-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Biblioteczka
To książka Verne'a której brakowało mi na rozkładzie. Nie przeczytałem w dzieciństwie ani za młodu. Trzeba było to nadrobić teraz 😁 Fajnie się czytało choć w sumie po 150 latach nie jest to coś co wyrywa z butów. Ale nadal czyta się gładko i przyjemnie.
To książka Verne'a której brakowało mi na rozkładzie. Nie przeczytałem w dzieciństwie ani za młodu. Trzeba było to nadrobić teraz 😁 Fajnie się czytało choć w sumie po 150 latach nie jest to coś co wyrywa z butów. Ale nadal czyta się gładko i przyjemnie.
Pokaż mimo to2022-12-24
Po strasznych przejściach podczas lektury pierwszej części (patrz recenzja) z pewnym lękiem przystąpiłem do czytania "Czerwonej zemsty II". Przyznam że na początku wydawało mi się że nieskładna składnia stosowana przez autora w pierwszej części tu uległa pewnej poprawie. ( Autor zapewne napisałby: "składnia poprawie pewnej uległa"). Wiem że czytając ubeckie raporty z pierwszych lat powojennych, po pewnej ich ilości łatwo jest wpaść w pewną manierę, ale na Boga, szanujmy nasz język. Niemniej dalsza lektura pokazała że jednak się myliłem i "ubecka składnia" pozostała. I żeby tylko we fragmentach gdzie pojawiają się dialogi lub narratorem jest jakiś aparatczyk to jeszcze bym to zrozumiał. Ale tu nawet bezosobowy narrator opisujący pogodę tak kaleczy rzemiosło. Tak więc drugą część również czyta się jak za karę. A nawet bardziej bo w przeciwieństwie do części pierwszej tu już nie dostrzegam nawet namiastki fabuły. Wszystkie wady części pierwszej tu występują ze zdwojoną siłą co poniekąd tłumaczy "II" w tytule. Kanciasto-drętwe dialogi jeszcze się pogorszyły choć wydawało się to niemożliwe. Tu już zupełnie nic nie trzyma się kupy. Nie tylko całość jest bez fabuły ale nawet szczegóły w obrębie jednej strony potrafią się nie zgadzać. Koń gubi podkowę a pół strony dalej kowal mu ją zdejmuje żeby "dopasować nową". Notabene, w tej kuźni kowal posiada magiczne kowadło które wydaje "odgłosy kowadła". Oleg w swoich wewnętrznych rozważaniach tłumaczy sobie że chociaż chce i może to nie wolno mu zabić Janka bo musi wyciągnąć z niego wiedzę na temat Emilki. Mimo to pół godziny później Janek kładzie motor bo zauważa stalowa linkę rozciągniętą nad szosą - to Oleg w magiczny sposób wyprzedza na piechotę kolumnę pojazdów i rozciąga linkę bo wie że Janek jako pierwszy jedzie na motorze. Już mu wiedza o Emilce jakoś niepotrzebna😆 zaraz potem rzuca pistolet i walczy z Jankiem na noże. Taki to honorowy sowiet przestrzegający Bushido.🤔
Obydwa tomy z wielkim cierpieniem czytałem grubo ponad pół roku. Być może z wiekiem mam coraz bardziej upośledzoną zdolność czytania bo w wieku siedmiu lat "Dzieci z Bullerbyn" przeczytałem w ciągu jednego dnia. Mimo to przebrnięcie przez oba tomy "Czerwonej zemsty" uważam za wielki tryumf mojej silnej woli nad instynktem samozachowawczym.
Jakby tego wszystkiego było mało to po przeczytaniu drugiego tomu czyli łącznie ponad tysiąca stron nadal nie potrafię powiązać tytułu z treścią. Być może świadczy to jedynie o tym że nie dorosłem intelektualnie do literatury tego poziomu. Zakładam taką możliwość. Dlatego w przyszłości postaram się trzymać od niej z daleka. Tę książkę jednak przeczytałem chociaż przyznaję że "Jakby człowiek wiedział co go w drodze spotka, to by się z domu nie ruszył."
Nie myślałem że kiedykolwiek dam jakiejś
książce jedną gwiazdkę. Ale modny temat to jednak nie wszystko.
Po strasznych przejściach podczas lektury pierwszej części (patrz recenzja) z pewnym lękiem przystąpiłem do czytania "Czerwonej zemsty II". Przyznam że na początku wydawało mi się że nieskładna składnia stosowana przez autora w pierwszej części tu uległa pewnej poprawie. ( Autor zapewne napisałby: "składnia poprawie pewnej uległa"). Wiem że czytając ubeckie raporty z...
