Kaysh

Profil użytkownika: Kaysh

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 5 lata temu
497
Przeczytanych
książek
714
Książek
w biblioteczce
13
Opinii
124
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
"Jak nie zamkniesz głowy, wwieje ci do snów śmietnik wszechświata."

Opinie


Na półkach: , ,

Można przeczytać na: https://ochlapidealizmu.wordpress.com/2016/05/29/sto-dni-bez-slonca/

Sto dni bez słońca (albo kij w dupie)
Tak naprawdę to tylko sześćdziesiąt pięć, ale po co niszczyć piękno iluzorycznej, okrągłej liczby jakąś tam rzeczywistością?
Sztruksowa marynarka, czterdziestka na karku, doktor polonistyki chcący jechać na wymianę uczelnianą na jeden z najlepszych i najstarszych uniwersytetów w Europie. W wyniku (oczywiście!) błędu ląduje na archipelagu Finneganów. Na małej wysepce prowadzi wykłady o Filipie Włóczniku – niedocenionym przez nikogo, poza narratorem, geniuszu polskiej fantastyki.
Satyra, to słowo najczęściej towarzyszy tekstom o książce.
Owszem, sugestywność skromnych opisów wywołuje może nie tyle dosłowny uśmiech, co długofalowe wewnętrzne rozbawienie ze szczyptą smutku. No i politowania dla bohatera.
Pan doktor jest megalomanem. Megalomani nie są zbyt zabawni, o ile ogląda się ich z zewnątrz. Ale „Sto dni bez słońca” to książka pisana w pierwszej osobie. Więc jest zabawnie.
Szanowny pan autor wrzuca bohatera i czytelnika w zimny klimat wysepki rzuconej gdzieś pomiędzy Hebrydami.
Wrzuca w bezczas i bezmiejsc.
Wrzuca w enklawę nieudaczników i ostoję upadającej cywilizacji Zachodu.
Wrzuca w iluzje bohatera, które początkowo nie wzbudzają podejrzeń; jednak pan Szostak stopniowo dozuje naiwność narratora i iluzja w końcu musi pęknąć. Dla mnie ostatecznie był to moment, kiedy bohater postanawia stworzyć monumentalny projekt badawczy Nowa Iona.
Iona to niewielka wysepka w archipelagu Hebrydów Wewnętrznych. Na Ionie istniał klasztor (założony w 563 roku) prowadzący min. chrystianizację ludów Piktyjskich. Jeden z ważniejszych klasztorów Wysp Brytyjskich, ratujący dziedzictwo zalanego i podpalonego przez barbarzyńców, malowniczo płonącego na kartach historii Cesarstwa Zachodniorzymskiego. Jedna z teorii o powstaniu bodaj najsłynniejszego manuskryptu świata, Księgi z Kells, mówi, że powstała ona (albo przynajmniej zaczęto nad nią pracować) właśnie na Ionie. Do opactwa Kells miała trafić w wyniku wikińskich najazdów nękających klasztor na wyspie.
Motyw tragicznego upadku starej i zmęczonej Europy w kształcie w jakim ją znamy teraz to motyw, który ostatnio wypłynął na powierzchnię debaty publicznej za sprawą fali imigrantów z Bliskiego Wschodu. Motyw stary (może nie jak nasza cywilizacja, ale co najmniej stuletni).
Nowa Iona to wypadkowa danych które sobie Lesław w toku edukacji i „samodoskonalenia się” przyswoił. Tylko że Lesław jest klasycznym przypadkiem człowieka, który nie odróżnia gromadzenia w mózgu danych od gromadzenia informacji i przetwarzania ich na wiedzę a potem mądrość.
Stan umysłu Lesława dobrze oddaje ten cytat:

„Wie, że Odys wrócił do domu, ale nie ma pojęcia gdzie się podziewał; zna parabolę jaskini, ale nie rozumie co ona oznacza.”

