Najnowsze artykuły
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
- ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Małgorzata Osińska
1
5,5/10
Pisze książki: nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.), czasopisma
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,5/10średnia ocena książek autora
3 przeczytało książki autora
8 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Międzymiejsce. Współczesny Hongkong w poszukiwaniu własnej tożsamości
Małgorzata Osińska
5,5 z 2 ocen
9 czytelników 0 opinii
2019
Najnowsze opinie o książkach autora
Międzymiejsce. Współczesny Hongkong w poszukiwaniu własnej tożsamości Małgorzata Osińska
5,5
(2019)
„Hongkong wyrósł na »handlowy cud świata«, kosmopolityczne, unikalne Międzymiasto, mieszankę najlepszych cech dwóch stykających się że sobą kultur […]”*. Kim są jego mieszkańcy, teraz, po odejściu Brytyjczyków, pod kuratelą ChRL**?
„Tożsamość dzisiejszego Hongkongu to nieustannie toczący się w dalszym ciągu dialog, zarówno w odniesieniu do Chin, które odgrywają w tej chwili rolę znaczącego innego, jak i do tego, co pozostało po poprzednim znaczącym innym, czyli do brytyjskiego dziedzictwa, którego ślady są wciąż w Hongkongu bardzo widoczne, mimo że Chiny stopniowo, ale bardzo konsekwentnie, dążą do usunięcia elementów związanych z okresem, kiedy Hongkong był brytyjską kolonią. […] Tożsamość współczesnego Hongkongu budowana jest w zasadzie w istotnym stopniu w relacji do Chin” (str. 215).
„[…] większość młodych Hongkończyków nie wspiera polityki rządu [ChRL] i chce się od niej odciąć. W przeciwieństwie do 2006 r. w najnowszych wynikach [badań Hong Kong University] widoczny jest również [obok radykalizacji postaw,] spadek liczby osób określających swoją tożsamość jako chińską” (str. 216).
„Zawieszona między dyscyplinami historii architektury, socjologii miasta i etnografii niniejsza praca jawi się jako przykład tego, w jaki sposób urbanistyka może stworzyć podstawę szerszego zrozumienia procesów konstruowania tożsamości we współczesnym świecie” (str. 47).
_______________________
* M. Lubina, Chiński obwarzanek. Od Tajwanu po Tybet, czyli jak Chiny tworzą imperium, wyd. Znak (Szczeliny),Kraków 2023, str. 80; tamże: „Nazwa Międzymiasto na określenie Hongkongu jest moja (Osińska stosuje termin Międzymiejsce),choć ten termin »międzymiasto« stosowano już w zupełnie innych kontekstach, zarówno w badaniach socjologicznych, jak i bardziej luźno, w książkach podróżniczych” (str. 401). „Zarysowane tu rozważania sprawiły, że zdecydowałam się użyć w tytule słowa »międzymiejsce«, które za Agnieszką Karpowicz można definiować następująco: »samo jest w wiecznym ruchu, w fazie stawania się, niegotowości, wykluwania się potencjalności oznaczającej możliwość przeobrażenia się za chwilę w coś w czym jeszcze jednak nie jest«” (str. 12). „Niniejsza książka powstała na podstawie pracy doktorskiej »Międzymiejsce. Współczesny Hongkong w poszukiwaniu własnej tożsamości« obronionej w Instytucie Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk w 2017 r. Praca, a co za tym idzie również i książka, swym zakresem obejmuje historię Hongkongu do czerwca 2017 r. W trakcie działań edytorskich ponownie doszło tam do masowych protestów, w których w czerwcu 2019 r. wzięło udział 1 mln, a później 2 mln mieszkańców” (str. 16). A potem był jeszcze Covid. Można o tym doczytać w Hongkong. Powiedz, że kochasz Chiny (2022) Piotra Bernardyna.
** W formie reporterskiej, z podziałem na różne głosy, spoglądając w przeszłość i antycypując dalszy rozwój wypadków, zajmuje się tym Piotr Bernardyn (rozdział 6. Kim jesteś, Hongkończyku?; zdecydowanie warto przeczytać całość, bo wszystko co tam ujęto wiąże się z kwestią autoidentyfikacji, postrzeganiem siebie i miasta).
