0rion

Profil użytkownika: 0rion

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 5 tygodni temu
28
Przeczytanych
książek
31
Książek
w biblioteczce
28
Opinii
275
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Daniken bywa zabawny. Nie podzielam wiary autora w kosmitów, ale te książki są takimi ciekawostkami, że potrafią wciągnąć.

Daniken tym razem wziął się za ewolucję.

To, że gatunki ewoluują, nie ulega żadnej wątpliwości (sam autor to potwierdza już na wstępie). Wątpliwości pojawiają się, gdy mówimy o skali ewolucji. Innymi słowy - samoistne drobne zmiany - tak, duże - niekoniecznie.

Daniken, jako zwolennik kosmicznych interwencji, wskazuje, że za ewolucyjną przemianą stoją przybysze pozaziemscy. Jest to jedna z odmian kreacjonizmu. Kreacjoniści sądzą, że pewne mechanizmy nie mogły być dziełem przypadku i stanowią część planu, czy projektu. I wskazują w ten sposób na Boga, który dla nauki jest absolutnie nie do przyjęcia.
Daniken, choć pewnie ma na ten temat inne zdanie, również jest przedstawicielem tego nurtu. Bo jeśli ewolucja nie mogła zaistnieć samoczynnie u nas, to i u przybyszów pozaziemskich też nie mogła. I tak zawsze dojdziemy do Boga.

I tu natrafiamy na problem. Nauka odrzuca jakikolwiek byt boski, bo nie da się go zbadać. Zatem idzie w zaparte w teorię ewolucji, nawet jeśli ta ma mankamenty.

Dlatego książka Danikena jest bez sensu. Niczego nie zmieni nawet jeśli przykłady i wnioski autora są prawdziwe.

Bo (cytaty z książki Danikena):

- francuski biochemik Ernest Kahane: "Absurdem i czymś kompletnie nonsensownym jest wierzyć, że żywa komórka powstała sama z siebie. A jednak w to wierzę, bo nie mogę sobie wyobrazić żadnego innego sposobu."

- ateista i filozof Malcolm Muggeridge (1903–1990), brytyjski publicysta i publiczny orędownik teorii ewolucji: "Jeśli o mnie chodzi, jestem przekonany, że teoria ewolucji, szczególnie w tym zakresie, w jakim jest obecnie stosowana, w przyszłych książkach historycznych zostanie przedstawiona jako jeden z największych żartów w dziejach. Potomni będą się dziwić, jak można było przyjmować takie słabe, wzbudzające wątpliwości hipotezy z tak niewiarygodną łatwowiernością."

Czyli trzeba cierpliwie czekać, aż naukowcy wymyślą jakąś bardziej spójną teorię, bo do tego czasu teoria ewolucji jest nie do ruszenia.

Książkę warto przeczytać dla jej pierwszej części. Daniken opowiada tam o fajnych ciekawostkach w świecie fauny i flory.

Daniken bywa zabawny. Nie podzielam wiary autora w kosmitów, ale te książki są takimi ciekawostkami, że potrafią wciągnąć.

Daniken tym razem wziął się za ewolucję.

To, że gatunki ewoluują, nie ulega żadnej wątpliwości (sam autor to potwierdza już na wstępie). Wątpliwości pojawiają się, gdy mówimy o skali ewolucji. Innymi słowy - samoistne drobne zmiany - tak, duże -...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Martwa ręka, czyli upadek hrabiego Monte Christo Aleksander Dumas, F. Le Prince
Ocena 5,9
Martwa ręka, c... Aleksander Dumas, F...

Na półkach:

Przecież to książka Hogana (ktoś już nawet podał link do Wikipedii), rzekomo wydana na podstawie notatek, które sporządził Dumas. Francuz zresztą kategorycznie temu zaprzeczył.

Wydawnictwa już nawet nie informują, że to książka "na podstawie notatek", tylko po prostu przypisują autorstwo Francuzowi. Bo wtedy kasa ze sprzedaży lepiej się zgadza.