Lesław naczytał się mitów o mglistych i tajemniczych wyspach Oceanu Atlantyckiego, gdzie dzielni, oświeceni mnisi wyrywali strzępy kultury z łap barbarzyńskiej pożogi. Naćpał się wizerunków bohatera, mesjasza, osoby która dokonuje rzeczy niemożliwej dla jednostki i jej nazwisko do końca życia kąpie się w nimbie chwały.
Lesław chciał uratować cywilizację. Megalomania tak mocno w nim rezonowała, że uwierzył, że grupka wyrzutków akademickiego świata, która zwiała na wysepkę żeby spędzić resztę życia bez zobowiązań, pijąc Guinnessa albo czytając kiepskie kryminały, może mu w tym pomóc.
W recepcji książki dominuje nacisk na akademicko-satyryczny wydźwięk książki. Owszem, feministka nimfomanka mogąca się poszczycić rozprawą pt. „Pochód penisa przez dzieje w świetle Heglowskiej fenomenologii ducha” celuje tutaj w pewne trendy akademickie.
Ale bogactwo inteligentnego poczucia humoru Szostaka jest bogatsze. Chociażby student o nazwisku Ciaran, opisany przez narratora: „Ignorancję maskuje arogancją. Jest kieszonkowym obrazoburcą, gdyż ogłaszanie śmierci Boga w XXI wieku wydaje się cokolwiek spóźnione.” Można się domyślić, jakie podejście ma Szostak do pewnego rumuńskiego nihilisty o nazwisku Cioran.
Z ciekawych nawiązań warto też wspomnieć samą nazwę fikcyjnych wysp. James Joyce, oczywiście Irlandczyk, napisał powieść Finnegans Wake (tytuł zapożyczony z dziewiętnastowiecznej irlandzkiej ballady) w której to tytułowe słowo Finnegan symbolizuje odrodzenie kulturowe Irlandii.
A może udziela mi się tendencja Lesława to interpretowania każdego, najmniejszego nawet skrawka rzeczywistości i rozpaczliwego szukania sensów nawet tam, gdzie ich nie ma albo wręcz nie ma prawa być?

Było mi żal Srebronia.
Lesław to człowiek, który zastanawia się nad każdym krokiem, intepretuje każdy skraweczek rzeczywistości a na Finneganach zderza się z ludźmi, którzy nie myślą tylko żyją.
Lesław to człowiek zagubiony na ścieżce do doskonałości. Stąpający po marcowych, krakowskich Plantach pokrytych bogactwem rodzajów i kształtów psich gówien, otoczony ponurym krakaniem wron, gołębiami przymilającymi się o okruszek precla tylko po to żeby ci potem nasrać na głowę jest przekonany, że idzie pięknym traktem, a każdy jego krok powodujący wzrastanie złotych mleczy w soczystej zieleni i przybliża go do chwały.
Czy cywilizacja Zachodu faktycznie upada, jak to z tymi rozkładami cywilizacyjnymi jest, zostawiam do indywidualnych przemyśleń czytelnika. Istotnym tutaj jest, że Lesław sam jeden chciał ów (wyimaginowany lub nie) upadek powstrzymać. Że odurzył się etosem. Garścią etosów. Samotnego geniusza, pogardzanego geniusza, samotnego intelektualisty z fajką, wieszcza, widzącego, jedynego świadomego, wybawiciela.
Lesław to człowiek-guma, potrafiący dopasować się do płynnych zmian iluzji którą się otoczył.

„Czasem tak rozpaczliwie bronimy się przed trudnymi wspomnieniami, że spychamy je głęboko w podświadomość, sami zaczynamy wierzyć w wymyślone na poczekaniu bajki”

Po owym punkcie kulminacyjnym, po rozwianiu się dla czytelnika iluzji która się otaczał bohater, rosło we mnie jedynie politowanie i ciekawość w jaki sposób Srebroń wyjdzie z tej swojej bańki wyobrażeń. Przecież to nieludzkie ze strony autora zostawić go tam na zawsze, prawda?
No cóż. Panie Szostak, jesteś pan okrutnym obserwatorem rzeczywistości.
Czemu było mi żal Srebronia? Bo można powiedzieć, że Szostak włożył w niego (nieco za dużo) polskiego ducha martyrologii i mesjanizmu. Srebroń to człowiek koło czterdziestki, który ciągle wierzy w świetliste ideały. Wierzy w piękno i dobro, czystość nauki i ludzkich intencji. Nie powiem, znalazłam cząstkę siebie w Srebroniu. Ale na szczęście ja mam jeszcze dwadzieścia lat i dużo czasu przed czterdziestką na czytanie takich książek jak „Sto dni bez słońca” i wyciąganie z nich odpowiednich wniosków.

Można przeczytać na: https://ochlapidealizmu.wordpress.com/2016/05/29/sto-dni-bez-slonca/

Sto dni bez słońca (albo kij w dupie)
Tak naprawdę to tylko sześćdziesiąt pięć, ale po co niszczyć piękno iluzorycznej, okrągłej liczby jakąś tam rzeczywistością?
Sztruksowa marynarka, czterdziestka na karku, doktor polonistyki chcący jechać na wymianę uczelnianą na jeden z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Każde zdanie napisane przez Kafkę wtrąca mnie w stan głębokiego, psychicznego dyskomfortu.
Czasami przychodzi mi do głowy, że autor dzięki darowi prowadzenia wypranej z emocji i człowieczeństwa narracji spaceruje po linii najmniejszego oporu. Uniwersalność K. i otoczenia w które wrzuca go Kafka owocuje mnogością interpretacji. Zarówno tych banalnie prostych jak i piekielnie trudnych, będących wynikiem godzin wytężonej pracy neuronów.
Paradoksalnie, ów wyprany z uczuć styl obudził ich we mnie całą gamę, we wszystkich odcieniach niepokojącej szarości i czerni.