•
Dr Małgorzata Osińska napisała dobrą książkę, ale jest to raczej wstęp do historii Hongkongu z uwzględnieniem zagadnień lokalnej ekonomii, spojrzeniem na problemy komunikacyjne, uwzględniającym miejsce w regionie i szerszych planach KPCh, niż tekst o tożsamości mieszkańców. Jak sama przyznaje, na pracę naukową nie było ani czasu, ani środków, a grupa badawcza to zaledwie 29 respondentów, tzw. liderów opinii: dziennikarzy, blogerów, aktywistów, pracowników akademickich oraz przedsiębiorców (str. 53) – członków szeroko rozumianej klasy średniej. Właściwa część książki to rozdział 6 i zakończenie (str. 189-219),zaledwie 30 stron z ok. 240.
Wstęp i dwa pierwsze rozdziały (str. 12-65) nie są zachęcające. Ich celem rytualne zaznaczenie własnej wartości intelektualnej, zatwierdzenie statusu akademika i uzyskanie w oczach czytelnika jakiegoś autorytetu. W ramach tych obowiązków, autorka szkicuje ramy swojej pracy, definiuje kluczowe pojęcia i wykłada metodologię. Z uwagi na nadmiar wielopoziomowego, złożonego myślenia abstrakcyjnego, które nierzadko można by oddać w sposób jaśniejszy i bardziej trafny, nie do końca potrzebne filozofowanie i tłumaczenie kwestii oczywistych – paradoksalnie poprzez komplikowanie – sporo osób może się odbić, zamknąć książkę i poszukać czegoś innego.
Zamiast tego, lepiej od razu przejść do str. 66 i zapoznać się informacjami z zakresu dziejów kolonii i późniejszego chińskiego protektoratu, które są niezbędne by móc rozmawiać o lokalnej tożsamości i jej wariantach, rozumieć stan bieżący i kulturowe niuanse: Hongkong jako doświadczenie wielopokoleniowe. Na str. 142 odnajdziemy podrozdział „Tożsamość mieszkańców a tożsamość miasta”, a od str. 183 omawiane są protesty młodych Hongkończyków, poza tym, jest to materiał miksujący zagadnienia architektoniczno-urbanistyczne, gospodarcze, socjologiczne i prawne. Zabrakło aspektu religijnego, który mimo swej marginalności, dopełniałby obraz całości, poszerzając postrzeganie Chińczyków z południa. Brakuje też treści filmowych i książek, które niezmiennie utrwalają społeczne niepokoje, tendencje i warianty myślenia – same w sobie stanowiąc ciekawy materiał do studium lokalnej tożsamości, tego jak Hongkończycy widzą samych siebie, lub jak chcieliby być postrzegani.
Autorka opowiada o Hongkongu rzeczowo i rzetelnie, choć fraza z początku jest gęsta, w części głównej wypada znacznie swobodniej – tekst czyta się sprawnie i w miarę szybko. W tekście głównym, znajduje się około kilkunastu przekombinowanych zdań lub nieadekwatnych terminów, które powinno się poprawić, podmienić lub zredagować, ale merytorycznie praca się broni.
Niestety, autorka pisze o poszczególnych ulicach i dzielnicach tak, jakby ich lokalizacja była dla nas oczywista. Z uwagi fakt, że praca powstała z myślą o odbiorcy zachodnim, raczej nie bywającym w Hongkongu, warto by go bardziej naprowadzić – brakuje planu miasta (który usprawiedliwiałby ten typ narracji).
Dr Osińska myśli o Hongkongu z perspektywy Krakowa, nie doszacowuje znaczenia sieci metra – którego Kraków nie ma – ani magii skyline’u, który regularnie oglądany z różnych punktów widokowych (wzniesień, tarasów, znad wody) lub wręcz z okien prywatnych mieszkań, wpływa na postrzeganie miasta jako organizmu, a jednocześnie na poczucie więzi, postrzeganie siebie-obserwatora jako elementu większej całości.
„Celem tej pracy jest zrozumienie procesów kształtowania się tożsamości i nadawania sensu przestrzeni w kontekście urbanizacji i transformacji przestrzeni miejskiej w Hongkongu” (str. 12) – cel ten niestety nie został zrealizowany. Aby tak się stało, trzeba by spędzić na miejscu więcej czasu, i odbyć wiele rozmów, także tych prywatnych, które nie byłby rejestrowane.
Informacje merytoryczne i przystępność – to na plus; natomiast złe proporcje tekstu, wpadki językowe, techniczne oraz niezrealizowanie celu badawczego obniżają notę: 6/10.
