Najnowsze artykuły
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński36
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant5
- ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
- ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant970
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Wioletta Szczepańska
1
8,8/10
Pisze książki: literatura piękna
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
8,8/10średnia ocena książek autora
8 przeczytało książki autora
2 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Jak Internet ratował Kubę
Wioletta Szczepańska, Ireneusz Słupski
8,8 z 6 ocen
10 czytelników 4 opinie
2016
Najnowsze opinie o książkach autora
Jak Internet ratował Kubę Wioletta Szczepańska
8,8
Opinia pochodzi z bloga http://www.posredniczkaa.pl/
"My to wszystko wiemy, że trzeba być uprzejmym, jednak małe dzieci robią to tak szczerze, słodko. I tyle różnych rzeczy chcemy nauczyć nasze maleństwa, a tak WIELE my możemy nauczyć się od nich "
Nie czytam książek opisujących zmagania z chorobą, nie oglądam programów o dzieciach dotkniętych różnymi schorzeniami. Nie jestem dość silna, przeraża mnie świadomość, że los nie oszczędza nawettych najbardziej niewinnych. Moja pomoc ogranicza się do wysyłania smsów na rzecz fundacji zajmujących się pomocą dla tych najbardziej potrzebujących. Gdyby nie moja współpraca z księgarnią internetowa Lovebooks.pl nigdy bym nie poznała historii Kubusia, imiennika mojego synka. Otrzymałam od nich fragment książki napisanej przez między innymi Wiolę- mamę małego Jakuba i przewyłam (bo inaczej tego ująć nie można) całe 18 stron tej historii. Ku mojemu zdziwieniu do zamówienia złożonego w sklepie, została dołączona niepozorna książeczka pt. „Jak internet ratował Kubę". Jako że wiedziałam czego mam się spodziewać, nie śpieszyło mi się do niej... powiecie- znieczulica... ja powiem STRACH.
Pierwszy raz autentycznie bałam się książki, a konkretnie tego, czego mnie ona nauczy. KAŻDA matka przeżyje opowieść Wioletty, tak jakby dotyczyła ona jej i jej dziecka. Nie można inaczej. Nie mamy tu wyszukanego słownictwa, fabuła jest równie przewidywalna, jak życie. Bohaterowie? Tutaj sprawa się nieco komplikuje... mamy bowiem Wiolettę — matkę jakich wiele, kocha swoje dziecko, które jest dla niej całym światem, jednak nawet pomimo tego, że ona jest całym światem dla swojego ukochanego dziecka, nie potrafi ulżyć mu w bólu, ta bezsilność wykańcza. Jest również tata- Grzesiek ostoja, opoka powinien być Piotrem... gdyby nie on Wiola nie przetrwałaby tych wszystkich walk, które zesłał jej los. Ostatnim z bohaterem, tym dzięki któremu ta historia ma szansę zakończyć się happy endem, jesteś Ty! Tak Ty internauto! Ty i Tobie podobni ludzie, którzy nie zignorowali apelu zrozpaczonej matki, ludzie, którzy mieli odwagę oddać swoje ciężko zarobione pieniądze, dla które dziecka było im zupełnie obce!
Gdybym miała recenzować tę książkę, tak jak każdą inną przeczytaną przeze mnie napisałabym, że fabułą porywa i gna jak szalona, nie daje czytelnikowi odetchnąć, nie daje spać. Mówią, że „życie pisze najlepsze scenariusze”, po przeczytaniu „Jak internet ratował Kubę” wszystkie przeczytanie wcześniej „wzruszające historie” zostaną wyparte z Twojego umysłu i mogę zagwarantować, że będziesz o niej myślał, drogi czytelniku, jeszcze długo po jej przeczytaniu.
Wiola opisuje w swojej książce nie tylko lęki i radości, które odczuwała podczas walki Kuby z rakiem. Opisuje, jak dzięki pomocy obcych ludzi jej największy skarb dostał szansę na życie. Większą część publikacji stanowią mejle i wiadomości od osób, które spotkały się z jej apelem. Poza tymi pozytywnymi, pełnymi słów otuchy i ciepła, zdarzały się również wiadomości pełne zawiści i niedowierzania...
Jakim trzeba być człowiekiem, żeby po wejściu na stronę i przeczytaniu relacji mamy małego wojownika, wątpić w jego historię? A co tam wątpić! Jak można zrozpaczonej matce, zadać pytanie „czy Kubuś jest prawdziwy?"... Nie rozumiem, nie ogarniam, nie pojmuję!
