Tęczowe i fantastyczne: antologia queerowej fantastyki Zuzanna Śliwa 5,8
ocenił(a) na 23 lata temu Przebrnęłam przez całe 834 strony. I niestety, o tej antologii mogę powiedzieć głównie, że większość opowiadań jest najzwyczajniej pod słońcem nudna. Jest kilka tekstów dobrych (to dla nich te dwie gwiazdki),kilka bardzo złych, ale z większości - zwłaszcza z klasycznej fantasy - wieje sztampą i nudą. Kilku zabrakło chyba redakcji, ponieważ kuleją na etapie poprawności językowej.
Na dodatek po przeczytaniu tomu nie bardzo rozumiem, po co i dlaczego powstał - a konkretnie, gdyby to było po prostu wydawnictwo amatorskie, prywatne, zrobione "ku pokrzepieniu serc", to proszę bardzo. Niemniej to ma być pierwsza, a więc sztandarowa, antologia polskiej fantastyki queerowej - a ta tematyka jest tu traktowana nader często pretekstowo. Po "tęczowej fantastyce" w antologii, która ma być wizytówką tej grupy osób piszących czy też tej tematyki, spodziewałam się tekstów, które np. kwestie queerowe wpisywałyby w niebanalną problematykę społeczną (= takie realia, w których kwestie queerowe grają ważną rolę fabularną, a nie są ozdobnikiem czy wariantem układu - w tym ostatnim przypadku to powinna być literacka norma, że raz mamy pary hetero, raz homo, w zależności od potrzeb autora).
Tymczasem w antologii tam, gdzie mamy romans albo układy czy osoby niehetero czy inaczej niebinarne, spokojnie można by je zamienić na hetero i fabuła oraz świat nic by na tym nie straciły - ot taka brzytwa Lema w wydaniu tęczowym.
Jest tu kilka tekstów dobrych/niezłych. "Królestwo ognia i łez" Anny Szumacher to dla mnie najlepszy tekst tej autorki, jako jeden z nielicznych sensownie fabularnie ogrywający związek dwóch dziewczyn (zamiana jednej z nich na mężczyznę zniweczyłaby fabułę). Drugim tekstem, w którym podmiana zniweczyłaby sens opowieści jest dobre i dość upiorne "Czuwanie" Aleksandry Klęczar, podczas gdy już "Ryba" Zofii Lubińskiej sympatyczna opowieść obyczajowa z nieco puszczonym zakończeniem, czy też dziwaczna, wciągająca fantasy Pauliny Rezanowicz ("W odległym gametoficie") zniosłyby spokojnie układy hetero. I to w zasadzie jest lista najciekawszych tekstów dobrych w tym zbiorze, można do niej dodać jeszcze "Jak uratować kotka z nawiedzonego domu" Anny Szydlik i "Ogród rozkoszy ziemskich" Olgi Niziołek. Jeśli ktoś lubi dość sztampową fantasy, to pewnie bezboleśnie przeczyta "Syna wiedźmy" Magdaleny Lisieckiej.
Są też opowiadania, które mogłyby zyskać na solidnej pracy nad tekstem, z dobrym redaktorem. Na przykład bardzo mi się spodobało rozwiązanie "Kopciuszka" Agnieszki Szmatoły (to akurat tekst, gdzie zamiana płci tytułowej postaci gra istotną rolę),ale tekst jest napisany okropną stylizacją, a miejscami wręcz niepoprawnie po polsku. Potencjał ma "Purchlak" Katarzyny Laby, ale opowiadanie kończy się tam, gdzie mogłaby się zacząć prawdziwie ciekawa, dramatyczna fabuła. "Smocze dziecko" Artura Nowrota ma ewidentnie ciekawy pomysł, który nie doczekał się fabularnej realizacji, tekst pozostawił mnie z uczuciem rozczarowania, niedosytu i żalu do autora.
Nie będę pisać o wszystkich tekstach. Jest ich prawie czterdzieści, większość jest doskonale nijaka - przez część nie przebrnęłam do końca, znudziwszy się po kilku stronach, a większość tekstów jest długa. ALe uważam, że kilka z nich zasługuje na uwagę negatywną, bo nie powinny były znaleź się w antologii uważającej się za literacką. To "Płomień twojego serca" - kiczowaty romans fantasy napisany koszmarną polszczyzną, "Szum muszli" z fatalnie wykreowanym światem i nieznoścną cliwością, "Światło z Worka Węgla" pretensjonalne i kiczowate. Jeszcze kilka tekstów wzbudziło we mnie podobną reakcję z facepalmem, ale te wygrywają w tej konkurencji.
Teoretycznie, zważywszy że mniej więcej 1/10 tekstów uznałam za dobre, a kolejną 1/10 za obiecujące, mogłabym dać więcej gwiazdek. Niestety, całość tomu nie zachęca. Jest złożony jakby ktoś plik worda przerobił na pdf (nie zaglądałam do pozostałych formatów),co wygląda źle i źle się czyta. Ma ilustracje, wśród których jest kilka bardzo ładnych, ale większość albo mdła albo kiczowata. Ma okładkę niezachęcającą do sięgnięcia po książkę. Ma wreszcie mnóstwo tekstów słabych plus z niewiadomych powodów wciśniętą na sam początek publicystykę - dla mnie zupełnie nieciekawą, co niestety wpłynęło na ogólny odbiór. Ta publicystyka jest bardzo środowiskowa, pewnie fajna dla ludzi ze środka, dla osoby nastawionej pozytywnie, ale z zewnątrz właściwie w żaden sposób nie naświetklająca problematyki.
Podsumowując: szkoda, bo to mogła być swietna, ważna inicjatywa, a wyszło... jak wyszło.
Edycja w związku z niemożnością odpowidania i obrzydliwym komentarzem osoby o pseudonimie Moreia - bardzo proszę o wskazanie, gdzie w mojej recenzji jest homofobia. Bardzo żałuję, że antologia, która mogła i powinna być ważna, jest marna literacko. Bo jest. A pan/i/u Moreia sam/a/o/u sobie wystawia tą recenzją wspaniałą wizytówkę - gdyby nie 10 punktów, podejrzewałabym homofobicznego trolla. Nawet mojego nicka nie potrafi przepisać, kultury antycznej najwyraźniej też nie zna.