Każde zdanie napisane przez Kafkę wtrąca mnie w stan głębokiego, psychicznego dyskomfortu.
Czasami przychodzi mi do głowy, że autor dzięki darowi prowadzenia wypranej z emocji i człowieczeństwa narracji spaceruje po linii najmniejszego oporu. Uniwersalność K. i otoczenia w które wrzuca go Kafka owocuje mnogością interpretacji. Zarówno tych banalnie prostych jak i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

W każdym pokoleniu znajdzie się grupa twierdząca, że za ich młodych lat było lepiej. Jasne. Tęsknota za dziecięcymi latami, beztroską i takimi tam jest znana każdemu; zdanie „za moich czasów było lepiej” jest naładowane ogromnym ładunkiem emocjonalnym. I właśnie dlatego ciężko tutaj o zadowalające ilości obiektywizmu.
Dlaczego mówię o tym w przypadku książki o Internecie?
Bo autor oparł tezę zawartą w tytule na tego właśnie typu tęsknocie.
Ja to rozumiem, też przechodziłam przez etap wygłaszanie twierdzeń, że moje dzieciństwo było super, bo oglądałam Power Rangers i spędzałam całe dnie w lesie. Ale jakoś w szkole średniej (czyli bardzo niedawno) zwyczajnie z tego „wyrosłam”.
Tę tęsknotę za „starymi, dobrymi czasami” widać na każdej stronie książki.

Drugim filarem o który opiera się książka, jest założenie, że tradycyjne media (prasa, radio, telewizja) gwarantowały wysoką jakość informacji, oraz pełen obiektywizm. Z autora wyłania się zatwardziały reakcjonista. Mimo krótkiej deklaracji, że nie jest przeciwnikiem technologii, nie mogłam się pozbyć wrażenia, że to tylko w ramach formalności. Cała książka prezentuje inny punkt widzenia, Internet przedstawiony został jako apokalipsa, zło, ostateczny koniec cywilizacji białego człowieka.

Autor wiele razy wypowiada się pogardliwie o społeczeństwie, nazywa je małpami (odwołanie do twierdzenia o nieskończonej liczbie małp, które miało być inspiracją dla książki. Odniosę się do niego za chwilę). Przy okazji mocno przesadza z wartościowaniem wykształcenia twierdząc, że człowiek bez studiów nie może się zwać ekspertem. I tutaj właśnie dochodzę do momentu, w którym Keen krytykuje Wikipedię za absolutną niewiarygodność, samemu twierdząc, że Thomas Huxley (dziadek Aldousa) był autorem twierdzenia o nieskończonej liczbie małp. Sprawdziłam to, zaczynając od wikipedii, która podaje że autorstwo błędnie przypisuje się Huxleyowi. Wikipedysta powołuje się na artykuł z „Nature”. Wychwalana przez autora Britannica w biogramie Huxleya nie podaje ani słowa o tym twierdzeniu, to samo strona BBC i polska encyklopedia PWN.
Rozumiem skąd brała się ostra krytyka Wikipedii, dziś o ile są na niej porządne mechanizmy kontroli, to w czasach kiedy powstawała książka (2007) faktycznie mogło być z tym gorzej. O ile to jestem skłonna zrozumieć, to powyższy przykład z Huxleyem jest po prostu zabawny w zestawieniu z ostrą krytyką Webu 2.0.

Nie twierdzę że cała książka jest zła, przyznaję że autor miał kilka trafnych spostrzeżeń. Między innymi w zakresie dostępu do pornografii oraz łamaniu praw autorskich. W przypadku pornografii Internet faktycznie naraża dzieci na kontakt z nieodpowiednimi treściami, nie ma żadnej kontroli wieku, poza okienkami z pytaniem, czy masz ukończone tyle a tyle lat. Skwituję to krótkim huehuehue.
W pewnym momencie autor przytacza wywiad z 12-latką, która deklaruje że lubi gotyckie porno. I dzisiaj takie wyznanie zszokowałoby o wiele mniejszą liczbę osób niż w 2007 roku.
Zakładam, że wszystkie przykłady przytoczone na potwierdzenie tego, że po Webie 2.0 nie będzie Webu 3.0, tylko apokalipsa, Sodoma i Gomora, są raczej niechlubnymi wyjątkami, wytłuszczonymi w celu ugruntowania tezy.
W kwestii praw autorskich – faktycznie, Web 2.0 spowodował zagrożenie dla dotąd jasnych przepisów prawa autorskiego. Przykład? Głośny proces który Góglowi wytoczył Związek Zawodowy Amerykańskich Autorów. Oskarżono Google, o naruszanie praw autorskich przez publikację fragmentów książek w Google Books. Tymczasem gigant odparł zarzuty twierdząc, że to dozwolony użytek. Zgadnijcie kto wygrał. Internet powoduje pewne rozmycie i zmiany w świadomości, ale nie jest to proces który można odwrócić. Można go jedynie próbować naprostować i zmodyfikować prawo, na prawo 2.0.