Jako matka jestem w stanie sobie wyobrazić ból i determinacje Wioletty, jednak jestem świadoma tego, że rzeczywistość jest o wiele gorsza i trudniejsza do zaakceptowania od moich wyobrażeń.
Ta opowieść zmienia człowieka, zmienia tak drastycznie, że ma się ochotę poruszyć niebo i ziemie chcąc odpokutować swoją dotychczasową bierność. Daje również nadzieję, której tak bardzo potrzebują rodzice innych chorych dzieci.
Jak Internet ratował Kubę Wioletta Szczepańska
8,8
Recenzja również na; https://bookparadisebynatalia.blogspot.com/
"Jak internet ratował Kubę" to książka opowiadająca historię małego Kuby i jego mamy Wioli, która zawalczyła o swojego synka. Po wielu trudnych chwilach Wiola postanowiła wszystko opisać, dać nadzieję i zachęcić do walki innych ludzi.
Historia Kuby jest smutna i wzruszająca. Pokazuje świat i problemy z jakimi ludzie muszą się mierzyć. Choroby, które dotykają niewinnych. Pieniądze, które mogą zdziałać cuda.
Książka zaczyna się od przedstawienia przez Wiolę swojego życia, siebie, a nie od dramatu, jaki ją spotkał.
Wiola pochodzi z małej wsi. Jak wiadomo, o pracę w takim miejscu ciężko, ale jej udało się ją zdobyć.
Wydawałoby się, że los się do niej uśmiechnął, a szczęście dopisało.
Później przyszło pragnienie posiadania dziecka, wymarzonego dziecka. I stał się cud, w brzuchu Wioli zaczęło rozwijać się nowe istnienie, mały człowieczek. Radości było wiele. I przyszedł na świat Kubuś, zdrowy synek.
A później okazało się, że nie do końca jest zdrowy...
Mama Kubusia zobaczyła, że jedno oczko jest inne. Przerażona sprawdziła co to może być, zszokowało ją to, co odkryła. Udała się do lekarza i okazało się, że Kubuś ma guza, raka.
Tak mały chłopiec, trzy miesięczne dziecko, a dopadło go coś tak strasznego.
Podjęto leczenie, Kubuś stracił oczko i kiedy wydawało się, że wszystko jest w porządku, choroba powróciła, to parszywe dziadostwo zaatakowało jego drugie oczko...
Lekarze się poddali, państwo nie chciało pomóc. BO PO CO?
Aby przeprowadzić operację potrzebnych było sporo pieniędzy, ale skąd wziąć tak kolosalną kwotę? I wtedy z pomocą przyszli internetowi przyjaciele, którzy przyczynili się do uratowania drugiego oczka Kubusia.
Po przeczytaniu tej książki odzyskałam wiarę w ludzi. Zobaczyłam, że ci dobrzy jeszcze istnieją i pomagają innym w trudnych chwilach. Sama pomagam tym, którzy tego potrzebują, czteronożni przyjaciele, trój-łapki też mogą liczyć na moją pomoc. Może nie mam milionów na koncie, tak samo jak i wy, ale wystarczy, że każdy z nas wrzuci do puszek stojących w sklepach, czy też prześle internetowo chociażby 2zł, odda 1% z podatku, a przyczyni się do uratowania kolejnego istnienia. Każdy grosz jest na wagę złota, pamiętajcie.
Zachęcam was do zakupienia tej książeczki i poznania historii Kubusia. Przekazujcie ją dalej, niech każdy ją pozna.
Pamiętajcie, że pieniądze, które wydacie na nią, zostaną przekazane potrzebującym dzieciom, a wy przyczynicie się do uratowania ich.
Tutaj możecie ją zakupić, naprawdę warto ZAKUP KSIĄŻKĘ - URATUJ ŻYCIE.
Na koniec chciałabym poinformować was, że w książce znajdziecie dolara, którego równowartość należy przekazać dla dziecka, które potrzebuje pomocy. Ja swojego dolara i kilka groszy od siebie przekazuje na małego Adasia POMAGAM, BO WARTO!
I nie rozumiem wydawnictw, które nie chciały wydać tej książki, powinni to zrobić bez zastanowienia! Takie historie powinny pojawiać się na polskim rynku, prawdziwe, szczere historie. Historie o niebo lepsze i piękniejsze od połowy wydanych książek.
A tak Wiola wydała książkę bez korekty. Może i jest tutaj kilka błędów, ale to w niczym nie przeszkadza. Ta książka ma w sobie urok, którego nie jest w stanie zastąpić żadna inna książka.