Przecież to książka Hogana (ktoś już nawet podał link do Wikipedii), rzekomo wydana na podstawie notatek, które sporządził Dumas. Francuz zresztą kategorycznie temu zaprzeczył.

Wydawnictwa już nawet nie informują, że to książka "na podstawie notatek", tylko po prostu przypisują autorstwo Francuzowi. Bo wtedy kasa ze sprzedaży lepiej się zgadza.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Hmmm... No, jak się ktoś choćby amatorsko interesuje tematem, to raczej nie znajdzie tu żadnej historii, której nie było, tylko historię, która zawsze była. Aczkolwiek autorka zgodnie z dzisiejszymi trendami, że im bardziej sensacyjnie, tym lepiej, mocno pewne fakty koloryzuje, lub nagina.

Np. p. Jankowiak-Maik nagminnie stwierdza, że ranga bitwy pod Cedynią jest przereklamowana. W faktach do zapamiętania (to takie ramki z tekstem, wedle dzisiejszej gazetowej mody - wiem, że wam się czytać nie chce, to zapamiętajcie chociaż hasło z ramki) pojawia się:

"Bitwa pod Cedynią miała marginalne znaczenie w polskiej historii, ale jest jednym z niewielu wydarzeń związanych z historycznymi początkami naszego państwa, o którym wspominają kronikarze."

Marginalnie, bez znaczenia, epizod itd. Nie dyskutuję z tą tezą, bo zgadzam się, że to okres słabo udokumentowany, ale potężnie zgrzyta mi ta marginalizacja, kiedy czytam jednocześnie w tym samym rozdziale:

"Ze słów Thietmara wynika, że bitwa faktycznie miała miejsce. Znana też jest jej dokładna data – 24 czerwca 972 roku, tego dnia bowiem przypada święto Jana Chrzciciela. Ze wzmianki wynika również, że wojskiem dowodzili Mieszko i jego brat Czcibor, a także iż bitwa wstrząsnęła cesarzem, który nakazał wstrzymanie się od dalszych walk. Być może obawiał się, jak chce Urbańczyk, dalszej polskiej ekspansji."

Podsumujmy: Cesarz akurat przebywa w Rzymie, a gdzieś na rubieżach Europy rozgrywa się marginalna bitwa. I co na to cesarz? Nie tylko się o tym dowiaduje, choć z Rzymu do rubieży dość daleko (warto dodać, że telefony komórkowe nie działały wówczas tak dobrze jak teraz). On jest wstrząśnięty... Nakazuje wstrzymać walki (znów jakiś biedny goniec musi katować konia, by przemierzyć Europę). Albo cesarz miał bardzo delikatną i wrażliwą konstrukcję psychiczną, albo ta marginalna bitwa nie była dla niego aż tak marginalna.

Ponieważ autorka lubi marginalizować, więc w faktach do zapamiętania dodaje:

"Bitwa toczyła się między polskimi wojskami dowodzonymi przez brata Mieszka, Czcibora, a oddziałami jednego z wielu niemieckich margrabiów – Hodona."

Czyli bitwa między bratem Mieszka, a jednym z wielu margrabiów. Nic ważnego, ot jakieś kmiotki się tłuką. Ja tam nie dyskutuję, ale dlaczego gryzie mi się to z innym cytatem:

"Co ważne jednak, po walce Mieszko został potraktowany na równi z niemieckim władcą Marchii, gdyż obaj stanęli przed obliczem cesarza. (...) Zdaniem Urbańczyka zaproszenie Mieszka na ten zjazd było znaczącym wyróżnieniem. Zrównywało go z najważniejszymi dostojnikami w Rzeszy."

Widać tę różnicę? Tam gdzie należy marginalizować, określamy Niemca lekceważąco "jednym z wielu niemieckich margrabiów", a kiedy trzeba inaczej, to zostaje "niemieckim władcą Marchii" i jednym z "najważniejszych dostojników w Rzeszy".

