"Atlas tolkienowski" jest rzeczą na tyle ładną, że właściwie ciężko zwrócić uwagę na treść, kiedy z niemal każdej strony atakują nas prześliczne ilustracje. To takie małe dzieło sztuki. Spróbuję jednak wykazać choć trochę krytyki i przedstawić wam tę książkę w kilku słowach więcej niż tylko "no ładne, bierzcie".
"Atlas tolkienowski" jest geograficznym i chronologicznym przewodnikiem dla wszystkich fanów Tolkienowskiego świata. Ma on na celu ukazanie spójnej wizji ewolucji geograficznej i historycznej Śródziemia, od stworzenia świata do czasów Wojny o Pierścień. W przedmowie autor zaznaczył, że Atlas tolkienowski może także służyć za kompas dla tych, którzy pragną wziąć się lekturę trudniejszego "Silmarillionu". Znajdziemy w nim opisy stworzeń, postaci czy miejsc, a także niektórych wydarzeń. "Atlas tolkienowski" stara się jednak nie spoilerować i opisuje skutki tylko tych zdarzeń, które miały wpływ na losy całego świata.
Przyznam się wam, że połowa treści z "Atlasu tolkienowskiego" była dla mnie nowością, ponieważ w lekturze "Silmarillionu" jestem dopiero na 50 stronie. David Day wspomina jednak w przedmowie, że jego przewodnik nie ma na celu zastępować ani "Hobbita", ani "Władcy Pierścieni", ani rzeczonego "Silmarilionu" i jest to coś, z czym ja się absolutnie zgodzę. Atlas tolkienowski bardzo powierzchownie traktuje opisywane wydarzenia, a hasła w nim zawarte są proste i ogólnikowe. Po przeczytaniu tej książki ani trochę nie czuje się, jakbym nie musiała już sięgać po "Silmarillion", posiadam za to przedsmak tego, co mogę w nim znaleźć. Część "Atlasu" dotyczy scen rozgrywających się w "Hobbicie" i "Władcy pierścieni", a te książki akurat mam za sobą i tutaj również zgadzam się z powyższą tezą. Z "Atlasu" nie dowiemy się co, jak i dlaczego, nie ma tutaj opisu wszystkich wydarzeń, lecz tylko tych najważniejszych. Ponadto niektóre informacje potrafią się dublować w poszczególnych hasłach, możemy więc kilka razy przeczytać o tym samym, ale w zupełnie innym kontekście, co moim zdaniem wprowadzało mały chaos. Najwięcej czasu, bo aż połowę książki autor poświęcił na pieczołowite przedstawienie początków tego świata, i mam wrażenie, że następujące po tym Ery zostały przez to potraktowane już po macoszemu.
Książka pozwala jednak uporządkować sobie trochę informacji na temat Tolkienowskiego świata, przypomnieć o niektórych rzeczach czy też, jak wspomniano we wstępie, może ona służyć za przewodnik. Dla osób, które Śródziemie znają jedynie z ekranizacji i nie zamierzają sięgać po pierwowzory książka może być także encyklopedycznym zbiorem informacji o tym, co było na początku. Dla wnikliwych gratką będą mapy ukazujące, jak zmieniał się ten świat na przestrzeni dziejów, znajdziemy tutaj również drzewa genealogiczne, tablice chronologiczne, no i oczywiście fenomenalne grafiki. "Atlas tolkienowski" nie zawiera jednak nowych ilustracji, lecz jest zbiorem wszystkich tych dzieł, które były uprzednio publikowane w innych książkach autora (w większości nie opublikowanych w Polsce). Warto dodać, że grafik akurat w "Atlasie" jest najwięcej, nie miejcie więc mylnego wrażenia, że będzie to książka przepełniona głównie mapami czy tablicami, bo tych jest najmniej. Mapy natomiast pokazują tylko to, jak zmieniał się Tolkienowski świat w kolejnych jego tysiącleciach.
