Najnowsze artykuły
- ArtykułyJesienne Targi Książki – bezpłatne wydarzenie dla czytelników już od 20 do 22 września w WarszawieLubimyCzytać3
- ArtykułyPoziom czytelnictwa w Polsce: jak wypadamy na tle Europy? Jedna rzecz nas wyróżniaAnna Sierant31
- ArtykułyCzytelnicza rewolucja, czyli jak „Szkoła Szpiegów“ zastawiła pułapkę na dzieciakiLubimyCzytać1
- Artykuły„Zmierzch” powraca, a Mickiewicz się zakochujeAnna Sierant4
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Leonard Pluta
1
8,3/10
Pisze książki: reportaż
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
8,3/10średnia ocena książek autora
78 przeczytało książki autora
224 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Ojciec tysiąca sierot Leonard Pluta
8,3
Rok 1941. Na mocy układu Sikorski-Majski polskich zesłańców w ZSRR objęła amnestia, wydano też zgodę na wywiezienie polskich sierot. Misję przewiezienia setki dzieci do Indii powierzono księdzu Franciszkowi Plucie. Dzień przed wyjazdem, do tej grupy dołączyło jeszcze jeden chłopiec, a ksiądz musiał wymyślić, w jaki sposób przewieźć to dodatkowe dziecko. Książka, napisana przez krewnego księdza Franciszka, na podstawie jego wspomnień nie jest dokumentem, co niestety czasem uwiera. Chwilami przypomina bowiem pobożną laurkę,a sam ksiądz Pluta to raczej bohaterski święty niż człowiek z krwi i kości. Natomiast sieroty, które wiezie, są tu przedstawione jako bezimienna grupa, którą trzeba się zaopiekować. Wyróżnia się tylko ten dodatkowy chłopiec. Nie wierzę, że przebywając z dziećmi parę lat w sumie, ksiądz ich nie poznał, żadnego nie lubił bardziej- lub mniej-od innych. Niewiele lepiej sprawa się ma z opiekunkami dzieci. Ja rozumiem, że to ksiądz Franciszek jest bohaterem, ale przecież żył wśród ludzi, w bogactwie różnych relacji, a tu średnio to widać.
Tempo narracji przy tym jest dobre, wciąż coś się dzieje, są momenty dramatyczne, są momenty zabawne. Książkę można potraktować jako ciekawostkę, a po wiedzę sięgnąć do innych źródeł.
Ojciec tysiąca sierot Leonard Pluta
8,3
Chyba w 2014 przez przypadek obejrzałam dokument o indyjskim maharadży, którzy podczas drugiej wojny światowej stworzył przytulisko dla pond tysiąca wojennych sierot polskich, których reszta rodziny zginęła w Rosji czy też Kazachstanie. W filmie wypowiadała się nawet część ocalonych w ten sposób ludzi.
A moje czytelnicze drogi doprowadziły mnie teraz do książki, w której opisane są losy i wysiłki ojca Franciszka, kapelana wojskowego, który właśnie odpowiedzialny był za zebranie sierot oraz transport dzieci do Indii. W 1942 r. , w samym centrum wojennej gorączki, podjął się tak trudnej misji. Te pełną niebezpieczeństw, trudności i wyrzeczeń podróż z na długo zapamiętał, a czytelnicy mogli dzięki lekturze poznać całą jego dzielną ekipe. Pierwsza wyprawa to 166 polskich sierot i dodatkowy mały urwis Norbert, który nie miał papierów. Problemów dostarczały i władze radzieckie, i NKWD, a niemożnością było dowieźć dzieci do Moskwy i skoordynować ich dalszą wędrówkę, bo przecież trwała wojna. Norbert się nawet specjalnie zgubił, by nie narażać całej grupy, a przy okazji zwędził mocno wypchany portfel, który przydał się na łapówki i zakup pożywienia po drodze.
Ta historia mnie uwiodła, zaczarowała, gdy śledziłam losy pełnych poświęcenia polskich lekarzy, hinduskich kierowców i zwykłych ludzi, którzy bezinteresownie wspierali tę akcję. Zgroz e budziła pazerność Rosjan, którzy potrafili wieźć zwłoki polskich dzieci i domagać się 5 kopiejek za takie „nieruszające się” dziecko, a za żywe 10 kopiejek. Oczywiście gdzieś trzeba było te dzieci pochować.
Na miejscu w Indiach ojciec Franciszek zobaczył, że obóz niegotowy więc sam z innymi pracownikami ( kobiety-opiekunki, pracownicy, kierowcy) pod nadzorem inżyniera hinduskiego dokończył dzieła. Dr Jasiński i inni ruszyli konwojować następne sieroty, a tymczasem komendant obozu musiał się nieźle nagimnastykować, by zdobyć potrzebne fundusze dla ekipy budowlanej. Nieocenioną pomocą ojca Franciszka okazała się nieustraszona Angielka, która uformowała oddziały skautek i harcerek, wpajając rozbrykanym sierotom dyscyplinę i dobre maniery. Niestety była nieuleczalnie chora i nie było dla niej ratunku, więc ostatnie chwile poświęciła obcym dzieciom.
Wkrótce po tragicznej, przedwczesnej śmierci maharadży , ojciec Franciszek ruszył do Ameryki by znaleźć im kochające rodziny. Niestety zaznał wiele goryczy, bo Amerykanie płąwiąc się w dobrobycie nie mieli ochoty podzielić się swoim sukcesem z obcymi. Poza tym ZSRR rozpętał kampanie oszczerstw, że ojciec Franciszek jest oszustem, i że Polakom nigdy się w Rosji źle nie działo, że nie było wcale masowej eksterminacji i wysyłania Polaków do łagrów. Amerykanie łatwo dawali wiarę tym doniesieniom, więc część dzieci zaczęła opisywać swe wojenne losy i stratę najbliższych przez choroby, głodowe racje żywnościowe, przesiedlenia. Ile samozaparcia i poświęcenia wymagała od ojca Franciszka ta batalia o życie i szczęście tysiąca sierot, możecie sami się przekonać. Polecam bo jest pięknie napisana, traktuje o nieznanych faktach z kulis drugiej wojny światowej, świadczy o odwadze i miłości bliźniego.