracę, nie dość, że stracił ukochaną żoną, to jeszcze miał córkę, którą musiał się zająć. Mara z drugiej strony przeżywała zupełnie inną żałobę (co być może mnie nie zszokowało, ale trochę zdziwiło). Mara w ogóle była tajemnicza, ale ten rozdział z początku, jak pomaga obcej osobie…tam też zadziałały 10 sekund 😊 świetnie się czytało to jak powoli małymi kroczkami tworzył się związek między M i D 😊 od początku coś tam było, i rozwinęło się w coś jeszcze mocniejszego 😊 dodajmy do tego teatr i jedną z moich ulubionych bajek – „Mała Syrenka”!! Wiadomo, że musiało pojawić się jakieś nieporozumienie – co było ciężkie i rozumiałam Deana jak źle się z tym czuł. Na szczęście love zwyciężyło i mogli zacząć nowe życie razem z córką oraz nowym dzieckiem 😊 epilog mnie rozczulił. Cudowna historia.