Książka ma być prognozą. Prognozowanie nigdy nie jest łatwe, ale to nie usprawiedliwia autora w tym, że porwał się z motyką na słońce. Trudno mi uwierzyć, że człowiek który posiada wykształcenie historyczne i z zakresu nauk politycznych wykazuje się taką krótkowzrocznością i kompletnym niezrozumieniem np. gospodarki. W pewnym momencie, przy okazji krytyki internetowych „amatorów” (tj. ludzi którzy nie są ekspertami a tworzą treści i dzielą się nimi) opisując konkurs pewnej firmy na reklamę. Autor twierdzi, że korzystając z materiałów amatorskich od uczestników konkursu firma nie zatrudniła profesjonalistów od reklamy, montażu i tym podobnych, co spowodowało że X dolarów zostało wyssane z gospodarki. W tym momencie szczęka mi rąbnęła o ziemię a po głowie kołatały się wyłącznie dwa słowa: co ku**a?

Pan Andrew nie zdaje sobie sprawy z tego, że technologia nie spowoduje upadku czegokolwiek. Spowoduje za to zmiany. Boleje nad tym, że społeczny Internet odbiera ludziom pracę. Tylko że przy tym daje inną, innej grupie ludzi. Stwarza szerokie pole do zarobku przez Internet, poszerza możliwości działalności gospodarczej. Zarzuca, że internetowe giganty jak Amazon sprawiają, że zamyka się stacjonarne sklepy z płytami muzycznymi, gdzie można było znaleźć niszową, ciekawą muzykę. Za kilkanaście stron jęczy, że YouTube i MySpace zalewają Internet amatorskimi nagraniami i filmami z garażu. Ja się może nie znam, ale dla mnie właśnie to jest świetny kanał dystrybucji muzyki spoza głównego nurtu. Choć przyznaję, że żeby się do niej dokopać trzeba włożyć w to nieco energii.

O ironio, właśnie skrytykowałam książkę, która krytykuje Web 2.0 i ludzi jak ja, piszących o czymś, w czym nie są ekspertami, bo nie posiadają formalnego wykształcenia z tejże dziedziny.

W każdym pokoleniu znajdzie się grupa twierdząca, że za ich młodych lat było lepiej. Jasne. Tęsknota za dziecięcymi latami, beztroską i takimi tam jest znana każdemu; zdanie „za moich czasów było lepiej” jest naładowane ogromnym ładunkiem emocjonalnym. I właśnie dlatego ciężko tutaj o zadowalające ilości obiektywizmu.
Dlaczego mówię o tym w przypadku książki o Internecie?...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Kaysh

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [7]

Jacek Dukaj
Ocena książek:
6,9 / 10
67 książek
4 cykle
Pisze książki z:
1301 fanów
Oriana Fallaci
Ocena książek:
7,6 / 10
35 książek
2 cykle
Pisze książki z:
286 fanów
Janusz A. Zajdel
Ocena książek:
7,1 / 10
38 książek
4 cykle
Pisze książki z:
823 fanów

Ulubione

Ken Kesey Lot nad kukułczym gniazdem Zobacz więcej
Friedrich Nietzsche - Zobacz więcej
Stephen King Roland Zobacz więcej
Stephen King Roland Zobacz więcej
Peter Watts Ślepowidzenie Zobacz więcej
Jacek Dukaj Lód Zobacz więcej
Immanuel Kant - Zobacz więcej
Jacek Dukaj Extensa Zobacz więcej
Isaac Asimov Pozytronowy człowiek Zobacz więcej
Aleksander Świętochowski Aforyzmy Zobacz więcej
Steven Savile - Zobacz więcej
Peter Watts Ślepowidzenie Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
497
książek
Średnio w roku
przeczytane
36
książek
Opinie były
pomocne
124
razy
W sumie
wystawione
283
oceny ze średnią 5,8

Spędzone
na czytaniu
2 783
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
36
minut
W sumie
dodane
3
W sumie
dodane
1
książek [+ Dodaj]