Nowa Fantastyka 458 (11/2020) Witold Jabłoński 5,8
![Nowa Fantastyka 458 (11/2020)](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/4946000/4946523/856717-352x500.jpg)
ocenił(a) na 63 lata temu Numer tematyczny. Temat przewodni – LGBT.
Ani mnie on ziębi, ani grzeje. Ale już sam sposób powołania tego numeru do rzeczywistości – już tak. Bo szantaże emocjonalne i ekskrementornada w internecie nie są moim zdaniem odpowiednimi środkami wpływu na Redakcję i twórców.
Ale skoro już jest, przeczytałem.
I tak, w prozie polskiej.
„Podróż do wnętrza Psa” Olgi Niziołek – weird fantasy z nienachalnym weird (które niby wyraźne, acz ewidentnie pomijalne) i śladową fantastyką. Nie przepadam, choć całkiem dobrze się czytało. Miałbym kilka zastrzeżeń: postacie drugoplanowe jak dla mnie pojawiają się i znikają nie wiadomo w jakim celu, okrutnie mnie denerwowały angielskie wtręty w wypowiedziach bohaterek (naprawdę się teraz tak mówi?),które zresztą w pewnym momencie znikają. Ale nie żałuję lektury – opko całkiem nie z mojego kręgu zainteresowań, mimo to dla mnie to ciekawa opowieść obyczajowa, ze świetnym quasireligijnym zakończeniem. O ile dobrze je interpretuję.
„Tęczowy jednorożec, czyli wszystko już było” Witolda Jabłońskiego – co to ma być? Oczekuję, żeby z czytanego tekstu coś wynikało, miał jakiś sens. Z tekstu pana Jabłońskiego nie wynika kompletnie nic. Że w historii nie brak było nieheteronormatywnych? Wiadomo nie od dziś. Że marzeniem „prawdziwego mężczyzny” jest zgwałcić kobietę i przeżyć stosunek homoseksualny? Nie wydaje mi się. Że nic nowego pod słońcem, tęczowe jednorożce i homofobi byli, są i będą? Chyba, że to opko miało być jakimś żartem, pastiszem czegoś? Nie zauważyłem Strasznie, strasznie słaby tekst, niewart tych paru minut poświęconych na jego przeczytanie!
„Starsi panowie dwaj” Michała Gołkowskiego – tekst miał być wzruszający i chwytający za serce. Zostawił mnie jednak kompletnie obojętnym. Za to zaciekawił mnie świat, wyzierający z tła. Ale było go ciut mało. Pewnie dlatego, że akcja rozgrywa się w realiach nieznanego mi cyklu Komornik. BTW, odniosłem wrażenie, że na potrzeby tego numeru Gołkowski wyciągnął z szuflady zakurzony tekst ze zwykłą (znaczy – hetero) parą małżeńską i naprędce zmienił jednej płeć, bo ich homoseksualizm robi w tym tekście za kwiatek do kożucha.
Oraz proza zagraniczna.
„Księgarnia na krańcu Ameryki” Charlie Jane Andrews - pamiętając gromy, jakie rzucałem na poprzedni tekst tej autorki (NF 03/19),podchodziłem do tego opowiadania z wielkimi obawami. Niesłusznie! Bo to, obok opowiadania Olgi Niziołek, najlepszy tekst numeru. Co nie znaczy, że nie mam do niego uwag. Ale po kolei – tak się jakoś złożyło, że nie tylko polskie społeczeństwo podzieliło się ostatnio na dwa wrogie plemiona. I pomysł, że trzeba ze sobą rozmawiać jest wyświechtany jak materiał na kolanach dewotki. Ale dokładnie o to chodzi, to jedyny sposób na zakopanie topora wojennego! To mi się w tym tekście bardzo spodobało. Natomiast nie spodobało mi się, że choć niby autorka stara się nie różnicować obu „plemion”: Amerykanów – religijnych tradycjonalistów i Kalifornijczyków – postępowców, także obyczajowych, to jednak ci pierwsi mają niewolników i obozy koncentracyjne. Ci drudzy tylko niewinne wszczepy do mózgu (pewnie dlatego, że kacetów dla Idealnych Obywateli nie zdążyli jeszcze zbudować – patrz opko niżej). Ponadto obawiam się, że dzieła literackiego, na którego temat mogą rozmawiać oba plemiona – już po prostu nie ma. Choć chciałbym się mylić!