Taka narracja jest modelowym przykładem pisania pod tezę. A ja tego nie lubię.

Na koniec:

"Co ciekawe, terminów „starożytni Germanie” czy „Teutonowie” (które w przeszłości stosowane były zamiennie) obecnie używa się jako ironicznych określeń „typowych Niemców” (cokolwiek miałoby to znaczyć)."

Słusznie. Cokolwiek miałoby to znaczyć. Ale:

"Cóż, przywiązanie do mitów to polska specjalność."

jest już bez "cokolwiek miałoby to znaczyć", choć powyższe stwierdzenie jest bzdurą do kwadratu.

Przywiązanie do mitów to ogólnoludzka specjalność (dałbym to w ramkę, ale rzecz jest raczej technicznie niemożliwa).

Taki mój ulubiony przykład: Ballada o zasadzce pod Ballymahoney. Na początku ubiegłego wieku trzej Irlandczycy w rzeczonym Ballymahooney, siedząc w pubie przy czymś niekoniecznie bezalkoholowym, zaczęło układać balladę. Sporo tam było o bohaterstwie, o praniu Brytyjczyków, czyli balsam na uszy, po przegranym ostatnio z Anglikami powstaniu. Kiedy miesiąc później zaśpiewali ją w dublińskiej knajpie, piosenka chwyciła i wkrótce nuciła ją cała sala. Drogi Irlandczyków się rozeszły. Niedługo potem jeden ze współautorów usłyszał swoją pieśń. Jak twierdził śpiewak: pieśń o najsłynniejszej bitwie ostatniej wojny... Niebawem okazało się, że nie tylko Irlandia kocha tę balladę (bo zrobił się z tego powszechny hit), ale zawojowała ona w USA środowiska irlandzkich imigrantów. No bo jak można nie znać najsłynniejszej bitwy ostatniej wojny... Niegłupio byłoby też dodać, że dekadę po "najsłynniejszej bitwie" corocznie w Ballymahoney pamięć bitwy jest hucznie fetowana...

Ale niech będzie - mity to polska specjalność. Cokolwiek miałoby to znaczyć. Choć, tu zostawię sobie furtkę, bo nie znam sytuacji - być może akurat w Ballymahoney większość stanowią Polacy.

I jeszcze jedno spostrzeżenie - ten zalew dych i dziewiątek z kont sygnowanych żeńskimi imionami, które posiadają w dorobku jedną ocenę - fantastyczna sprawa.

Hmmm... No, jak się ktoś choćby amatorsko interesuje tematem, to raczej nie znajdzie tu żadnej historii, której nie było, tylko historię, która zawsze była. Aczkolwiek autorka zgodnie z dzisiejszymi trendami, że im bardziej sensacyjnie, tym lepiej, mocno pewne fakty koloryzuje, lub nagina.

Np. p. Jankowiak-Maik nagminnie stwierdza, że ranga bitwy pod Cedynią jest...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika 0rion

z ostatnich 3 m-cy
0rion
2024-03-22 15:16:40
2024-03-22 15:16:40
0rion ocenił książkę Ewolucja to nie wszystko. Radykalne podejście do pochodzenia i rozwoju życia na Ziemi na
5 / 10
i dodał opinię:

Daniken bywa zabawny. Nie podzielam wiary autora w kosmitów, ale te książki są takimi ciekawostkami, że potrafią wciągnąć.

Daniken tym razem wziął się za ewolucję.

To, że gatunki ewoluują, nie ulega żadnej wątpliwości (sam autor to potwierdza już na wstępie). Wątpliwości pojawiają się, g...

Rozwiń Rozwiń

statystyki

W sumie
przeczytano
28
książek
Średnio w roku
przeczytane
3
książki
Opinie były
pomocne
275
razy
W sumie
wystawione
27
ocen ze średnią 5,4

Spędzone
na czytaniu
179
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
4
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]

Znajomi [ 1 ]