więcej mniej Pokaż mimo to2022
Ja wiem że żyjemy w czasach gloryfikacji żołnierzy wyklętych, ale nie działa to tak że wszystko co o nich traktuje automatycznie staje się wartościowym dziełem. Pomysł na książkę był może i dobry ale wykonanie... Język koszmarny, czyta się jak za karę. W życiu żadna książka tak mnie nie zmęczyła i nie rzuciłem jej w połowie tylko dlatego żeby sprawdzić czy będę miał dostatecznie silną wolę aby przebrnąć przez drugi tom. Postacie rysunkowe, stworzone za pomocą topornej kreski przy której rysownik z Lascaux był wirtuozem rylca. Dobrym bohaterom sprzyja los i chyba bogowie całej ludzkości. Z każdej
sytuacji wychodzą szybciej i lepiej niż James Bond, takiego mają farta i zdolności. Wątek z Emilką zapowiadał się nawet względnie, niestety tylko zapowiadał. Sama Emilka zresztą też posiada nadludzkie moce i farta i to do tego stopnia że przy niej geraltowa Ciri to gówniara zbierająca pokemony. Dialogi kanciaste jak ruski telewizor Rubin więc i tu próżno czytelnikowi szukać ratunku. Nawet tytułu za cholerę nie potrafię w żaden sposób powiązać z treścią. Generalnie to wszystko ledwie trzyma się kupy i sensu. Jeśli lubicie cierpieć podczas czytania to polecam. Daję dwie gwiazdki - tylko dlatego że przynajmniej na początku ta książka udaje że ma jakąś zaplanowaną przez autora fabułę. Poza tym druga część jest jeszcze gorsza i żeby być sprawiedliwym musiałbym dać ćwierć gwiazdki a tego nie da się zrobić.
Ja wiem że żyjemy w czasach gloryfikacji żołnierzy wyklętych, ale nie działa to tak że wszystko co o nich traktuje automatycznie staje się wartościowym dziełem. Pomysł na książkę był może i dobry ale wykonanie... Język koszmarny, czyta się jak za karę. W życiu żadna książka tak mnie nie zmęczyła i nie rzuciłem jej w połowie tylko dlatego żeby sprawdzić czy będę miał...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-04-24
2022-02-17
Trochę lepiej się mi to czytało niż poprzednie "Clarksony". Może dlatego że Clarkson trafnie opisuje upadek motoryzacji jaką pamiętamy.
Trochę lepiej się mi to czytało niż poprzednie "Clarksony". Może dlatego że Clarkson trafnie opisuje upadek motoryzacji jaką pamiętamy.
Pokaż mimo to2021-03-14
Jak to u Fiedlera. Niby pojechał do bratniego, od niedawna (bo od dwóch lat zaledwie) socjalistycznego kraju zobaczyć jak wartości wielkiej rewolucji socjalistycznej pomagają dzielnemu narodowi wietnamskiemu dźwignąć się z wieloletniej kolonialnej niewoli wprowadzonej przez złych kapitalistów. A między wierszami widać że jednak dużo bardziej ciągnęły go tam historyczne opisy nadobnych Tajek paradujących na co dzień z odkrytymi biustami.
Niestety, trochę się spóźnił. A przynajmniej tak napisał w książce :)
Jak to u Fiedlera. Niby pojechał do bratniego, od niedawna (bo od dwóch lat zaledwie) socjalistycznego kraju zobaczyć jak wartości wielkiej rewolucji socjalistycznej pomagają dzielnemu narodowi wietnamskiemu dźwignąć się z wieloletniej kolonialnej niewoli wprowadzonej przez złych kapitalistów. A między wierszami widać że jednak dużo bardziej ciągnęły go tam historyczne...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-02-21
2020-06-21
2021-02-03
2020-12-08
2020-09-07
2020-03-24
Śmiesznie się czyta dzisiaj książkę napisaną 130 lat temu przez egzaltowaną panienkę piszącą dla innych ówczesnych egzaltowanych panienek dokładnie to co chciały przeczytać. Śmiesznie ale też i ciekawie.
Szczególnie w początkowej fazie wczesnej epoki koronawirusa.
Śmiesznie się czyta dzisiaj książkę napisaną 130 lat temu przez egzaltowaną panienkę piszącą dla innych ówczesnych egzaltowanych panienek dokładnie to co chciały przeczytać. Śmiesznie ale też i ciekawie.
Szczególnie w początkowej fazie wczesnej epoki koronawirusa.
2020-03-20
2020-01-11
Jak zwykle dobrze się czyta, ale też jak zwykle trochę mnie wkurza że Follet jest skażony wyspiarskim punktem widzenia. Zawsze ten zły to Niemiec szpieg, i zawsze przegrywa z jakimś dobrym - czyli zawsze z pobłogosławionym przez Niebiosa fartownym Anglosasem :D
Ale do poduszki można poczytać.
Jak zwykle dobrze się czyta, ale też jak zwykle trochę mnie wkurza że Follet jest skażony wyspiarskim punktem widzenia. Zawsze ten zły to Niemiec szpieg, i zawsze przegrywa z jakimś dobrym - czyli zawsze z pobłogosławionym przez Niebiosa fartownym Anglosasem :D
Ale do poduszki można poczytać.
2019-11-14
2019-10-26
2019-10-10
Wszystko fajnie, nawet bardzo. Dobry przekład, czyta się bardzo miło przez długi długi czas, aż nagle na sam koniec takie jaskrawe przywalenie współczesną "ekologią" że aż oczy bolą od bijącego z niej blasku chwały która ma zbawić świat :D
Dlatego daję tylko 7 gwiazd, wspomniany blask chwały przyćmił kolejne dwie które już szykowałem w zanadrzu.
Wszystko fajnie, nawet bardzo. Dobry przekład, czyta się bardzo miło przez długi długi czas, aż nagle na sam koniec takie jaskrawe przywalenie współczesną "ekologią" że aż oczy bolą od bijącego z niej blasku chwały która ma zbawić świat :D
Pokaż mimo toDlatego daję tylko 7 gwiazd, wspomniany blask chwały przyćmił kolejne dwie które już szykowałem w zanadrzu.