Buddyjski mnich wykształcony w tradycyjnej szkole Therewada, który napisał ponad sto książek przekazujących sposób na praktyczne użycie buddyjskich myśli i zwyczajów w codziennym życiu. W roli mnicha debiutował w wieku trzynastu lat, a w 1958 r. został wyświęcony. Po skończeniu wykładania buddyjskiej filozofii na uniwersytecie w Kelanyiy, w 1980 r. wyruszył do Japonii, żeby studiować japoński buddyzm, w ramach stypendium od lankijskiego rządu, prowadząc studia doktoranckie na uniwersytecie w Komazawie.
Nie będę się zbytnio rozwodził nad tym utworem. Książkę, a raczej zważywszy na jej niezbyt ofitą treść podczytywałem przez jakiś czas. Zakup przypadkowy, za grosze, wraz z innymi książkami. W tamtym czasie poszukiwałem książek dotyczących opanowania gniewu itd. Zaznaczam, że wręcz alergicznie nie cierpię poradników, a ten do takowych należy. Po części. Autor jak się okazuje jest buddyjskim mnichem i w swojej książce oprócz wyświechtanych teorii i oklepanych rad, raczy nas tekstami dotyczących wyzwanej religii.
Zaskoczyło mnie jedno. Po co powstała ta książka, dla kogo? Ludzie żyjący na całym świecie znają to, co jest zawarte w książce z autopsji, czy też z wykładów. Jednym plusem są króciutkie rozdziały. Jeszcze nie zdążyłem się zupełnie zniechęcić, a autor oświecał mnie kolejnymi, kilkoma zdaniami, jakie miały nauczyć mnie radzić sobie z gniewem. Rodzi się we mnie jedno pytanie? Po co i dla kogo? Raczej nie polecam.
Nie ma zbyt wiele pisać o tej książce oprócz tego, że czytanie jej wywołało u mnie falę złości :)
Depresja zazwyczaj kojarzy się z słabym samopoczuciem, całym dniem spędzonym pod kocem i worami pod oczami. Objawy depresji są przeróżne. U mnie objawia się ona między innymi maniakalnym zachowaniem - ciągłą potrzebą poprawiania, sprzątania, segregowania i w ogóle robienia czegokolwiek. Oprócz tego objawia się także złością, agresją, która przychodzi nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak ją stłumić. Zazwyczaj staram się nad tym panować jednak nie zawsze działa i połączenie tych dwóch objawów sprawia, że źle położona poduszka czy niedomknięta szafa może sprawić, że zacznę się trząść, panikować i czuć potrzebę wyładowania złości aby przeszło. To tak w skrócie, żebyście trochę zrozumieli mój popieprzony powypadkowy umysł.
Sięgnęłam po książkę aby poszukać metod radzenia sobie z gniewem. To co na plus w tej książce to bardzo prosty i przyjemny język bo czyta się ją na prawdę lekko. Ale 120 stron wstępu to zdecydowanie zbyt wiele szczególnie, że sama książka nie liczy ich wiele więcej. Po 120 stronach dotarłam w końcu do rozdziału, który faktycznie mnie zainteresował.. ale nie wniósł żadnych konkretów. Czuję, że zmarnowałam czas i po jej przeczytaniu nie wiem kompletnie nic oprócz tego, że jest kilka rodzajów gniewu =)