•
„Hongkong który leży na styku cywilizacji i pełni funkcję pośrednika w biznesie, staje się również symbolem globalizacji ponowoczesnego świata. Inaczej jednak niż w przypadku Nowego Jorku czy Tokio, sytuacyjnych się w centrum społeczności, Hongkong tkwi pomiędzy, jest korytarzem przez który ciągle płynie strumień ludzi, pieniędzy i usług”* – taki obraz ma w głowie większość, ale to już częściowo nieaktualne. Brytyjczyków już nie ma, obecnie czuwa nad wszystkim chiński Wielki Brat w osobie Xi Jinpinga, który scala miasto z kontynentem: politycznie, finansowo, ideologicznie.
Młodzi chcą wolności, wiedza co się święci, wiedzą czym jest ChRL i chcieliby Hongkongu w formie demokratycznej, na wzór zachodni – suwerennej republiki** – ale do miasta napływają już nowi mieszkańcy, dla których Hongkong to po prostu część komunistycznych Chin, świeżo przywrócona na łono ojczyzny i funkcjonująca podobnie jak pobliskie Shenzhen czy zbliżone, sąsiednie twory, powstałe w wyniku reform Deng Xiaopinga. Część Hongkończyków, w poszukiwaniu tańszych mieszkań, opuszcza miasto, miliony się nie angażują, biernie obserwując rozwój wypadków, natomiast partia dokręca śrubę i systematycznie niweluje zalążek demokracji pozostawiony przez władze brytyjskie, a także wolność słowa, prawo do zgromadzeń i szeroko rozumianą normalność. Słabiej wyedukowani, skupieni na przeżyciu, wiedzą, że zmienił się zarządca, ale jest im to z grubsza obojętne.
Zanim w Chinach upadnie pseudokomunizm, sprowadzający się obecnie do reżimu monopartii – odrębność i unikalność Hongkongu zostanie całkowicie wymazana. Stanie się historią, ożywianą tylko z uwagi na potencjał komercyjny – trochę jak wspomnienie Galicji w Małopolsce. Dawna kolonia nie wyróżnia się już ani wizualnie, ani poziomem życia. ChRL dogoniło Hongkong, przejęło stery, i nikomu już ich nie odda.
Czy to w stanie obecnym, kiedy ChRL funkcjonuje w obozie państw niedemokratycznych, czy też w jakiejś pozytywnej, wymarzonej przyszłości, kiedy staje się prozachodnią republiką albo rozpada na kilka niezależnych części***, pewne kwestie są niezmienne: lepiej być tworem niezależnym niż jednym z licznych podmiotów**** – mającym więcej do powiedzenia, posiadającym reprezentację wyższej rangi, równej większym terytorialnie graczom (partnerom),własne umowy i kontrakty, zawierane na dogodnych warunkach, z uwzględnieniem najpilniejszych interesów. Chińczykom z Hongkongu nie dano jednak takiej szansy...
_______________________
* P. Bernardyn, Hongkong. Powiedz, że kochasz Chiny, wyd. Czarne, Wołowiec 2022, str. 112-113.
** Do podobnych wniosków doszli w końcu Tajwańczycy, żegnając się już w duchu z wizją odrodzonych Wielkich Chin.
*** Zwracając wolność Tybetowi czy Ujgurom, o ile ci dotrwają, ale też dostrzegając różnice między etnicznie chińskimi prowincjami (porozumiewającymi się odmiennymi językami, wzajemnie niezrozumiałymi).