„Naszym celem jest nie umrzeć” – jakoś tak tradycyjnie w tym numerze, po tekście dobrym przychodzi fatalny. Merc Fenn Wolfmoor (pan/pani/pano, bo identyfikuje się jako non-binary) stworzył polityczną agitkę w postaci czystej! Czyli wszelkie koszmary, jakie tylko się „innym” mogą przyśnić, władował w tekst. Osobiście uważam je za z d…, znaczy z mrocznych zakamarków wyobraźni wyjęte bzdury. Natomiast naszło mnie takie wspomnienie – ja już czytałem takie teksty, identyczne w przesłaniu i z ducha. „Jak hartowała się stal” i „Ostatni biały żagiel”! Ten sam ładunek ideologicznych popierdółek! Nawiązania do rewolucji uważam za grubo przesadzone, a warto pamiętać, że niemal każda rewolucja kończy się tak samo. Kto uczył się historii, ten wie.
Jeszcze jedna rzecz – jestem Idealnym Obywatelem. Białym, heteroseksualnym mężczyzną. Da się to jakoś naprawić? Bo jak nie, to można mnie od razu rozstrzelać! Albo do kacetu, który pewnie powstanie (patrz opko wyżej)
„Nic tu nie jest z pikseli” K.M. Szpary – nie jestem na bieżąco ze stanem nauki w temacie powstawania świadomości własnej płciowości. Być może taki przypadek, jak opisany w tekście, jest możliwy. Jeśli założymy transfer świadomości, może i to mogłoby się zdarzyć. I na poziomie uczuć opko trzyma się kupy. Ale nie na poziomie detali. Firma, która za friko (chyba?) ożywia albo digitalizuje klientów? Raczej nie. Zaawansowana technologia przyszłości, a można dojechać do końca planszy, jak w ośmiobitowej grze? Nie wydaje mi się. I ta paskudna scena seksu z drzewem…
„Krótka historia wielorybnictwa z uwagami o starożytnych praktykach” Nicasio Andresa Reeda - czemu ten tekst się znalazł w tym numerze? Bo pochodzi z tęczowej antologii? Co to ma wspólnego z LGBT? Chyba, że autor jest aktywistą, bo się nie doszukałem? No dobra, to raczej przerywnik, taka sobie impresyjka. Mogłaby się znaleźć w „Księdze istot zmyślonych” albo „Fantastycznych zwierzętach”. Błahostka, chyba że nie dostrzegam drugiego dna.
I publicystyka.
Nieźle, choć teksty mnie nie porwały. Bo tak: choć artykuł Michała Jareckiego „Tęczowi złoczyńcy – jak to się robi” całkiem ciekawy (choć przykładów mało),to jako żywo nie oceniam postaci w zależności od tego, co gdzie komu wtykają. Nigdy! Chyba, że ma to istotne znaczenie dla fabuły, ale w przytoczonych dziełach chyba nie bardzo. Samuela Delany’ego czytałem „Babel-17” tylko, które mi się podobało. „Afrofuturyzm” – hmm, powiem tak. Nie znam tych problemów i są mi kompletnie obce. Rocky Horror Picture Show obejrzałem kiedyś z zaciekawieniem, ale fenomenu nie rozumiem. Pewnie dlatego, ze cały kontekst jest mi obcy. I czasowo, i przestrzennie. Choć artykuł „Nie jest łatwo dobrze się bawić” przeczytałem z zaciekawieniem.
Felietony Kosika i pani Usowicz przeczytałem, ale moim zdaniem ten drugi (mimo wskazówki na końcu) mało ma z fantastyką wspólnego.
No i niezawodny Orbitowski.
Aha, jest jeszcze jedna sprawa, która mnie zniesmaczyła. Obecność pani/panny Fedyk na łamach tego numeru. Czyli żeby zostać wydrukowanym w NF należy to pismo zgnoić i obsmarować w internetach, najlepiej zagranicznych? Dobrze wiedzieć.
A moje zdanie na temat pani/panny Fedyk idealnie oddaje znane powiedzenie doktora Sztrosmajera.
Podsumowanie numeru LGBT według Starucha? Dwa teksty niezłe, trzy przeciętne i dwa koszmarne. Czyli jednak poniżej średniej. Trudno!