Meksykański powieściopisarz i nowelista, fotograf. Jeden z najwybitniejszych pisarzy hiszpańskiego kręgu językowego drugiej połowy XX wieku.
Rulfo jest uważany za jednego z prekursorów realizmu magicznego, a jego twórczość – skromna pod względem objętości – doczekała się szeregu rozpraw krytycznych i została przetłumaczona na wiele języków.
Chyba jeszcze nigdy nie trafiłem do tak demonicznego miasteczka i muszę przyznać, że przypadł mi do gustu ten sposób opowiedzenia historii. Skądinąd miłosnej. To rozpisanie jej na echa. Ma się wrażenie, że autor na własne uszy słyszał te wszystkie szepty, czuł zgniłe wonie, i że doskonale wie, jak to jest, kiedy popsuje się trumna.
Pedro Páramo to taki meksykański Jacek Soplica, który nie zmienił się w meksykańskiego księdza Robaka. Nie dość, że sam bezterminowo pozostał lokalnym okrutnikiem i złem wcielonym, to jeszcze dochował się wartego siebie potomka. A i tak miał przechlapane, bo z Susanitą mu się rozminęło, na latawcach z dzieciństwa poprzestało, więc skończył jako „chodząca po ziemi uraza” i straszydło na ptaki. Wpierw jednak tragicznie naznaczył sobą losy całej społeczności. Uruchomiona przez Juana Preciado i deszcz lawina informacji składa się na imponująco precyzyjny i szczelnie zaludniony obraz, a puzzle układają się takoż wdzięcznie, jak rozkładają się świadkowie i uczestnicy tamtych wydarzeń.
I żadna z księgarnianych okładek nie oddaje nastroju powieści równie udanie jak znaleziony w Sieci fanart wykorzystujący rysunek Laurie Lipton.
Źródło realizmu magicznego, więc musiało mi się podobać. Rozumiem, czemu ta powieść mimo skromnych rozmiarów ma status kultowej pozycji w literaturze hiszpańskojęzycznej. To jest historia o śmierci i o podróży, które są czymś więcej niż śmiercią i podróżą... rzeczywistości rozwarstwia się, śmierć nie jest śmiercią, tylko czymś zupełnie innym. Wszystko to było przyjemnym wysiłkiem dla wyobraźni i zostawiło mnie z takim przyjemnym, gęstym smutkiem. Marqueza ta powieść wzruszyła, przyznam, że mnie też.
"Zabiły mnie szepty. Chociaż już przedtem niosłem w sobie zastygły strach. (...) A gdy spotkałem się z szeptami, popękały w mnie wszystkie struny."