Han Musuk (한무숙(韓戊淑)) - koreańska powieściopisarka, eseistka autorka dramatów.
Urodziła się w Seulu, jako córka Han Seongmyonga i Chang Sungmyong. Skończyła żeńskie liceum w Pusanie. Początkowo studiowała sztuki piękne, lecz zmieniła kierunek na literaturę.
Zadebiutowała w 1940 powieścią "Kobieta z latarnią". W 1941 wyszła za mąż za Kim Jin-heunga. Miała pięcioro dzieci. Wydała kolejno powieści: "Strumień historii", "Stopnie światła", "Opowieści z drewnianego domu" i "Poszukując Boga". Otrzymała liczne nagrody literackie m. in. Asia Foundation's Freedom Literature Award oraz Republic of Korea National Literature Award.
Utwory Han Musuk wyróżniają się na tle literatury koreańskiej XX wieku. Kiedy większość autorów poruszała się w kręgach cynicznego pesymizmu, nihilizmu i egzystencjalizmu, Han odwoływała się do poszukiwania szczęścia w życiu, uniwersalnych rozważań na temat miłości i źródła cierpienia specyficznych w kontekście koreańskiej kultury. Szczególnie zwracają uwagę jej interpretacje doświadczeń pokolenia, które uczestniczyło w krótkiej, demokratycznej euforii rewolucji 19-go kwietnia 1960 roku.
Była aktywna w koreańskich kołach literackich. Pełniła również różne funkcje m. in. dyrektora koreańskiego P.E.N. Klubu, Koreańskiego Muzeum Narodowego i Korean Women Writers’ Assembly.http://www.hahnmoosook.com/
Mam wielki szacunek do wydawnictwa Dialog, które wydawało literaturę koreańską, zanim to było modne. W kontekście czytelniczej posuchy sprzed dekady aż niezręcznie jest się czepiać - tylko że po tych dziesięciu latach ciężko jest ocenić pozytywnie tomik wydany bez wstępu, bez wprowadzenia, bez przypisów i przetłumaczony nieszczególnie olśniewającą polszczyzną.
Moja wiedza o kulturze koreańskiej jest żadna i czuję po prostu, że w najgorszych wypadkach kosztowało mnie to połowę przyjemności z wyłapywania niuansów i znaczeń przemyconych między wierszami. Miło byłoby też mieć kontekst historyczny, bo jak inaczej zrozumieć rozterki, dajmy na to, bohaterów "Kawiarni 'Miodowej'"?
Od całości zbioru odbija mocno na plus ostatnie opowiadanie, "Hwang Dzini" - cudownie poetycki język nasuwa skojarzenie z symbolistami, chociaż jest to obraz kulturowo mocno odległy. I znowu - jakże by się przydała do tego dobra analiza, omówienie, wstęp...
"Barwy miłości" to zbiór opowiadań napisanych przez uznanych i nagradzanych twórców południowokoreańskich. Jak tytuł zbioru wskazuje, teksty w nim zawarte łączy wspólny motyw literacki, a mianowicie miłość. Niestety, jeśli ktoś myśli, że poczyta o miłości szczęśliwej i spełnionej, to bardzo się rozczaruje. "Barwy miłości" ze wszech miar przepełnione są bowiem cierpieniem, chorobą, samotnością, wyrzutami sumienia, rozstaniem i śmiercią. Według mnie, jest to bardzo dobry zbiór opowiadań, tym bardziej, gdy chcemy poznać literaturę Korei Południowej, jednakże z powodu niezbyt optymistycznej optyki tekstów zbiór ten czytało mi się wyjątkowo długo. Po każdym tekście musiałam niejako odpocząć psychicznie i odreagować, by zebrać siły na czytanie kolejnych tekstów. Nie jest to lektura łatwa i przyjemna. Gdybym wiedziała, czego mogę się spodziewać po tych tekstach, nie wiem, czy bym po nie sięgnęła, ale tak to już jest, że by móc ocenić coś subiektywnie, trzeba się z tym zapoznać osobiście. Po lekturze tego zbioru opowiadań skłaniam się do stwierdzenia, że nie przeczytam go ponownie. Choć jeszcze raz podkreślę, nie ma to nic wspólnego z wartością artystyczną tekstów, a specyficznym cieniem spowijającym ich treść. Jeśli ktoś jest pasjonatem literatury południowokoreańskiej, bezapelacyjnie polecam, bowiem teksty nasycone są też elementami historycznymi i kulturowymi, ale jeśli ktoś nie chce zgłębiać tej azjatyckiej literatury, to śmiało można wybrać inną lekturę. :)
https://www.facebook.com/literackakorea/posts/129266612692626