W szkole podstawowej dowiedziała się, że poza jej ojczystym dolnoniemieckim na świecie istnieją również inne języki. Oczarowanie nimi doprowadziło ją do studiów nad gaelickim, baskijskim i fińskim oraz dyplomu z lingwistyki. Pisała m.in. słuchowiska radiowe, a w 2015 roku wydała debiutancką powieść Ten dom jest mój, która stała się bestsellerem, została wyróżniona tytułem „Ulubionej książki niezależnych księgarni” i trafiła na listę bestsellerów Spiegla. W 2018 roku wyszła jej druga powieść Mittagsstunde (W południe),również doceniona przez czytelników i krytykę. Autorka mieszka z rodziną w okolicach Husum.
Bywają takie książki, które na pierwszy rzut oka nie należą do typu literatury, po jaką najczęściej sięgam (choć tę w moim przypadku trudno czasem zidentyfikować),a jednak jest w nich coś, co mnie przyciąga. I najczęściej okazuje się, że ich lektura pozostawia we mnie naprawdę niesamowite wrażenie... jak to było w przypadku tej książki. Trudno mi nawet coś o niej napisać poza tym, że wciąga niesamowicie, jej fabuła nie należy do typowych a przy tym zostawia dużo miejsca na przemyślenia. Opisy wojennej i powojennej rzeczywistości, jaką tu ukazano, potrafią przemówić do wyobraźni. Lecz także część współczesna trzyma świetny poziom i całość czyta się po prostu niezwykle dobrze.
„Ten dom jest mój” autorstwa Dörte Hansen.
„ Ten dom jest mój i nie jest mój, ten, co tu przybędzie, niech uczyni go swoim” /285
Książka jest bardzo interesująca, porusza trudne tematy jak ucieczka Polaków z Prus Wschodnich i brak ich akceptacji w Starym Kraju, porzucenie dziecka, trudne relacje rodzinne, samotność i odrzucenie.
Książka skłaniająca do refleksji i przemyśleń, do docenienia owych największych wartości jakimi jest rodzina, dom, najbliższe nam osoby.
Przedstawione przez autorkę postacie są silne, a jednoczenie zdeterminowane, pozbawione empatii, uczuć i więzi rodzinnych, są zimne jak ten tytułowy stary dom z muru pruskiego, który niejedno widział i słyszał choć niechętnie, ale przyjmuje pod swój dach, tych wszystkich, których spotkały duże niepowodzenia życiowe .
"Domy zostają, nawet gdy ludzie odchodzą - nawet jeśli się o nie nikt nie troszczy, jak Vera Eckhoff. Jej mur pruski się nie rozsypał. Przetrwał." (str.225)
Ogólnie książka jest trochę smutna i trochę przygnębiająca. Nie ma w niej też romantycznej aury. Mimo to dobrze się czyta. Gorąco polecam !!!!!