A jeśli już jesteśmy w temacie ilustracji to tak, jak wspomniałam we wstępie, "Atlas tolkienowski" jest dla mnie małym dziełem sztuki. Tę książkę nie tyle chce się mieć dla informacji w niej zawartych, ile właśnie dla wszystkich tych przepięknych grafik. Wszelkie hasła to tylko miły dodatek, bo to właśnie ilustracje są tutaj rzeczą najważniejszą. Właściwie cały ten wpis mógłby zawierać tylko mnóstwo zdjęć i parę zdań, bo i tak wszyscy będą patrzeć na zdjęcia. Książka jest także fenomenalnie wydana, ponieważ jest w twardej oprawie, z obwolutą i zieloną tasiemką, a całość drukowana jest na kolorowym papierze. "Atlas tolkienowski" zwyczajnie cieszy oko i ogromną przyjemność sprawia samo jego przeglądanie.
I choć nie jest to rzecz niezbędna dla każdego fana Tolkiena, bo spokojnie mogłabym się bez tego obyć, to przez wzgląd na to, jak piękna jest to książka i tak byłaby dla mnie niezwykle pożądana. Stanowi ona miły dodatek do Tolkienowskiego świata, będzie idealnym prezentem dla każdego, o którym wiecie, że lubi "Hobbita" czy "Władcę Pierścieni", tym bardziej, jeśli ceni sobie przy tym przepięknie wydane książki. Atlas tolkienowski mogę więc polecić jako fajne uzupełnienie i bardzo ładną rzecz do oglądania, pamiętajcie tylko, że "atlas" w tym przypadku to nazwa nieco myląca.
Tekst opublikowany również na http://misieczytaniepodoba.blogspot.com/
"Atlas tolkienowski" jest rzeczą na tyle ładną, że właściwie ciężko zwrócić uwagę na treść, kiedy z niemal każdej strony atakują nas prześliczne ilustracje. To takie małe dzieło sztuki. Spróbuję jednak wykazać choć trochę krytyki i przedstawić wam tę książkę w kilku słowach więcej niż tylko "no ładne, bierzcie".
"Atlas tolkienowski" jest geograficznym i chronologicznym...
"Atlas tolkienowski" jest rzeczą na tyle ładną, że właściwie ciężko zwrócić uwagę na treść, kiedy z niemal każdej strony atakują nas prześliczne ilustracje. To takie małe dzieło sztuki. Spróbuję jednak wykazać choć trochę krytyki i przedstawić wam tę książkę w kilku słowach więcej niż tylko "no ładne, bierzcie".
"Atlas tolkienowski" jest geograficznym i chronologicznym przewodnikiem dla wszystkich fanów Tolkienowskiego świata. Ma on na celu ukazanie spójnej wizji ewolucji geograficznej i historycznej Śródziemia, od stworzenia świata do czasów Wojny o Pierścień. W przedmowie autor zaznaczył, że Atlas tolkienowski może także służyć za kompas dla tych, którzy pragną wziąć się lekturę trudniejszego "Silmarillionu". Znajdziemy w nim opisy stworzeń, postaci czy miejsc, a także niektórych wydarzeń. "Atlas tolkienowski" stara się jednak nie spoilerować i opisuje skutki tylko tych zdarzeń, które miały wpływ na losy całego świata.
Przyznam się wam, że połowa treści z "Atlasu tolkienowskiego" była dla mnie nowością, ponieważ w lekturze "Silmarillionu" jestem dopiero na 50 stronie. David Day wspomina jednak w przedmowie, że jego przewodnik nie ma na celu zastępować ani "Hobbita", ani "Władcy Pierścieni", ani rzeczonego "Silmarilionu" i jest to coś, z czym ja się absolutnie zgodzę. Atlas tolkienowski bardzo powierzchownie traktuje opisywane wydarzenia, a hasła w nim zawarte są proste i ogólnikowe. Po przeczytaniu tej książki ani trochę nie czuje się, jakbym nie musiała już sięgać po "Silmarillion", posiadam za to przedsmak tego, co mogę w nim znaleźć. Część "Atlasu" dotyczy scen rozgrywających się w "Hobbicie" i "Władcy pierścieni", a te książki akurat mam za sobą i tutaj również zgadzam się z powyższą tezą. Z "Atlasu" nie dowiemy się co, jak i dlaczego, nie ma tutaj opisu wszystkich wydarzeń, lecz tylko tych najważniejszych. Ponadto niektóre informacje potrafią się dublować w poszczególnych hasłach, możemy więc kilka razy przeczytać o tym samym, ale w zupełnie innym kontekście, co moim zdaniem wprowadzało mały chaos. Najwięcej czasu, bo aż połowę książki autor poświęcił na pieczołowite przedstawienie początków tego świata, i mam wrażenie, że następujące po tym Ery zostały przez to potraktowane już po macoszemu.