**** O ile nie wymusza tego geografia lub lokalna bieda (np. Wyspom Owczym opłaca się być częścią Danii).
•
Prosta animacja prezentująca rozwój urbanistyczny kolonii, a później protektoratu ChRL, uwzględniająca pozyskiwanie terenu:
Timelapse: Map of Hong Kong [2023]
https://www.youtube.com/watch?v=U8y6EBgf6-I
•
UWAGI (wyd. 2019): str. 73 – Yangzi (Jangcy); str. 74 – względem Hongkongu Szanghaj leży na północy, ale jeśli idzie o podział Chin, to jest to styk Północy i Południa, po stronie tego drugiego; str. 82 – warunki-warunkami (wcześniej też podobne powtórzenie); str. 99 (tabela) – Rasa (przynależność etniczna – Chińczyk czy Hindus, itp., to nie rasy – tak klasyfikowano narody w XIX stuleciu, ale wątpliwe by MO użyła tego terminu z taką intencją); str. 110 – po „drugą ziemią” w cudzysłowie powinna być kropka (autorka już wszystko zakomunikowała); str. 118 (oraz wszystkie inne gdzie pada informacja o „odzyskiwaniu gruntu”) – tak de facto jest to POZYSKIWANIE lądu, natura nie odebrała go wcześniej człowiekowi, a przynajmniej konkretnym jednostkom osadniczym (w czasie ostatniego zlodowacenia, które zakończyło się ok. 11,7 tys. lat temu, poziom wody był wyższy i wyspa Hongkong stanowiła część kontynentu, ale wówczas nie było ani Brytyjczyków, ani Chińczyków); str. 136 – sięw (się w) + zjedzone „i”; str. 138 – nowych-nowych (w drugim przypadku: świeżych); str. 151 – analizy na temat („na temat” do skasowania); str. 161 – błąd zecerski, brak przerwy przed myślnikiem; str. 163 – betonową (asfaltową); str. 168 – Goi (Goa?); str. 169 – wzmocniły (przejęły); str. 172 – „do Chin kontynentalnych” – rozumie się samo przez się w tym zdaniu, do skasowania; str. 181 – Luisa Vuittona (po prostu: Louis Vuitton [lui witą] – bez odmiany); str. 193 – terytoriów (obszarów – chodzi o osiedla, dzielnice, konkretne kwartały zabudowy); str. 199 – nie trzeba czytelnikowi dwa razy komunikować tego samego, raz było że do Chin kontynentalnych, i starczy; str. 203 – 92’ (‘92).
Str. 206 – „To oczywiste, że centrum jest tam, gdzie rynek, i każde – nawet najmniejsze – miasto go ma”. Tak wedle autorki przedstawia się europejska perspektywa, ale tak się składa, że warszawska Starówka – a wraz z nią jej rynek – znajdują się poza ścisłym centrum, a wręcz na skraju Śródmieścia, nad Wisłą. Można prowokacyjnie powiedzieć, że znajduje się na uboczu – warszawiacy w większości tam nie chodzą, a przynajmniej nie odwiedzają jej regularnie. To miejsce pielgrzymek wycieczek szkolnych i turystów, spacerniak dla studentów i lokalnych mieszkańców. Pojawiamy się tam z rzadka, najczęściej po to, by przypomnieć sobie jak wygląda, zobaczyć choinkę i zimowe iluminacje, lodowisko – bez konkretnych planów. Ani rynek Nowego Miasta, ani żaden inny (Mariensztacki, Solecki, wszystkie rynki jurydyk które zdegradowano do rangi placów) nie wyznaczają Centrum. W wyniku rozwoju urbanistycznego stolicy, ścisłe centrum przesunęło się na południowy zachód od Starówki i Traktu Królewskiego, w dzisiejsze okolice Pałacu Kultury: bezpośrednie sąsiedztwo Dworca Centralnego, Domów Handlowych Centrum i skrzyżowania Jerozolimskich z Marszałkowską (gdzie stoi kamień milowy oraz zespół przystanków Centrum i stacja metra o tej samej nazwie – co nie jest przypadkiem). Tak, adres Pałacu Kultury to formalnie plac Defilad 1, a u wejścia do stacji metra Centrum jest prowizoryczny placyk ochrzczony nieformalnie Patelnią, ale kiedy warszawiak myśli o Centrum, myśli o Pałacu Kultury, a nie terenie który niezmiennie, od lat, czeka na zagospodarowanie. Jeśli rozproszymy pewną grupę mieszkańców po losowych punktach miasta, a nawet po szeroko rozumianym centrum (tj. Śródmieściu w granicach przedwojennych),np. na placu Bankowym, Konstytucji, Zawiszy, przy rondzie de Gaulle’a, Daszyńskiego, i wszystkim wyślemy SMS o treści: spotykamy się za godzinę w Centrum – bez dalszych instrukcji i możliwości uzgodnienia szczegółów – to wszyscy skierują pod Pałac Kultury, i z dużym prawdopodobieństwem odnajdą się przy Rotundzie, albo będą błądzić gdzieś po Marszałkowskiej lub Jerozolimskich. Ale nikt, absolutnie nikt, nie pojawi się na rynku Starego Miasta.
W książce zabrakło planu Hongkongu. Autorka prowadzi rozważania tak, jakby mówiła o terenie znanym odbiorcy, tymczasem bez mapy mamy bardzo ogólne pojęcie o omawianych obszarach.