Ustatkowany_Gracz

Profil użytkownika: Ustatkowany_Gracz

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 2 lata temu
44
Przeczytanych
książek
44
Książek
w biblioteczce
44
Opinii
171
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Strona dedykowana kulturze gier wideo, skierowana do dojrzałego odbiorcy niejednokrotnie doceniającego uroki bycia rodzicem i... graczem!

Opinie

Okładka książki Nasze potyczki ze złem Warwick Johnson-Cadwell, Mike Mignola
Ocena 6,5
Nasze potyczki... Warwick Johnson-Cad...

Na półkach:

Mówiąc Mignola, myślę „Hellboy i B.B.P.O.”. Tak już mam i raczej nic tego nie zmieni. Utalentowany Amerykanin ma jednak na swoim koncie inne, zdecydowanie warte uwagi projekty. Jednym z nich są przygody wspomnianego wyżej duetu. Co ciekawe, w tym przypadku jego udział to przede wszystkim sami bohaterowie, ponieważ za scenariusz oraz rysunki odpowiedzialny jest Warwick Johnson-Cadwell.

Na komiks Nasze potyczki ze złem składa się kilka odrębnych opowieści, przy czym wszystkie łączy wspólny mianownik – walka z wampirami. Profesor i jego asystent tropią potwory, a następnie – wykorzystując wszelkie dostępne środki – je unicestwiają. Właściwie każda historia ma ten sam schemat: poszukiwanie istoty mroku, wpadnięcie w tarapaty, grande finale z wyjściem z sytuacji bez wyjścia. Proste jak osinowy kołek scenariusze pochłania się niczym wygłodniały wampir juchę swojej ofiary. Dzięki temu lub przez to (niepotrzebne skreślić) Nasze potyczki ze złem to lektura na jeden wieczór, do której raczej nie wrócisz, ale jest to ten rodzaj publikacji, który po przeczytaniu po prostu odkładasz na półkę i cieszysz się, że zasila Twoją bibliotekę.

Komiks oferuje właściwie wszystko, czego można oczekiwać po horrorze. Jednakże wszystko podano w taki sposób, że wymieszawszy poszczególne składowe otrzymujemy coś, czemu daleko do pełnokrwistej opowieści grozy. Znajdziesz tu mroczne, omijane przez ludzi zamczyska. Są też, a jakże, odrażające, żądne krwi potwory. Wreszcie, jest sama posoka. W środku znajdziesz też sporą dawkę czarnego humoru (dwaj skłóceni wampirzy lordowie rozbili bank).

Kreska Johnson-Cadwella to prawdziwa groteska. Z jednej strony mamy całkiem ciekawe projekty wampirów, a z drugiej dalece odbiegające od wszelkich standardów rysunki ludzi i zwierząt. Nie licz na naszkicowane z pietyzmem krajobrazy, czy przejmowanie się anatomią. Najciekawsze jest to, że rysunki Brytyjczyka doskonale pasują do koncepcji Mignoli. Horror jest tu bowiem jedynie punktem wyjścia, a obaj artyści nie boją się łamania sprawdzonych przepisów.

Pełna recenzja tutaj: https://ustatkowanygracz.pl/nasze-potyczki-ze-zlem-recenzja/

Mówiąc Mignola, myślę „Hellboy i B.B.P.O.”. Tak już mam i raczej nic tego nie zmieni. Utalentowany Amerykanin ma jednak na swoim koncie inne, zdecydowanie warte uwagi projekty. Jednym z nich są przygody wspomnianego wyżej duetu. Co ciekawe, w tym przypadku jego udział to przede wszystkim sami bohaterowie, ponieważ za scenariusz oraz rysunki odpowiedzialny jest Warwick...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cała recenzja na moim blogu: https://ustatkowanygracz.pl/recenzja-komiksu-battle-angel-alita-2/

Fabuła drugiego tomu kręci się wokół zawodów Motorballu – niezwykle widowiskowej dyscypliny sportu, wymyślonej ku uciesze mieszkańców Miasta Złomu. Wcześniejsze wydarzenia sprawiły, że Alita ucieka z domu swojego przybranego ojca – Ido – porzucając jednocześnie profesję łowcy głów. Bohaterka ma nadzieję, że dzięki brutalnym starciom na torze dowie się kim była przed wylądowaniem na złomowisku.

Dzięki swoim niezwykłym umiejętnościom, Alita szybko wzbudza zainteresowanie mistrzów Motorballu, mierząc się w finale opowieści z czempionem Jasugunem. Droga do sukcesu nie jet jednak łatwa. Po drodze Alita musi mierzyć się nie tylko z rządnymi zwycięstwa oponentami, ale także najtrudniejszym do pokonania przeciwnikiem – sobą. Autor w genialny sposób pokazuje ogromne emocje, które targają Alitą, gdy pierwszy raz od rozstania widzi doktora Ido. W międzyczasie wracają demony przeszłości, a wśród nich śmiertelnie niebezpieczny, pogrążony w szaleństwie wróg.

Sam Motorball mogłeś zobaczyć w filmowej adaptacji, jednak tutaj mamy do czynienia ze znacznie brutalniejszą formą tej dyscypliny. Zawodnicy nie oszczędzają się wzajemnie, a tory są tak zaprojektowane, że nawet najmniejszy błąd – a o ten nietrudno – może kosztować nie tyle przegraną, co bolesny zgon.