Książka pozwala jednak uporządkować sobie trochę informacji na temat Tolkienowskiego świata, przypomnieć o niektórych rzeczach czy też, jak wspomniano we wstępie, może ona służyć za przewodnik. Dla osób, które Śródziemie znają jedynie z ekranizacji i nie zamierzają sięgać po pierwowzory książka może być także encyklopedycznym zbiorem informacji o tym, co było na początku. Dla wnikliwych gratką będą mapy ukazujące, jak zmieniał się ten świat na przestrzeni dziejów, znajdziemy tutaj również drzewa genealogiczne, tablice chronologiczne, no i oczywiście fenomenalne grafiki. "Atlas tolkienowski" nie zawiera jednak nowych ilustracji, lecz jest zbiorem wszystkich tych dzieł, które były uprzednio publikowane w innych książkach autora (w większości nie opublikowanych w Polsce). Warto dodać, że grafik akurat w "Atlasie" jest najwięcej, nie miejcie więc mylnego wrażenia, że będzie to książka przepełniona głównie mapami czy tablicami, bo tych jest najmniej. Mapy natomiast pokazują tylko to, jak zmieniał się Tolkienowski świat w kolejnych jego tysiącleciach.
A jeśli już jesteśmy w temacie ilustracji to tak, jak wspomniałam we wstępie, "Atlas tolkienowski" jest dla mnie małym dziełem sztuki. Tę książkę nie tyle chce się mieć dla informacji w niej zawartych, ile właśnie dla wszystkich tych przepięknych grafik. Wszelkie hasła to tylko miły dodatek, bo to właśnie ilustracje są tutaj rzeczą najważniejszą. Właściwie cały ten wpis mógłby zawierać tylko mnóstwo zdjęć i parę zdań, bo i tak wszyscy będą patrzeć na zdjęcia. Książka jest także fenomenalnie wydana, ponieważ jest w twardej oprawie, z obwolutą i zieloną tasiemką, a całość drukowana jest na kolorowym papierze. "Atlas tolkienowski" zwyczajnie cieszy oko i ogromną przyjemność sprawia samo jego przeglądanie.
I choć nie jest to rzecz niezbędna dla każdego fana Tolkiena, bo spokojnie mogłabym się bez tego obyć, to przez wzgląd na to, jak piękna jest to książka i tak byłaby dla mnie niezwykle pożądana. Stanowi ona miły dodatek do Tolkienowskiego świata, będzie idealnym prezentem dla każdego, o którym wiecie, że lubi "Hobbita" czy "Władcę Pierścieni", tym bardziej, jeśli ceni sobie przy tym przepięknie wydane książki. Atlas tolkienowski mogę więc polecić jako fajne uzupełnienie i bardzo ładną rzecz do oglądania, pamiętajcie tylko, że "atlas" w tym przypadku to nazwa nieco myląca.
Tekst opublikowany również na http://misieczytaniepodoba.blogspot.com/
"Atlas tolkienowski" jest rzeczą na tyle ładną, że właściwie ciężko zwrócić uwagę na treść, kiedy z niemal każdej strony atakują nas prześliczne ilustracje. To takie małe dzieło sztuki. Spróbuję jednak wykazać choć trochę krytyki i przedstawić wam tę książkę w kilku słowach więcej niż tylko "no ładne, bierzcie".
więcej Pokaż mimo to"Atlas tolkienowski" jest geograficznym i chronologicznym...