Kishiro ponownie udowadnia, że jest geniuszem w opowiadaniu świetnych historii. Ta jest bowiem niezwykle wciągająca. Choć ponownie miałem do czynienia z opasłym tomem, lekturę skończyłem w jeden dzień. Od Battle Angel Alita #2 zwyczajnie ciężko się oderwać. Właściwie każdy element tej mangi jest dopracowany w najdrobniejszym detalu. Fabuła, o której wspomniałem wyżej, jest po prostu genialna, jednak równie istotne są niezwykle barwne postacie. Pragnąca poznać swoją przeszłość Alita. Tęskniący za nią Ido. Tajemniczy doktor Desty Nova. Pragnący splendoru, ale mający doskonałą świadomość swoich słabości Jasugun. Wreszcie plejada zawodników, których imiona inspirowane są nazwami broni.

Oczywiście wszystko to nie byłoby istotne, gdyby nie mistrzowska kreska autora. Każda strona to, podobnie jak w przypadku pierwszego tomu, małe dzieło sztuki. Kishiro jest ekspertem zarówno w statycznych krajobrazach, jak i dynamicznych scenach akcji. Te ostatnie czasami robią z mózgu sieczkę, ponieważ niejednokrotnie musiałem się dobrze zastanowić co się odstawia na pojedynczym kadrze. Ostatecznie okazywało się, że wszystko jest przemyślane.

Końcówka nie pozostawia żądnych wątpliwości co do tego, o czym będzie traktował trzeci tom, więc z tym większą przyjemnością po niego sięgnę.

Cała recenzja na moim blogu: https://ustatkowanygracz.pl/recenzja-komiksu-battle-angel-alita-2/

Fabuła drugiego tomu kręci się wokół zawodów Motorballu – niezwykle widowiskowej dyscypliny sportu, wymyślonej ku uciesze mieszkańców Miasta Złomu. Wcześniejsze wydarzenia sprawiły, że Alita ucieka z domu swojego przybranego ojca – Ido – porzucając jednocześnie profesję łowcy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cała recenzja na moim blogu: https://ustatkowanygracz.pl/ciemnosc-nad-miastem-recenzja-ksiazki/

Jeśli jesteś fanem przygód ekipy z miasteczka w stanie Indiana musisz wiedzieć, że Ciemność nad miastem nie zapewni Ci doznań rodem z serialu. Cytując klasyka, książka Adama Christophera ma małą „zawartość cukru w cukrze”. O co chodzi? Ano o to, że nie masz co liczyć na historię ocierającą się o sciencie-fiction polane thrillerowym sosem, w której pierwsze skrzypce grają ludzie obdarzeni wyjątkowymi zdolnościami. To niestety „tylko” kryminał z postaciami znanymi z produkcji Netflix.

W trakcie posiadówki w zasypanym śniegiem domku w Hawkins, Hopper opowiada Nastce o jednej ze swoich najtrudniejszych spraw, które miał do rozwiązania jako detektyw z wydziału zabójstw. Wszystko zaczyna się od poszukiwania seryjnego zabójcy, który na miejscu zbrodni zostawia ręcznie robione karty z wymalowanymi tajemniczymi symbolami. Do akcji szybko wkraczają federalni, odsuwając Jima i jego nową partnerkę od sprawy. Dwójka detektywów nie daje jednak za wygraną, co oczywiście szybko ściąga im na głowy kłopoty. W międzyczasie pojawia się człowiek, który niczym pastor skupia wokół siebie nie tyle gang, co niemalże całą armię fanatyków, głęboko wierzących, że nadchodzi apokalipsa i tylko „wierni” będą godni ją przetrwać.

Tak naprawdę jedynym minusem książki Ciemność nad miastem może być brak specyficznego klimatu Stranger Things. Jeśli jednak się z nim pogodzić, książka Adama Christophera okazuje się wciągającą powieścią kryminalną, z okultystycznym wątkiem w tle. Po lekturze będziesz bogatszy w wiedzę o przeszłości Hoppera. Autorowi udało stworzyć ciekawe dramatis personae, a poszczególne wątki zgrabnie połączyć w całość. Nie ma tu niepotrzebnych dłużyzn, a sposób narracji jest na tyle przemyślany, że zwyczajnie chce czytać się dalej, aby dowiedzieć się, co spotkało poszczególnych bohaterów. Najbardziej poruszył mnie wątek wewnętrznego konfliktu, z którym musiał radzić sobie Jim. Z jednej strony chciał za wszelką cenę chronić rodzinę, ale z drugiej, ze względu na wykonywaną pracę i zaangażowanie w „naprawę” Nowego Jorku, nie zawsze było to możliwe. Zmuszało go to do częstego podejmowania niezwykle trudnych decyzji.

Podobnie jak w przypadku Mrocznych umysłów, Ciemność nad miastem skierowana jest do młodszego, nastoletniego grona odbiorców. Nie znajdziesz tu sugestywnych opisów zgonów, czy wulgarnego słownictwa, które powinno być raczej powszechne wśród członków gangu. Hopper ciągle zastanawia się, czy Nastka jest wystarczająco dojrzała do wysłuchania jego opowieści, jednak sama opowieść tylko w jednym momencie może faktycznie wywołać dreszcz na plecach.

Cała recenzja na moim blogu: https://ustatkowanygracz.pl/ciemnosc-nad-miastem-recenzja-ksiazki/

Jeśli jesteś fanem przygód ekipy z miasteczka w stanie Indiana musisz wiedzieć, że Ciemność nad miastem nie zapewni Ci doznań rodem z serialu. Cytując klasyka, książka Adama Christophera ma małą „zawartość cukru w cukrze”. O co chodzi? Ano o to, że nie masz co liczyć na historię...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Ustatkowany_Gracz

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
44
książki
Średnio w roku
przeczytane
4
książki
Opinie były
pomocne
171
razy
W sumie
wystawione
37
ocen ze średnią 7,9

Spędzone
na czytaniu
262
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
5
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]